Bez węgla wrócimy do jaskiń
Trwa właśnie globalna debata nad ratowaniem klimatu w Dubaju, gdzie odbywa się szczyt klimatyczny ONZ COP28. Ma zakończyć się 12 grudnia. W tym roku najważniejsi politycy świata nie zaszczycili szczytu – najwięksi nieobecni to m.in. prezydent USA Joe Biden, prezydent ChRL Xi Jinping. Przewodniczącym szczytu w Dubaju jest przedstawiciel kraju-gospodarza COP28, czyli minister przemysłu Zjednoczonych Emiratów Arabskich i równocześnie dyrektor wielkiej firmy naftowej ADNOC (Abu Dhabi National Oil Company) sułtan Ahmed al-Dżaber.
Wokół szefa COP28 pojawiły się poważne kontrowersje i zastrzeżenia. W tle konferencji przygotował podobno zawarcie wielkiej umowy naftowo-gazowej z 15 państwami. Al-Dżaber przekonywał, że nawet tylko stopniowa i dość ograniczona rezygnacja z paliw kopalnych uniemożliwi zrównoważony rozwój. Co więcej, Al-Dżaber podczas transmitowanej online debaty „She Changes Climate” podjął ostrą polemikę z Mary Robinson, przewodniczącą grupy eksperckiej i byłej specjalnej pełnomocnik ONZ ds. zmian klimatu. Robinson wnioskowała, aby Al-Dżaber jako prezes ADNOC dodał sobie wiarygodności, podejmując decyzję o stopniowym wycofaniu paliw kopalnych przez tę firmę. Jednak Al-Dżaber przystopował: – Zgodziłem się na tę konferencję i na jej przewodniczenie, aby prowadzono tu trzeźwe i dojrzałe dyskusje. Nie zgodzę się więc na żadne debaty w alarmistycznych i bezzasadnych nastrojach. Nie ma żadnych naukowych dowodów, które by mogły być uznane za wiarygodne, że wycofywanie paliw kopalnych pozwoli osiągnąć spadek wzrostu globalnej temperatury do 1,5 st., co miałoby ograniczyć globalne ocieplenie.
Przewodniczący COP28 argumentował, że rezygnacja z węgla, gazu i ropy zmusi cały świat, aby wrócił z powrotem do jaskiń. Poglądy Al-Dżabera spotkały się z krytyką ekspertów, którzy ocenili, że arabski polityk i biznesmen neguje zmiany klimatyczne jako jedno z najpoważniejszych globalnych wyzwań.
Wątpią w globalne ocieplenie klimatu
Al-Dżaber nie jest osamotniony w tak krytycznych poglądach na walkę z globalnym ociepleniem. Kilkadziesiąt delegacji nieoficjalnie przyznaje dziennikarzom, że podzielają jego poglądy na zwalczanie globalnego ocieplenia. Ostatecznie przewodniczący COP28 wezwał kraje uczestniczące w szczycie w Dubaju, aby zaproponowały język porozumienia w sprawie paliw kopalnych. Będzie to wymagało negocjacji, „dobrej woli”, ale jest jeszcze kilka dni, aby osiągnąć porozumienie przed planowanym zakończeniem szczytu 12 grudnia.
Chiny robią swoje
Tymczasem w Chinach trwa szał rozwijania energetyki węglowej. Wydobycie węgla w pierwszej połowie 2023 r. osiągnęło poziom 2,3 mld ton, o 4,4 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku.
Prezydent Chin Xi Jinping nie przybył do Dubaju, tym razem nawet się nie usprawiedliwiał. Pomimo obietnic składanych przez Pekin wobec światowego ruchu obrony klimatu firmowanego przez ONZ energetyka węglowa w Chinach rozwija się wyjątkowo dynamicznie. Po ubiegłorocznym szaleństwie wydawania pozwoleń na budowę elektrowni węglowych Chiny posiadają obecnie gotowe zezwolenia na budowę nowych obiektów o łącznej mocy 243 GW. Rozpoczyna się realizacja wielu elektrowni węglowych łącznie o mocy 392 GW. Od stycznia do czerwca tego roku prowadzona jest budowa nowych mocy 37 GW. Te dane świadczą o ogromnym wzroście w Chinach produkcji energii elektrycznej z węgla.
Jakoś nikt nie policzył, ile zostanie dodatkowo wyemitowanych dwutlenku węgla i metanu. Obrońcy klimatu pocieszają się, że w Chinach jest również wzrost produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Na przykład powstają duże farmy wiatrowe na obszarze Mongolii Wewnętrznej. Tyle że wystarczy zapoznać się z dokumentami chińskiego ministerstwa energetyki, żeby wiedzieć, jak niedużą rolę w chińskim planowaniu rozwoju krajowej energetyki mają OZE w relacji do energetyki węglowej. To węglowy sektor jest podstawą dla rozwoju chińskiej gospodarki. M.in. z uwagi na szybki wzrost produkcji samochodów elektrycznych, którego nie można już zahamować, ale ze względu na bardzo słaby popyt w eksporcie te samochody będą przeznaczone głównie na rynek krajowy. A to znaczy, że tylko na ładowanie trzeba rocznie zwiększać produkcję energii średnio o 3,5–4 proc. Jeśli nie będzie obfitości taniego prądu, wielkie inwestycje w produkcję elektromobilności zostaną obciążone jeszcze większymi stratami, bo chiński rynek krajowy nie będzie kupować samochodów.
A co z infrastrukturą?
Zwiększenie inwestycji w magazynowanie, elastyczność i przesył energii elektrycznej na razie w Chinach nie jest możliwe. Chociaż niektóre technologie, takie jak elektrownie szczytowo-pompowe, akumulatory litowo-jonowe i technologie oszczędzania po stronie popytu, są w Chinach dostępne, to obecne rozwiązania szerszego zastosowania w systemach elektroenergetycznych i w ramach politycznych zupełnie nie zachęcają do rezygnacji z węgla.
Kolejny rynek na węgiel: Niemcy
Rząd Niemiec zapowiadał wyjście z energetyki węglowej najpóźniej do 2030 roku, jednak na drodze stanął poważny kryzys energetyczny. Na mocy specjalnych rozporządzeń do łask wracają elektrownie węglowe, mimo że zwiększają emisyjność gospodarki. Odpowiedzialny za energetykę i gospodarkę wicekanclerz Robert Habeck poinformował, że przez cały okres grzewczy, od października do końca marca 2024 r., pracować znów będą elektrownie zasilane węglem brunatnym. W tym brandenburska Jänschwalde E & F oraz Niederaussem E & F w Nadrenii Północnej-Westfalii – dwie z pięciu najbardziej emisyjnych elektrowni Niemiec. W rezerwie pozostają jeszcze bloki energetyczne Neurath C, także emisyjne.
Zgodnie z niemiecką strategią transformacji energetycznej, zwaną Energiewende, połowa wytwarzanej energii elektrycznej może pochodzić z odnawialnych źródeł energii, takich jak wiatr i słońce. Udział OZE zależy jednak od warunków pogodowych. Stabilizatorem dla odnawialnych źródeł energii są w Niemczech wciąż węgiel i gaz. Na skutek wojny na Ukrainie gaz stał się problematycznym paliwem, dlatego konieczny był powrót węgla.
W całym 2022 r. z elektrowni węglowych pochodziła dokładnie jedna trzecia (33,3 proc. – dane Bundesnetzagentur) wytworzonej i wprowadzonej w Niemczech do sieci energii elektrycznej. W tym roku udział ten ponownie wzrośnie. Na razie oficjalnie nie podaje się, ile to będzie, ale na pewno wiadomo, że będzie to powyżej 40 proc. Niemcy potrzebują źródła stabilizującego ich system energetyczny. Sięgają jednak po najbardziej emisyjne ze źródeł. Elektrownie oparte na węglu brunatnym są bardziej emisyjne niż te zasilane węglem kamiennym.
Niemiecki węgiel brunatny
W Niemczech w ub.r. aż 60 proc. energii wytworzonej z węgla pochodziło z elektrowni opalanych węglem brunatnym, a 40 proc. – z elektrowni na węgiel kamienny – wskazywała Deutsche Welle.
Niemcy już są jedną z najbardziej emisyjnych gospodarek UE, a ubiegłoroczne cele emisji CO2 zostały przekroczone o 40 mln ton metrycznych. Według raportu RePlanet łączne emisje spowodowane likwidacją niemieckich elektrowni jądrowych wyniosą ok. mld ton CO2 do 2045 r.
Jak wyjaśniał dr Łukasz Tolak, ekspert Collegium Civitas, choć niemiecka gospodarka per capita jest mniej emisyjna niż polska, to w globalnych emisjach udział Niemiec jest zdecydowanie większy. Bardzo ważna jest jeszcze jedna informacja – w lutym w systemie będzie zdecydowanie za mało energii z OZE i trzeba zwiększać udział bloków węglowych.
Trzeba powiedzieć prawdę – energetyka jest w Niemczech poważnym problemem obecnego rządu. Nie współgra z wizją intensywnego „zazielenienia” gospodarki. Choć Niemcy zapowiedzieli, że to tylko czasowy powrót do węgla, ten powrót może stać się zjawiskiem długowiecznym.
Tekst pochodzi z 50 (1820) numeru „Tygodnika Solidarność”.