Marek Budzisz: Rosja "eksportuje bezpieczeństwo" do Afryki.

W Soczi zakończyła się właśnie kolejna, dziewiąta już, międzynarodowa konferencja, na którą zjechali urzędnicy różnych krajów nadzorujący lub kierujący strukturami siłowymi, jednym słowem, konferencja, używając rosyjskiej nomenklatury siłowików. Żeby nie było, co do tego wątpliwości, to organizowała ją rosyjska Rada Bezpieczeństwa, a obrady (oczywiście w części plenarnej) prowadził jej szef, generał Patruszew.
/ screen YouTube
Rosjanie nie byliby sobą, gdyby nie ogłosili wielkiego sukcesu spotkania, w którym wzięli udział przedstawiciele 118 państw, z tego, jak powiedział w wywiadzie dla agencji TASS sekretarz Patruszewa, Wienediktow, 44 to byli funkcjonariusze wysokiego szczebla.
Sam kierujący obradami zaznaczył, że tak liczny udział w odbywającym się w Soczi forum świadczy o tym, że zabiegi dyplomacji Stanów Zjednoczonych, która wywierała naciski, aby do Rosji nie jechać zakończyły się niepowodzeniem. A ci, zwłaszcza Europejczycy, którzy się nie stawili „sami sobie winni, bo izolują się od społeczności międzynarodowej”. Rosyjscy dziennikarze relacjonujący spotkanie ironizują trochę, moim zdaniem niesłusznie, szczegółowo opisując wystąpienia takich międzynarodowych tuzów, jak reprezentanci Gambii, Bangladeszu, Tajlandii czy Wenezueli. Organizatorzy poinformowali zresztą, że z tym bojkotem Europy nie jest tak źle, bo reprezentowanych na zjeździe było 14 krajów. Przy czym dość trudno ustalić, kto przyjechał i z jakich krajów. W relacjach pada nazwisko ministra z Belgradu i wydalonego z Czarnogóry w toku ostatnich retorsji dyplomatycznych (otrucie Skripala) honorowego konsula Rosji. O innych Europejczykach cicho sza.
Ale niezależnie od tego, kto przybył, kto zaś z udziału w forum zrezygnował, warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze Patruszew, jak oficjalnie poinformowano, spotkał się „w cztery oczy” z reprezentantami ponad 40 państw, kiedyś nazywanych krajami III świata, teraz określanych terminem „rozwijające się”. Przy okazji spotkania w Soczi swe osiągnięcia prezentowały rosyjskie firmy zbrojeniowe. I to jest chyba jeden z zasadniczych celów tego forum – sprzedać trochę więcej broni, zwłaszcza po tym, jak Moskwa musiała w ubiegłych tygodniach przełknąć gorzką pigułkę, a może nawet dwie.

