Drony to klucz do nowoczesnej obronności Polski

Głównym zadaniem polskich polityków i biznesu powinno być zbudowanie innowacyjnego przemysłu zbrojeniowego przy współpracy z Ukrainą.
Dron, zdjęcie podglądowe Drony to klucz do nowoczesnej obronności Polski
Dron, zdjęcie podglądowe / fot. Marcin Żegliński

W obliczu rozluźnienia więzi atlantyckich UE rozpoczęła gorączkowe przygotowania do zbrojeń. Oczywiście w mediach wybuchły gorące debaty, a opozycja zarzuciła, że planowanie wspólnego zadłużania się na poczet produkcji zbrojeniowej w rzeczywistości będzie prezentem dla zachodnioeuropejskich koncernów zbrojeniowych. Ale zanim cała dyskusja sprowadzi się do rytualnego obrzucania oskarżeniami o sprzedawanie uzbrojenia Niemcom albo USA, warto się zastanowić, co Polska może zrobić w tej chwili. I jak sprawić, by pieniądze uzyskane z wojskowego KPO – czyli projektu przezbrojenia finansowanego wspólnym europejskim długiem – pomogły zbudować nasz innowacyjny przemysł zbrojeniowy.

Rozwiązanie wbrew pozorom nie jest bardzo skomplikowane. Musimy doprowadzić do tego, by Ukraińcy przekazali nam swoje technologie dronowe i doświadczenia związane z wojną tym sprzętem. Skoro nie mamy własnego wysoko zaawansowanego przemysłu zbrojeniowego, zbudujmy taki – tylko nisko kapitałochłonny, wypuszczający tanią i masową produkcję.

 

Tanio, a skutecznie

Ukraina, mimo trzyletniej wojny i planowego niszczenia swojej infrastruktury przez Rosjan, była w stanie rozwinąć przemysł zbrojeniowy. Jego wyroby skutecznie zadają Rosjanom ciosy nie tylko na froncie, ale nawet setki kilometrów dalej. Dzieje się to za sprawą tanich i prostych dronów, wypuszczanych przez niewielkie, niewykrywane przez Rosjan przedsiębiorstwa.

Wystarczy przypomnieć, że państwo pozbawione floty, m.in. przy pomocy nawodnych bezzałogowców Sea Baby, zniszczyło jedną trzecią Floty Czarnomorskiej, a pozostałą część wygnało z Krymu i zmusiło do przebazowania do rosyjskich portów. W ten sposób udaremniono plan blokady ukraińskich portów, zapewniając możliwość eksportu towarów i zaopatrywania się w broń drogą morską.

Ukraińskie lotnicze drony kamikadze skutecznie przeniosły wojnę na rosyjskie terytorium. Bezzałogowce pokonują już ponad 1200 km, by uderzyć w rosyjskie obiekty infrastrukturalne. Ich celem są głównie rafinerie, składy paliw, rurociągi i inne elementy infrastruktury energetycznej. I w ten sposób psują rosyjską machinę wojenną i całą jej gospodarkę. Ukraińscy specjaliści przystosowali w tym celu ultralekkie samoloty własnej produkcji, które stały się śmiercionośną bronią.

Drony różnych typów skutecznie psują nastrój rosyjskim żołnierzom na froncie. Oni codziennie są narażeni na ataki małych dronów kamikadze, bezzałogowców bombardujących i przechwytujących. Ich cena to kilka – kilkanaście tysięcy dolarów. Wiele wariantów to maszyny wielorazowego użytku, zdolne do precyzyjnych ataków na pozycje wroga tak skutecznie, jak kosztujące kilkadziesiąt tysięcy dolarów kierowane laserowo pociski Excalibur czy jeszcze droższe rakiety przeciwlotnicze.

Ale to nie wszystko. Ukraińcy również wyspecjalizowali się w produkcji kołowych dronów naziemnych – niosących ładunki wybuchowe czy zdalnie sterowane karabiny maszynowe. I są w stanie prowadzić pierwsze operacje na froncie całkowicie oparte na współpracy bezzałogowców i bez angażowania żywej siły.

 

Nowy wyścig zbrojeń

Donald Tusk zapowiedział niedawno, że Europa powinna podjąć rękawicę rzuconą przez Rosję w wyścigu zbrojeń. Jeśli Polska ma wziąć w tym udział, powinna postawić na tanią, masową produkcję.

Kluczową rolę powinien tu odegrać polski rząd. Należy robić wszystko, by przekonać ukraińskich partnerów do stworzenia polsko-ukraińskiego przemysłu dronowego – za wszelką cenę: „prośbą i groźbą”, ale przede wszystkim obietnicą wspólnej korzyści. To powinien być dla Polski priorytet, a nie np. domaganie się, by Ukraina zaprzestała kultu Bandery czy przeprosiła za Wołyń.

Obawiam się jednak, że sama działalność wiceszefa MON Pawła Zalewskiego, oddelegowanego do tego zadania, nie wystarczy. Ukraińców trzeba konsekwentnie „młotkować” szerokim frontem, tak aby nasze interesy pozostawały w ich polu widzenia. Mamy do czynienia z niełatwym partnerem, dodatkowo skoncentrowanym na wysiłku wojennym w skali globalnej.

Pamiętajmy, że każda wojna przyspiesza rozwój technologiczny. Dolina Krzemowa w USA powstała po II wojnie światowej, a pierwsze przedsiębiorstwa komputerowe zakładali tam ludzie związani wcześniej z amerykańskimi ośrodkami badawczymi prowadzącymi wojnę radioelektroniczną podczas bombardowań Niemiec.

Z biegiem czasu doświadczenia zdobyte w polskim przemyśle dronowym będzie można wykorzystać również w gospodarce cywilnej. Kluczowa jest jednak polsko-ukraińska synergia i determinacja, by ją budować. Do tego potrzebni są zarówno ludzie oraz odpowiednie instytucje.

 

Po co nam te drony?

Nawet wraz z zakończeniem wojny na Ukrainie nic nie zapowiada tego, że Putin odejdzie od władzy. A jeśli nawet tak się stanie, walka o nią odbędzie się w gronie dobranych przez niego współpracowników. Wśród kremlowskiej elity nie da się znaleźć frakcji, a nawet pojedynczych osób, skłonnych do odprężenia międzynarodowych relacji. Co gorsza, koniec wojny na Ukrainie sprawi, że Kreml będzie mógł przekierować swoją uwagę na inne regiony, które tradycyjnie leżą w sferze jego zainteresowań. A w naszym otoczeniu mamy przynajmniej dwa takie obszary.

Nie trzeba być wielkim prorokiem, by odkryć, że Rosja może powtórzyć manewr z Krymem, który od 2014 do 2022 r. był odcięty lądowo od Rosji. Niestety mamy pod bokiem taki Krym II, czyli obwód królewiecki. Obecnie sojuszniczą dla Rosji Białoruś od obwodu królewieckiego dzieli 60 km polsko-litewskiego terytorium. A pamiętając, że w 2022 roku Rosjanie nie mieli żadnych oporów, by zaatakować Ukrainę z terytorium Białorusi, powinniśmy być gotowi na taką ewentualność. 

Jest jeszcze drugi obszar, na który powinny być zwrócone oczy w Polsce i w NATO. Chodzi o estońska Narwę. To miasto położone we wschodniej Estonii tuż przy granicy z Rosją to wymarzone miejsce na utworzenie stolicy kolejnej „rosyjskiej republiki ludowej”. Region jest bowiem zamieszkiwany w 94 proc. przez Rosjan, latami bombardowanych przez rosyjską propagandę. Zresztą nawet nie ma dużego znaczenia dla Kremla, czy miejscowi Rosjanie będą chcieli dołączyć do Rosji, czy nie. Mechanizm jest znany co najmniej od lat 40 ubiegłego wieku – wysłanie „zielonych ludzików”, znalezienie kilku kolaborantów, powołanie rządu, przeprowadzenie referendum, a potem wpisanie aneksji do konstytucji. Niestety logika podpowiada, że po pozytywnym zakończeniu dla Rosji wojny z Ukrainą, przyjdzie nam wysyłać nasze wojska do obrony Estonii.

Tysiące tanich dronów będzie więc potrzebnych nie tylko Polsce czy Ukrainie, ale Bałtom stającym się pierwszym celem rosyjskiego imperializmu. A jeśli nie chcemy być zmuszeni do bronienia naszego regionu na polu boju, trzeba znów wyczerpać Rosję wyścigiem zbrojeń. Tak, jak stało się to pod koniec lat 80 XX wieku.


 

POLECANE
Polki wywalczyły awans na mistrzostwa świata z ostatniej chwili
Polki wywalczyły awans na mistrzostwa świata

Polska pokonała w Bitoli Macedonię Północną 23:21 (10:10) w rewanżowym meczu kwalifikacyjnym i awansowała do mistrzostw świata piłkarek ręcznych. W pierwszym spotkaniu biało-czerwone wygrały 22:18.

Prof. Andrzej Nowak: Europa to spór o suwerenność, który trwa od X wieku tylko u nas
Prof. Andrzej Nowak: Europa to spór o suwerenność, który trwa od X wieku

W sobotę Warszawa stała się miejscem wyjątkowego wydarzenia - Marszu z okazji 1000-lecia Królestwa Polskiego i 500-lecia Hołdu Pruskiego. Ulicami stolicy przeszły tysiące osób, by zamanifestować przywiązanie do polskiej historii, kultury i państwowości. Wśród uczestników znaleźli się nie tylko politycy i działacze społeczni, ale także wybitni naukowcy.

„Warto pielęgnować pamięć o naszym narodzie”. Zobacz wyjątkową relację z Marszu 1000-lecia Królestwa Polskiego tylko u nas
„Warto pielęgnować pamięć o naszym narodzie”. Zobacz wyjątkową relację z Marszu 1000-lecia Królestwa Polskiego

W sobotę ulicami Warszawy przeszedł Marsz zorganizowany z okazji 1000-lecia Królestwa Polskiego oraz 500-lecia Hołdu Pruskiego. Wydarzenie, które miało charakter historyczno-patriotyczny, zgromadziło wielu uczestników - w tym polityków, działaczy społecznych i sympatyków ugrupowań prawicowych. Zachęcamy do obejrzenia naszej relacji wydarzenia, gdzie głos zabrało wiele osób, którym bliskie są polskie wartości.

Tragedia w szpitalu psychiatrycznym w Warszawie. Nie żyje pacjent Wiadomości
Tragedia w szpitalu psychiatrycznym w Warszawie. Nie żyje pacjent

Dramatyczne sceny rozegrały się w sobotni poranek w Szpitalu Nowowiejskim w centrum Warszawy. Zgłoszenie o zgonie jednego z pacjentów dotarło do służb tuż po świcie. Na miejsce wezwano policję oraz prokuratora.

Patryk Jaki: Polskość jest wyjątkowa tylko u nas
Patryk Jaki: Polskość jest wyjątkowa

W sobotę ulicami Warszawy przeszedł marsz zorganizowany z okazji 1000-lecia Królestwa Polskiego oraz 500-lecia Hołdu Pruskiego. Wydarzenie, które miało charakter historyczno-patriotyczny, zgromadziło wielu uczestników – w tym polityków, działaczy społecznych i sympatyków ugrupowań prawicowych. Na Placu Zamkowym pojawili się m.in. Karol Nawrocki – obywatelski, popierany przez PiS kandydat na prezydenta - oraz europoseł Patryk Jaki, który w komentarzu dla portalu tysol.pl mówił o znaczeniu historii i tożsamości narodowej.

Zatrucie mundurowych w Kętrzynie. Rośnie bilans poszkodowanych z ostatniej chwili
Zatrucie mundurowych w Kętrzynie. Rośnie bilans poszkodowanych

Do 82 wzrosła hospitalizowanych z powodu objawów zatrucia pokarmowego słuchaczy Centrum Szkolenia Straży Granicznej w Kętrzynie (warmińsko-mazurskie) - podała w sobotę SG. Sanepid ustala, co mogło być źródłem salmonelli, która wywołała zatrucie.

Traci się wzrok. Dziennikarka TVN chora Wiadomości
"Traci się wzrok". Dziennikarka TVN chora

Dorota Wellman od lat jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy „Dzień dobry TVN”. W duecie z Marcinem Prokopem tworzy zgrany i lubiany zespół, który dla wielu widzów stał się symbolem porannej telewizji. Jednak poza ekranem znana prezenterka zmaga się z problemem, o którym niewiele osób ma pojęcie.

PKW podała listę kandydatów na prezydenta Wiadomości
PKW podała listę kandydatów na prezydenta

Państwowa Komisja Wyborcza przekazała, że odmówiła zarejestrowania czterech z 17 kandydatów na prezydenta. Podała także listę 13 zarejestrowanych kandydatów.

Siła Polski. FC Barcelona opublikowała wyjątkowy komunikat z ostatniej chwili
"Siła Polski". FC Barcelona opublikowała wyjątkowy komunikat

Wyjątkowe zdjęcie obiegło sieć. Polscy kibice nie kryli poruszenia.

Wybuch w szkole we Wrocławiu. Ewakuowano 150 osób Wiadomości
Wybuch w szkole we Wrocławiu. Ewakuowano 150 osób

Trzy osoby trafiły do szpitala po wybuchu, do którego doszło w sobotę w Liceum Ogólnokształcącym nr 3 we Wrocławiu w trakcie eksperymentu chemicznego. W liceum odbywały się "dni otwarte", podczas których przyszli uczniowie zapoznawali się z ofertą szkoły.

REKLAMA

Drony to klucz do nowoczesnej obronności Polski

Głównym zadaniem polskich polityków i biznesu powinno być zbudowanie innowacyjnego przemysłu zbrojeniowego przy współpracy z Ukrainą.
Dron, zdjęcie podglądowe Drony to klucz do nowoczesnej obronności Polski
Dron, zdjęcie podglądowe / fot. Marcin Żegliński

W obliczu rozluźnienia więzi atlantyckich UE rozpoczęła gorączkowe przygotowania do zbrojeń. Oczywiście w mediach wybuchły gorące debaty, a opozycja zarzuciła, że planowanie wspólnego zadłużania się na poczet produkcji zbrojeniowej w rzeczywistości będzie prezentem dla zachodnioeuropejskich koncernów zbrojeniowych. Ale zanim cała dyskusja sprowadzi się do rytualnego obrzucania oskarżeniami o sprzedawanie uzbrojenia Niemcom albo USA, warto się zastanowić, co Polska może zrobić w tej chwili. I jak sprawić, by pieniądze uzyskane z wojskowego KPO – czyli projektu przezbrojenia finansowanego wspólnym europejskim długiem – pomogły zbudować nasz innowacyjny przemysł zbrojeniowy.

Rozwiązanie wbrew pozorom nie jest bardzo skomplikowane. Musimy doprowadzić do tego, by Ukraińcy przekazali nam swoje technologie dronowe i doświadczenia związane z wojną tym sprzętem. Skoro nie mamy własnego wysoko zaawansowanego przemysłu zbrojeniowego, zbudujmy taki – tylko nisko kapitałochłonny, wypuszczający tanią i masową produkcję.

 

Tanio, a skutecznie

Ukraina, mimo trzyletniej wojny i planowego niszczenia swojej infrastruktury przez Rosjan, była w stanie rozwinąć przemysł zbrojeniowy. Jego wyroby skutecznie zadają Rosjanom ciosy nie tylko na froncie, ale nawet setki kilometrów dalej. Dzieje się to za sprawą tanich i prostych dronów, wypuszczanych przez niewielkie, niewykrywane przez Rosjan przedsiębiorstwa.

Wystarczy przypomnieć, że państwo pozbawione floty, m.in. przy pomocy nawodnych bezzałogowców Sea Baby, zniszczyło jedną trzecią Floty Czarnomorskiej, a pozostałą część wygnało z Krymu i zmusiło do przebazowania do rosyjskich portów. W ten sposób udaremniono plan blokady ukraińskich portów, zapewniając możliwość eksportu towarów i zaopatrywania się w broń drogą morską.

Ukraińskie lotnicze drony kamikadze skutecznie przeniosły wojnę na rosyjskie terytorium. Bezzałogowce pokonują już ponad 1200 km, by uderzyć w rosyjskie obiekty infrastrukturalne. Ich celem są głównie rafinerie, składy paliw, rurociągi i inne elementy infrastruktury energetycznej. I w ten sposób psują rosyjską machinę wojenną i całą jej gospodarkę. Ukraińscy specjaliści przystosowali w tym celu ultralekkie samoloty własnej produkcji, które stały się śmiercionośną bronią.

Drony różnych typów skutecznie psują nastrój rosyjskim żołnierzom na froncie. Oni codziennie są narażeni na ataki małych dronów kamikadze, bezzałogowców bombardujących i przechwytujących. Ich cena to kilka – kilkanaście tysięcy dolarów. Wiele wariantów to maszyny wielorazowego użytku, zdolne do precyzyjnych ataków na pozycje wroga tak skutecznie, jak kosztujące kilkadziesiąt tysięcy dolarów kierowane laserowo pociski Excalibur czy jeszcze droższe rakiety przeciwlotnicze.

Ale to nie wszystko. Ukraińcy również wyspecjalizowali się w produkcji kołowych dronów naziemnych – niosących ładunki wybuchowe czy zdalnie sterowane karabiny maszynowe. I są w stanie prowadzić pierwsze operacje na froncie całkowicie oparte na współpracy bezzałogowców i bez angażowania żywej siły.

 

Nowy wyścig zbrojeń

Donald Tusk zapowiedział niedawno, że Europa powinna podjąć rękawicę rzuconą przez Rosję w wyścigu zbrojeń. Jeśli Polska ma wziąć w tym udział, powinna postawić na tanią, masową produkcję.

Kluczową rolę powinien tu odegrać polski rząd. Należy robić wszystko, by przekonać ukraińskich partnerów do stworzenia polsko-ukraińskiego przemysłu dronowego – za wszelką cenę: „prośbą i groźbą”, ale przede wszystkim obietnicą wspólnej korzyści. To powinien być dla Polski priorytet, a nie np. domaganie się, by Ukraina zaprzestała kultu Bandery czy przeprosiła za Wołyń.

Obawiam się jednak, że sama działalność wiceszefa MON Pawła Zalewskiego, oddelegowanego do tego zadania, nie wystarczy. Ukraińców trzeba konsekwentnie „młotkować” szerokim frontem, tak aby nasze interesy pozostawały w ich polu widzenia. Mamy do czynienia z niełatwym partnerem, dodatkowo skoncentrowanym na wysiłku wojennym w skali globalnej.

Pamiętajmy, że każda wojna przyspiesza rozwój technologiczny. Dolina Krzemowa w USA powstała po II wojnie światowej, a pierwsze przedsiębiorstwa komputerowe zakładali tam ludzie związani wcześniej z amerykańskimi ośrodkami badawczymi prowadzącymi wojnę radioelektroniczną podczas bombardowań Niemiec.

Z biegiem czasu doświadczenia zdobyte w polskim przemyśle dronowym będzie można wykorzystać również w gospodarce cywilnej. Kluczowa jest jednak polsko-ukraińska synergia i determinacja, by ją budować. Do tego potrzebni są zarówno ludzie oraz odpowiednie instytucje.

 

Po co nam te drony?

Nawet wraz z zakończeniem wojny na Ukrainie nic nie zapowiada tego, że Putin odejdzie od władzy. A jeśli nawet tak się stanie, walka o nią odbędzie się w gronie dobranych przez niego współpracowników. Wśród kremlowskiej elity nie da się znaleźć frakcji, a nawet pojedynczych osób, skłonnych do odprężenia międzynarodowych relacji. Co gorsza, koniec wojny na Ukrainie sprawi, że Kreml będzie mógł przekierować swoją uwagę na inne regiony, które tradycyjnie leżą w sferze jego zainteresowań. A w naszym otoczeniu mamy przynajmniej dwa takie obszary.

Nie trzeba być wielkim prorokiem, by odkryć, że Rosja może powtórzyć manewr z Krymem, który od 2014 do 2022 r. był odcięty lądowo od Rosji. Niestety mamy pod bokiem taki Krym II, czyli obwód królewiecki. Obecnie sojuszniczą dla Rosji Białoruś od obwodu królewieckiego dzieli 60 km polsko-litewskiego terytorium. A pamiętając, że w 2022 roku Rosjanie nie mieli żadnych oporów, by zaatakować Ukrainę z terytorium Białorusi, powinniśmy być gotowi na taką ewentualność. 

Jest jeszcze drugi obszar, na który powinny być zwrócone oczy w Polsce i w NATO. Chodzi o estońska Narwę. To miasto położone we wschodniej Estonii tuż przy granicy z Rosją to wymarzone miejsce na utworzenie stolicy kolejnej „rosyjskiej republiki ludowej”. Region jest bowiem zamieszkiwany w 94 proc. przez Rosjan, latami bombardowanych przez rosyjską propagandę. Zresztą nawet nie ma dużego znaczenia dla Kremla, czy miejscowi Rosjanie będą chcieli dołączyć do Rosji, czy nie. Mechanizm jest znany co najmniej od lat 40 ubiegłego wieku – wysłanie „zielonych ludzików”, znalezienie kilku kolaborantów, powołanie rządu, przeprowadzenie referendum, a potem wpisanie aneksji do konstytucji. Niestety logika podpowiada, że po pozytywnym zakończeniu dla Rosji wojny z Ukrainą, przyjdzie nam wysyłać nasze wojska do obrony Estonii.

Tysiące tanich dronów będzie więc potrzebnych nie tylko Polsce czy Ukrainie, ale Bałtom stającym się pierwszym celem rosyjskiego imperializmu. A jeśli nie chcemy być zmuszeni do bronienia naszego regionu na polu boju, trzeba znów wyczerpać Rosję wyścigiem zbrojeń. Tak, jak stało się to pod koniec lat 80 XX wieku.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe