Honory dla ostatniego z cichociemnych - kapitana Aleksandra Tarnawskiego

Uchwałą Sejmu mijający 2016 rok był Rokiem Cichociemnych. W szczególny sposób obchodzono go w Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, która dla ostatniego z żyjących cichociemnych – kapitana Aleksandra Tarnawskiego, przygotowała specjalny paszport.
T. Gutry Honory dla ostatniego z cichociemnych - kapitana Aleksandra Tarnawskiego
T. Gutry / Tygodnik Solidarność
– Chcemy uhonorować naszych bohaterów – powiedział podczas specjalnej konferencji prasowej prezes PWPW SA Piotr Woyciechowski. – To nasze moralne prawo i obowiązek – to właśnie w budynku PWPW w czasie powstania warszawskiego, w którym udział przecież brało bardzo wielu cichociemnych, toczyły się niezwykle ciężkie walki – najpierw o jego zdobycie, później o utrzymanie tej reduty.

Specjalny druk paszportowy dla kapitana Tarnawskiego przygotowano z użyciem wszystkich najnowszych technik poligraficznych – a warto przypomnieć, że PWPW to jedna z wiodących tego typu firm świata. Na stronie spersonalizowanej znalazło się zdjęcie kapitana, a datą urodzenia w tym wypadku jest data jego skoku do Kraju, w ramach operacji Weller 12 na placówkę odbiorczą koło podwarszawskiej Baniochy. Na stronach wizowych paszportu znalazło się miejsce na wizerunki najbardziej znanych skoczków, a także wizualizacje ich miejsc szkolenia oraz samolotów, których używano do przerzutu ochotników do Polski. Przypomniano także sylwetkę majora Krzysztofa Woźniaka, jedynego poległego żołnierza JW GROM. Ta elitarna współczesna formacja Wojska Polskiego kontynuuje tradycje cichociemnych, a kapitan Tarnawski jest honorowym kombatantem „Gromu”. Mało tego, ma na koncie wspólny z „gromowcami” skok spadochronowy, wykonany dwa lata temu.

Aleksander Jan Tarnawski urodził się 8 stycznia 1921 roku w Słocinie. W 1938 roku rozpoczął studia chemiczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Pod koniec października 1939 roku przedostał się na Węgry, skąd trafił do formującego się Wojska Polskiego we Francji. Ewakuowany do Anglii ukończył tamtejszą podchorążówkę broni pancernej i do 22 maja 1943 roku służył w 1 Pułku Pancernym 1 Dywizji Pancernej.

 - Jak wszyscy moi koledzy, zgłosiłem się do misji do Kraju na ochotnika – mówi dziś. – Nie wiem, czy dowódcy byli z tego zadowoleni, ale wojsko to wojsko, przyszedł rozkaz o przeniesieniu i wszyscy musieli go wykonać. Dostałem wezwanie do sztabu w Londynie, stamtąd wysłano mnie na północ Szkocji, na sam koniuszek wyspy. Piękne góry, fantastyczne jeziora – tam odbywaliśmy trening z przygotowania fizycznego. Dzień zaczynaliśmy skokiem z okna 1 piętra budynku, w którym mieszkaliśmy, później był tradycyjny tor przeszkód, zakończony zjazdem na linie na plażę. Ćwiczenia ze strzelania, terenoznawstwa, minerki, walki wręcz – do tej pory pamiętam olbrzymiego instruktora tej specjalności – Anglika. Potężne chłopisko, sprawiał wrażenie, że nas rozgniecie samym objęciem. Potem szkolenie spadochronowe – sześć skoków w dzień i jeden nocny, następnie, już w Anglii, kurs odprawowy – omawianie sytuacji w kraju, przygotowywanie legendy, temuż podobne zajęcia.

Do służby w Kraju zgłosiło się prawie dwa i pół tysiąca ochotników. Szkolenie ukończyło 606, ostatecznie skoczyło do Polski 316.
– Po zakończeniu szkolenia przerzucono nas do Włoch – alianci zrobili już znaczne postępy i można było latać do Polski bezpieczniejszą trasą omijającą Niemcy – nad Adriatykiem, Jugosławią i Węgrami. Czekaliśmy na stacji odprawowej koło Brindisi pod opieką przemiłych dziewczyn z FANY. W połowie kwietnia dostaliśmy informację, że wreszcie skaczemy, załadowaliśmy się do samolotu jeszcze przed zmrokiem i polecieliśmy. Zrzucano nas na placówkę odbiorczą przygotowaną i ochranianą przez żołnierzy AK. Nad celem „dispatcher” – czyli ten z załogi samolotu, który się nami zajmował, otworzył klapę do otworu w podłodze – jakieś dwa metry kwadratowe. Całą czwórką usiedliśmy na brzegach tej klapy, a potem na sygnał jak najszybciej wyskakiwaliśmy – oczywiście, nie wszyscy na raz, bo zaklinowalibyśmy się w tej dziurze – wspomina dziś z uśmiechem kapitan Tarnawski.

Z czteroosobowej ekipy „Weller 12” jeden zginął w czasie wojny, jeden został zamordowany w katowni UB w 1948 roku. Pięćdziesiąt procent strat.

 – Czy się bałem? Lęk to jest rzecz !!!!!  trudno przedstawić ogólne pojmowanie. Może mam taki charakter, że mogę powiedzieć, iż nigdy w całym moim życiu nie pozwoliłem, aby lęk mnie sparaliżował, abym się bał nieprzytomnie. Zawsze analizowałem, szukałem możliwości działania.
W Kraju podporucznik Tarnawski trafił do Okręgu Nowogródek Armii Krajowej, służył w 3 Kompanii VII batalionu 77 Pułku Piechoty AK. Odział, wyłączony z akcji Ostra Brama, cofał się na zachód, lecz okazji do większych walk nie miał. Po przejściu frontu podporucznik „Upłaz” został odcięty od przełożonych.

 - Próbowałem przedostać się jakoś do Warszawy, ale nie było na to szans. Przez jakiś czas zatrzymałem się w Lublinie, u dalszych znajomych. Później jesienią 1944 przeniosłem się do Otwocka, gdzie pracowałem u szklarza – który jednak nie miał szyb. Wstawialiśmy w ramy kawałki dykty albo kartonu. Tak doczekałem stycznia 1945 roku i powrotu do Warszawy.
Przez kilka miesięcy Aleksander Tarnawski pracował w Polskim Radio, następnie przeniósł się na Śląsk. Od 1947 do 1949 studiował chemię na Politechnice Śląskiej. Jako chemik pracował aż do emerytury w 1994 roku.

 - Nigdy nie zgłosiłem się do żadnej komisji amnestyjnej ani w 1945, ani później. Uznawałem zawsze zasadę, że obojętnie, czy to będzie Gestapo, NKWD czy UB, wiedzieć będą tyle, ile człowiek im sam opowie – no, może jeszcze „życzliwi” sąsiedzi. Więc nigdy o sobie nic nie mówiłem. Kiedy przechodziłem na emeryturę, bardzo wielu moich wieloletnich współpracowników nie wiedziało nic o mojej wojennej przeszłości. To taka moja rada dla was, młodych – jak najmniej się chwalić, jak najmniej o sobie mówić – to się przydaje w każdych czasach – dodał z uśmiechem ostatni z żyjących cichociemnych.

Leszek Masierak

Tekst pochodzi z najnowszego numeru "TS" (01/2017) dostępnego również w wersji cyfrowej tutaj

 

POLECANE
Grenlandia. Co zrobi Donald Trump? tylko u nas
Grenlandia. Co zrobi Donald Trump?

6 czerwca 1951 roku amerykańska marynarka wojenna rozpoczęła gigantyczną, tajną operację pod kryptonimem Blue Jay (Niebieska Sójka). Ze stoczni w Norfolk w Wirginii wypłynęła flotylla 120 statków z dwunastoma tysiącami ludzi na pokładzie i ładunkiem ponad 300 tysięcy ton. Celem była Grenlandia.

Minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz o przyszłych relacjach z Trumpem: Będą dużo bardziej transakcyjne polityka
Minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz o przyszłych relacjach z Trumpem: Będą dużo bardziej transakcyjne

- Relacje będą dużo bardziej transakcyjne - stwierdziła na antenie TVN24 minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Wyjaśniła również, że przemówienie prezydenta USA Donalda Trumpa "nie było łączące", a także że zostało ono skierowane głównie do Amerykanów.

Joe Biden: Opuszczam urząd, ale nie odpuszczam walki polityka
Joe Biden: Opuszczam urząd, ale nie odpuszczam walki

W poniedziałek Donald Trump został uroczyście zaprzysiężony na 47. prezydenta USA. Jego poprzednik Joe Biden podczas wizyty w bazie wojskowej Joint Base Andrews w Maryland skomentował przemówienie Trumpa.

Nasze kraje łączą wieloletnie więzi przyjaźni. Prezydent Andrzej Duda pogratulował Trumpowi polityka
"Nasze kraje łączą wieloletnie więzi przyjaźni". Prezydent Andrzej Duda pogratulował Trumpowi

Prezydent Andrzej Duda za pośrednictwem portalu X z okazji zaprzysiężenia na prezydenta USA złożył gratulacje Donaldowi Trumpowi. Polski przywódca liczy na dalszy rozwój polsko-amerykańskich relacji. - Nasze kraje łączą wieloletnie więzi przyjaźni - napisał Andrzej Duda.

Kazachstan: Sześciu policjantów skazanych za tortury Wiadomości
Kazachstan: Sześciu policjantów skazanych za tortury

Na trzy lata więzienia oraz pozbawienie stopni służbowych skazał sąd w mieście Kaskełen w obwodzie ałmackim na południu Kazachstanu sześciu funkcjonariuszy policji, którym udowodniono stosowanie tortur podczas zamieszek w styczniu 2022 r. – poinformował portal Radia Swoboda.

Donald Tusk pogratulował Donaldowi Trumpowi z ostatniej chwili
Donald Tusk pogratulował Donaldowi Trumpowi

W poniedziałek Donald Trump został zaprzysiężony na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wcześniej na 50. wiceprezydenta USA został zaprzysiężony JD Vance. Donaldowi Trumpowi pogratulował… Donald Tusk.

Donald Trump ogłasza koniec Zielonego Ładu. Beata Szydło: Czas na Unię Europejską z ostatniej chwili
Donald Trump ogłasza koniec Zielonego Ładu. Beata Szydło: Czas na Unię Europejską

– Ogłoszę dziś stan wyjątkowy w energetyce, będziemy "wiercić, kochanie, wiercić" – powiedział prezydent Donald Trump w przemówieniu inauguracyjnym. Zapowiedział też zakończenie Nowego Zielonego Ładu i wycofanie przepisów promujących samochody elektryczne.

Były szef NATO Stoltenberg: W wielu kwestiach Trump miał rację Wiadomości
Były szef NATO Stoltenberg: W wielu kwestiach Trump miał rację

Zaproszony na inaugurację Donalda Trumpa Jens Stoltenberg, były premier Norwegii i poprzedni sekretarz generalny NATO, oświadczył, że choć w wielu kwestiach podczas pierwszej kadencji tego amerykańskiego prezydenta nie zgadzał się z nim, to w innych po czasie musi przyznać mu rację.

Donald Trump zaprzysiężony na prezydenta USA pilne
Donald Trump zaprzysiężony na prezydenta USA

W poniedziałek Donald Trump został zaprzysiężony na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wcześniej na 50. wiceprezydenta USA został zaprzysiężony JD Vance.

