Brylewski wiecznie żywy - pierwsza rocznica śmierci muzyka wielu legendarnych polskich zespołów rockowych
To nie będzie typowy tekst, który redaktorzy piszą po śmierci znanej osobistości. Robert Brylewski był artystą nieszablonowym i myślę, że nie byłby zadowolony ze sztampowych artykułów na jego temat.
Gdyby Brylewski urodził się w innym kraju niż Polska, zdecydowanie żyłby na lepszym poziomie. Mógłby odcinać kupony od swoich dokonań. Byłby zapraszany do telewizji śniadaniowych, gdzie mówiłby o tym, co by chciał. W najlepszej sytuacji mógł zasiadać w jury talent show i oceniać początkujących artystów. Jednak Polska nie potrafiła zadbać o człowieka, który wniósł bardzo dużo do polskiej muzyki rozrywkowej. – Teraz jest zupełnie inna sytuacja na rynku muzycznym niż w 1979 roku, kiedy zaczynałem grać. Jednak nie oznacza to, że sytuacja jest lepsza.
Muzyk był jednym z pierwszych artystów, który rozpowszechniał punk rock i reggae w Polsce.
– Ktoś mi wrzucał do głowy tę muzykę i na stałe ona ze mną została. Reggae i punk rock są dobrą muzyką dla ludzi, którzy niekoniecznie od razu posiadają umiejętności muzyczne. Reggae jest świetną szkołą muzyczną do jazzu. Wszystko jest logicznie poukładane – mówił muzyk.
Importował trendy, które szybko przejęła Warszawa i inne miasta. Muzyka Brylewskiego była inspiracją dla wielu zespołów, które zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu w latach 80 XX wieku.
Założyciel takich zespołów jak Kryzys, Brygada Kryzys, Izrael i wielu muzycznych projektów był niezbyt dobrze zagospodarowany przez polską popkulturę; o ile o takiej możemy mówić. Wielu krytyków podzielało zdanie, że płyty współtworzone przez Brylewskiego były wyjątkowe i wyróżniały się na tle innych produkcji muzycznych. Jednak to wciąż było za mało, żeby Brylewski jako artysta mógł się czuć jak w pączek maśle i skupić się wyłącznie na tworzeniu nowych kompozycji.
Robert Brylewski miał na koncie również występy w wielu filmach. Najbardziej dał się zapamiętać w filmie „Polskie Gówno” w reżyserii Grzegorza Jankowskiego, grając rolę Stana Gudeyko. Można się pokusić o stwierdzenie, że film nakręcono w dużej części na historii Brylewskiego. Tak o roli mówił w jednym z wywiadów.
– Na planie filmowym zwoływaliśmy grupę muzyków udających aktorów. To był szczęśliwy epizod w moim życiu. To, że był aktorem to za dużo powiedziane. Aż mi głupio mówić o sobie, że jestem aktorem, bo to jest poważna robota – podkreślił Brylewski.
Liczę na to, że znajdą się kontynuatorzy muzycznych wizji Roberta Brylewskiego, którzy pójdą w ślad za jego podejściem DIY – Do IT Yourself, który przyświecał prekursorom punk rocka. A młodzi ludzie będą zakładać zespoły, w których będzie się liczyła przede wszystkim dobra muzyka, a nie szybka sława, bo ta potrafi przeminąć. Utwory Brylewskiego nie przeminą i będą inspiracją dla wielu artystów. Robert Brylewski zmarł w wieku 57 lat, po kilkutygodniowej śpiączce, spowodowanej ciężkim urazem.
Bartosz Boruciak