Prof. Boštjan M. Turk: Kluczowe wybory w USA i w Polsce, czyli Donald Tusk i dokumenty z przeszłości

W nadchodzącym roku odbędą się dwie procedury wyborcze o bezprecedensowym znaczeniu. W Stanach Zjednoczonych wybory odbędą się w październiku 2024 r., stawiając globalizm przeciwko duchowi suwerenności. Wybory odbędą się również w Polsce, gdzie dyskutowana będzie ta sama kwestia. Dla Europy wynik w Warszawie będzie tym bardziej kluczowy.
Donald Tusk w Poznaniu Prof. Boštjan M. Turk: Kluczowe wybory w USA i w Polsce, czyli Donald Tusk i dokumenty z przeszłości
Donald Tusk w Poznaniu / (mr) PAP/Jakub Kaczmarczyk

Po jednej stronie będą dwa obozy: obóz Donalda Tuska, a po drugiej PiS, wspierany przez partie o podobnej orientacji. Na tym etapie trudno jest przewidzieć wynik tych wyborów, ale nie jest to niemożliwe. Aby to zrozumieć, przyjrzyjmy się kilku faktom.

Demonstracja siły obozu lewicowego 4 czerwca najwyraźniej zakończyła się sukcesem. Polska liczy 40 milionów mieszkańców, a w demonstracji wzięło udział od 200 do 300 tysięcy z nich, co stanowi od 0,5 do 0,75% populacji. Duża liczba, ale wciąż względna. Kiedy upadł mur berliński w Europie Wschodniej, liczba protestujących była liczbą bezwzględną. Skutki były również całkowite.

 

Atak na Jana Pawła II

Amerykańskie i polskie wybory będą również tymi z najdłuższymi kampaniami wyborczymi. W Polsce 4 czerwca nie był dniem inauguracyjnym, bo zwolennicy lewicy policzyli się już przy okazji zniesławienia Jana Pawła II. Kilka miesięcy temu pojawiły się oskarżenia, że święty papież tuszował nadużycia pedofilskie. Wtajemniczeni od razu wiedzieli, że skoro nie da się w inny sposób oczernić politycznej konkurencji (PiS) i odsunąć jej od władzy, to jej przeciwnicy użyli broni atomowej. Niszcząc reputację Jana Pawła II, chcieli - i nadal chcą - skazić wszystkich, którzy odnoszą się do świętego papieża lub postrzegają go jako strażnika tradycyjnych ludzkich wartości (rodziny, wiary, kultury, narodu). Dzieje się tak nie tylko w Polsce. Atak na reputację byłego papieża był zatem również atakiem na tych w Europie, którzy się z nim identyfikują. Jest ich tylu, ile ziarenek piasku na plaży, jeśli użyć biblijnej metafory.

 

Donald Tusk

W tym kontekście kandydatura Donalda Tuska na szefa polskiego rządu nie jest zapewne przypadkowa. Jak wynika z bijącego obecnie rekordy oglądalności filmu "Nasz człowiek w Warszawie", byłego przewodniczącego Rady Europejskiej można kojarzyć i z Brukselą, i z Berlinem, i z Moskwą. Innymi słowy, z ośrodkami władzy, które najbardziej denerwują tradycyjny europeizm. Putin sięgnął nawet po broń, jeśli zinterpretujemy agresję na Ukrainie jako atak na tę część Europy, która została najmniej dotknięta plagą "przebudzenia". Bruksela i Berlin używają również straszliwej broni przeciwko tradycyjnemu habitusowi człowieka Zachodu, arsenałowi ideologicznemu wspomnianemu wcześniej. Donald Tusk ma o nim pozytywne zdanie. Jakże mogłoby być inaczej, skoro pomógł wcielić jego postulaty w życie. Co mielibyśmy przez to rozumieć?

W październiku 2017 roku światło dzienne ujrzał dość kontrowersyjny dla większości obywateli UE dokument. Jego tytuł to "Komunikacja sprzyjająca włączeniu społecznemu".  Na ponad 16 stronach wyznacza on standardy w zakresie używania języka bardziej neutralnego płciowo i przyjaznego osobom LGBT+. Inicjatorem był Donald Tusk, ówczesny przewodniczący Rady Europejskiej. W związku z tym również go podpisał. Jego nazwisko znajduje się obok nazwiska dość anonimowego urzędnika, który był wyraźnie odpowiedzialny za jego praktyczne wdrożenie.

Dokument był (i nadal jest) częścią wspieranego przez Komisję Europejską planu stworzenia "unii równości". Trzy lata później walka o "emancypację klasową", której nauczał marksizm, lub walka o "wyzwolenie narodowe lub rasowe", o której mówił faszyzm i nazizm, została ponownie zawłaszczona w nowym dokumencie UE, tym razem w imię walki o "wyzwolenie wszystkich". Jest to jeden z najbardziej nieprecyzyjnych dokumentów, jeśli weźmiemy pod uwagę ideologię wokeizmu jako kryterium, na podstawie którego został sporządzony. W rzeczywistości jesteśmy świadkami praktycznego zastosowania jego podstawowych postulatów. Autorzy wykonali naprawdę "świetną" robotę.

 

Miękki totalitaryzm

Mamy tu do czynienia z miękkim totalitaryzmem, który w imię abstrakcyjnego "człowieczeństwa" wyrzeka się konkretnych ludzi, około czterystu pięćdziesięciu milionów, czyli tylu, ilu jest obecnie w Unii. Wielce wymowni lignardyści kwestionują całą europejską populację. Wszystko jest pod mieczem Damoklesa wymazywania: styl życia, komunikacja, nawyki i myślenie, w tym płeć. Gender było priorytetem dokumentu zainicjowanego przez Donalda Tuska. Ta żarliwość jest jednak zaskakująca: podręcznik dotyczący inkluzywnego użycia języka jest prawie w całości poświęcony unicestwieniu różnic między płciami. Na początek były przewodniczący Rady Europejskiej wezwał do relatywizacji terminów "monsieur" i "madame", zauważając, że są one nieodpowiednie w dzisiejszych czasach. Musimy znaleźć nazwę, która jest bardziej zgodna z duchem czasu. W tym celu zaproponował serię nowych skrótów, które prawie nic dla nikogo nie znaczą: "Używane tytuły grzecznościowe to "pani" i "pan" (wszystkie w języku angielskim, ponieważ nigdzie nie można znaleźć francuskiej wersji dokumentu), ponieważ nie odnoszą się one do stanu cywilnego danej osoby, w przeciwieństwie do tytułów "pani" i "pani". Użycie tytułu "Pani" jest zatem preferowane, chyba że określono inaczej". Wyrażenie "pani" jest zwykle używane w odniesieniu do terminu "główny nurt" i jest już semantycznie zajęte. Trudno byłoby odgadnąć, co dokument próbował przekazać za pomocą tego akronimu "Ms".

Trzy lata później, na podstawie tego podręcznika, powstał nowy dokument, tym razem podpisany przez komisarza Dalli. Nosi on nazwę "Przewodnik 2021". Ten dokument poszedł dalej. Ponieważ inicjatorka pierwszego dokumentu już wcześniej "przygotowała grunt", Helena Dalli zaproponowała całkowite porzucenie określeń "pan" i "pani" i zastąpienie ich określeniem "kolega". Jest w tym jednak coś więcej, niż mogłoby się wydawać. W szczególności podobieństwa z systemem totalitarnym są oczywiste. Po rewolucji październikowej Rosja zrobiła to samo. Określenie "pan i pani" zostało zastąpione wyrażeniem "towarzysz", które jest odpowiednikiem "kolegi". To samo stało się w krajach, w których wpływy Związku Radzieckiego objęły władzę po 1945 roku. Po drugiej stronie żelaznej kurtyny określenia "madam" i "sir" zniknęły (czasem wraz z ich posiadaczami, którzy zostali zabici).

Tak więc zamiana zaproponowana przez Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej stoi w rażącej sprzeczności z rezolucjami Parlamentu Europejskiego: zwróćmy uwagę na rezolucję w sprawie europejskiego sumienia i totalitaryzmu z dnia 2 kwietnia 2009 r., rezolucję nr 1481 Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z dnia 25 stycznia 2006 r. w sprawie potrzeby międzynarodowego potępienia zbrodni totalitarnych reżimów komunistycznych, a także rezolucję Parlamentu Europejskiego z dnia 19 września 2019 r. w sprawie znaczenia europejskiej pamięci historycznej dla przyszłości Europy.

 

Chrześcijaństwo przeszkadza

Jednak gorliwość, z jaką wyżsi urzędnicy pracują nad "zakazaniem" i "zastąpieniem", nie kończy się na tym. Chrześcijaństwo musi zostać wymazane. Zaniepokoiło to również Donalda Tuska, inicjatora broszury, w której czytamy: "Nie zakładaj ślepo, że ludzie mają przekonania religijne. Używaj określeń takich jak imiona lub pseudonimy zamiast imion chrześcijańskich". Chrześcijaństwo wyraźnie przeszkadza byłemu przewodniczącemu Rady Europejskiej, ponieważ podpisał się on pod dokumentem. Ziarno padło więc na żyzną glebę. W dokumencie Helenie Dalli, trzy lata później, czytamy: "Unikajmy zakładania, że każdy jest chrześcijaninem..." i podkreśla się, że "nie wszyscy obchodzą święta chrześcijańskie i nie wszyscy chrześcijanie obchodzą je w tym samym dniu". Obywatele są zachęcani do unikania zwrotów takich jak "Boże Narodzenie może być stresującym czasem". Zamiast tego zachęca się ich do używania sformułowań takich jak "Okres świąteczny może być stresujący". Chrześcijańskie imiona również rozpraszają uwagę: należy je zastąpić takimi, które nie przypominają ludziom o tożsamości religijnej. Zaleca się używanie imion "Malika i Julio" zamiast "Maria i Jan". W ten sposób cesarzowa Maria Teresa mogłaby zostać przemianowana na "Malika Teresa", pod warunkiem, że "Teresa" nie brzmi zbyt znajomo, tj. chrześcijańsko. Komisja z pewnością mogłaby nas oświecić w tej kwestii w jednej ze swoich nadchodzących encyklik. Jej córka, Maria Antonina, zostanie przemianowana - kto wie na co.

Zbędne jest mówienie, że takie propozycje są sprzeczne ze wspomnianymi rezolucjami, takimi jak poprzedni przykład wyrzucenia terminów "monsieur" i "madame". Ważne jest, aby podkreślić, że rezolucje odnoszą się w preambule do powiązanych dokumentów i że stanowią globalną platformę, z której UE potępia wszelki totalitaryzm i zakazuje powielania jakiegokolwiek totalitarnego schematu. W Europie nie ma zatem miejsca na inkluzywną rewolucję. Dokumenty przyjęte na przestrzeni dziesięcioleci wyraźnie tego zabraniają. Były przewodniczący Rady Europejskiej, obecnie ubiegający się o reelekcję jako polski premier, wyraźnie działa wbrew logice samej Unii Europejskiej. Jak inaczej można to interpretować?

 

Jak włoscy faszyści

Zmiana nazw płci, czy zaimków na bardziej "inkluzywne" formy, jest niczym innym jak analogią do praktyki ustanowionej przez włoski faszyzm, a następnie nazizm. To, co początkowo zaproponował Donald Tusk, a następnie podjęła Helena Dalli, stanowi analogię do środków zastosowanych przez włoskich faszystów, znanych jako "oczyszczanie granic" ("bonifica di confine"). W latach 1922-1926 (pod rządami Mussoliniego) zmieniono nazwy osób i miejsc, usuwając rozróżnienie między nazwiskami słoweńskimi i chorwackimi z jednej strony, a nazwiskami włoskimi z drugiej (Włochy graniczyły na północnym wschodzie z byłym Królestwem Jugosławii, gdzie mieszkali Słoweńcy i Chorwaci). "Janez" nie stał się "Julio", ale "Giovanni", a "Maríja" nie stała się "Malika", ale "Maria" (nastąpiła również zmiana akcentu tonicznego: Mária).

