Zaostrza się sytuacja w Szpitalu Specjalistycznym im. Babińskiego
W dzień św. Walentego (nota bene patrona osób cierpiących na poważne choroby, w tym umysłowe i nerwowe) w sali teatralnej szpitala zgromadziło się ponad 150 spośród 930 pracowników szpitala. To sporo, bo większość wykonuje normalnie swoje obowiązki. Są wyraźnie wzburzeni: "Czujemy się oszukani!", "Nie damy się podzielić", "Też mamy prawo do godnych zarobków", "Bez nas szpitala by nie było" - padają głosy z sali.
Stówka na stulecie
Izabela Krzywoń ze Związku Zawodowego Pracowników wyjaśnia: - Zwróciliśmy się w listopadzie 2016 r. do dyrekcji z prośbą, by to tylu latach zaciskania pasa wszyscy pracownicy otrzymali podwyżkę w kwocie 500 zł miesięcznie. Tymczasem na spotkaniu 5 stycznia br. dyrektor Kracik poinformował nas, że planuje dla pracowników podwyżki w kwocie od 100 do 300 zł na osobę". W szpitalu nie brakuje osób, których pensja oscyluje w granicach 1,6 - 1,8 tys. zł. Dla nich podwyżka o 500 zł miałaby olbrzymie znaczenie. Przedstawiciele pracowników proponowali zatem podpisanie protokołu rozbieżności, ale dyrektor Kracik na ich pisma nie odpowiedział, natomiast zaproponował znaczące podwyżki lekarzom (o 1,5 tys. zł miesięcznie) i psychologom (o 500 zł miesięcznie). Równocześnie dyrekcja przekazała na poszczególne oddziały listy z informacjami o propozycji podniesienia pensji o 100, 150, 200 i 300 zł w zależności od stopnia zaszeregowania, oczekując, że pracownicy zaakceptują te warunki. Z planowanych podwyżek zostały wyłączone jednak pielęgniarki. Na listach podpisało się zaledwie 76 pracowników, a więc ok. 10 proc. nieobjętej podwyżkami załogi. Czy dyrektor na prawdę tak bardzo nie szanuje naszej pracy, że daje nam piętnastokrotnie niższe podwyżki niż lekarzom?
„Tworzymy zespoły, które odpowiadają za pacjentów, a tymczasem nie jesteśmy równo traktowani i trudno o tym zapomnieć w trakcie codziennej pracy" - takie są opinie wśród załogi, która poczuła się oszukana.
Dyrektor Kracik broni się, że musi zapewnić kadrę medyczną, by szpital mógł w ogóle funkcjonować. Można się z tym zgodzić, Trudno jednak zrozumieć tak skrajne dysproporcje w podwyżkach, jeszcze bardziej rozwarstwiające pensje załogi. Ta decyzja musi budzić poczucie niesprawiedliwości i braku szacunku.
Divide et impera
Pracownicy nie kryją również żalu, że sprytnym posunięciem, dyrektor, któremu dawali przez kilka lat kredyt zaufania, podzielił załogę, wykopując kolejne rowy między lekarzami i psychologami, a pozostałymi pracownikami. Jak się bowiem mając czuć terapeuci, salowe, pracownicy techniczni, których pracę tak nisko się ocenia. Szpital to jeden organizm i rozczłonkowywanie go odbije się w oczywisty sposób na całokształcie funkcjonowania.
Mimo tej trudnej sytuacji pracownicy szukają porozumienia. Wystąpili do ministerstwa o mediacje - rozpoczną się one 21 lutego br. Wojciech Grzeszek, przewodniczący Małopolskiej "Solidarności" spotkał się także z pracownikami, zapewniając o wsparciu prawnym i merytorycznym. Szef związku zapowiedział, że zainteresuje sytuacją w szpitalu również władze województwa i Małopolską Radę Dialogu Społecznego.
Obaw jest sporo. Jeśli sprawdzą się wstępne wyliczenia, to znaczącą większość kwoty na planowane w 2017 r. podwyżki, została już rozdysponowana wśród 20% załogi. Co zostanie pozostałym? Najważniejszym pytaniem jest jednak, w jaki sposób dyrekcja doprowadzi, by pracownicy znowu poczuli się potrzebni i szanowani?
Adam Gliksman