[Felieton „TS”] Waldemar Biniecki: Czy Trump uwiedzie GOP?
Był to niezwykle sprawny lider i polityk GOP [Grand Old Party – potoczna nazwa Partii Republikańskiej], który swoimi działaniami ograniczał lewicową agendę administracji prezydenta Joe Bidena. Zawierał kompromisy, ale właśnie na tym polega kilkusetletnia istota wewnętrznej polityki amerykańskiej. McCarthy posiadał kontakty i był jednym z filarów zdobywania funduszy dla Partii Republikańskiej. Budował GOP do momentu pojawienia się w Kongresie Matta Gaetza.
Skrajnie konserwatywny Republikanin z Florydy
Sam Gaetz jest przedstawicielem trumpistów w Kongresie i wraz ze swoją grupą skutecznie – jak widać – blokuje prace Kongresu. Przytaczam dwie opinie oceniające tę sytuację: generał Michael Flynn, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w rządzie Donalda Trumpa, powiedział: „Ten człowiek, Matt Gaetz, okazuje się człowiekiem o historycznym wpływie w momencie historii Stanów Zjednoczonych, który wymaga wielkich liderów i lepszego przywództwa, aby stawić czoła tej sytuacji. Niech cię Bóg błogosławi za odwagę w obliczu ogromnej presji. Miliony, mam na myśli miliony patriotycznych Amerykanów, są z wami w tym decydującym momencie. Partio Republikańska, opamiętaj się!!!”. Z kolei Newt Gingrich, wieloletni spiker Izby Reprezentantów, powiedział w wywiadzie dla Fox News: „Republikanie, którzy głosowali przeciwko McCarthy’emu, to zdrajcy!!!”.
„Musimy mieć wpływ na obie partie w amerykańskim systemie władzy”
Tak więc mamy wyraźny konflikt w samej Partii Republikańskiej przed najważniejszymi wyborami w historii Stanów Zjednoczonych. W Moskwie strzelają korki od szampanów, w Pekinie rośnie zadowolenie, na Ukrainie zaczynają zmieniać orientacje na Niemcy, a w Polsce? Czy w Polsce myślimy poważnie o polityce? Co się stanie, gdy nowa administracja w Waszyngtonie zmieni zdanie i zarządzi ewakuację z Polski? Jakie realne narzędzia posiadamy, aby naciskać na amerykańską administrację? W Waszyngtonie nikt nie lobbuje za Polską. Idee propolskiego lobbingu, które prezentuję od wielu lat w „Tygodniku Solidarność” i innych mediach, spotykają się z całkowitym brakiem zainteresowania ze strony Warszawy. Polska dyplomacja gra Chopina, stara Polonia tańczy polkę i je pierogi z kapustą, działacze polonijni umierają za Trumpa i jego skradzione wybory, inni robią sobie bale i selfie z VIP-ami z Polski. To wszystko nie powoduje absolutnie nic, aby budować skuteczny propolski lobbing i mieć wpływ na to, aby któregoś pięknego dnia Amerykanie nie odlecieli z Jesionki i przesmyku suwalskiego. Aby mieć realny wpływ na politykę amerykańską, musimy posiadać sprawne grupy, aby wspierały kontrakty na gaz, sprzęt wojskowy nie tylko w Waszyngtonie, ale w miejscu produkcji tego sprzętu w Teksasie, Arizonie i innych miejscach. Ktoś musi ten proces koordynować. Musimy mieć wpływ na obie partie w amerykańskim systemie władzy. Tutaj, za oceanem, jest nas ok. 10 milionów i czas najwyższy, aby oddelegować kogoś naprawdę kompetentnego do budowania struktur, o których mówię. Samo mówienie o tym, że Polonia jest naszym najlepszym ambasadorem, nie wystarcza. Mam nadzieję, że tam, nad Wisłą, dostrzegą Państwo groźbę, która może się pojawić któregoś dnia w podobny sposób, w jaki zrobił to Matt Gaetz. Proszę przypomnieć sobie Kurdów, sceny z Afganistanu i książkę amerykańskiego dyplomaty Blissa Lane’a „Widziałem Polskę zdradzoną”.