Obrazowanie skóry głowy i cebulek. Na co Adam Bodnar wydał publiczne pieniądze? gorące
"Obrazowanie skóry głowy i cebulek". Na co Adam Bodnar wydał publiczne pieniądze?

Szokujące informacje ujawniła szefowa Krajowej Rady Sądowniczej Dagmara Pawełczyk-Woicka.

REKLAMA

Honory dla ostatniego z cichociemnych - kapitana Aleksandra Tarnawskiego

Uchwałą Sejmu mijający 2016 rok był Rokiem Cichociemnych. W szczególny sposób obchodzono go w Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, która dla ostatniego z żyjących cichociemnych – kapitana Aleksandra Tarnawskiego, przygotowała specjalny paszport.
T. Gutry Honory dla ostatniego z cichociemnych - kapitana Aleksandra Tarnawskiego
T. Gutry / Tygodnik Solidarność
– Chcemy uhonorować naszych bohaterów – powiedział podczas specjalnej konferencji prasowej prezes PWPW SA Piotr Woyciechowski. – To nasze moralne prawo i obowiązek – to właśnie w budynku PWPW w czasie powstania warszawskiego, w którym udział przecież brało bardzo wielu cichociemnych, toczyły się niezwykle ciężkie walki – najpierw o jego zdobycie, później o utrzymanie tej reduty.

Specjalny druk paszportowy dla kapitana Tarnawskiego przygotowano z użyciem wszystkich najnowszych technik poligraficznych – a warto przypomnieć, że PWPW to jedna z wiodących tego typu firm świata. Na stronie spersonalizowanej znalazło się zdjęcie kapitana, a datą urodzenia w tym wypadku jest data jego skoku do Kraju, w ramach operacji Weller 12 na placówkę odbiorczą koło podwarszawskiej Baniochy. Na stronach wizowych paszportu znalazło się miejsce na wizerunki najbardziej znanych skoczków, a także wizualizacje ich miejsc szkolenia oraz samolotów, których używano do przerzutu ochotników do Polski. Przypomniano także sylwetkę majora Krzysztofa Woźniaka, jedynego poległego żołnierza JW GROM. Ta elitarna współczesna formacja Wojska Polskiego kontynuuje tradycje cichociemnych, a kapitan Tarnawski jest honorowym kombatantem „Gromu”. Mało tego, ma na koncie wspólny z „gromowcami” skok spadochronowy, wykonany dwa lata temu.

Aleksander Jan Tarnawski urodził się 8 stycznia 1921 roku w Słocinie. W 1938 roku rozpoczął studia chemiczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Pod koniec października 1939 roku przedostał się na Węgry, skąd trafił do formującego się Wojska Polskiego we Francji. Ewakuowany do Anglii ukończył tamtejszą podchorążówkę broni pancernej i do 22 maja 1943 roku służył w 1 Pułku Pancernym 1 Dywizji Pancernej.

 - Jak wszyscy moi koledzy, zgłosiłem się do misji do Kraju na ochotnika – mówi dziś. – Nie wiem, czy dowódcy byli z tego zadowoleni, ale wojsko to wojsko, przyszedł rozkaz o przeniesieniu i wszyscy musieli go wykonać. Dostałem wezwanie do sztabu w Londynie, stamtąd wysłano mnie na północ Szkocji, na sam koniuszek wyspy. Piękne góry, fantastyczne jeziora – tam odbywaliśmy trening z przygotowania fizycznego. Dzień zaczynaliśmy skokiem z okna 1 piętra budynku, w którym mieszkaliśmy, później był tradycyjny tor przeszkód, zakończony zjazdem na linie na plażę. Ćwiczenia ze strzelania, terenoznawstwa, minerki, walki wręcz – do tej pory pamiętam olbrzymiego instruktora tej specjalności – Anglika. Potężne chłopisko, sprawiał wrażenie, że nas rozgniecie samym objęciem. Potem szkolenie spadochronowe – sześć skoków w dzień i jeden nocny, następnie, już w Anglii, kurs odprawowy – omawianie sytuacji w kraju, przygotowywanie legendy, temuż podobne zajęcia.

Do służby w Kraju zgłosiło się prawie dwa i pół tysiąca ochotników. Szkolenie ukończyło 606, ostatecznie skoczyło do Polski 316.
– Po zakończeniu szkolenia przerzucono nas do Włoch – alianci zrobili już znaczne postępy i można było latać do Polski bezpieczniejszą trasą omijającą Niemcy – nad Adriatykiem, Jugosławią i Węgrami. Czekaliśmy na stacji odprawowej koło Brindisi pod opieką przemiłych dziewczyn z FANY. W połowie kwietnia dostaliśmy informację, że wreszcie skaczemy, załadowaliśmy się do samolotu jeszcze przed zmrokiem i polecieliśmy. Zrzucano nas na placówkę odbiorczą przygotowaną i ochranianą przez żołnierzy AK. Nad celem „dispatcher” – czyli ten z załogi samolotu, który się nami zajmował, otworzył klapę do otworu w podłodze – jakieś dwa metry kwadratowe. Całą czwórką usiedliśmy na brzegach tej klapy, a potem na sygnał jak najszybciej wyskakiwaliśmy – oczywiście, nie wszyscy na raz, bo zaklinowalibyśmy się w tej dziurze – wspomina dziś z uśmiechem kapitan Tarnawski.

Z czteroosobowej ekipy „Weller 12” jeden zginął w czasie wojny, jeden został zamordowany w katowni UB w 1948 roku. Pięćdziesiąt procent strat.

 – Czy się bałem? Lęk to jest rzecz !!!!!  trudno przedstawić ogólne pojmowanie. Może mam taki charakter, że mogę powiedzieć, iż nigdy w całym moim życiu nie pozwoliłem, aby lęk mnie sparaliżował, abym się bał nieprzytomnie. Zawsze analizowałem, szukałem możliwości działania.
W Kraju podporucznik Tarnawski trafił do Okręgu Nowogródek Armii Krajowej, służył w 3 Kompanii VII batalionu 77 Pułku Piechoty AK. Odział, wyłączony z akcji Ostra Brama, cofał się na zachód, lecz okazji do większych walk nie miał. Po przejściu frontu podporucznik „Upłaz” został odcięty od przełożonych.

 - Próbowałem przedostać się jakoś do Warszawy, ale nie było na to szans. Przez jakiś czas zatrzymałem się w Lublinie, u dalszych znajomych. Później jesienią 1944 przeniosłem się do Otwocka, gdzie pracowałem u szklarza – który jednak nie miał szyb. Wstawialiśmy w ramy kawałki dykty albo kartonu. Tak doczekałem stycznia 1945 roku i powrotu do Warszawy.
Przez kilka miesięcy Aleksander Tarnawski pracował w Polskim Radio, następnie przeniósł się na Śląsk. Od 1947 do 1949 studiował chemię na Politechnice Śląskiej. Jako chemik pracował aż do emerytury w 1994 roku.

 - Nigdy nie zgłosiłem się do żadnej komisji amnestyjnej ani w 1945, ani później. Uznawałem zawsze zasadę, że obojętnie, czy to będzie Gestapo, NKWD czy UB, wiedzieć będą tyle, ile człowiek im sam opowie – no, może jeszcze „życzliwi” sąsiedzi. Więc nigdy o sobie nic nie mówiłem. Kiedy przechodziłem na emeryturę, bardzo wielu moich wieloletnich współpracowników nie wiedziało nic o mojej wojennej przeszłości. To taka moja rada dla was, młodych – jak najmniej się chwalić, jak najmniej o sobie mówić – to się przydaje w każdych czasach – dodał z uśmiechem ostatni z żyjących cichociemnych.

Leszek Masierak

Tekst pochodzi z najnowszego numeru "TS" (01/2017) dostępnego również w wersji cyfrowej tutaj


 

Polecane
Emerytury
Stażowe