[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Epoka etykietek

„A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!»  Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć» (Łk 9, 57-58).
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Epoka etykietek
/ pixabay.com/BRRT

 

Gładkie jedwabie, miękkie kaszmiry, lejące muśliny, połyskujące organdyny, ciepłe wełny, otulające aksamity i wiele innych. A to wszystko w najpiękniejszych kolorach, kształtach, fakturach. Oszałamiające, subtelne, pełne gracji. Taką garderobę podziwiać możemy w tej chwili  np. w kostiumowych filmach lub na dawnych rycinach. Dla tamtych kobiet, to w czym obecnie najczęściej chodzimy po ulicach, byłoby niczym odzież BHP przy sukni balowej. A jednak ówczesnym damom zależało raczej na tym, by nikt nie wiedział w jakim salonie mody się  ubierają. Pamiętam, jak zwróciło moją uwagą, kiedy na jednym z seriali, którego fabuła umiejscowiona była we wczesnych latach 20. XX wieku, detektywi badający sprawę przestępstwa, próbowali ustalić, jaka krawcowa uszyła pewną kreację. Musieli ostro się natrudzić, żeby znaleźć znak markowy jej salonu i jeszcze odcyfrować nazwę z inicjałów. Wtedy metki chowano. To jakość i styl miały być metką. Potem stopniowo zaczęło się to zmieniać, metki stawały się coraz większe i większe, w końcu wypełzły z podszewek na zewnątrz strojów, najpierw w postaci  haftowanych znaczków, następnie coraz większych napisów z nazwami producentów, aż w końcu samo ubranie stało się tłem dla ozdobnych etykiet, a my słupami reklamowymi modowych koncernów - za co często płacimy niemałe pieniądze. Czy taki trend charakterystyczny jest tylko dla świata mody? Czy nie cechuje to dużo szerszego spektrum naszego życia?

Etykietki przyszpilają się do naszej piersi w rozmaitych sferach: zapatrywań politycznych, światopoglądu, rozmaitych ideologicznych naleciałości, nawet w przynależności  - formalnej lub mentalnej - do kościelnych frakcji, a wraz z nimi całość - powtarzam całość - tego, co dany wybór za sobą niesie. Dotyczy to nawet rzeczy tak błahych, jak preferencje w doborze sprzętu elektronicznego lub innych zakupów - jeśli jestem zwolennikiem produktów Apple’a, to na całego, każdy inny wybór będzie zdradą, jeśli innej marki, to samo. Zawsze trzeba być w jakimś teamie. I oczywiście nie ma nic złego w poglądach, nawet wyrazistych, teraz jednak ma to specyficzną, często wręcz fanatyczną formę. Skoro jestem np. zwolennikiem danej partii politycznej, to muszę nim być w całości, „grzechem” jest powiedzieć, że w wielu kwestiach się zgadzam, a w niektórych nie i co więcej, uważam, że w tym sporze to tamci, po drugiej stronie barykady, mają więcej słuszności.

Na tej kanwie przypomina mi się, że niedawno przeczytałam w internecie opinię prywatnej osoby na temat artystów z lat 90. i późnych 80. Było w tej ekipie kilkoro niezłych oryginałów, ich muzyki słuchała większość z nas - przynajmniej ci, którzy są wystarczająco wiekowi, żeby lata te jakoś jeszcze kojarzyć. Wśród nich były osoby o różnych kolorach skóry, narodowości, orientacji seksualnej etc. I kogo to obchodziło? Otóż nikogo, albo prawie nikogo. Interesowało nas to, czy dana piosenka lub film nam się podoba. Kogo obchodziły ich poglądy na inne niż sztuka tematy? Również nikogo. Nawet jeśli ich życie prywatne było tematem tabloidowych artykułów, nie było to oceniane w kategoriach swój-obcy. Potem stopniowo, stopniowo zaczęło się to zmieniać, niby pod pozorem różnorakiej tolerancji, praw etc. zaczęliśmy czuć się drugimi zagrożeni, zaczęliśmy się dzielić, przywdziewać etykietki. Nie chodzi mi o infantylne hasełka dla naiwnych nastolatek o przyjaźni ze wszystkimi i imperatywie lubienia absolutnie wszystkich, chodzi mi o to, że ta polaryzacja nie wzięła się znikąd - nowy piękny świat sprzedawany nam z ekranów telewizorów i komputerów, okładkach pism i billboardów miał twarz uśmiechniętej społeczności, ale zrodził okopy, zasieki, obozy i metki. Stało się to przez przypadek? Ten „przypadek” ma swoją określenie - nazywa się inżynierią społeczną. Procesy tego typu nie trwają rok czy dwa, to długie lata, często dziesiątki lat, ale wyniki - biorąc pod uwagę panoramę społeczną - imponujące w całym zachodnim świecie.

Starożytna rzymska taktyka „divide et impera” ma się w naszych czasach wyjątkowo dobrze. Ostatnio, kiedy grzecznie zwróciłam uwagę osobie, która udostępniła w mediach społecznościowych fejka, spotkałam się z atakiem całej grupy osób - dwie perorowały, reszta lajkowała. Atak ów nie tyle bronił fejka, co „sprawy”, dla której został zrobiony. Prawda nikogo nie obchodziła. Fejk nie zniknął, osoby te odeszły z poczuciem moralnej wyższości i dobrze wypełnionego zadania.

Na marginesie, próby wyważonej i rzeczowej oceny rzeczywistości otrzymały już pejoratywne i często wręcz pogardliwe miano - symetryzmu. Dziś, chcąc zachować rozsądek, nie jesteś już sprawiedliwy, niezależny lub obiektywny, dziś jesteś tchórzliwym symetrystą, który zdradza naszych. Doszło nawet do tego, że lider opozycji politycznej w Polsce piętnuje publicznie dziennikarzy symetrystów. Dziennikarzy, którzy z samej natury i etyki zawodu powinni umieć zachowywać obiektywizm, od których powinno się go wręcz wymagać. Teraz najwyraźniej i dziennikarze muszą być nasi lub ich, bez partyjnego pina w klapie jesteś godny wzgardy. Na przestrzeni czasów różne pojęcia zmieniają swoje znaczenie, najwyraźniej słowo „dziennikarz” obecnie coraz bardziej tożsame jest ze słowem „PR-owiec”.

To wszystko nie omija i Kościoła. Ileś tam lat temu ubolewałam, że czuję się w Kościele frakcyjne „bezpańska” - do tradsów mi daleko, do tzw. „kościoła otwartego” równie odlegle, ani ja szczególnie postępowa, ani konserwatywna, szczególnie na polu religijnym. Czułam się nijaka bez etykietki. Z pomocą przyszedł mi cytowany na samym początku fragment Pisma Świętego. Czasem nie ma gdzie złożyć głowy, żadne ludzkie kolana, na których można by odpocząć nie są dla nas. Kiedy tak wielu z nas - w tym często my sami - tyle różnych etykietek nosi, to świadoma zgoda na bycie buforem dla agresji może wydawać się trudna. Czasem niezgoda na pogardę, na niesprawiedliwość będzie powodować, że bęcki zbierze się z każdej strony. Czasem w tej ludzkiej grupie, wyrzekając się - na ile potrafimy - etykietek można stać się samotnym. Ale czy nie warto? Czy osoba to nie coś, ktoś więcej niż czarno-biały system opcji, frakcji, koterii? Czy wreszcie pielęgnowana nienawiść i pogarda, jako postawy, to nie grzech?

Głęboko w pamięć zapadło mi zdanie, które powiedział przed laty Bernhard Welte, dwudziestowieczny profesor filozofii chrześcijańskiej na Uniwersytecie we Fryburgu i zarazem główny adwersarz Martina Heideggera. Rzekł ów jegomość, że „zły, to jest ten, który chce, aby inni nie byli”. Kiedy za bardzo zagalopuję się w gniewie, to zdanie sprowadza mnie na ziemię. Ci inni to też ci, którymi mamy chęć najbardziej pogardzać. Jedyne słowa, które wzięte serio faktycznie mogłyby przemienić świat, to te: „A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 43-48). To nie zapowiedzi raju na ziemi lub oczekiwanie tego, że wrogów nie będzie dają niebo, to Jezus i Jego słowa tworzą niebo w nas. Niebo, w którym nie jesteś ometkowanymi produktem. Nie masz kodu kreskowego ty, ani nikt inny.

 


 

POLECANE
Robert Lewandowski rezygnuje z gry w reprezentacji Polski z ostatniej chwili
Robert Lewandowski rezygnuje z gry w reprezentacji Polski

W niedzielę tuż po godz. 21 PZPN przekazał, że Robert Lewandowski nie będzie już kapitanem reprezentacji Polski. Chwilę potem napastnik poinformował, że rezygnuje z gry w reprezentacji.

Lewandowski traci opaskę kapitana. Szokująca decyzja z ostatniej chwili
Lewandowski traci opaskę kapitana. Szokująca decyzja

Decyzją selekcjonera Michała Probierza nowym kapitanem reprezentacji Polski został Piotr Zieliński – poinformował Polski Związek Piłki Nożnej.

Makabryczne odkrycie w Tarnowie. Trwają działania policji z ostatniej chwili
Makabryczne odkrycie w Tarnowie. Trwają działania policji

W niedzielę po południu w mieszkaniu przy ul. Krzyskiej w Tarnowie odnaleziono zwłoki młodej kobiety.

Wicenaczelna GW: Nawrocki wygrał wybory. Giertych to troll z ostatniej chwili
Wicenaczelna "GW": Nawrocki wygrał wybory. Giertych to troll

– Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie (...) Donald Tusk słusznie tonuje te emocje, dlatego że ma w swoich szeregach trolli internetowych jak np. Roman Giertych, którzy zupełnie niepotrzebnie te emocje podsycają – powiedziała wicenaczelna "Gazety Wyborczej" Aleksandra Sobczak.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Burze, porywisty wiatr i przelotne opady – pogoda w Polsce będzie zmienna. We wtorek zrobi się cieplej, ale deszcz nie odpuści w wielu regionach.

Pałac Buckingham. Pilny komunikat księcia Williama z ostatniej chwili
Pałac Buckingham. Pilny komunikat księcia Williama

Książę William wzywa światowych liderów do pilnej ochrony oceanów na przededniu szczytu ONZ.

Pomyłka w komisji wyborczej. W poniedziałek posiedzenie PKW z ostatniej chwili
Pomyłka w komisji wyborczej. W poniedziałek posiedzenie PKW

W poniedziałek odbędzie się posiedzenie Państwowej Komisji Wyborczej dot. wpisów błędnych liczb głosów w protokółach niektórych Obwodowych Komisji Wyborczych – poinformował członek PKW Ryszard Kalisz.

Ten hit wraca z drugim sezonem. TVN szuka nowych uczestników Wiadomości
Ten hit wraca z drugim sezonem. TVN szuka nowych uczestników

Nowy teleturniej TVN-u, który zadebiutował na antenie w maju, okazał się strzałem w dziesiątkę. „The Floor” zdobył ogromną popularność już od pierwszych odcinków, a teraz stacja oficjalnie potwierdziła: że powstanie drugi sezon. Ruszył już nabór dla chętnych, którzy chcieliby zmierzyć się z innymi uczestnikami i zawalczyć o 100 tys. złotych.

Brutalny atak nożownika w Niemczech z ostatniej chwili
Brutalny atak nożownika w Niemczech

Jedna osoba została ciężko ranna podczas ataku nożownika w sobotę późnym wieczorem w jednym z supermarketów w Berlinie. Jak poinformowała w niedzielę rano policja, sprawca ataku, 40-letni mężczyzna, został aresztowany.

Tylko tak unikniemy niebezpieczeństwa. Ważny komunikat GOPR Wiadomości
"Tylko tak unikniemy niebezpieczeństwa". Ważny komunikat GOPR

IMGW wydało w niedzielę ostrzeżenie II stopnia przed burzami na południu Podkarpacia, m.in. mogą pojawić się w Bieszczadach. Obserwujmy prognozy i patrzmy w niebo, tylko w ten sposób unikniemy niebezpieczeństwa – powiedział PAP ratownik bieszczadzkiej grupy GOPR Zdzisław Dębicki.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Epoka etykietek

„A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!»  Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć» (Łk 9, 57-58).
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Epoka etykietek
/ pixabay.com/BRRT