Otóż 25 kwietnia poinformowano, że Indie chcą wycofać się ze wspólnego z Rosją programu budowy myśliwca 5-go pokolenia na bazie rosyjskiego Su-57. Moskwa, na początku, z hukiem ogłosiła, że do 2020 roku zbuduje 220 najnowocześniejszych maszyn tego typu. Później z nieco już mniejszym rozgłosem informowano, że „na początek” zbuduje się ich tuzin. Ale i tego tuzina nikt nie zobaczył do końca 2017 roku, mimo zapowiedzi, bo budowa „trochę się przeciągnęła”. Teraz Hindusi w ogóle rezygnują z finansowania prac, a na zastrzyk pieniędzy z ich strony Moskwa bardzo liczyła, bo właśnie za nie chciała rozpocząć seryjną produkcję maszyn. Powód rezygnacji? Indyjscy eksperci są zdania, że myśliwiec 5 generacji zaopatrzono w rosyjski osprzęt, awionikę, czujniki, czyli jednym słowem niemal wszystko, co decyduje o jego możliwościach, które są „beznadziejnie przestarzałe”. Ktoś mógłby powiedzieć, i zapewne miałby w tym sporo racji, że zapewne zdecydowała polityka, skoro w Delhi teraz myśli się o zakupie maszyn amerykańskich. Ale warto zwrócić uwagę na kolejną historię. Rosja wespół z Chinami buduje duży, szerokokadłubowy samolot pasażerski dalekiego zasięgu nazywany – SR 929, który ma być konkurencją dla Boeinga i Airbusa. W Moskwie trochę przy okazji utyskiwano, że w gruncie rzeczy Chińczycy przejęli rosyjską myśl techniczną, wiadomo, mają pieniądze, i przenieśli właściwie całość prac konstrukcyjnych i produkcyjnych do siebie. Ale jako, że jest to projekt duży, mający potwierdzić strategiczne partnerstwo obydwu krajów, wątpliwości przycichły. Teraz, stanęła sprawa silników, w jakie zaopatrzona ma być konstrukcja. W grudniu ogłoszono przetarg, który w połowie kwietnia rozstrzygnięto. Silniki dostarczy Rolls–Royce. Rosjanie nie są w stanie zbudować konkurencyjnych, choć na programy badawcze w tym zakresie idą setki miliardów rubli. Jednym słowem z poziomem technicznym „rosyjskiej myśli wojennej” nie jest tak dobrze jak można by wnioskować na podstawie zapewnień rosyjskiej propagandy czy wpisów niektórych miłośników naszego wschodniego sąsiada pod moimi notkami. W takiej sytuacji więcej uwagi trzeba poświęcić nieco mniej „grymaszącym klientom”, którzy nie potrzebują myśliwców ani V, ani nawet trzeciej generacji, ale trochę więcej kałasznikowów z pewnością by się im przydało.

Ale sprzedaż broni i uzbrojenia to oczywiście nie jedyny cel organizowania przez rosyjskie władze tego rodzaju spotkań. Rosyjski MSZ dość konsekwentnie uprawia politykę rozmawiania z przedstawicielami odległych nawet krajów. Z dwóch powodów. Są one reprezentowane na forum ogólnym ONZ i w ostatecznym rachunku ich głosy mogą być potrzebne. Bo rosyjscy analitycy przypominają, że w 2014 roku, kiedy przegłosowywano stanowisko społeczności międzynarodowej w kwestii rosyjskiej agresji wobec Ukrainy, to moskiewski punkt widzenia (byli przeciw) poparło 53 krajów a tylko 1 uczestnicząca w głosowaniu delegacja wstrzymała się od głosu. I wynik tego głosowania porównują z podobnym, ale przeprowadzonym w 1996 roku, w których miano ocenić „bezprawność” jednostronnych sankcji, wprowadzonych bez poparcia ONZ. Wówczas punkt widzenia, z którym sympatyzuje Rosja (jej zdaniem sankcje może wprowadzać wyłącznie ONZ, a najlepiej Rada Bezpieczeństwa, w której Moskwa ma prawo weta) wsparło 57 krajów, a aż 45 wstrzymało się od głosu. Czyli liczbę niezdecydowanych udało się, zdaniem Rosjan zmniejszyć. Ale to nie jedyny cel tego rodzaju aktywności. Drugi jest równie interesujący. Otóż Moskwa pracowicie buduje swój wizerunek państwa, który rozmawia z każdym, nawet najmniejszym uczestnikiem społeczności międzynarodowej. Szanując przy tym zasadę suwerenności i nieingerowania w wewnętrzne sprawy (obrona reżimów), na gruncie pragmatyzmu i rozsądku, dąży do wolnego od ideologicznego zacietrzewienia rozwiązywania konfliktów. Nam trudno w skuteczność takiej polityki uwierzyć, bo w rejonie tzw. bliskiej zagranicy, prezentuje ona zupełnie inną twarz. Ale na użytek tych krajów, z którymi nie graniczy tego rodzaju polityka uchodzi za dość skuteczną. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy może służyć do równoważenia wpływów Stanów Zjednoczonych, czy szerzej rzecz ujmując Zachodu. Moskiewscy specjaliści budują ciekawy wizerunek – z jednej strony agresywna, hegemonistyczna postawa Waszyngtonu, który dąży do utrzymania swej wyjątkowej w świecie pozycji, z drugiej rozumiejąca, nawet współ-czująca, pragmatyczna rosyjska dyplomacja.

Oczywiście nie mówimy o współczuciu bezinteresownym. Dziennikarze niezależnej grupy śledczej Conflict Intelligence Team informują o obecności rosyjskich doradców wojskowych w republice Środkowoafrykańskiej. Są to, ich zdaniem, byli wojskowi i oficerowie służb bezpieczeństwa powiązani z tzw. Grupą Wagnera, a dokładnie rzecz biorąc z rosyjskim oligarchą, bliskim kolegą Putina, Prigożinem. W tym bardzo ubogim, ale bogatym w złoża uranu, złota i drogich kamieni afrykańskim kraju mają zajmować się ochroną prezydenta, zwłaszcza, że trwa tam wojna domowa. Wcześniej znajdowała się tam francuska misja pokojowa, ale po licznych skandalach seksualnych w 2016 roku została wycofana. I na to miejsce weszli rosyjscy siłowicy. Ale to nie jedyny afrykański kraj, w którym obecni są Rosjanie powiązani z Prigożinem. Są oni w Kenii i na Madagaskarze, przymierzają się do Libii, Zimbabwe, Czadu i Nigerii. Oferują przy tym „pakiet usług” polegających na pomocy w zdobyciu ewentualnie utrzymaniu władzy. W pierwszym rzędzie zaangażowani są rosyjscy „technolodzy polityki” uzbrojeni w komputery i dostęp do sieci. Niewątpliwie wykorzystują wiedzę, umiejętności i zasoby stworzonej przez Prigożina fabryki trolli z Olgino. Budując w ten sposób pozycję swego patrona (za sukces wyborczy wypada się odwdzięczyć) zabiegają o koncesje wydobywcze, kontrakty zbrojeniowe, jednym słowem generalnie rzecz ujmując dbają o stronę biznesową przedsięwzięcia. Ale jeśli kraj pogrążony jest de facto w wojnie domowej, tak jak to jest w Republice Środkowoafrykańskiej, to Rosjanie mogą pomóc i w inny sposób – przysyłając chłopaków z Grupy Wagnera lub innej prywatnej armii. Później, i tak też było i w tym przypadku, kontakty wchodzą na bardziej zaawansowany poziom. W grudniu ubiegłego roku do Soczi przyjechał prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej Tuader i podpisał kontrakt na zakup rosyjskiego uzbrojenia i szkolenie 1300 żołnierzy z własnej armii.

Wszystko w imię walki z terroryzmem, zwalczania handlu narkotykami oraz umacniania słabych i chwiejnych państwowości krajów III świata. I takim tematom poświęcone było właśnie zakończone forum siłowików w Soczi. Jak powiedział na jego zamknięcie generał Patruszew całe dwudniowe spotkanie przebiegło w „konstruktywnej i niekonfrontacyjnej atmosferze”. A trzeba pamiętać, że i w kwestii narkotyków Patruszew jest pierwszorzędnym specjalistą, bo latał przecież do Argentyny rozmawiać z tamtejszymi władzami po tym jak w rosyjskiej szkole przy ambasadzie znaleziono kilkadziesiąt kilogramów gotowej do wysyłki kokainy.

Marek Budzisz

 

POLECANE
Wody Polskie odrzucają roszczenia gminy Tolkmicko po lipcowej powodzi z ostatniej chwili
Wody Polskie odrzucają roszczenia gminy Tolkmicko po lipcowej powodzi

Z doniesień serwisu portel.pl wynika, że Wody Polskie nie uznały roszczeń finansowych gminy Tolkmicko związanych z lipcową powodzią i w związku z tym odmawiają miastu zwrotu poniesionych kosztów. Chodzi o ponad 757 tys. zł wydanych na akcję ratowniczą, usuwanie skutków zalania i zabezpieczenie terenu. Stanowisko w tej sprawie przekazał Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gdańsku.

Złoty prezes NBP tylko u nas
Złoty prezes NBP

Wartość złota w rezerwach Narodowego Banku Polskiego gwałtownie wzrosła w 2025 roku wraz z rekordowymi cenami kruszcu na światowych rynkach. Dzięki konsekwentnej strategii zakupów prowadzonej od kilku lat Polska należy dziś do grona największych posiadaczy złota w Europie, a jego udział w rezerwach walutowych zbliża się do poziomu 20 procent.

Trump: Przeprowadziliśmy atak na port w Wenezueli z ostatniej chwili
Trump: Przeprowadziliśmy atak na port w Wenezueli

Prezydent USA Donald Trump powiedział w poniedziałek, że siły amerykańskie doprowadziły do eksplozji w dokach w jednym z portów w Wenezueli, gdzie przemytnicy narkotyków mieli załadowywać swoje łodzie. Do ataku miało dojść w ubiegłym tygodniu.

Greccy rolnicy blokują drogi i ostrzegają przed Mercosur. Jest apel do Polski z ostatniej chwili
Greccy rolnicy blokują drogi i ostrzegają przed Mercosur. Jest apel do Polski

Greccy rolnicy protestują przeciwko umowie UE z Mercosur i ostrzegają przed jej skutkami dla rolnictwa. W reportażu polsko-greckiej fundacji Hagia Marina pada bezpośredni apel do polskich rolników. „Bez nas, rolników, nie będą mieli co jeść” – podkreślają uczestnicy protestów.

Co Karol Nawrocki powiedział Donaldowi Trumpowi? Marcin Przydacz zdradził kulisy rozmów z ostatniej chwili
Co Karol Nawrocki powiedział Donaldowi Trumpowi? Marcin Przydacz zdradził kulisy rozmów

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz zdradził kulisy rozmów Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem w związku z rozmowami pokojowymi ws. wojny na Ukrainie. Co polski prezydent przekazał amerykańskiemu przywódcy?

Prezydent Nawrocki spotka się z Kosiniakiem-Kamyszem, Siemoniakiem i szefami służb z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki spotka się z Kosiniakiem-Kamyszem, Siemoniakiem i szefami służb

W styczniu prezydent Karol Nawrocki spotka się wicepremierem, szefem MON Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, ministrem Tomaszem Siemoniakiem oraz szefami służb – przekazał PAP rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz. Dodał, że cieszy zmiana stanowiska strony rządowej ws. spotkania.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Stołeczny urząd miasta przypomina o kolejnych zmianach w warszawskiej Strefie Czystego Transportu. Od 1 stycznia 2026 roku zaostrzone zostaną zasady wjazdu dla części pojazdów. Nowe ograniczenia obejmą starsze auta benzynowe i z silnikiem Diesla, jednak dla mieszkańców rozliczających podatki w stolicy przewidziano wyjątki.

Przez Polskę pojedzie pociąg z Przemyśla prosto na lotnisko we Frankfurcie Wiadomości
Przez Polskę pojedzie pociąg z Przemyśla prosto na lotnisko we Frankfurcie

Jednym pociągiem, bez przesiadek, z Przemyśla aż na lotnisko we Frankfurcie nad Menem. Nowe połączenie kolejowe przejedzie przez całą Polskę i połączy wschodnią część kraju z jednym z największych portów lotniczych w Europie.

Ławrow: 91 ukraińskich dronów zaatakowało rezydencję Putina. Jest odpowiedź Zełenskiego z ostatniej chwili
Ławrow: 91 ukraińskich dronów zaatakowało rezydencję Putina. Jest odpowiedź Zełenskiego

W poniedziałek Rosja oskarżyła Ukrainę o próbę ataku dronami na państwową rezydencję Władimira Putina. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski kategorycznie zaprzeczył tym zarzutom, nazywając je próbą storpedowania negocjacji pokojowych.

Spotkanie u prezydenta Nawrockiego? MON chce wrócić do rozmowy o służbach pilne
Spotkanie u prezydenta Nawrockiego? MON chce wrócić do rozmowy o służbach

Plany służb specjalnych, kwestie budżetowe oraz nominacje oficerskie mają być tematem rozmowy z prezydentem Karolem Nawrockim. Wicepremier i szef MON podkreśla, że współpraca w sprawach bezpieczeństwa to obowiązek władzy wybranej przez obywateli.

REKLAMA

Marek Budzisz: Rosja "eksportuje bezpieczeństwo" do Afryki.

W Soczi zakończyła się właśnie kolejna, dziewiąta już, międzynarodowa konferencja, na którą zjechali urzędnicy różnych krajów nadzorujący lub kierujący strukturami siłowymi, jednym słowem, konferencja, używając rosyjskiej nomenklatury siłowików. Żeby nie było, co do tego wątpliwości, to organizowała ją rosyjska Rada Bezpieczeństwa, a obrady (oczywiście w części plenarnej) prowadził jej szef, generał Patruszew.
/ screen YouTube
Rosjanie nie byliby sobą, gdyby nie ogłosili wielkiego sukcesu spotkania, w którym wzięli udział przedstawiciele 118 państw, z tego, jak powiedział w wywiadzie dla agencji TASS sekretarz Patruszewa, Wienediktow, 44 to byli funkcjonariusze wysokiego szczebla.
Sam kierujący obradami zaznaczył, że tak liczny udział w odbywającym się w Soczi forum świadczy o tym, że zabiegi dyplomacji Stanów Zjednoczonych, która wywierała naciski, aby do Rosji nie jechać zakończyły się niepowodzeniem. A ci, zwłaszcza Europejczycy, którzy się nie stawili „sami sobie winni, bo izolują się od społeczności międzynarodowej”. Rosyjscy dziennikarze relacjonujący spotkanie ironizują trochę, moim zdaniem niesłusznie, szczegółowo opisując wystąpienia takich międzynarodowych tuzów, jak reprezentanci Gambii, Bangladeszu, Tajlandii czy Wenezueli. Organizatorzy poinformowali zresztą, że z tym bojkotem Europy nie jest tak źle, bo reprezentowanych na zjeździe było 14 krajów. Przy czym dość trudno ustalić, kto przyjechał i z jakich krajów. W relacjach pada nazwisko ministra z Belgradu i wydalonego z Czarnogóry w toku ostatnich retorsji dyplomatycznych (otrucie Skripala) honorowego konsula Rosji. O innych Europejczykach cicho sza.
Ale niezależnie od tego, kto przybył, kto zaś z udziału w forum zrezygnował, warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze Patruszew, jak oficjalnie poinformowano, spotkał się „w cztery oczy” z reprezentantami ponad 40 państw, kiedyś nazywanych krajami III świata, teraz określanych terminem „rozwijające się”. Przy okazji spotkania w Soczi swe osiągnięcia prezentowały rosyjskie firmy zbrojeniowe. I to jest chyba jeden z zasadniczych celów tego forum – sprzedać trochę więcej broni, zwłaszcza po tym, jak Moskwa musiała w ubiegłych tygodniach przełknąć gorzką pigułkę, a może nawet dwie.

Otóż 25 kwietnia poinformowano, że Indie chcą wycofać się ze wspólnego z Rosją programu budowy myśliwca 5-go pokolenia na bazie rosyjskiego Su-57. Moskwa, na początku, z hukiem ogłosiła, że do 2020 roku zbuduje 220 najnowocześniejszych maszyn tego typu. Później z nieco już mniejszym rozgłosem informowano, że „na początek” zbuduje się ich tuzin. Ale i tego tuzina nikt nie zobaczył do końca 2017 roku, mimo zapowiedzi, bo budowa „trochę się przeciągnęła”. Teraz Hindusi w ogóle rezygnują z finansowania prac, a na zastrzyk pieniędzy z ich strony Moskwa bardzo liczyła, bo właśnie za nie chciała rozpocząć seryjną produkcję maszyn. Powód rezygnacji? Indyjscy eksperci są zdania, że myśliwiec 5 generacji zaopatrzono w rosyjski osprzęt, awionikę, czujniki, czyli jednym słowem niemal wszystko, co decyduje o jego możliwościach, które są „beznadziejnie przestarzałe”. Ktoś mógłby powiedzieć, i zapewne miałby w tym sporo racji, że zapewne zdecydowała polityka, skoro w Delhi teraz myśli się o zakupie maszyn amerykańskich. Ale warto zwrócić uwagę na kolejną historię. Rosja wespół z Chinami buduje duży, szerokokadłubowy samolot pasażerski dalekiego zasięgu nazywany – SR 929, który ma być konkurencją dla Boeinga i Airbusa. W Moskwie trochę przy okazji utyskiwano, że w gruncie rzeczy Chińczycy przejęli rosyjską myśl techniczną, wiadomo, mają pieniądze, i przenieśli właściwie całość prac konstrukcyjnych i produkcyjnych do siebie. Ale jako, że jest to projekt duży, mający potwierdzić strategiczne partnerstwo obydwu krajów, wątpliwości przycichły. Teraz, stanęła sprawa silników, w jakie zaopatrzona ma być konstrukcja. W grudniu ogłoszono przetarg, który w połowie kwietnia rozstrzygnięto. Silniki dostarczy Rolls–Royce. Rosjanie nie są w stanie zbudować konkurencyjnych, choć na programy badawcze w tym zakresie idą setki miliardów rubli. Jednym słowem z poziomem technicznym „rosyjskiej myśli wojennej” nie jest tak dobrze jak można by wnioskować na podstawie zapewnień rosyjskiej propagandy czy wpisów niektórych miłośników naszego wschodniego sąsiada pod moimi notkami. W takiej sytuacji więcej uwagi trzeba poświęcić nieco mniej „grymaszącym klientom”, którzy nie potrzebują myśliwców ani V, ani nawet trzeciej generacji, ale trochę więcej kałasznikowów z pewnością by się im przydało.

Ale sprzedaż broni i uzbrojenia to oczywiście nie jedyny cel organizowania przez rosyjskie władze tego rodzaju spotkań. Rosyjski MSZ dość konsekwentnie uprawia politykę rozmawiania z przedstawicielami odległych nawet krajów. Z dwóch powodów. Są one reprezentowane na forum ogólnym ONZ i w ostatecznym rachunku ich głosy mogą być potrzebne. Bo rosyjscy analitycy przypominają, że w 2014 roku, kiedy przegłosowywano stanowisko społeczności międzynarodowej w kwestii rosyjskiej agresji wobec Ukrainy, to moskiewski punkt widzenia (byli przeciw) poparło 53 krajów a tylko 1 uczestnicząca w głosowaniu delegacja wstrzymała się od głosu. I wynik tego głosowania porównują z podobnym, ale przeprowadzonym w 1996 roku, w których miano ocenić „bezprawność” jednostronnych sankcji, wprowadzonych bez poparcia ONZ. Wówczas punkt widzenia, z którym sympatyzuje Rosja (jej zdaniem sankcje może wprowadzać wyłącznie ONZ, a najlepiej Rada Bezpieczeństwa, w której Moskwa ma prawo weta) wsparło 57 krajów, a aż 45 wstrzymało się od głosu. Czyli liczbę niezdecydowanych udało się, zdaniem Rosjan zmniejszyć. Ale to nie jedyny cel tego rodzaju aktywności. Drugi jest równie interesujący. Otóż Moskwa pracowicie buduje swój wizerunek państwa, który rozmawia z każdym, nawet najmniejszym uczestnikiem społeczności międzynarodowej. Szanując przy tym zasadę suwerenności i nieingerowania w wewnętrzne sprawy (obrona reżimów), na gruncie pragmatyzmu i rozsądku, dąży do wolnego od ideologicznego zacietrzewienia rozwiązywania konfliktów. Nam trudno w skuteczność takiej polityki uwierzyć, bo w rejonie tzw. bliskiej zagranicy, prezentuje ona zupełnie inną twarz. Ale na użytek tych krajów, z którymi nie graniczy tego rodzaju polityka uchodzi za dość skuteczną. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy może służyć do równoważenia wpływów Stanów Zjednoczonych, czy szerzej rzecz ujmując Zachodu. Moskiewscy specjaliści budują ciekawy wizerunek – z jednej strony agresywna, hegemonistyczna postawa Waszyngtonu, który dąży do utrzymania swej wyjątkowej w świecie pozycji, z drugiej rozumiejąca, nawet współ-czująca, pragmatyczna rosyjska dyplomacja.

Oczywiście nie mówimy o współczuciu bezinteresownym. Dziennikarze niezależnej grupy śledczej Conflict Intelligence Team informują o obecności rosyjskich doradców wojskowych w republice Środkowoafrykańskiej. Są to, ich zdaniem, byli wojskowi i oficerowie służb bezpieczeństwa powiązani z tzw. Grupą Wagnera, a dokładnie rzecz biorąc z rosyjskim oligarchą, bliskim kolegą Putina, Prigożinem. W tym bardzo ubogim, ale bogatym w złoża uranu, złota i drogich kamieni afrykańskim kraju mają zajmować się ochroną prezydenta, zwłaszcza, że trwa tam wojna domowa. Wcześniej znajdowała się tam francuska misja pokojowa, ale po licznych skandalach seksualnych w 2016 roku została wycofana. I na to miejsce weszli rosyjscy siłowicy. Ale to nie jedyny afrykański kraj, w którym obecni są Rosjanie powiązani z Prigożinem. Są oni w Kenii i na Madagaskarze, przymierzają się do Libii, Zimbabwe, Czadu i Nigerii. Oferują przy tym „pakiet usług” polegających na pomocy w zdobyciu ewentualnie utrzymaniu władzy. W pierwszym rzędzie zaangażowani są rosyjscy „technolodzy polityki” uzbrojeni w komputery i dostęp do sieci. Niewątpliwie wykorzystują wiedzę, umiejętności i zasoby stworzonej przez Prigożina fabryki trolli z Olgino. Budując w ten sposób pozycję swego patrona (za sukces wyborczy wypada się odwdzięczyć) zabiegają o koncesje wydobywcze, kontrakty zbrojeniowe, jednym słowem generalnie rzecz ujmując dbają o stronę biznesową przedsięwzięcia. Ale jeśli kraj pogrążony jest de facto w wojnie domowej, tak jak to jest w Republice Środkowoafrykańskiej, to Rosjanie mogą pomóc i w inny sposób – przysyłając chłopaków z Grupy Wagnera lub innej prywatnej armii. Później, i tak też było i w tym przypadku, kontakty wchodzą na bardziej zaawansowany poziom. W grudniu ubiegłego roku do Soczi przyjechał prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej Tuader i podpisał kontrakt na zakup rosyjskiego uzbrojenia i szkolenie 1300 żołnierzy z własnej armii.

Wszystko w imię walki z terroryzmem, zwalczania handlu narkotykami oraz umacniania słabych i chwiejnych państwowości krajów III świata. I takim tematom poświęcone było właśnie zakończone forum siłowików w Soczi. Jak powiedział na jego zamknięcie generał Patruszew całe dwudniowe spotkanie przebiegło w „konstruktywnej i niekonfrontacyjnej atmosferze”. A trzeba pamiętać, że i w kwestii narkotyków Patruszew jest pierwszorzędnym specjalistą, bo latał przecież do Argentyny rozmawiać z tamtejszymi władzami po tym jak w rosyjskiej szkole przy ambasadzie znaleziono kilkadziesiąt kilogramów gotowej do wysyłki kokainy.

Marek Budzisz


 

Polecane