Dr hab. Rafał Chwedoruk: W kampanii nie ma gamechangerów
– Jeszcze miesiąc temu gamechangerem kampanii miała być drożyzna, inflacja i służba zdrowia, tymczasem pojawiają się nowe wątki.
– Tak naprawdę egzystujemy w bardzo stabilnym systemie partyjnym, mamy jeden z najstabilniejszych – o ile nie najstabilniejszy – system partyjny w Europie. Od 2005 roku w zasadzie niewiele się zmienia: dwie wielkie formacje plus dwie mniejsze bez wielkich wstrząsów. W efekcie większość wyborców podejmuje decyzję na długo przed wyborami.
Walka toczy się o niewielkie grupy wyborców
– Może Polacy są przekonani o małej szansie na alternację władzy i większość wie, na kogo zagłosuje jeszcze przed rozpoczęciem kampanii.
– Tak, w efekcie nie mamy do czynienia z sytuacjami z lat dziewięćdziesiątych, kiedy wybory były w stanie zmieniać wektory polskiej polityki. Po aferze Rywina partie nauczyły się przekonywać swoich wyborców, że afera, jeśli pojawia się w ich obozie, w istocie jest intrygą konkurentów politycznych. Nie ma zatem gamechangerów, walka toczy się o niewielkie grupy wyborców, z których część to mityczne centrum, część to grupy słabiej zorganizowane, niszowe, lokalne. Sztaby wyborcze mają to dość dokładnie zanalizowane. Nawiązując do wspomnianych w pytaniu problemów, one nie były gamechangerem, ale były dość istotne w toku kampanii wyborczej, która trwała od lata ubiegłego roku.
– W wypowiedziach wiele uwagi zwraca Pan na geografię wyborczą, odmienność różnych rejonów Polski. Jak ważne dla sztabów wyborczych jest mikrotargetowanie?
– Niezwykle ważne, to był jeden z elementów sukcesu PiS-u w ostatnich latach. PiS po wyborach 2011 roku, bojąc się rozłamu, bardzo zaostrzyło przekaz, zamykając się w niszach tradycyjnych, żelaznych wyborców prawicy. Potem zdołało wyjść z izolacji poprzez przyciąganie różnych grup niezadowolonych z rządów PO-PSL. Od dużych grup – jak na przykład niezadowoleni z podniesienia wieku emerytalnego – po lokalne, niszowe – np. grupy mieszkańców niezadowolonych z władz jakiegoś miasta, gdy PiS proponowało i wspierało różne referenda, kibiców piłkarskich itp. Teraz mikrotargetowanie też ma znaczenie m.in. poprzez politykę inwestycyjną państwa – w tym poprzez spółki skarbu państwa – która potrafi korelować inwestycje z potrzebami geografii wyborczej.
– Jak to wygląda w przypadku opozycji?
– Opozycja postępuje podobnie jak kiedyś PiS. Partie opozycyjne poszukują teraz różnych grup niezadowolonych z rządów prawicy, choć mam wrażenie, że związane jest to często z poszukiwaniem środowisk, które głosowały na PiS, a obecnie mogłyby po prostu nie pójść na wybory, niekoniecznie zaś przerzucać głosy na opozycję.
PiS stoi przed wyzwaniem transformacji własnych struktur
– Podnoszą się głosy, by zmieniać liczbę mandatów w okręgach wyborczych ze względu na zmianę ich struktury demograficznej.
– W obecnej sytuacji to PiS stał się beneficjentem okręgów wyborczych, które nie zostały zmienione paralelnie do migracji do większych miast i depopulacji. Problem migracji z mniejszych miejscowości do dużych miast występuje w całej Europie. W Wielkiej Brytanii czy w USA zdarzają się przypadki kierowania kwestii wyznaczania okręgów wyborczych do sądów. Nie jest to zatem nic dziwnego, co nie zmienia faktu, że PiS będzie stało przed dużym wyzwaniem transformacji własnych struktur w przyszłości.
– Duże partie muszą dzisiaj komunikować do co najmniej trzech pokoleń Polaków. Mentalnie między tymi pokoleniami jest przepaść. Jak w takiej sytuacji zachować spójność komunikacyjną?
– To bardzo duże wyzwanie dla partii. Współczesna kultura ukierunkowana jest na ludzi w średnim i młodym wieku, natomiast wiemy, że wynik wyborów zależy od głosów najstarszych. Wybory wygrywa się po pierwsze głosami emerytów i osób zbliżających się do końca pracy. W przypadku PiS sytuacja jest o tyle łatwa, że droga do młodych została zamknięta różnymi decyzjami jak np. tymi dotyczącymi aborcji. Kwestia spójności może raczej dotyczyć różnych regionów kraju. W przypadku PO jest o tyle łatwiej, że ogólne spoiwo niechęci do Zjednoczonej Prawicy rozciąga się na wszystkie generacje wyborców, do tego dochodzą hasła westernizacji i modernizacji, dość ogólnikowe, choć trzeba zwrócić uwagę, że Platformie udało się odzyskać część młodych wyborców. Na lewicy mamy do czynienia z pewnego rodzaju fenomenem tzn. syntezą najmłodszych i części tradycyjnego elektoratu SLD. To wszystko spajane jest kwestią sprzeciwu wobec prawicy jakkolwiek pojętej z różnymi wariantami antyklerykalizmu. Konfederacja ma problem odwrotny niż PiS, czyli z nadreprezentacją najmłodszych, chwiejnych w swoich postawach wyborców bez nadziei dotarcia do tych najstarszych.
– Targetowanie psychograficzne grup wyborców faktycznie staje się coraz bardziej istotne?
– Nie jest ono aż tak ważne, jak mogłoby się wydawać. W większym stopniu odgrywają tutaj rolę badania – nazwałbym je – klasyczne, czyli podział na wiek, płeć, miejsce zamieszkania. Oczywiście jest kazus badań focusowych. Finansowanie partii politycznych w Polsce nie jest aż tak wielkie, jak to się może wydawać, a prowadzenie szerokich badań to bardzo wysokie koszty.
– Z jednej strony mamy coraz większą mediatyzację polityki, z drugiej politycy ścigają się na ilość odwiedzanych powiatów i gmin. Kampania faktycznie przeniosła się do sieci?
– To zależy od partii. W przypadku PiS jest to absolutnie konieczne, ponieważ to partia nadreprezentowana na terenach słabiej zurbanizowanych w społecznościach o bardziej tradycyjnych przekonaniach. Z tym się wiąże większa doza nieufności wobec świata zewnętrznego w ogóle i wobec mediów. Tam obecność polityka jest wręcz niezbędna, tym bardziej że mieszkańcy średnich i starszych generacji często mogą mieć poczucie pomijania. Jednocześnie musimy pamiętać, że tradycyjna polska antyteza wieś-miasto zanika wskutek standaryzacji i unifikacji życia w dobie globalizacji, zanika wskutek depopulacji wsi i mniejszych miast. Internet także robi swoje.
"W międzywojennej Polsce kobiety głosowały częściej na narodowców"
– W sondażu pracowni Pollster przeprowadzonym dla „Super Expressu” na PiS zagłosowałoby 38,31 proc. kobiet. To największy odsetek wśród wszystkich partii.
– Mamy do czynienia z dwoma kontekstami. Feminizacja wielu partii zachodnich nastąpiła na skutek rozwoju państwa dobrobytu. Drugi kontekst niemal był przez długi czas atrybutem państw katolickich. Otóż kiedy w czasie rewolucji francuskiej zastanawiano się, czy przyznać kobietom pełnię praw politycznych, to podniosły się ze strony bardzo gorliwych zwolenników rewolucji głosy sceptyczne.
– Dlaczego?
– Zwracano wówczas uwagę, że kobiety są bardziej religijne i związane z Kościołem. W efekcie, gdy w Europie w wielu państwach z przewagą katolicyzmu przyznano kobietom pełnię praw politycznych, to większy ich odsetek głosował na sceptyczną wobec równouprawnienia konserwatywną prawicę. W międzywojennej Polsce kobiety głosowały częściej na narodowców. Warto pamiętać, że kobiety są różne i w różny sposób głosują. Wyraźniejsza antynomia dotyczy młodszych kobiet i mężczyzn – tutaj wyraźnie następuje rozdźwięk. Młodsze kobiety sytuują się bliżej bieguna lewicowego.
– Ciekawie robi się, gdy patrzymy na preferencje drugiego wyboru. Ci, którzy nie do końca wiedzą, na kogo zagłosują, mogą przechylić szalę zwycięstwa?
– Takich wyborców nie będzie aż tak dużo, jak sugerowałyby niektóre badania. Opozycja idzie do wyborów maksymalnie podzielona i wielu chwiejnych wyborców to ci, którzy będą się wahać pomiędzy partiami opozycyjnymi. W przypadku PiS-u mówienie o partii drugiego wyboru nie ma większego znaczenia, ponieważ alternatywą dla tej partii jest absencja, a nie przejście na stronę opozycji.
Tekst pochodzi z 40 (1810) numeru „Tygodnika Solidarność”.