 

Gładkie jedwabie, miękkie kaszmiry, lejące muśliny, połyskujące organdyny, ciepłe wełny, otulające aksamity i wiele innych. A to wszystko w najpiękniejszych kolorach, kształtach, fakturach. Oszałamiające, subtelne, pełne gracji. Taką garderobę podziwiać możemy w tej chwili  np. w kostiumowych filmach lub na dawnych rycinach. Dla tamtych kobiet, to w czym obecnie najczęściej chodzimy po ulicach, byłoby niczym odzież BHP przy sukni balowej. A jednak ówczesnym damom zależało raczej na tym, by nikt nie wiedział w jakim salonie mody się  ubierają. Pamiętam, jak zwróciło moją uwagą, kiedy na jednym z seriali, którego fabuła umiejscowiona była we wczesnych latach 20. XX wieku, detektywi badający sprawę przestępstwa, próbowali ustalić, jaka krawcowa uszyła pewną kreację. Musieli ostro się natrudzić, żeby znaleźć znak markowy jej salonu i jeszcze odcyfrować nazwę z inicjałów. Wtedy metki chowano. To jakość i styl miały być metką. Potem stopniowo zaczęło się to zmieniać, metki stawały się coraz większe i większe, w końcu wypełzły z podszewek na zewnątrz strojów, najpierw w postaci  haftowanych znaczków, następnie coraz większych napisów z nazwami producentów, aż w końcu samo ubranie stało się tłem dla ozdobnych etykiet, a my słupami reklamowymi modowych koncernów - za co często płacimy niemałe pieniądze. Czy taki trend charakterystyczny jest tylko dla świata mody? Czy nie cechuje to dużo szerszego spektrum naszego życia?

Etykietki przyszpilają się do naszej piersi w rozmaitych sferach: zapatrywań politycznych, światopoglądu, rozmaitych ideologicznych naleciałości, nawet w przynależności  - formalnej lub mentalnej - do kościelnych frakcji, a wraz z nimi całość - powtarzam całość - tego, co dany wybór za sobą niesie. Dotyczy to nawet rzeczy tak błahych, jak preferencje w doborze sprzętu elektronicznego lub innych zakupów - jeśli jestem zwolennikiem produktów Apple’a, to na całego, każdy inny wybór będzie zdradą, jeśli innej marki, to samo. Zawsze trzeba być w jakimś teamie. I oczywiście nie ma nic złego w poglądach, nawet wyrazistych, teraz jednak ma to specyficzną, często wręcz fanatyczną formę. Skoro jestem np. zwolennikiem danej partii politycznej, to muszę nim być w całości, „grzechem” jest powiedzieć, że w wielu kwestiach się zgadzam, a w niektórych nie i co więcej, uważam, że w tym sporze to tamci, po drugiej stronie barykady, mają więcej słuszności.

Na tej kanwie przypomina mi się, że niedawno przeczytałam w internecie opinię prywatnej osoby na temat artystów z lat 90. i późnych 80. Było w tej ekipie kilkoro niezłych oryginałów, ich muzyki słuchała większość z nas - przynajmniej ci, którzy są wystarczająco wiekowi, żeby lata te jakoś jeszcze kojarzyć. Wśród nich były osoby o różnych kolorach skóry, narodowości, orientacji seksualnej etc. I kogo to obchodziło? Otóż nikogo, albo prawie nikogo. Interesowało nas to, czy dana piosenka lub film nam się podoba. Kogo obchodziły ich poglądy na inne niż sztuka tematy? Również nikogo. Nawet jeśli ich życie prywatne było tematem tabloidowych artykułów, nie było to oceniane w kategoriach swój-obcy. Potem stopniowo, stopniowo zaczęło się to zmieniać, niby pod pozorem różnorakiej tolerancji, praw etc. zaczęliśmy czuć się drugimi zagrożeni, zaczęliśmy się dzielić, przywdziewać etykietki. Nie chodzi mi o infantylne hasełka dla naiwnych nastolatek o przyjaźni ze wszystkimi i imperatywie lubienia absolutnie wszystkich, chodzi mi o to, że ta polaryzacja nie wzięła się znikąd - nowy piękny świat sprzedawany nam z ekranów telewizorów i komputerów, okładkach pism i billboardów miał twarz uśmiechniętej społeczności, ale zrodził okopy, zasieki, obozy i metki. Stało się to przez przypadek? Ten „przypadek” ma swoją określenie - nazywa się inżynierią społeczną. Procesy tego typu nie trwają rok czy dwa, to długie lata, często dziesiątki lat, ale wyniki - biorąc pod uwagę panoramę społeczną - imponujące w całym zachodnim świecie.

Starożytna rzymska taktyka „divide et impera” ma się w naszych czasach wyjątkowo dobrze. Ostatnio, kiedy grzecznie zwróciłam uwagę osobie, która udostępniła w mediach społecznościowych fejka, spotkałam się z atakiem całej grupy osób - dwie perorowały, reszta lajkowała. Atak ów nie tyle bronił fejka, co „sprawy”, dla której został zrobiony. Prawda nikogo nie obchodziła. Fejk nie zniknął, osoby te odeszły z poczuciem moralnej wyższości i dobrze wypełnionego zadania.

Na marginesie, próby wyważonej i rzeczowej oceny rzeczywistości otrzymały już pejoratywne i często wręcz pogardliwe miano - symetryzmu. Dziś, chcąc zachować rozsądek, nie jesteś już sprawiedliwy, niezależny lub obiektywny, dziś jesteś tchórzliwym symetrystą, który zdradza naszych. Doszło nawet do tego, że lider opozycji politycznej w Polsce piętnuje publicznie dziennikarzy symetrystów. Dziennikarzy, którzy z samej natury i etyki zawodu powinni umieć zachowywać obiektywizm, od których powinno się go wręcz wymagać. Teraz najwyraźniej i dziennikarze muszą być nasi lub ich, bez partyjnego pina w klapie jesteś godny wzgardy. Na przestrzeni czasów różne pojęcia zmieniają swoje znaczenie, najwyraźniej słowo „dziennikarz” obecnie coraz bardziej tożsame jest ze słowem „PR-owiec”.

To wszystko nie omija i Kościoła. Ileś tam lat temu ubolewałam, że czuję się w Kościele frakcyjne „bezpańska” - do tradsów mi daleko, do tzw. „kościoła otwartego” równie odlegle, ani ja szczególnie postępowa, ani konserwatywna, szczególnie na polu religijnym. Czułam się nijaka bez etykietki. Z pomocą przyszedł mi cytowany na samym początku fragment Pisma Świętego. Czasem nie ma gdzie złożyć głowy, żadne ludzkie kolana, na których można by odpocząć nie są dla nas. Kiedy tak wielu z nas - w tym często my sami - tyle różnych etykietek nosi, to świadoma zgoda na bycie buforem dla agresji może wydawać się trudna. Czasem niezgoda na pogardę, na niesprawiedliwość będzie powodować, że bęcki zbierze się z każdej strony. Czasem w tej ludzkiej grupie, wyrzekając się - na ile potrafimy - etykietek można stać się samotnym. Ale czy nie warto? Czy osoba to nie coś, ktoś więcej niż czarno-biały system opcji, frakcji, koterii? Czy wreszcie pielęgnowana nienawiść i pogarda, jako postawy, to nie grzech?

Głęboko w pamięć zapadło mi zdanie, które powiedział przed laty Bernhard Welte, dwudziestowieczny profesor filozofii chrześcijańskiej na Uniwersytecie we Fryburgu i zarazem główny adwersarz Martina Heideggera. Rzekł ów jegomość, że „zły, to jest ten, który chce, aby inni nie byli”. Kiedy za bardzo zagalopuję się w gniewie, to zdanie sprowadza mnie na ziemię. Ci inni to też ci, którymi mamy chęć najbardziej pogardzać. Jedyne słowa, które wzięte serio faktycznie mogłyby przemienić świat, to te: „A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 43-48). To nie zapowiedzi raju na ziemi lub oczekiwanie tego, że wrogów nie będzie dają niebo, to Jezus i Jego słowa tworzą niebo w nas. Niebo, w którym nie jesteś ometkowanymi produktem. Nie masz kodu kreskowego ty, ani nikt inny.

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe