Marek Budzisz: "Rosja z każdym chce coś ugrać"

Trzeba przyznać, że wypowiedzi na temat sobotniego spotkania Merkel – Putin w rosyjskich mediach są znacznie bardziej stonowane, niźli np. w Polsce. Jest to nie tylko kwestia odmiennych wrażliwości, ale również świadomość faktu, który w Polsce najwyraźniej trudno się przebija, że w światowej dyplomacji, tam gdzie grają interesy wielkich państw żadne rozstrzygnięcie nie zapada w stylu deus ex machina, i w wyniku dobrych rozmów liderów, ale jest efektem długiego ucierania się stanowisk.
/ Wikimedia Commons/Attribution 4.0 International (CC BY 4.0)
W Moskwie zwrócono uwagę na istotny fragment wypowiedzi Angeli Merkel, kiedy powiedziała, że „po uruchomieniu” gazociągu North Stream 2 rozmawiające strony winny zadbać o to, aby utrzymać tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę. W tłumaczeniu na angielski sens tej wypowiedzi został, zdaniem rosyjskich komentatorów, zniekształcony. A jego istotą jest odejście od trybu warunkowego, na rzecz oznajmującego, czyli wysłanie wyraźnego sygnału, iż niezależnie od stanowiska Waszyngtonu, możliwych sankcji oraz braku zgody ze strony Danii, o protestach państw naszego regionu nie wspominając, rurociąg zostanie uruchomiony. W tym kontekście podkreślenie przez Putina i Merkel, po raz kolejny, że jest to projekt komercyjny, nie zaś polityczny, ma charakter „osłaniający”, a sama decyzja najwyraźniej zapadła. Oczywiście o ile firmy zachodnie uczestniczące w projekcie nie podejmą innych decyzji w obawie przed skutkami amerykańskich sankcji, na co Berlin, a tym bardziej Moskwa, mogą mieć ograniczony wpływ. Dobrym przykładem jest zachowanie się francuskich podmiotów, które już ogłosiły, że wycofują się z Iranu, mimo, że francuski rząd sprzeciwia się amerykańskiej polityce wobec tego kraju. Jeśliby taki scenariusz miał miejsce, to najprawdopodobniej Gazprom sfinansuje sam budowę rury, a potem, zgodnie z ostatnim wyrokiem arbitrażu, doprowadzi do powstania niezależnego operatora. Wygląda na to, że rosyjski gigant gazowy już przygotowuje się do zwiększenia obecności na europejskim rynku. Uruchamia właśnie specjalną platformę umożliwiającą zawieranie krótkoterminowych kontraktów na dostawy partii gazu. Ruch ten ma fundamentalne znaczenie z trzech powodów. Po pierwsze Rosjanie są przekonani, że zapotrzebowanie Europy na gaz w perspektywie najbliższych kilkunastu lat będzie rosło, po drugie przygotowują się do walki konkurencyjnej z amerykańskimi i katarskimi dostawami LNG, a po trzecie wreszcie odchodzą, przynajmniej częściowo, od polityki długoletnich kontraktów zawieranych w formule "take or pay" , na rzecz znacznie bardziej elastycznej formy zawierania umów. W praktyce musi to też oznaczać stopniowe przynajmniej odchodzenie od wiązania cen gazu z cenami ropy naftowej oraz, w obliczu konkurencji na rynku, do obniżania cen.
Już po sobotnich rozmowach niemiecki minister ds. gospodarki Altmayer powiedział, że po uruchomieniu North Stream 2 tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę powinien zostać utrzymany na poziomie od 30 do 40 mld m³, czyli, jak można szacować trzykrotnie mniej niźli obecnie. Z punktu widzenia Ukrainy nie jest to dobra wiadomość, podobnie zresztą jak brak jakichkolwiek efektów w sprawie uwolnienia głodującego już 100 dni Ołeha Sencowa. Przed spotkaniem w Meesebergu rzecznik prasowy urzędu kanclerskiego wspominał, że jednym z tematów rozmów będą „kwestie humanitarne”, co można było interpretować, jako nawiązanie do sprawy głodującego ukraińskiego reżysera więzionego za rzekome przygotowywanie aktów terrorystycznych, ale jak widać sprawa nadal stoi w miejscu. We wczorajszej rozmowie telefonicznej Merkel – Poroszenko była ona poruszana, podobnie zresztą, jak najprawdopodobniej kwestia North Stream 2. Warto przy okazji zwrócić uwagę, że Niemcy świetnie zdają sobie sprawę, jak oceniana jest ich polityka wobec Rosji w Warszawie i w Kijowie, stąd zwiększona poniedziałkowa aktywność tamtejszej dyplomacji wobec Polski i Ukrainy.
Warto przy okazji przypomnieć, że w najbliższym czasie kanclerz Merkel rozpoczyna wizytę we wszystkich krajach Kaukazu. Niezależnie od tego jak oceniamy rangę poszczególnych państw w polityce europejskiej i zasadnicze tematy rozmów (w Gruzji kwestia nielegalnych emigrantów i możliwości nawet zawieszenia ruchu bezwizowego z UE, w Armenii odpowiedź na wezwania nowego rządu do znaczącego zwiększenia zaangażowania Europy w pomoc dla Erywania i przyspieszenie integracji ekonomicznej), to wydaje się, że największy ciężar gatunkowy będą miały toczone w Baku. Po podpisaniu umowy w sprawie statusu Morza Kaspijskiego wraca z oczywistych względów kwestia rurociągu z Turkmenistanu i dalej do Europy, oraz udziału firm niemieckich w badaniu złóż podwodnych. Tym bardziej, że relacje Aszchabadu i Teheranu osiągnęły swój, jak się wydaje poziom zero, po tym, jak obydwa kraje złożyły ostatnio przeciwko sobie pozwy w związku z rozliczeniami za zrealizowane dostawy gazu. Iran nie chce płacić więcej niźli 40 dolarów za 1000 m³, co jasno pokazuje, jak cennym dla każdego producenta gazu jest rynek europejski.
Gazu, ale również kwestii uchodźców, dotyczyły rozmowy, które w poniedziałek prowadził w Moskwie minister spraw zagranicznych Libanu Gebran Bassil. W lutym kraj ten podpisał umowę z międzynarodowym konsorcjum, w skład którego weszły francuski Total, włoska Eni i prywatny rosyjski koncern gazowy Nowatek (oligarcha Timczenko) na badanie i eksploatację pól gazowych w szelfie tego kraju. Wywołało to wielkie niezadowolenie w Izraelu, ale Bejrut chce teraz rozszerzyć badania i wydać nowe koncesje, zapraszając do przetargu rosyjskie firmy. Drugim, a może najważniejszym wątkiem rozmów toczonych w poniedziałek była kwestia uchodźców z Syrii, których według różnych szacunków jest w Libanie od miliona do nawet dwóch milionów, co jak na kraj, którego ludność wynosi niewiele ponad 4 mln osób, jest ogromnym ciężarem i wyzwaniem. O skali tego wyzwania niech świadczy fakt, iż, jak się szacuje, ponad połowa pierwszoklasistów rozpoczynająca naukę w Libanie 1 września to będą dzieci uchodźców. Nic dziwnego zatem, że kraj i tak nienależący do najbardziej stabilnych (od wyborów, które miały miejsce w maju nie udało się sformować rządu) jest bardzo zainteresowany w powrocie uchodźców do Syrii, ale również w niwelowaniu wpływów Iranu, który za pośrednictwem kontrolowanego przez siebie ruchu Hezbollah kontroluje sytuację wewnętrzną w tym kraju. Urzędujący premier Hariri na początku roku zabiegał o pomoc i wsparcie w Paryżu, a teraz najwyraźniej uznał, że trzeba zwrócić się o protekcję do Moskwy. Bo zdaniem ministra spraw zagranicznych, który udzielił rosyjskim mediom wywiadu, tylko Moskwa może odegrać pozytywną rolę wywierając presję na Damaszek, aby ten nie blokował powrotu uchodźców. Reżim Asada stał do tej pory na stanowisku, że ci, którzy uciekli z kraju winni są uchylania się od służby wojskowej i będą za to sądzeni, a przynajmniej, w najbardziej liberalnym wariancie, będą musieli zapłacić spory karny podatek. Nie jest to zachęta do powrotu i władze Libanu zwracają się z prośbą o pomoc do Moskwy. Na dokładkę proponując, aby odegrała ona rolę „gwaranta stabilności w regionie” oraz, a ten temat wraca z coraz większą siłą, kreatora „pokoju religijnego” i możliwości pokojowego współistnienia wspólnot religijnych. Trudno te deklaracje odczytywać inaczej niźli jako zwrócone przeciw agresywnie islamistycznej polityce Iranu.
Tym bardziej, że właśnie zakończyła się wizyta Johna Boltona w Izraelu. Głównym jej efektem, oprócz podkreśleń, że sojusz obydwu państw nigdy nie był tak silny jak obecnie, jest odrzucenie propozycji wycofania wojsk i formacji kontrolowanych przez Irańczyków na odległość 150 km od granicy z Izraelem. Bolton leci teraz do Szwajcarii, gdzie ma się spotkać z szefem rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa generałem Patruszewem. W rosyjskiej prasie już pisze się, że uchodzący za jastrzębia doradca ds. bezpieczeństwa amerykańskiego prezydenta urasta do roli głównego kreatora polityki Waszyngtonu wobec Moskwy. Przypomina się w tym kontekście jego wizytę w Moskwie przed spotkaniem w Helsinkach. I oczywiście, rosyjskie media spekulują, że w gruncie rzeczy i wizyta Putina w podberlińskiej rezydencji kanclerz Merkel, i spotkania w Moskwie i rozmowy Patruszewa i Boltona, są elementem politycznych targów. Kreml prowadzi rokowania ze wszystkimi, a ostatecznie pójdzie z tym, z którym więcej będzie w stanie ugrać.
Trzeba jeszcze kilka słów napisać o wizycie Putina na weselu austriackiej minister spraw zagranicznych, na które, jak to ma w zwyczaju, rosyjski przywódca się spóźnił. Te jego spóźnienia są, tak się przynajmniej powszechnie interpretuje, elementem „techniki negocjacyjnej” oraz okazywania szacunku bądź jego braku. A zatem mamy do czynienia nie tylko z kwestiami kultury osobistej. I proszę sobie wyobrazić, że czekając na Putina austriacka minister spraw zagranicznych przesunęła godzinę swojego ślubu tak, aby dostojny gość mógł zdążyć. Już bardziej upodlającego przykładu lizusostwa nie można sobie wyobrazić. W rosyjskich mediach też to dostrzeżono.
/k

