[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Lenina raj na ziemi

Pamiętajmy, że Lenin i jego komuniści chcieli stworzyć egalitarny raj na ziemi oparty na „proletariacie”. W tym sensie ich system narzucał automatycznie totalną jednolitość. Nie było miejsca na nic innego niż abstrakcyjny „proletariat”. 
 [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Lenina raj na ziemi
/ foto. Tomasz Gutry, Tygodnik Solidarność

Dlatego komunizm wykluczał wszelkie partykularyzmy i cokolwiek innego zakłócającego ujednolicenie rasy ludzkiej. To dotyczyło również cech narodowych, religijnych i kulturowych. Dlatego też bolszewizm nie miał miejsca na Żydów jako Żydów zarówno religijnych, jak i laickich. Komunizm po prostu doktrynalnie nie mógł pomieścić kogokolwiek określanego jako „inny”. 

Tak było przynajmniej w teorii, co zupełnie pomija większość naukowców, w tym ostatnio Brendan McGeever. Praktykę bolszewicką natomiast dyktowała bardzo elastyczna dialektyka. Instrumentalizowała ona Żydów, co podkreśla słusznie Robert S. Wistrich. Nie pozostawia to żadnych złudzeń, że gdy Kenneth Moss pisał o „żydowskim renesansie” w Rosji w tym czasie, to chodziło przede wszystkim o okres ośmiu miesięcy po rewolucji lutowej 1917 r. 


Bolszewicki przewrót i przejęcie władzy w październiku 1917 r. zmieniły żydowski renesans najpierw w fałszywy świt dla laickich intelektualistów, którzy chcieli żydowski nacjonalizm połączyć z liberalnym kosmopolityzmem. Wnet nadeszło piekło dla tradycyjnych Żydów – a za jakiś czas też dla komunistów i ich kolaborantów. 


Dotyczyło to nie tylko Żydów, ale i wszystkich innych niewolników Kremla, w tym choćby Ukraińców. Wszyscy mieli stać się Sowietami. Właściwie trzeba to określić ściślej: prawie wszyscy. Od początku wykluczono „byłych ludzi” (bywszeje ludi) i „ludzi poza prawem” (liszeńcy). Traktowano ich jako permanentnych „wrogów klasowych”. Wśród nich byli najpierw przedstawiciele byłych rosyjskich elit przedrewolucyjnych, w tym również Żydzi, co opisują Golfo Alexopoulos, Douglas Smith i Eric Lohr. 


Potem doszlusowali do tych „kontrrewolucjonistów” również inni. Definicja „wroga klasowego” okazała się wyjątkowo elastyczna, a kośba represji zataczała coraz szersze kręgi. W końcu dotknęła ona i „żydokomunę”. Taka właśnie jest logika rewolucji. Wynikała ona z nietolerancyjnej natury marksizmu-leninizmu oraz z charakteru samego wodza rewolucji, który po prostu nie znosił nikogo, kto się z nim nie zgadzał. Lenin stworzył zręby systemu, który potem kontynuował Stalin i inni.  


Lenin i jego bolszewicy naturalnie byli przekonani, że rewolucja to wyzwolenie dla wszystkich, także dla Żydów. Strategicznie byli przecież utopistami i wierzyli, że ich apokaliptyczna, marksistowska recepta na życie jest wspaniała dla wszystkich. A dialektyka dyktowała, jak wyzyskiwać „sprawę żydowską” tak, jak im pasowało w danym momencie.
    Gdy mądrość dialektyczna tak dyktowała, Lenin nie stronił od zarzucania swoim wrogom antysemityzmu – pośrednio czy bezpośrednio. Na przykład latem 1917 r., gdy wybuchła bomba z rewelacjami, że Lenin i jego bolszewicy przyjęli „niemieckie złoto” (ponad 9 ton) i byli „niemieckimi agentami”, wódz komunistyczny przyrównał ujawnione fakty do „sprawy Bejlisa” oraz „sprawy Dreyfussa”. 


