"Trump może przesunąć zdolności wojskowe USA bliżej wschodniej flanki NATO"
PAP spytała eksperta, jak ocenia perspektywy dalszego zaangażowania USA w bezpieczeństwo i obronność wschodniej flanki NATO, w tym Polski, po wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich.
"To będzie ważne dla USA"
"To, co się nie zmieni we względu na wybory w Stanach Zjednoczonych, to jest to, że Polska, kraje bałtyckie, w ogóle wschodnia flanka, zaczynając od Szwecji, Finlandii, Polski, kończąc na Rumunii, będzie kluczowym miejscem, jeżeli chodzi o obronę Europy w kontekście konfliktu z Rosją" - powiedział Baranowski.
Jego zdaniem dopóki bezpieczeństwo Europy pozostanie kluczową wartością dla Stanów Zjednoczonych, a tak dużego zwrotu strategicznego - jak ocenił - na ten moment nie należy się spodziewać, dopóty inwestycje w bezpieczeństwo regionu pozostaną jak najbardziej ważne dla USA. "Również przyszłej administracji prezydenta Donalda Trumpa" - ocenił.
Baranowski zaznaczył jednak, że jeśli chodzi o instalacje militarne i obecność wojsk amerykańskich w Europie, to obecnie w wojsku USA widoczny jest trend wprowadzania bardziej elastycznych form obecności USA za granicą, niż stałe bazy, takie jak np. funkcjonują od kilkudziesięciu lat w Niemczech. "To jest preferencja wojskowych amerykańskich, żeby to zaangażowanie było elastyczne; z drugiej strony oni nie mogą być zbyt daleko potencjalnych teatrów wojennych" - zauważył.
- Alarm do ewakuacji dla tysięcy mieszkańców Lublina
- Prezydent Wrocławia usłyszał zarzuty. Łapówka za dyplom w Collegium Humanum
- Ukraina gotowa do produkcji broni jądrowej
Przesunięcie zdolności z zachodniej Europy bliżej wschodniej flanki?
"Oczywiście, amerykańska obecność wojskowa będzie zależała od poziomu zagrożenia wojennego w Europie. Jestem sobie też w stanie wyobrazić, że akurat ta administracja, Donalda Trumpa, możliwe, że będzie chciała przesunąć więcej amerykańskich zdolności z zachodniej Europy bliżej wschodniej flanki. Ale bardzo dużo zależy od nowej strategii Trumpa, o której wiemy jeszcze bardzo niedużo" - mówił Baranowski.
Pytany, czy to może oznaczać przeniesienie przynajmniej części amerykańskich instalacji wojskowych np. z Niemiec do Polski, Baranowski odparł: "Patrząc na to, co mówił Trump podczas swojego poprzedniego urzędowania, uważam, że z perspektywy Polski jest ważne, by nie podważać jedności Sojuszu". "Ale wiemy również, że niebezpieczeństwo jest bliżej nas, a nie głęboko w Bawarii (tam m.in. zlokalizowane są amerykańskie bazy w Niemczech - przyp. PAP) czy dalej" - dodał.
Jak podkreślił, podstawą dla ewentualnego zwiększania obecności wojskowej USA w regionie są nowe plany obronne przygotowane przez Sojusz Północnoatlantycki, które zostały - jak zauważył - opracowane przy dużym udziale amerykańskich planistów wojskowych. "Te plany zakładają potrzebę większej obecności, nie tylko zresztą amerykańskiej, ale również europejskiej, na wschodniej flance, w tym w Polsce" - powiedział, przypominając jednocześnie, że plany są tajne, więc wiele informacji o nich to jedynie spekulacje.
"W pełni zgadzam się z sekretarzem generalnym"
Analityk został także spytany o słowa sekretarza generalnego NATO Marka Rutte'go, który w środę po spotkaniu z prezydentem Andrzejem Dudą w Warszawie podkreślał, że zagrożenie w Europie ze strony Rosji jest nierozerwalnie związane z zagrożeniami w regionie Indopacyfiku.
"W pełni zgadzam się z sekretarzem generalnym - współpraca rosyjsko-chińska, a także Korea Południowa i Iran, to razem cztery państwa, które bardzo są zaangażowane w tej wojnie (na Ukrainie - przyp. PAP). Korea Północna zdominowała tę pomoc dla Rosji, w kontekście amunicji artyleryjskiej, a teraz poprzez zaangażowanie żołnierzy północnokoreańskich. Ta kwestia jest dla nas oczywista. Za to były głosy po stronie republikańskiej przed wyborami, które starały się oddzielić od siebie te dwa teatry, orędując skupienie się USA na Azji. Wydaje mi się, że to niemożliwe, ale zobaczymy, jak o tym będzie myślała, mówiła i decydowała nowa administracja amerykańska" - odpowiedział Baranowski.
Po wygranej Trumpa w wyborach w USA w ubiegłym tygodniu w Polsce oraz całym NATO rozgorzała debata, jaką politykę względem NATO i zaangażowania w obronność Europy będzie prowadziła nowa administracja USA. W czasie swojej poprzedniej kadencji w latach 2017-2021 Trump wielokrotnie krytykował funkcjonowanie NATO, oceniając, że państwa europejskiej działają jak "pasażerowie na gapę", nie dbając o własne zdolności obronne i w pełni polegając w tej dziedzinie w USA.
Eksperci wskazują, że coraz bardziej widoczny jest proces przekierowywania uwagi strategicznej USA na Pacyfik i zagrożenia związane z ekspansją chińską - to z kolei stwarza obawy, że w przyszłości USA mogą zredukować swoje zaangażowanie w Europie, by wzmocnić swoje możliwości w regionie Indopacyfiku.(PAP)