 

POLECANE
Karol Nawrocki: Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy wideo
Karol Nawrocki: Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy

„Wypowiadam te słowa z poczuciem wielkiego zaszczytu i wdzięczności, ale i odpowiedzialności – bo ten urząd nie jest nagrodą, jest przede wszystkim zobowiązaniem” - mówił prezydent Karol Nawrocki.

Jan Krzysztof Ardanowski: Żądałem i żądam skierowania sprawy do sądu tylko u nas
Jan Krzysztof Ardanowski: Żądałem i żądam skierowania sprawy do sądu

„Prokuratorzy od praktycznie 6 lat prowadzą śledztwo, które wcześniej prowadziło je Centralne Biuro Antykorupcyjne. Dla mnie cała sprawa ma cel polityczny, mianowicie Kamiński i Wąsik wymyślili nieistniejącą aferę po to, by zamknąć mi usta, bym nie wypowiadał się w sprawach politycznych, a tym bardziej, bym nie wyrażał się krytycznie o polityce Prawa i Sprawiedliwości, a może i prezesa Kaczyńskiego” - mówi portalowi Tysol.pl Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa.

Akt oskarżenia przeciwko działaczowi Ruchu Obrony Granic Robertowi B. z ostatniej chwili
Akt oskarżenia przeciwko działaczowi Ruchu Obrony Granic Robertowi B.

Prokurator skierował w środę do sądu akt oskarżenia przeciwko działaczowi Ruchu Obrony Granic Robertowi B., któremu zarzucił cztery przestępstwa, w tym znieważenie funkcjonariuszy Straży Granicznej i Żandarmerii Wojskowej – podała w środę Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim.

Pociąg „Mazury” utknął w Nidzicy. Oblodzone drzewa runęły na linię trakcyjną z ostatniej chwili
Pociąg „Mazury” utknął w Nidzicy. Oblodzone drzewa runęły na linię trakcyjną

Zerwana sieć trakcyjna i unieruchomiony skład PKP Intercity. Pasażerowie pociągu „Mazury” zostali ewakuowani, a ruch kolejowy na ważnej trasie wstrzymano bez podania terminu wznowienia.

Grafzero: Najlepsze i najgorsze książki 2025! z ostatniej chwili
Grafzero: Najlepsze i najgorsze książki 2025!

Grafzero vlog literacki o najlepszych i najgorszych książkach 2025. Co się udało, co w przyszłym roku, jak wyszedł start wydawnictwa Centryfuga?

Tusk podczas sztabu kryzysowego o „niedobrych numerach” pogody. Rząd szykuje się na czarne scenariusze z ostatniej chwili
Tusk podczas sztabu kryzysowego o „niedobrych numerach” pogody. Rząd szykuje się na czarne scenariusze

Rząd zakłada najgorsze scenariusze, a służby zostały postawione w stan zwiększonej gotowości. Podczas sztabu kryzysowego Donald Tusk przyznał, że pogoda „wykręciła niedobre numery”, a sytuacja w części kraju nadal pozostaje poważna.

Energiewende na zakręcie. Deutsche Bank apeluje o zmianę kursu tylko u nas
Energiewende na zakręcie. Deutsche Bank apeluje o zmianę kursu

Deutsche Bank ostrzega, że niemiecka transformacja energetyczna Energiewende nie przebiega zgodnie z planem. W nowym raporcie bank wskazuje, że bez korekty polityki energetycznej, lepszego dopasowania OZE do sieci i magazynów oraz kontroli kosztów, Niemcy nie osiągną neutralności klimatycznej w 2045 roku, a ceny energii pozostaną wysokie.

W Elblągu ogłoszono pogotowie powodziowe. Służby w gotowości z ostatniej chwili
W Elblągu ogłoszono pogotowie powodziowe. Służby w gotowości

Sytuacja hydrologiczna na północy Polski staje się coraz poważniejsza. Obowiązują ostrzeżenia III stopnia, wprowadzono pogotowie przeciwpowodziowe, a służby monitorują poziomy wód na kluczowych rzekach i zbiornikach.

Bloomberg: Majątek 500 najbogatszych ludzi świata wzrósł w 2025 roku o 2,2 bln dolarów z ostatniej chwili
Bloomberg: Majątek 500 najbogatszych ludzi świata wzrósł w 2025 roku o 2,2 bln dolarów

Majątek 500 najbogatszych ludzi świata zwiększył się w upływającym roku o rekordowe 2,2 biliona dolarów, osiągając kwotę 11,9 biliona dolarów dzięki wzrostom na rynkach akcji, metali, kryptowalut i innych aktywów – przekazała w środę agencja Bloomberga.

Blokada Trumpa wystawiona na próbę. Gigantyczny chiński supertankowiec zmierza do Wenezueli pilne
Blokada Trumpa wystawiona na próbę. Gigantyczny chiński supertankowiec zmierza do Wenezueli

Tankowiec Thousand Sunny, od lat obsługujący transport ropy z Wenezueli do Chin, kieruje się w stronę objętego amerykańską blokadą kraju. Jednostka nie zmieniła kursu mimo zapowiedzi „całkowitej i kompletnej” blokady ogłoszonej przez Waszyngton. Liczy 330 metrów długości i 60 wysokości.

REKLAMA

Marek Budzisz: "Rosja z każdym chce coś ugrać"

Trzeba przyznać, że wypowiedzi na temat sobotniego spotkania Merkel – Putin w rosyjskich mediach są znacznie bardziej stonowane, niźli np. w Polsce. Jest to nie tylko kwestia odmiennych wrażliwości, ale również świadomość faktu, który w Polsce najwyraźniej trudno się przebija, że w światowej dyplomacji, tam gdzie grają interesy wielkich państw żadne rozstrzygnięcie nie zapada w stylu deus ex machina, i w wyniku dobrych rozmów liderów, ale jest efektem długiego ucierania się stanowisk.
/ Wikimedia Commons/Attribution 4.0 International (CC BY 4.0)
W Moskwie zwrócono uwagę na istotny fragment wypowiedzi Angeli Merkel, kiedy powiedziała, że „po uruchomieniu” gazociągu North Stream 2 rozmawiające strony winny zadbać o to, aby utrzymać tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę. W tłumaczeniu na angielski sens tej wypowiedzi został, zdaniem rosyjskich komentatorów, zniekształcony. A jego istotą jest odejście od trybu warunkowego, na rzecz oznajmującego, czyli wysłanie wyraźnego sygnału, iż niezależnie od stanowiska Waszyngtonu, możliwych sankcji oraz braku zgody ze strony Danii, o protestach państw naszego regionu nie wspominając, rurociąg zostanie uruchomiony. W tym kontekście podkreślenie przez Putina i Merkel, po raz kolejny, że jest to projekt komercyjny, nie zaś polityczny, ma charakter „osłaniający”, a sama decyzja najwyraźniej zapadła. Oczywiście o ile firmy zachodnie uczestniczące w projekcie nie podejmą innych decyzji w obawie przed skutkami amerykańskich sankcji, na co Berlin, a tym bardziej Moskwa, mogą mieć ograniczony wpływ. Dobrym przykładem jest zachowanie się francuskich podmiotów, które już ogłosiły, że wycofują się z Iranu, mimo, że francuski rząd sprzeciwia się amerykańskiej polityce wobec tego kraju. Jeśliby taki scenariusz miał miejsce, to najprawdopodobniej Gazprom sfinansuje sam budowę rury, a potem, zgodnie z ostatnim wyrokiem arbitrażu, doprowadzi do powstania niezależnego operatora. Wygląda na to, że rosyjski gigant gazowy już przygotowuje się do zwiększenia obecności na europejskim rynku. Uruchamia właśnie specjalną platformę umożliwiającą zawieranie krótkoterminowych kontraktów na dostawy partii gazu. Ruch ten ma fundamentalne znaczenie z trzech powodów. Po pierwsze Rosjanie są przekonani, że zapotrzebowanie Europy na gaz w perspektywie najbliższych kilkunastu lat będzie rosło, po drugie przygotowują się do walki konkurencyjnej z amerykańskimi i katarskimi dostawami LNG, a po trzecie wreszcie odchodzą, przynajmniej częściowo, od polityki długoletnich kontraktów zawieranych w formule "take or pay" , na rzecz znacznie bardziej elastycznej formy zawierania umów. W praktyce musi to też oznaczać stopniowe przynajmniej odchodzenie od wiązania cen gazu z cenami ropy naftowej oraz, w obliczu konkurencji na rynku, do obniżania cen.
Już po sobotnich rozmowach niemiecki minister ds. gospodarki Altmayer powiedział, że po uruchomieniu North Stream 2 tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę powinien zostać utrzymany na poziomie od 30 do 40 mld m³, czyli, jak można szacować trzykrotnie mniej niźli obecnie. Z punktu widzenia Ukrainy nie jest to dobra wiadomość, podobnie zresztą jak brak jakichkolwiek efektów w sprawie uwolnienia głodującego już 100 dni Ołeha Sencowa. Przed spotkaniem w Meesebergu rzecznik prasowy urzędu kanclerskiego wspominał, że jednym z tematów rozmów będą „kwestie humanitarne”, co można było interpretować, jako nawiązanie do sprawy głodującego ukraińskiego reżysera więzionego za rzekome przygotowywanie aktów terrorystycznych, ale jak widać sprawa nadal stoi w miejscu. We wczorajszej rozmowie telefonicznej Merkel – Poroszenko była ona poruszana, podobnie zresztą, jak najprawdopodobniej kwestia North Stream 2. Warto przy okazji zwrócić uwagę, że Niemcy świetnie zdają sobie sprawę, jak oceniana jest ich polityka wobec Rosji w Warszawie i w Kijowie, stąd zwiększona poniedziałkowa aktywność tamtejszej dyplomacji wobec Polski i Ukrainy.
Warto przy okazji przypomnieć, że w najbliższym czasie kanclerz Merkel rozpoczyna wizytę we wszystkich krajach Kaukazu. Niezależnie od tego jak oceniamy rangę poszczególnych państw w polityce europejskiej i zasadnicze tematy rozmów (w Gruzji kwestia nielegalnych emigrantów i możliwości nawet zawieszenia ruchu bezwizowego z UE, w Armenii odpowiedź na wezwania nowego rządu do znaczącego zwiększenia zaangażowania Europy w pomoc dla Erywania i przyspieszenie integracji ekonomicznej), to wydaje się, że największy ciężar gatunkowy będą miały toczone w Baku. Po podpisaniu umowy w sprawie statusu Morza Kaspijskiego wraca z oczywistych względów kwestia rurociągu z Turkmenistanu i dalej do Europy, oraz udziału firm niemieckich w badaniu złóż podwodnych. Tym bardziej, że relacje Aszchabadu i Teheranu osiągnęły swój, jak się wydaje poziom zero, po tym, jak obydwa kraje złożyły ostatnio przeciwko sobie pozwy w związku z rozliczeniami za zrealizowane dostawy gazu. Iran nie chce płacić więcej niźli 40 dolarów za 1000 m³, co jasno pokazuje, jak cennym dla każdego producenta gazu jest rynek europejski.
Gazu, ale również kwestii uchodźców, dotyczyły rozmowy, które w poniedziałek prowadził w Moskwie minister spraw zagranicznych Libanu Gebran Bassil. W lutym kraj ten podpisał umowę z międzynarodowym konsorcjum, w skład którego weszły francuski Total, włoska Eni i prywatny rosyjski koncern gazowy Nowatek (oligarcha Timczenko) na badanie i eksploatację pól gazowych w szelfie tego kraju. Wywołało to wielkie niezadowolenie w Izraelu, ale Bejrut chce teraz rozszerzyć badania i wydać nowe koncesje, zapraszając do przetargu rosyjskie firmy. Drugim, a może najważniejszym wątkiem rozmów toczonych w poniedziałek była kwestia uchodźców z Syrii, których według różnych szacunków jest w Libanie od miliona do nawet dwóch milionów, co jak na kraj, którego ludność wynosi niewiele ponad 4 mln osób, jest ogromnym ciężarem i wyzwaniem. O skali tego wyzwania niech świadczy fakt, iż, jak się szacuje, ponad połowa pierwszoklasistów rozpoczynająca naukę w Libanie 1 września to będą dzieci uchodźców. Nic dziwnego zatem, że kraj i tak nienależący do najbardziej stabilnych (od wyborów, które miały miejsce w maju nie udało się sformować rządu) jest bardzo zainteresowany w powrocie uchodźców do Syrii, ale również w niwelowaniu wpływów Iranu, który za pośrednictwem kontrolowanego przez siebie ruchu Hezbollah kontroluje sytuację wewnętrzną w tym kraju. Urzędujący premier Hariri na początku roku zabiegał o pomoc i wsparcie w Paryżu, a teraz najwyraźniej uznał, że trzeba zwrócić się o protekcję do Moskwy. Bo zdaniem ministra spraw zagranicznych, który udzielił rosyjskim mediom wywiadu, tylko Moskwa może odegrać pozytywną rolę wywierając presję na Damaszek, aby ten nie blokował powrotu uchodźców. Reżim Asada stał do tej pory na stanowisku, że ci, którzy uciekli z kraju winni są uchylania się od służby wojskowej i będą za to sądzeni, a przynajmniej, w najbardziej liberalnym wariancie, będą musieli zapłacić spory karny podatek. Nie jest to zachęta do powrotu i władze Libanu zwracają się z prośbą o pomoc do Moskwy. Na dokładkę proponując, aby odegrała ona rolę „gwaranta stabilności w regionie” oraz, a ten temat wraca z coraz większą siłą, kreatora „pokoju religijnego” i możliwości pokojowego współistnienia wspólnot religijnych. Trudno te deklaracje odczytywać inaczej niźli jako zwrócone przeciw agresywnie islamistycznej polityce Iranu.
Tym bardziej, że właśnie zakończyła się wizyta Johna Boltona w Izraelu. Głównym jej efektem, oprócz podkreśleń, że sojusz obydwu państw nigdy nie był tak silny jak obecnie, jest odrzucenie propozycji wycofania wojsk i formacji kontrolowanych przez Irańczyków na odległość 150 km od granicy z Izraelem. Bolton leci teraz do Szwajcarii, gdzie ma się spotkać z szefem rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa generałem Patruszewem. W rosyjskiej prasie już pisze się, że uchodzący za jastrzębia doradca ds. bezpieczeństwa amerykańskiego prezydenta urasta do roli głównego kreatora polityki Waszyngtonu wobec Moskwy. Przypomina się w tym kontekście jego wizytę w Moskwie przed spotkaniem w Helsinkach. I oczywiście, rosyjskie media spekulują, że w gruncie rzeczy i wizyta Putina w podberlińskiej rezydencji kanclerz Merkel, i spotkania w Moskwie i rozmowy Patruszewa i Boltona, są elementem politycznych targów. Kreml prowadzi rokowania ze wszystkimi, a ostatecznie pójdzie z tym, z którym więcej będzie w stanie ugrać.
Trzeba jeszcze kilka słów napisać o wizycie Putina na weselu austriackiej minister spraw zagranicznych, na które, jak to ma w zwyczaju, rosyjski przywódca się spóźnił. Te jego spóźnienia są, tak się przynajmniej powszechnie interpretuje, elementem „techniki negocjacyjnej” oraz okazywania szacunku bądź jego braku. A zatem mamy do czynienia nie tylko z kwestiami kultury osobistej. I proszę sobie wyobrazić, że czekając na Putina austriacka minister spraw zagranicznych przesunęła godzinę swojego ślubu tak, aby dostojny gość mógł zdążyć. Już bardziej upodlającego przykładu lizusostwa nie można sobie wyobrazić. W rosyjskich mediach też to dostrzeżono.
/k


 

Polecane