W pierwszym wypadku niesłusznie oskarżono żydowskiego mężczyznę w Kijowie o mord rytualny na dziecku chrześcijańskim, a w drugiej fałszywie pomówiono francuskiego oficera pochodzenia żydowskiego o zdradę i szpiegostwo na rzecz Niemiec. Jest jasne, że w świetle komunistycznej propagandy ujawnienie prawdy o finansowaniu Lenina i bolszewików przez Berlin było – naturalnie – „antysemityzmem”. Przypadek ten świetnie ilustruje instrumentalizację spraw żydowskich przez wodza bolszewickiego.
Widzimy więc na wybranych przykładach prominentnych rewolucjonistów, jak skomplikowane były relacje między nimi a żydowskością, między ich nową, wspaniałą, rewolucyjną tożsamością a ich własnymi korzeniami. Nie było znaczenia, że inni – nie tylko antysemici – uznawali przywódców bolszewickich za „Żydów”. Oni siebie w taki sposób zupełnie nie postrzegali. 


Najpierw uznawali się za braterstwo rewolucyjnej inteligencji rosyjskiej. Po rewolucji uwierzyli, że osiągnęli poziom nowego człowieka: homo sovieticus, gdzie „reakcyjne” podziały etnokulturowe, narodowe nie miały żadnej racji bytu. Wymagało to wypracowania zupełnie niezwykłej, całkowicie nowej samoidentyfikacji. 


Naturalnie w praktyce było to trudne, o ile całkowicie nie zerwało się z przeszłością, w tym z rodziną i przyjaciółmi, którzy albo wcale nie identyfikowali się z taką tożsamością, albo posiadali tożsamość podzielną, mieszając człowieka sowieckiego z pozostałościami bytu poprzedniego, przedrewolucyjnego, w tym żydowskiego.


Dotyczyło to nie tylko żydowskich komunistów. Dotyczyło to rewolucjonistów o takich korzeniach w ogóle. Na przykład Izaac Nachman Steinberg w Niemczech obronił doktorat na temat „talmudycznego konceptu sprawiedliwości”. Powrócił do Rosji i dołączył do lewych Socjalistów-Rewolucjonistów. Wraz z nimi wszedł w koalicję z bolszewikami. Został w rządzie Lenina komisarzem sprawiedliwości. Gdy koalicja się rozpadła, odszedł z rządu, znalazł się w opozycji. Potem wyjechał na Zachód. Dla niektórych zewnętrznych obserwatorów to klasyczny przykład „żydokomuny”, potwierdzający wszystkie najgorsze stereotypy. Dla Steinberga to epizod, od którego szybko się odciął.


A co myśleć o młodym chłopaku o żydowskich korzeniach, podchorążaku Leonidzie A. Kannegisserze z Ludowej Partii Socjalistycznej, który – z poruczenia Borysa Sawinkowa, mszcząc się za śmierć przyjaciela i wyrażając sprzeciw wobec czerwonej dyktatury – zastrzelił szefa petersburskiej Czeka, Mojżesza S. Uritskiego, który był bolszewikiem żydowskiego pochodzenia? Technicznie „ludowa” i „socjalistyczna” partia sygnalizuje „żydokomunę”. Ale przecież Kannegisser zwalczał faktyczną „żydokomunę” w osobie Uritskiego. Należy przecież rozróżniać tych, którzy stawili opór czerwonemu aparatowi terroru, i tych, którzy nim kierowali. Kannegisser bezsprzecznie walczył o wolność, mimo swojej lewicowości, należy mu się więc szacunek. Warto więc podchodzić do opowiadających się za lewicą osób pochodzenia żydowskiego w sposób indywidualny i unikać kolektywnych oskarżeń, zanim zaczniemy szafować o nich sądy.


Sprawy dotyczące bowiem tożsamości i samoświadomości są niebywale skomplikowane. Zdarzało się nawet, że od kilku pokoleń zaasymilowani i przechrzczeni asymilatorzy potrafili w swojej rewolucyjnej świadomości znaleźć odruchowo miejsce na troski żydowskie. 


Taki był morderca premiera Rosji Piotra Stołypina – Dmitrij Bogrow. Już jego dziadek przeszedł na prawosławie, rodzice byli w pełni zaasymilowani, ojciec należał nawet do Resursy Obywatelskiej (klubu ziemian) w Kijowie. Wnuk był 24-letnim prawnikiem, o sympatiach anarchistycznych i eserowskich. Utrzymywali go rodzice, ale młody Bogrow miał długi karciane i dlatego przyjmował pieniądze od Ochrany w zamian za donoszenie na towarzyszy rewolucjonistów. W pewnym momencie zdecydował się odkupić swoje winy poprzez zabicie cara. Jednak zrezygnował z tego czynu „ze strachu, że wywoła to pogromy antyżydowskie”. Dlatego zastrzelił Stołypina. 


Bogrow w jakiś sposób musiał więc odnosić się do swoich korzeni mimo – wydawałoby się – pełnej asymilacji. Notabene prawdziwy fanatyk rewolucyjny nie martwiłby się perspektywą pogromów, a wręcz by łaknął przemocy antyżydowskiej, ogólnie antyludowej, kontrterror państwowy ma bowiem tendencję do radykalizowania ludzi. A to jest dialektycznie dobre dla rewolucji. Jak by powiedzieli to komuniści, zabójca nie był wystarczająco twardy rewolucyjnie. 

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 17 maja 2021 r.
Intel z DC


 

POLECANE
Samuel Pereira: Nowe szaty Donalda Tuska tylko u nas
Samuel Pereira: Nowe szaty Donalda Tuska

Angela Merkel w swoim najnowszym wywiadzie wspomina o swoich kontaktach z Władimirem Putinem, przyznając, że od dawna doskonale znała jego intencje. Nie ukrywa, że wiedziała, iż to wróg Europy, ale mimo tej wiedzy postawiła na – a jakże - dialog i pragmatyzm.

Czarna środa rosyjskiej gospodarki z ostatniej chwili
Czarna środa rosyjskiej gospodarki

Rosyjski system finansowy zmaga się z poważnym kryzysem, który doprowadził do drastycznego osłabienia rubla. Jak podają branżowe media, dolar w Rosji jest najdroższy od marca 2022 roku, a jego notowania w ostatnich dniach gwałtownie rosną. Główną bezpośrednią przyczyną obecnych problemów jest nałożenie przez USA sankcji na rosyjski Gazprombank.

Newsweek: Szymon Hołownia studiował na Collegium Humanum. Nie chodził na zajęcia, a oceny wpisywał rektor z ostatniej chwili
"Newsweek": "Szymon Hołownia studiował na Collegium Humanum. Nie chodził na zajęcia, a oceny wpisywał rektor"

W środę dziennikarz Piotr Krysiak, a następnie tygodnik "Newsweek" poinformowali, że na słynnej ostatnio uczelni Collegium Humanum "studiował" wicemarszałek Sejmu i "niezależny" kandydat na prezydenta Szymon Hołownia. 

Specjalny wysłannik USA ds. wojny na Ukrainie. Jest decyzja Trumpa z ostatniej chwili
Specjalny wysłannik USA ds. wojny na Ukrainie. Jest decyzja Trumpa

Prezydent elekt USA Donald Trump wybrał emerytowanego generała Keitha Kellogga, by służył jako specjalny wysłannik ds. Rosji i Ukrainy. Kellogg był autorem artykułu nazwanego przez media "planem pokojowym", który zakładał zawieszenie broni i zmuszenie obu stron do negocjacji.

Aktywista LGBT przeprasza posła PiS z ostatniej chwili
Aktywista LGBT przeprasza posła PiS

"Koniec batalii sądowej" – informuje w mediach społecznościowych polityk Suwerennej Polski i poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Kanthak, udostępniając wpis z przeprosinami, który opublikował aktywista LGBT Michał Kowalówka.

Niemcy mają przejąć polski port z ostatniej chwili
Niemcy mają przejąć polski port

W polskich portach może wkrótce dojść do spektakularnych roszad na poziomie właścicielskim. Grupa Rhenus jest bliska przejęcia kontroli nad spółką Bulk Cargo. Oferta konsorcjum Viterry i CM została natomiast uznana za najlepszą przez port w Gdyni. Obie transakcje mogę wywołać polityczną burzę – ocenił w środowym wydaniu "Puls Biznesu".

Anonimowy Sędzia: Adam robi biceps tylko u nas
Anonimowy Sędzia: Adam robi biceps

Minister Kujawiak czuł, że wystawili go na odstrzał. Z Adamem nie dało się nic ustalić, znikał gdzieś na całe dni, rozmarzony zerkał przez okno.

Szok w Niemczech. Kanclerz i jego zielony zastępca przeciwni unijnym karom za przekroczenie limitów emisji CO2 z ostatniej chwili
Szok w Niemczech. Kanclerz i jego "zielony" zastępca przeciwni unijnym karom za przekroczenie limitów emisji CO2

Na skutek decyzji UE od stycznia przyszłego roku producenci samochodowi mają obowiązek znacznego obcięcia emisji dwutlenku węgla, emitowanego przez sumę sprzedanych przez nich samochodów. Nieprzestrzeganie rygorystycznych norm ma być karane finansowo. Dość zaskakująco sprzeciw wobec tego rozwiązania wyrazili kanclerz Niemiec Olaf Scholz, a także nominowany z ugrupowania Zielonych wicepremier i minister gospodarki Robert Habeck. 

Znany deweloper i biznesmen zatrzymany. Policja przeszukała biura z ostatniej chwili
Znany deweloper i biznesmen zatrzymany. Policja przeszukała biura

Na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Łodzi policja przeprowadziła działania w biurach grupy HRE Investments, zatrzymując Michała Sapotę – prezesa i głównego udziałowca spółki. Sprawa dotyczy licznych nieprawidłowości, w tym podejrzeń o oszustwa finansowe wobec klientów – podał portal TVP Info.

Nieoficjalnie: Sprzeciw Polski i Francji to za mało, żeby zablokować umowę z Mercosurem z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Sprzeciw Polski i Francji to za mało, żeby zablokować umowę z Mercosurem

Polska i Francja to za mało, żeby zablokować podpisanie przez Komisję Europejską umowy o wolnym handlu z Mercosurem, czyli państwami Ameryki Płd.; kwestią sporną pozostaje to, czy KE odważy się podpisać porozumienie przy sprzeciwie dwóch tak dużych państw członkowskich – usłyszała PAP w unijnych źródłach.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Lenina raj na ziemi

Pamiętajmy, że Lenin i jego komuniści chcieli stworzyć egalitarny raj na ziemi oparty na „proletariacie”. W tym sensie ich system narzucał automatycznie totalną jednolitość. Nie było miejsca na nic innego niż abstrakcyjny „proletariat”. 
 [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Lenina raj na ziemi
/ foto. Tomasz Gutry, Tygodnik Solidarność

Dlatego komunizm wykluczał wszelkie partykularyzmy i cokolwiek innego zakłócającego ujednolicenie rasy ludzkiej. To dotyczyło również cech narodowych, religijnych i kulturowych. Dlatego też bolszewizm nie miał miejsca na Żydów jako Żydów zarówno religijnych, jak i laickich. Komunizm po prostu doktrynalnie nie mógł pomieścić kogokolwiek określanego jako „inny”. 

Tak było przynajmniej w teorii, co zupełnie pomija większość naukowców, w tym ostatnio Brendan McGeever. Praktykę bolszewicką natomiast dyktowała bardzo elastyczna dialektyka. Instrumentalizowała ona Żydów, co podkreśla słusznie Robert S. Wistrich. Nie pozostawia to żadnych złudzeń, że gdy Kenneth Moss pisał o „żydowskim renesansie” w Rosji w tym czasie, to chodziło przede wszystkim o okres ośmiu miesięcy po rewolucji lutowej 1917 r. 


Bolszewicki przewrót i przejęcie władzy w październiku 1917 r. zmieniły żydowski renesans najpierw w fałszywy świt dla laickich intelektualistów, którzy chcieli żydowski nacjonalizm połączyć z liberalnym kosmopolityzmem. Wnet nadeszło piekło dla tradycyjnych Żydów – a za jakiś czas też dla komunistów i ich kolaborantów. 


Dotyczyło to nie tylko Żydów, ale i wszystkich innych niewolników Kremla, w tym choćby Ukraińców. Wszyscy mieli stać się Sowietami. Właściwie trzeba to określić ściślej: prawie wszyscy. Od początku wykluczono „byłych ludzi” (bywszeje ludi) i „ludzi poza prawem” (liszeńcy). Traktowano ich jako permanentnych „wrogów klasowych”. Wśród nich byli najpierw przedstawiciele byłych rosyjskich elit przedrewolucyjnych, w tym również Żydzi, co opisują Golfo Alexopoulos, Douglas Smith i Eric Lohr. 


Potem doszlusowali do tych „kontrrewolucjonistów” również inni. Definicja „wroga klasowego” okazała się wyjątkowo elastyczna, a kośba represji zataczała coraz szersze kręgi. W końcu dotknęła ona i „żydokomunę”. Taka właśnie jest logika rewolucji. Wynikała ona z nietolerancyjnej natury marksizmu-leninizmu oraz z charakteru samego wodza rewolucji, który po prostu nie znosił nikogo, kto się z nim nie zgadzał. Lenin stworzył zręby systemu, który potem kontynuował Stalin i inni.  


Lenin i jego bolszewicy naturalnie byli przekonani, że rewolucja to wyzwolenie dla wszystkich, także dla Żydów. Strategicznie byli przecież utopistami i wierzyli, że ich apokaliptyczna, marksistowska recepta na życie jest wspaniała dla wszystkich. A dialektyka dyktowała, jak wyzyskiwać „sprawę żydowską” tak, jak im pasowało w danym momencie.
    Gdy mądrość dialektyczna tak dyktowała, Lenin nie stronił od zarzucania swoim wrogom antysemityzmu – pośrednio czy bezpośrednio. Na przykład latem 1917 r., gdy wybuchła bomba z rewelacjami, że Lenin i jego bolszewicy przyjęli „niemieckie złoto” (ponad 9 ton) i byli „niemieckimi agentami”, wódz komunistyczny przyrównał ujawnione fakty do „sprawy Bejlisa” oraz „sprawy Dreyfussa”. 


W pierwszym wypadku niesłusznie oskarżono żydowskiego mężczyznę w Kijowie o mord rytualny na dziecku chrześcijańskim, a w drugiej fałszywie pomówiono francuskiego oficera pochodzenia żydowskiego o zdradę i szpiegostwo na rzecz Niemiec. Jest jasne, że w świetle komunistycznej propagandy ujawnienie prawdy o finansowaniu Lenina i bolszewików przez Berlin było – naturalnie – „antysemityzmem”. Przypadek ten świetnie ilustruje instrumentalizację spraw żydowskich przez wodza bolszewickiego.
Widzimy więc na wybranych przykładach prominentnych rewolucjonistów, jak skomplikowane były relacje między nimi a żydowskością, między ich nową, wspaniałą, rewolucyjną tożsamością a ich własnymi korzeniami. Nie było znaczenia, że inni – nie tylko antysemici – uznawali przywódców bolszewickich za „Żydów”. Oni siebie w taki sposób zupełnie nie postrzegali. 


Najpierw uznawali się za braterstwo rewolucyjnej inteligencji rosyjskiej. Po rewolucji uwierzyli, że osiągnęli poziom nowego człowieka: homo sovieticus, gdzie „reakcyjne” podziały etnokulturowe, narodowe nie miały żadnej racji bytu. Wymagało to wypracowania zupełnie niezwykłej, całkowicie nowej samoidentyfikacji. 


Naturalnie w praktyce było to trudne, o ile całkowicie nie zerwało się z przeszłością, w tym z rodziną i przyjaciółmi, którzy albo wcale nie identyfikowali się z taką tożsamością, albo posiadali tożsamość podzielną, mieszając człowieka sowieckiego z pozostałościami bytu poprzedniego, przedrewolucyjnego, w tym żydowskiego.


Dotyczyło to nie tylko żydowskich komunistów. Dotyczyło to rewolucjonistów o takich korzeniach w ogóle. Na przykład Izaac Nachman Steinberg w Niemczech obronił doktorat na temat „talmudycznego konceptu sprawiedliwości”. Powrócił do Rosji i dołączył do lewych Socjalistów-Rewolucjonistów. Wraz z nimi wszedł w koalicję z bolszewikami. Został w rządzie Lenina komisarzem sprawiedliwości. Gdy koalicja się rozpadła, odszedł z rządu, znalazł się w opozycji. Potem wyjechał na Zachód. Dla niektórych zewnętrznych obserwatorów to klasyczny przykład „żydokomuny”, potwierdzający wszystkie najgorsze stereotypy. Dla Steinberga to epizod, od którego szybko się odciął.


A co myśleć o młodym chłopaku o żydowskich korzeniach, podchorążaku Leonidzie A. Kannegisserze z Ludowej Partii Socjalistycznej, który – z poruczenia Borysa Sawinkowa, mszcząc się za śmierć przyjaciela i wyrażając sprzeciw wobec czerwonej dyktatury – zastrzelił szefa petersburskiej Czeka, Mojżesza S. Uritskiego, który był bolszewikiem żydowskiego pochodzenia? Technicznie „ludowa” i „socjalistyczna” partia sygnalizuje „żydokomunę”. Ale przecież Kannegisser zwalczał faktyczną „żydokomunę” w osobie Uritskiego. Należy przecież rozróżniać tych, którzy stawili opór czerwonemu aparatowi terroru, i tych, którzy nim kierowali. Kannegisser bezsprzecznie walczył o wolność, mimo swojej lewicowości, należy mu się więc szacunek. Warto więc podchodzić do opowiadających się za lewicą osób pochodzenia żydowskiego w sposób indywidualny i unikać kolektywnych oskarżeń, zanim zaczniemy szafować o nich sądy.


Sprawy dotyczące bowiem tożsamości i samoświadomości są niebywale skomplikowane. Zdarzało się nawet, że od kilku pokoleń zaasymilowani i przechrzczeni asymilatorzy potrafili w swojej rewolucyjnej świadomości znaleźć odruchowo miejsce na troski żydowskie. 


Taki był morderca premiera Rosji Piotra Stołypina – Dmitrij Bogrow. Już jego dziadek przeszedł na prawosławie, rodzice byli w pełni zaasymilowani, ojciec należał nawet do Resursy Obywatelskiej (klubu ziemian) w Kijowie. Wnuk był 24-letnim prawnikiem, o sympatiach anarchistycznych i eserowskich. Utrzymywali go rodzice, ale młody Bogrow miał długi karciane i dlatego przyjmował pieniądze od Ochrany w zamian za donoszenie na towarzyszy rewolucjonistów. W pewnym momencie zdecydował się odkupić swoje winy poprzez zabicie cara. Jednak zrezygnował z tego czynu „ze strachu, że wywoła to pogromy antyżydowskie”. Dlatego zastrzelił Stołypina. 


Bogrow w jakiś sposób musiał więc odnosić się do swoich korzeni mimo – wydawałoby się – pełnej asymilacji. Notabene prawdziwy fanatyk rewolucyjny nie martwiłby się perspektywą pogromów, a wręcz by łaknął przemocy antyżydowskiej, ogólnie antyludowej, kontrterror państwowy ma bowiem tendencję do radykalizowania ludzi. A to jest dialektycznie dobre dla rewolucji. Jak by powiedzieli to komuniści, zabójca nie był wystarczająco twardy rewolucyjnie. 

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 17 maja 2021 r.
Intel z DC



 

Polecane
Emerytury
Stażowe