I tak: "W pierwszej fazie italianizacji nazwisk i nazw własnych wszystkie nazwiska zostały dostosowane do zasad włoskiej pisowni (na przykład Antončič stał się Antoncich). W drugiej fazie, która rozpoczęła się w 1926 r., nazwiska były również italianizowane pod względem treści (na przykład Antoncich stał się teraz Antonelli). W tym samym czasie nazwy miejscowości również uległy italianizacji". Niemcy zrobili to samo: zmienili nazwy miejscowości: w Słowenii (byłej Jugosławii) wioska Mojstrana stała się "Maistern", słynny nadmorski kurort z wysepką na jeziorze Bled stał się "Feldes", Maribor stał się "Marburg" itp. Zaczęli również systematycznie germanizować nazwy osobowe, ale po prostu zabrakło im czasu, aby skutecznie to wdrożyć.
W wyborach, które będą punktem zwrotnym, Polska - a następnie wyszehradzka część Europy - podąży ścieżką budzącej się ideologii lub pozostanie normalnie europejska. Głównym wyzwaniem dla obecnego rządu w Warszawie jest ktoś, kto nie wydaje się zbytnio przejmować chrześcijaństwem, ale w swoich przekonaniach zbliża się do najbardziej kontrowersyjnych praktyk historycznych. Szczególnie uderzające jest to, że publicznie nadaje sobie pozory konserwatysty, co niezbyt dobrze koresponduje z przekonaniami, które publicznie wyraża. Zwłaszcza, że ideologia, którą wyznaje, jest bliska totalitaryzmowi. Utrudnia to jego zwolennikom zawieranie sojuszy. A po wyborach w Warszawie będzie to kwestia koalicji. Wszystko to jest naprawdę dziwnym zbiegiem okoliczności. Na pierwszy rzut oka nie powinny one stanowić zbyt dużego wyzwania dla tradycyjnego polskiego wyborcy, kiedy będzie on oddawał swój głos jesienią.

Bostjan Marko Turk
profesor Uniwersytetu w Lublanie, członek Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk
 


 

POLECANE
Atak na autobus miejski w Warszawie. Nowe informacje Wiadomości
Atak na autobus miejski w Warszawie. Nowe informacje

Komenda Stołeczna Policji w Warszawie przekazała w czwartek, że mężczyzna podejrzany o uszkodzenie szyby w miejskim autobusie został zatrzymany. To 36-letni obywatel Polski notowany za znieważania i posiadanie narkotyków.

W Luksemburgu może zabraknąć wody tylko u nas
W Luksemburgu może zabraknąć wody

Statystycznie Luksemburg zużywa około 120 000 metrów sześciennych wody dziennie. Odpowiada to spożyciu ponad 200 litrów na osobę. Dostępność wody pitnej w Luksemburgu maleńkie państwo zawdzięcza głównie wybudowanej w latach 50. XX w. tamie Esch-Sauer. To właśnie z stamtąd dostarczane jest 59 milionów metrów sześciennych wody jako podstawowe zaopatrzenie Luksemburga.

To było jak koszmar!. Legendarny muzyk wpadł w szał przed kamerami Wiadomości
"To było jak koszmar!". Legendarny muzyk wpadł w szał przed kamerami

Elton John, pracując nad swoją nową płytą, przeżywał silne emocje. W trakcie sesji nagraniowej w Sunset Sound Studios w Los Angeles doszło do nerwowego incydentu, który uchwyciły kamery.

Wszcząłem śledztwo. Jest oświadczenie prokuratora Michała Ostrowskiego gorące
"Wszcząłem śledztwo". Jest oświadczenie prokuratora Michała Ostrowskiego

Prezes Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski poinformował w środę, że złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu stanu przez m.in. premiera Donalda Tuska. W czwartek zastępca prokuratora generalnego Michał Ostrowski potwierdził, że wszczął śledztwo w tej sprawie. Zdążył on przesłuchać w charakterze świadka I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzatę Manowską oraz przewodniczą Krajowej Rady Sądownictwa Dagmarę Pawełczyk-Woicką.

Ale wtopa. Burza po emisji popularnego programu TVN gorące
"Ale wtopa". Burza po emisji popularnego programu TVN

Po jednym z ostatnich wydań popularnej telewizji śniadaniowej stacji TVN – "Dzień dobry TVN" – w mediach społecznościowych zawrzało.

Nie wolno deprawować dzieci. PiS składa zawiadomienie do prokuratury ws. Muzeum Sztuki Nowoczesnej gorące
"Nie wolno deprawować dzieci". PiS składa zawiadomienie do prokuratury ws. Muzeum Sztuki Nowoczesnej

Podczas konferencji prasowej poseł PiS Marcin Warchoł poinformował, że składają zawiadomienie do prokuratury ws. wulgarnej książki, która wg doniesień Telewizji Republika była do kupienia w dziale dziecięcym w Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Robią bardzo złe rzeczy. Marco Rubio skrytykował RPA Wiadomości
"Robią bardzo złe rzeczy". Marco Rubio skrytykował RPA

Sekretarz stanu USA Marco Rubio poinformował, że nie weźmie udziału w szczycie G20, który odbędzie się w Johannesburgu. Zdaniem amerykańskiego polityka, Republika Południowej Afryki wykorzystuje międzynarodowe forum do promowania tzw. solidarności, równości i zrównoważonego rozwoju, które zwalczają obecne władze w Waszyngtonie.

Nie żyje legenda muzyki z ostatniej chwili
Nie żyje legenda muzyki

Media obiegła smutna wiadomość. Nie żyje legenda światowej sceny muzycznej – Mike Ratledge. Był związany z brytyjskim zespołem Soft Machine, ale współpracował także z takimi sławami, jak Syd Barrett, były wokalista Pink Floyd, czy Mike Oldfield.

Premier Tusk oskarżony o zamach stanu. Jest komentarz Andrzeja Dudy gorące
Premier Tusk oskarżony o zamach stanu. Jest komentarz Andrzeja Dudy

Prezes TK Bogdan Święczkowski złożył zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa zamachu stanu przez m.in. premiera Donalda Tuska. Śledztwo w tej sprawie wszczął prokurator Michał Ostrowski. Do sprawy odniósł się prezydent Andrzej Duda.

Ważne doniesienia z granicy. Komunikat Straży Granicznej pilne
Ważne doniesienia z granicy. Komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna regularnie publikuje raporty dotyczące wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej.

REKLAMA

Prof. Boštjan M. Turk: Kluczowe wybory w USA i w Polsce, czyli Donald Tusk i dokumenty z przeszłości

W nadchodzącym roku odbędą się dwie procedury wyborcze o bezprecedensowym znaczeniu. W Stanach Zjednoczonych wybory odbędą się w październiku 2024 r., stawiając globalizm przeciwko duchowi suwerenności. Wybory odbędą się również w Polsce, gdzie dyskutowana będzie ta sama kwestia. Dla Europy wynik w Warszawie będzie tym bardziej kluczowy.
Donald Tusk w Poznaniu Prof. Boštjan M. Turk: Kluczowe wybory w USA i w Polsce, czyli Donald Tusk i dokumenty z przeszłości
Donald Tusk w Poznaniu / (mr) PAP/Jakub Kaczmarczyk

Po jednej stronie będą dwa obozy: obóz Donalda Tuska, a po drugiej PiS, wspierany przez partie o podobnej orientacji. Na tym etapie trudno jest przewidzieć wynik tych wyborów, ale nie jest to niemożliwe. Aby to zrozumieć, przyjrzyjmy się kilku faktom.

Demonstracja siły obozu lewicowego 4 czerwca najwyraźniej zakończyła się sukcesem. Polska liczy 40 milionów mieszkańców, a w demonstracji wzięło udział od 200 do 300 tysięcy z nich, co stanowi od 0,5 do 0,75% populacji. Duża liczba, ale wciąż względna. Kiedy upadł mur berliński w Europie Wschodniej, liczba protestujących była liczbą bezwzględną. Skutki były również całkowite.

 

Atak na Jana Pawła II

Amerykańskie i polskie wybory będą również tymi z najdłuższymi kampaniami wyborczymi. W Polsce 4 czerwca nie był dniem inauguracyjnym, bo zwolennicy lewicy policzyli się już przy okazji zniesławienia Jana Pawła II. Kilka miesięcy temu pojawiły się oskarżenia, że święty papież tuszował nadużycia pedofilskie. Wtajemniczeni od razu wiedzieli, że skoro nie da się w inny sposób oczernić politycznej konkurencji (PiS) i odsunąć jej od władzy, to jej przeciwnicy użyli broni atomowej. Niszcząc reputację Jana Pawła II, chcieli - i nadal chcą - skazić wszystkich, którzy odnoszą się do świętego papieża lub postrzegają go jako strażnika tradycyjnych ludzkich wartości (rodziny, wiary, kultury, narodu). Dzieje się tak nie tylko w Polsce. Atak na reputację byłego papieża był zatem również atakiem na tych w Europie, którzy się z nim identyfikują. Jest ich tylu, ile ziarenek piasku na plaży, jeśli użyć biblijnej metafory.

 

Donald Tusk

W tym kontekście kandydatura Donalda Tuska na szefa polskiego rządu nie jest zapewne przypadkowa. Jak wynika z bijącego obecnie rekordy oglądalności filmu "Nasz człowiek w Warszawie", byłego przewodniczącego Rady Europejskiej można kojarzyć i z Brukselą, i z Berlinem, i z Moskwą. Innymi słowy, z ośrodkami władzy, które najbardziej denerwują tradycyjny europeizm. Putin sięgnął nawet po broń, jeśli zinterpretujemy agresję na Ukrainie jako atak na tę część Europy, która została najmniej dotknięta plagą "przebudzenia". Bruksela i Berlin używają również straszliwej broni przeciwko tradycyjnemu habitusowi człowieka Zachodu, arsenałowi ideologicznemu wspomnianemu wcześniej. Donald Tusk ma o nim pozytywne zdanie. Jakże mogłoby być inaczej, skoro pomógł wcielić jego postulaty w życie. Co mielibyśmy przez to rozumieć?

W październiku 2017 roku światło dzienne ujrzał dość kontrowersyjny dla większości obywateli UE dokument. Jego tytuł to "Komunikacja sprzyjająca włączeniu społecznemu".  Na ponad 16 stronach wyznacza on standardy w zakresie używania języka bardziej neutralnego płciowo i przyjaznego osobom LGBT+. Inicjatorem był Donald Tusk, ówczesny przewodniczący Rady Europejskiej. W związku z tym również go podpisał. Jego nazwisko znajduje się obok nazwiska dość anonimowego urzędnika, który był wyraźnie odpowiedzialny za jego praktyczne wdrożenie.

Dokument był (i nadal jest) częścią wspieranego przez Komisję Europejską planu stworzenia "unii równości". Trzy lata później walka o "emancypację klasową", której nauczał marksizm, lub walka o "wyzwolenie narodowe lub rasowe", o której mówił faszyzm i nazizm, została ponownie zawłaszczona w nowym dokumencie UE, tym razem w imię walki o "wyzwolenie wszystkich". Jest to jeden z najbardziej nieprecyzyjnych dokumentów, jeśli weźmiemy pod uwagę ideologię wokeizmu jako kryterium, na podstawie którego został sporządzony. W rzeczywistości jesteśmy świadkami praktycznego zastosowania jego podstawowych postulatów. Autorzy wykonali naprawdę "świetną" robotę.

 

Miękki totalitaryzm

Mamy tu do czynienia z miękkim totalitaryzmem, który w imię abstrakcyjnego "człowieczeństwa" wyrzeka się konkretnych ludzi, około czterystu pięćdziesięciu milionów, czyli tylu, ilu jest obecnie w Unii. Wielce wymowni lignardyści kwestionują całą europejską populację. Wszystko jest pod mieczem Damoklesa wymazywania: styl życia, komunikacja, nawyki i myślenie, w tym płeć. Gender było priorytetem dokumentu zainicjowanego przez Donalda Tuska. Ta żarliwość jest jednak zaskakująca: podręcznik dotyczący inkluzywnego użycia języka jest prawie w całości poświęcony unicestwieniu różnic między płciami. Na początek były przewodniczący Rady Europejskiej wezwał do relatywizacji terminów "monsieur" i "madame", zauważając, że są one nieodpowiednie w dzisiejszych czasach. Musimy znaleźć nazwę, która jest bardziej zgodna z duchem czasu. W tym celu zaproponował serię nowych skrótów, które prawie nic dla nikogo nie znaczą: "Używane tytuły grzecznościowe to "pani" i "pan" (wszystkie w języku angielskim, ponieważ nigdzie nie można znaleźć francuskiej wersji dokumentu), ponieważ nie odnoszą się one do stanu cywilnego danej osoby, w przeciwieństwie do tytułów "pani" i "pani". Użycie tytułu "Pani" jest zatem preferowane, chyba że określono inaczej". Wyrażenie "pani" jest zwykle używane w odniesieniu do terminu "główny nurt" i jest już semantycznie zajęte. Trudno byłoby odgadnąć, co dokument próbował przekazać za pomocą tego akronimu "Ms".

Trzy lata później, na podstawie tego podręcznika, powstał nowy dokument, tym razem podpisany przez komisarza Dalli. Nosi on nazwę "Przewodnik 2021". Ten dokument poszedł dalej. Ponieważ inicjatorka pierwszego dokumentu już wcześniej "przygotowała grunt", Helena Dalli zaproponowała całkowite porzucenie określeń "pan" i "pani" i zastąpienie ich określeniem "kolega". Jest w tym jednak coś więcej, niż mogłoby się wydawać. W szczególności podobieństwa z systemem totalitarnym są oczywiste. Po rewolucji październikowej Rosja zrobiła to samo. Określenie "pan i pani" zostało zastąpione wyrażeniem "towarzysz", które jest odpowiednikiem "kolegi". To samo stało się w krajach, w których wpływy Związku Radzieckiego objęły władzę po 1945 roku. Po drugiej stronie żelaznej kurtyny określenia "madam" i "sir" zniknęły (czasem wraz z ich posiadaczami, którzy zostali zabici).

Tak więc zamiana zaproponowana przez Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej stoi w rażącej sprzeczności z rezolucjami Parlamentu Europejskiego: zwróćmy uwagę na rezolucję w sprawie europejskiego sumienia i totalitaryzmu z dnia 2 kwietnia 2009 r., rezolucję nr 1481 Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z dnia 25 stycznia 2006 r. w sprawie potrzeby międzynarodowego potępienia zbrodni totalitarnych reżimów komunistycznych, a także rezolucję Parlamentu Europejskiego z dnia 19 września 2019 r. w sprawie znaczenia europejskiej pamięci historycznej dla przyszłości Europy.

 

Chrześcijaństwo przeszkadza

Jednak gorliwość, z jaką wyżsi urzędnicy pracują nad "zakazaniem" i "zastąpieniem", nie kończy się na tym. Chrześcijaństwo musi zostać wymazane. Zaniepokoiło to również Donalda Tuska, inicjatora broszury, w której czytamy: "Nie zakładaj ślepo, że ludzie mają przekonania religijne. Używaj określeń takich jak imiona lub pseudonimy zamiast imion chrześcijańskich". Chrześcijaństwo wyraźnie przeszkadza byłemu przewodniczącemu Rady Europejskiej, ponieważ podpisał się on pod dokumentem. Ziarno padło więc na żyzną glebę. W dokumencie Helenie Dalli, trzy lata później, czytamy: "Unikajmy zakładania, że każdy jest chrześcijaninem..." i podkreśla się, że "nie wszyscy obchodzą święta chrześcijańskie i nie wszyscy chrześcijanie obchodzą je w tym samym dniu". Obywatele są zachęcani do unikania zwrotów takich jak "Boże Narodzenie może być stresującym czasem". Zamiast tego zachęca się ich do używania sformułowań takich jak "Okres świąteczny może być stresujący". Chrześcijańskie imiona również rozpraszają uwagę: należy je zastąpić takimi, które nie przypominają ludziom o tożsamości religijnej. Zaleca się używanie imion "Malika i Julio" zamiast "Maria i Jan". W ten sposób cesarzowa Maria Teresa mogłaby zostać przemianowana na "Malika Teresa", pod warunkiem, że "Teresa" nie brzmi zbyt znajomo, tj. chrześcijańsko. Komisja z pewnością mogłaby nas oświecić w tej kwestii w jednej ze swoich nadchodzących encyklik. Jej córka, Maria Antonina, zostanie przemianowana - kto wie na co.

Zbędne jest mówienie, że takie propozycje są sprzeczne ze wspomnianymi rezolucjami, takimi jak poprzedni przykład wyrzucenia terminów "monsieur" i "madame". Ważne jest, aby podkreślić, że rezolucje odnoszą się w preambule do powiązanych dokumentów i że stanowią globalną platformę, z której UE potępia wszelki totalitaryzm i zakazuje powielania jakiegokolwiek totalitarnego schematu. W Europie nie ma zatem miejsca na inkluzywną rewolucję. Dokumenty przyjęte na przestrzeni dziesięcioleci wyraźnie tego zabraniają. Były przewodniczący Rady Europejskiej, obecnie ubiegający się o reelekcję jako polski premier, wyraźnie działa wbrew logice samej Unii Europejskiej. Jak inaczej można to interpretować?

 

Jak włoscy faszyści

Zmiana nazw płci, czy zaimków na bardziej "inkluzywne" formy, jest niczym innym jak analogią do praktyki ustanowionej przez włoski faszyzm, a następnie nazizm. To, co początkowo zaproponował Donald Tusk, a następnie podjęła Helena Dalli, stanowi analogię do środków zastosowanych przez włoskich faszystów, znanych jako "oczyszczanie granic" ("bonifica di confine"). W latach 1922-1926 (pod rządami Mussoliniego) zmieniono nazwy osób i miejsc, usuwając rozróżnienie między nazwiskami słoweńskimi i chorwackimi z jednej strony, a nazwiskami włoskimi z drugiej (Włochy graniczyły na północnym wschodzie z byłym Królestwem Jugosławii, gdzie mieszkali Słoweńcy i Chorwaci). "Janez" nie stał się "Julio", ale "Giovanni", a "Maríja" nie stała się "Malika", ale "Maria" (nastąpiła również zmiana akcentu tonicznego: Mária).

I tak: "W pierwszej fazie italianizacji nazwisk i nazw własnych wszystkie nazwiska zostały dostosowane do zasad włoskiej pisowni (na przykład Antončič stał się Antoncich). W drugiej fazie, która rozpoczęła się w 1926 r., nazwiska były również italianizowane pod względem treści (na przykład Antoncich stał się teraz Antonelli). W tym samym czasie nazwy miejscowości również uległy italianizacji". Niemcy zrobili to samo: zmienili nazwy miejscowości: w Słowenii (byłej Jugosławii) wioska Mojstrana stała się "Maistern", słynny nadmorski kurort z wysepką na jeziorze Bled stał się "Feldes", Maribor stał się "Marburg" itp. Zaczęli również systematycznie germanizować nazwy osobowe, ale po prostu zabrakło im czasu, aby skutecznie to wdrożyć.
W wyborach, które będą punktem zwrotnym, Polska - a następnie wyszehradzka część Europy - podąży ścieżką budzącej się ideologii lub pozostanie normalnie europejska. Głównym wyzwaniem dla obecnego rządu w Warszawie jest ktoś, kto nie wydaje się zbytnio przejmować chrześcijaństwem, ale w swoich przekonaniach zbliża się do najbardziej kontrowersyjnych praktyk historycznych. Szczególnie uderzające jest to, że publicznie nadaje sobie pozory konserwatysty, co niezbyt dobrze koresponduje z przekonaniami, które publicznie wyraża. Zwłaszcza, że ideologia, którą wyznaje, jest bliska totalitaryzmowi. Utrudnia to jego zwolennikom zawieranie sojuszy. A po wyborach w Warszawie będzie to kwestia koalicji. Wszystko to jest naprawdę dziwnym zbiegiem okoliczności. Na pierwszy rzut oka nie powinny one stanowić zbyt dużego wyzwania dla tradycyjnego polskiego wyborcy, kiedy będzie on oddawał swój głos jesienią.

Bostjan Marko Turk
profesor Uniwersytetu w Lublanie, członek Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe