[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Krzyk ubogiego we mnie

„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3).
dziecko, zdjęcie poglądowe [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Krzyk ubogiego we mnie
dziecko, zdjęcie poglądowe / pixabay.com/geralt

Ubodzy oczywiści i nieoczywiści

Prawdopodobnie dziś - w VIII Światowy Dzień Ubogich - częściej niż zwykle przychodzi nam na myśl ludzka bieda i niedola. Gdy myślimy o ubóstwie, w pierwszej chwili najczęściej przychodzą nam na myśl osoby bezdomne lub żyjące w skrajnej biedzie, ludzie z takich zakątków globu, w których panuje głód i wyzysk, ci, którym brakuje środków do zaspokojenia podstawowych potrzeb. I bardzo dobrze, że o nich myślimy i chcemy poprawy jakości ich egzystencji. Mniej oczywistym ubóstwem są ci biedni, którzy co prawda mają co jeść i gdzie spać, ale brakuje im drugiego człowieka. Nieważne w tym momencie, czy cierpią samotność lub odrzucenie, w wyniku popełnionych przez siebie błędów czy też zupełnie niewinnie, ważne że odczuwają ból niedostatku miłości. Czasem trzeba się nieco wysilić, by takich ubogich znaleźć wokół siebie np. we własnej klasie, grupie, sąsiedztwie, miejscu pracy albo w rodzinie. Takim ubogim zwykle trudniej się pomaga, bo znacznie bardziej bolesne jest stanąć w obliczu znajomego, z którym może łączyć nas nieprzyjemna przeszłość, niż wyciągnąć z portfela zwitek pieniędzy lub przyłożyć kartę do czytnika. Zupełnie nie oceniam tego, czy udaje nam się taką miłość ofiarować, ponieważ ludzkie koleje losu mogą być bardzo zagmatwane, chodzi mi tylko o sam fakt dostrzeżenia takiej formy ubóstwa.

Czytaj także: Papież: pewnego dnia umrzemy, ale nie stracimy nic, śmierć będzie początkiem nowego życia

Ubogi we mnie

Trzecią, najmniej oczywistą dla nas grupą ubogich, jesteśmy my sami. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, mówienie o obejmowaniu miłością siebie, nie jest w kościelnym światku zbyt popularne, jakbyśmy bali się, że samo wspomnienie o tym, może spowodować jakieś szkody prowadzące do grzechu. Tymczasem, bez przyjęcia samych siebie, nie pokochamy innych, nasza pomoc wobec drugiego może wtedy wynikać z przyjęcia na siebie jakichś wymogów moralnych, które mają nam coś w przyszłości zapewnić, ale nie jest to szczere i głębokie otwarcie serca. W obliczu podstawowych deficytów osobowych, jakimi są braki w przyjęciu oraz akceptacji własnych niedoskonałości i własnej historii życia, nasze serce zawsze będzie coś w sobie chować.

A zatem sądzę, że dziś warto poświęcić choć parę chwil w pochyleniu się nad sobą. Pisząc to, nie mam na myśli ani całkowitego braku starań o lepszego siebie, ani wycofania z pomocy potrzebującym, ale potrzebę cofnięcie się do fundamentu - do przyjęcia siebie.

Siódmy rozdział

Całe lata temu przeczytałam książkę, która bardzo wpłynęła na moje życie. Autorem jej jest były paulin, o. Augustyn Pelanowski, wokół wypowiedzi którego narosło dużo później wiele kontrowersji, co skutkowało nałożonymi karami. Wszystko to nie zmienia faktu, że autor ów wydał wcześniej kilka naprawdę ważnych poradników życia duchowego. Tą najważniejszą dla mnie pozycją jest „Siódmy rozdział”. Duchowny porównał w niej życie każdego z nas do pisania książki, która podzielona jest na rozdziały, są te które opisują nasze życie prywatne, zawodowe, sukcesy, momenty chwały, ale siódmym rozdziałem jest historia naszych porażek, wad, słabości i upadków. Większość z nas chce za wszelką cenę pozbyć się siódmego rozdziału, który przedstawia nas w „niekorzystnym” świetle. Jeden z takich autorów, wyrwał z książki siódmy rozdział i zaprezentował światu dzieło literackie w takiej formie. Książka spodobała się publice, została oceniona bardzo wysoko, ale ktoś inny znalazł wyrzucone na śmietnik kartki z opisem bólu i ubóstwa i dołączył je do własnej książki, popełniając tym samym plagiat. Dopiero historia tej drugiej osoby zrobiła w świecie furorę, bo dotykała serc, budziła wzruszenie, była prawdziwa i poruszająca. To ta druga książka zdobyła literackie nagrody. Wniosek płynący ze słów o. Pelanowskiego był taki, że próbując wyrzucić z własnego życia wszystko to, co uważamy za ukazujące nas w niedobrym świetle, miejsca braku talentów, wad, nawet grzechów, najwrażliwsze, bo słabe, punkty, ograbiamy się z tego, co przesądza o naszym człowieczeństwie, a nawet więcej, z tego, w czym Chrystus, który sam nasze słabości i grzechy poniósł na krzyż, widzi swoje najdelikatniejsze podobieństwo z nami.

Dziecko krzyczące

Warto przywołać w wyobraźni obraz małego dziecka, które cały czas w nas tkwi i boleje nad tym, czym się w sobie nie zaopiekowaliśmy, czego nie chcemy przyjąć do wiadomości, tych wszystkich ograniczeń i błędów, które wpływają na to, że nasze życie nie przypomina wymarzonego pasma sukcesów. To wszytko, czego się wstydzimy. Nie skończy się zawodzenie i lament tego, dziecka, które nie czuje się kochane. Tak naprawdę sobie najtrudniej jest wybaczyć, bo tylko na siebie mieliśmy realny wpływ i zmarnowaliśmy liczne szanse, zaprzepaściliśmy nadzieje, których nie da się zrzucić na nikogo innego. A jednak to właśnie nasz stosunek do tych wstydliwych momentów, niechcianych cech warunkuje szczęście i wewnętrzny pokój oraz umożliwia nam bycie tymi, którzy miłują. Oczywiście, sama miłość pochodzi od Boga, jednak to od nas zależy, czy zechcemy z Jego daru skorzystać.

Czytaj także: Kościół obchodzi dziś Światowy Dzień Ubogich

Filtr moralny

Często mam wrażenie, że od małego, tak bardzo uczyliśmy się tego, jacy powinniśmy być, że założono nam jakby filtr moralności, przez który patrzymy na siebie i otaczający nas świat. I wymogi moralne i rachunek sumienia są ważnymi narzędziami duchowego wzrostu, jednak sama spojrzeń moralne, pozbawione filtru miłości, czułości i przyjęcia jest okrucieństwem czynionym sobie i bliźnim, suchą beznamiętną oceną, która potrafi jednym łamać życie, a dla innych jest prostą drogą do duchowego wypaczenia, jakim jest nerwica eklezjogenna. Duch Święty mówi nam prawdę, ale zauważmy, że ona nigdy nie jest pozbawiona nadziei, wręcz przeciwnie, choć rzuca światło na grzech, jest zarazem otwartą bramą i siłą do przejścia przez nią. Społeczności oparte w głównej mierze na moralności były w historii tymi najbardziej brutalnymi wobec najsłabszych. Nie bycie „w porządku” wobec przepisów stanowi o duchowym celu, nie „bycie dobrym” według norm, ale stopień powierzenia i bliskości z Bogiem. Taka bliskość, takie przyjęcie siebie we wdzięczności i opieka nad przyjmowaniem ograniczeń własnego wyglądu, psychiki, historii, samo w sobie rodzi pokój pozwalający rozdawać innym dobra, dzielić się tym co otrzymujemy, a więc i sobą.

Bierz!

Jak często na rozmaitych wykładach, kazaniach, pogadankach i w kometarzach słyszymy, że musimy się starać być takimi, albo innymi, dawać, dawać, dawać, by zadowolić Boga lub świat? A jak często padają w nasze serca słowa: człowieku, Ojciec cieszy się z ciebie, jest z ciebie dumny i wdzięczny po prostu za to, że jesteś? On jest źródłem, z którego nie tylko możesz, ale wręcz musisz czerpać i brać, bo sam z siebie nie masz czym się dzielić, ani czym zaspokajać. Ciesz się tym czerpaniem i tą dumą twojego Boga. Reszta będzie ci dodana.


 

POLECANE
Ostatni zakonspirowany Żołnierz Niezłomny zmarł w stanie wojennym tylko u nas
Ostatni zakonspirowany Żołnierz Niezłomny zmarł w stanie wojennym

Antoni Dołęga ps. „Kulawy Antek”, urodzony 1 maja 1915 r. w Farfaku – części Łukowa na Lubelszczyźnie, chorąży Wojska Polskiego, to najdłużej ukrywający się żołnierz podziemia antykomunistycznego. Z dotychczasowych badań wynika, że korzystał z siatki konspiracyjnej złożonej co najmniej z dwustu osób. Szczątki zmarłego w tajemnicy przed światem w 1982 r. w Popławach-Rogalach konspiratora wydobyli pracownicy IPN w połowie czerwca 2017 r.

Jest zawiadomienie do prokuratury na Tuska z ostatniej chwili
Jest zawiadomienie do prokuratury na Tuska

Klub parlamentarny PiS poinformował w piątek o skierowaniu do stołecznej prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa m.in. przez premiera Donalda Tuska w związku z dodaniem adnotacji do uchwały Sądu Najwyższego stwierdzającej ważność wyboru prezydenta Karola Nawrockiego.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

W piątek Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia I stopnia przed silnym deszczem z burzami dla północno-wschodniej części kraju.

Niemcy piszą o upadku Tuska. Zmęczony i rozdrażniony z ostatniej chwili
Niemcy piszą o upadku Tuska. "Zmęczony i rozdrażniony"

Donald Tusk sprawia wrażenie zarówno zmęczonego, jak i rozdrażnionego. Spekuluje się, że może oddać ster Radosławowi Sikorskiemu – pisze w piątek niemiecki Der Spiegel

NFZ wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
NFZ wydał pilny komunikat

Kwalifikacja do Krajowej Sieci Kardiologicznej. Jak i gdzie złożyć protest? NFZ wyjaśnia.

Ordo Iuris zapewni pomoc prawną uczestnikom antyimigranckich manifestacji gorące
Ordo Iuris zapewni pomoc prawną uczestnikom antyimigranckich manifestacji

W związku z zaplanowanymi na sobotę, 19 lipca, ogólnopolskimi protestami przeciwko masowej imigracji, Instytut Ordo Iuris będzie uważnie monitorował działania służb państwowych wobec uczestników i organizatorów tych wydarzeń. W przypadku stwierdzenia jakichkolwiek prób bezprawnego ograniczania wolności zgromadzeń, brutalnych interwencji lub innych naruszeń praw obywatelskich – Instytut zaoferuje pokrzywdzonym takimi działaniami nieodpłatną pomoc prawną.

Funkcjonariusz o sytuacji na granicy z Białorusią: Zaczynamy się bać z ostatniej chwili
Funkcjonariusz o sytuacji na granicy z Białorusią: Zaczynamy się bać

Anonimowy funkcjonariusz Straży Granicznej w rozmowie z Kanałem Zero opisał narastającą przemoc na polsko‑białoruskiej granicy i strach przed konsekwencjami.

Komisja Europejska uderza w nadzwyczajną kastę. Koniec mitu o neo-KRS tylko u nas
Komisja Europejska uderza w nadzwyczajną kastę. Koniec mitu o "neo-KRS"

Komisja Europejska właśnie zburzyła gmach narracji, który przez lata budowali aktywiści sędziowscy -mit o rzekomo ‘wadliwej KRS’, mający podważać legalność tysięcy wyroków i sędziów powołanych po 2018 r. To nie tylko kompromitacja, ale akt oskarżenia wobec środowisk, które przez lata działały przeciwko własnemu państwu – pod pretekstem ‘obrony praworządności’!

Opolskie: Wypadek na poligonie wojskowym z ostatniej chwili
Opolskie: Wypadek na poligonie wojskowym

Wybuch imitatora trotylu ranił kanadyjskiego żołnierza podczas ćwiczeń na poligonie pod Brzegiem w woj. opolskim.

Pożar hotelu w Wiśle. Strażacy walczą z ogniem z ostatniej chwili
Pożar hotelu w Wiśle. Strażacy walczą z ogniem

W piątek po południu w Wiśle (pow. cieszyński, woj. śląskie) wybuchł pożar w hotelu przy ulicy Wyzwolenia. Strażacy walczą z trudnym do opanowania ogniem – informuje RMF FM.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Krzyk ubogiego we mnie

„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3).
dziecko, zdjęcie poglądowe [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Krzyk ubogiego we mnie
dziecko, zdjęcie poglądowe / pixabay.com/geralt

Ubodzy oczywiści i nieoczywiści

Prawdopodobnie dziś - w VIII Światowy Dzień Ubogich - częściej niż zwykle przychodzi nam na myśl ludzka bieda i niedola. Gdy myślimy o ubóstwie, w pierwszej chwili najczęściej przychodzą nam na myśl osoby bezdomne lub żyjące w skrajnej biedzie, ludzie z takich zakątków globu, w których panuje głód i wyzysk, ci, którym brakuje środków do zaspokojenia podstawowych potrzeb. I bardzo dobrze, że o nich myślimy i chcemy poprawy jakości ich egzystencji. Mniej oczywistym ubóstwem są ci biedni, którzy co prawda mają co jeść i gdzie spać, ale brakuje im drugiego człowieka. Nieważne w tym momencie, czy cierpią samotność lub odrzucenie, w wyniku popełnionych przez siebie błędów czy też zupełnie niewinnie, ważne że odczuwają ból niedostatku miłości. Czasem trzeba się nieco wysilić, by takich ubogich znaleźć wokół siebie np. we własnej klasie, grupie, sąsiedztwie, miejscu pracy albo w rodzinie. Takim ubogim zwykle trudniej się pomaga, bo znacznie bardziej bolesne jest stanąć w obliczu znajomego, z którym może łączyć nas nieprzyjemna przeszłość, niż wyciągnąć z portfela zwitek pieniędzy lub przyłożyć kartę do czytnika. Zupełnie nie oceniam tego, czy udaje nam się taką miłość ofiarować, ponieważ ludzkie koleje losu mogą być bardzo zagmatwane, chodzi mi tylko o sam fakt dostrzeżenia takiej formy ubóstwa.

Czytaj także: Papież: pewnego dnia umrzemy, ale nie stracimy nic, śmierć będzie początkiem nowego życia

Ubogi we mnie

Trzecią, najmniej oczywistą dla nas grupą ubogich, jesteśmy my sami. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, mówienie o obejmowaniu miłością siebie, nie jest w kościelnym światku zbyt popularne, jakbyśmy bali się, że samo wspomnienie o tym, może spowodować jakieś szkody prowadzące do grzechu. Tymczasem, bez przyjęcia samych siebie, nie pokochamy innych, nasza pomoc wobec drugiego może wtedy wynikać z przyjęcia na siebie jakichś wymogów moralnych, które mają nam coś w przyszłości zapewnić, ale nie jest to szczere i głębokie otwarcie serca. W obliczu podstawowych deficytów osobowych, jakimi są braki w przyjęciu oraz akceptacji własnych niedoskonałości i własnej historii życia, nasze serce zawsze będzie coś w sobie chować.

A zatem sądzę, że dziś warto poświęcić choć parę chwil w pochyleniu się nad sobą. Pisząc to, nie mam na myśli ani całkowitego braku starań o lepszego siebie, ani wycofania z pomocy potrzebującym, ale potrzebę cofnięcie się do fundamentu - do przyjęcia siebie.

Siódmy rozdział

Całe lata temu przeczytałam książkę, która bardzo wpłynęła na moje życie. Autorem jej jest były paulin, o. Augustyn Pelanowski, wokół wypowiedzi którego narosło dużo później wiele kontrowersji, co skutkowało nałożonymi karami. Wszystko to nie zmienia faktu, że autor ów wydał wcześniej kilka naprawdę ważnych poradników życia duchowego. Tą najważniejszą dla mnie pozycją jest „Siódmy rozdział”. Duchowny porównał w niej życie każdego z nas do pisania książki, która podzielona jest na rozdziały, są te które opisują nasze życie prywatne, zawodowe, sukcesy, momenty chwały, ale siódmym rozdziałem jest historia naszych porażek, wad, słabości i upadków. Większość z nas chce za wszelką cenę pozbyć się siódmego rozdziału, który przedstawia nas w „niekorzystnym” świetle. Jeden z takich autorów, wyrwał z książki siódmy rozdział i zaprezentował światu dzieło literackie w takiej formie. Książka spodobała się publice, została oceniona bardzo wysoko, ale ktoś inny znalazł wyrzucone na śmietnik kartki z opisem bólu i ubóstwa i dołączył je do własnej książki, popełniając tym samym plagiat. Dopiero historia tej drugiej osoby zrobiła w świecie furorę, bo dotykała serc, budziła wzruszenie, była prawdziwa i poruszająca. To ta druga książka zdobyła literackie nagrody. Wniosek płynący ze słów o. Pelanowskiego był taki, że próbując wyrzucić z własnego życia wszystko to, co uważamy za ukazujące nas w niedobrym świetle, miejsca braku talentów, wad, nawet grzechów, najwrażliwsze, bo słabe, punkty, ograbiamy się z tego, co przesądza o naszym człowieczeństwie, a nawet więcej, z tego, w czym Chrystus, który sam nasze słabości i grzechy poniósł na krzyż, widzi swoje najdelikatniejsze podobieństwo z nami.

Dziecko krzyczące

Warto przywołać w wyobraźni obraz małego dziecka, które cały czas w nas tkwi i boleje nad tym, czym się w sobie nie zaopiekowaliśmy, czego nie chcemy przyjąć do wiadomości, tych wszystkich ograniczeń i błędów, które wpływają na to, że nasze życie nie przypomina wymarzonego pasma sukcesów. To wszytko, czego się wstydzimy. Nie skończy się zawodzenie i lament tego, dziecka, które nie czuje się kochane. Tak naprawdę sobie najtrudniej jest wybaczyć, bo tylko na siebie mieliśmy realny wpływ i zmarnowaliśmy liczne szanse, zaprzepaściliśmy nadzieje, których nie da się zrzucić na nikogo innego. A jednak to właśnie nasz stosunek do tych wstydliwych momentów, niechcianych cech warunkuje szczęście i wewnętrzny pokój oraz umożliwia nam bycie tymi, którzy miłują. Oczywiście, sama miłość pochodzi od Boga, jednak to od nas zależy, czy zechcemy z Jego daru skorzystać.

Czytaj także: Kościół obchodzi dziś Światowy Dzień Ubogich

Filtr moralny

Często mam wrażenie, że od małego, tak bardzo uczyliśmy się tego, jacy powinniśmy być, że założono nam jakby filtr moralności, przez który patrzymy na siebie i otaczający nas świat. I wymogi moralne i rachunek sumienia są ważnymi narzędziami duchowego wzrostu, jednak sama spojrzeń moralne, pozbawione filtru miłości, czułości i przyjęcia jest okrucieństwem czynionym sobie i bliźnim, suchą beznamiętną oceną, która potrafi jednym łamać życie, a dla innych jest prostą drogą do duchowego wypaczenia, jakim jest nerwica eklezjogenna. Duch Święty mówi nam prawdę, ale zauważmy, że ona nigdy nie jest pozbawiona nadziei, wręcz przeciwnie, choć rzuca światło na grzech, jest zarazem otwartą bramą i siłą do przejścia przez nią. Społeczności oparte w głównej mierze na moralności były w historii tymi najbardziej brutalnymi wobec najsłabszych. Nie bycie „w porządku” wobec przepisów stanowi o duchowym celu, nie „bycie dobrym” według norm, ale stopień powierzenia i bliskości z Bogiem. Taka bliskość, takie przyjęcie siebie we wdzięczności i opieka nad przyjmowaniem ograniczeń własnego wyglądu, psychiki, historii, samo w sobie rodzi pokój pozwalający rozdawać innym dobra, dzielić się tym co otrzymujemy, a więc i sobą.

Bierz!

Jak często na rozmaitych wykładach, kazaniach, pogadankach i w kometarzach słyszymy, że musimy się starać być takimi, albo innymi, dawać, dawać, dawać, by zadowolić Boga lub świat? A jak często padają w nasze serca słowa: człowieku, Ojciec cieszy się z ciebie, jest z ciebie dumny i wdzięczny po prostu za to, że jesteś? On jest źródłem, z którego nie tylko możesz, ale wręcz musisz czerpać i brać, bo sam z siebie nie masz czym się dzielić, ani czym zaspokajać. Ciesz się tym czerpaniem i tą dumą twojego Boga. Reszta będzie ci dodana.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe