Dr Rafał Brzeski: „Wojenkory”. Radykalni rosyjscy „milblogerzy” mają większe zasięgi niż źródła „oficjalne”

Od kiedy Rosja nauczyła się pisać, jej służby sięgają po amatorów, którzy mają „parcie na druk”, czyli gorąco pragną ujrzeć i przeczytać własne teksty w biuletynie, gazecie lub w mediach społecznościowych. W czasach Ochrany mieli mierne możliwości, bowiem prasa poza sprawozdaniami z głośnych procesów zazwyczaj nie publikowała donosów. Koniunkturę przyniosła rewolucja.
Milbloger. Ilustracja poglądowa Dr Rafał Brzeski: „Wojenkory”. Radykalni rosyjscy „milblogerzy” mają większe zasięgi niż źródła „oficjalne”
Milbloger. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Hasło rzucił Włodzimierz Lenin w artykule „O charakterze naszych gazet”, który ukazał się 20 września 1918 roku na pierwszej stronie „Prawdy”. Przywódca bolszewików wzywał do rewolucyjnej wojny z „konkretnymi nosicielami zła” i wzywał, by zamiast „politycznego trajkotania” publikować obrazki z „budownictwa nowego życia”. Według Lenina bolszewickie gazety winny „ujawniać nieudaczników” oraz „demaskować oszustów” sabotujących produkcję i „pracę polityczną”.

 

„Rabkory”

Pomysł podchwyciły liczne redakcje i w komunistycznej prasie zaczęły mnożyć się doniesienia o „sukcesach przodujących zespołów robotniczych i komun rolnych” nadsyłane przez piśmiennych korespondentów robotniczych zwanych skrótowo „rabkorami”, którzy denuncjowali burżujów, piętnowali przypadki korupcji i opisywali ze szczegółami zwycięstwa komunizmu w swoich środowiskach, miastach i zakładach pracy. Popyt na materiały był duży, bowiem w 1919 roku wychodziło około 1000 bolszewickich gazet, a wkrótce doszły do nich liczne publikacje agitacyjne wydawane w czasach wojny domowej, zamieszczające opowieści o „niezwykłym poświęceniu i bohaterstwie żołnierzy na polach bitew z białogwardzistami i interwentami”.

Ruch „rabkorów” i ich chłopskich odpowiedników zwanych „sielskorami” rozwijał się i w 1926 roku Leon Trocki poinformował na trzecim Wszechzwiązkowym Kongresie Rabkorów, że jest ich około pół miliona. Osiem lat później Stalin na 17 zjeździe WKP(b) liczył armię korespondentów robotniczych i chłopskich na ponad 3 miliony aktywistów.

Donosicielski potencjał tkwiący w „korespondentach” szybko zrozumiano i przejęto w CzeKa, wykorzystując ich w kolejnych kampaniach „antyspekulacyjnych” wymierzonych w kupców oraz w okresie przymusowej kolektywizacji rolnictwa na przełomie lat 20. i 30. minionego stulecia. Natomiast wojskowy Razwiedupr wykorzystywał model i doświadczenia „rabkorów” do zbierania materiału wywiadowczego i szerzenia komunistycznej propagandy w krajach europejskich. Kierując się bolszewickim wzorem, Komunistyczna Partia Niemiec rozbudowała sieć „rabkorów” do kilkunastu tysięcy ludzi, dzięki czemu na krótko przed dojściem Hitlera do władzy Stalin dysponował w Niemczech najsilniejszą siecią agentury penetracyjnej oraz potężną siecią agentury wpływu opartej na Kominternie, czyli organizacji 19 partii komunistycznych, której celem było propagowanie idei komunizmu i przygotowanie rewolucji  światowej. Nie mówiąc już o międzynarodowym aparacie propagandy i dezinformacji kierowanym przez Wilhelma Münzenberga, twórcę licznych kryptokomunistycznych organizacji pozarządowych oraz imperium medialnego (prasa, radio, film) rozciągającego się na Europę Zachodnią, Japonię i USA.

Model „rabkorów” zastosowano również we Francji w latach 50. Ponad 800 korespondentów przekazywało redakcjom komunistycznych gazet informacje z różnych zakładów przemysłowych i najistotniejsze z nich Francuska Partia Komunistyczna kierowała dalej do rezydentury sowieckiego wywiadu. Pośrednictwo prasy FPK pozwalało „rabkorom” zasłaniać się dziennikarską skłonnością do korzystania z „przecieków” i odrzucać przed sądem zarzut świadomego zbierania informacji dla służby wywiadu obcego mocarstwa.

Technologia i „zimna wojna” zepchnęła korespondentów robotniczo-chłopskich do lamusa. Radio i telewizja stały się głównymi źródłami informacji, były zazwyczaj w rękach państwa, a technologiczne koszty nadawania programu przekraczały budżety zachodnioeuropejskich partii komunistycznych, których wpływy i wydatki bacznie kontrolowały służby bezpieczeństwa.

 

„Wojenkory”

Renesans przyszedł wraz z internetem i mediami społecznościowymi pod postacią pasjonatów militariów obsługujących napaść Rosji na Ukrainę zwanych w rosyjskiej sieci „wojenkorami”, a w anglojęzycznej milbloggerami. Liczące się coraz bardziej środowisko rosyjskich „korespondentów wojennych” szacuje się na ponad 500 autorów teoretycznie niezależnych. Są to w większości ludzie o nacjonalistycznych, wielkoruskich poglądach, którzy  opowiadają się za kontynuowaniem wojny i są powiązani z czołowymi ideologami „ruskiego miru”. Swoimi sympatiami i kontaktami dzielą się na swoiste stajnie. Jedni związani są z Grupą Wagnera, czyli prywatną armią oligarchy Jewgienija Prigożyna, drudzy z czeczeńskimi „kadyrowcami”, inni z siłami zbrojnymi samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej, a jeszcze inni z ministerstwem obrony. Trzy pierwsze środowiska wspólnie starają się wyprzeć resort obrony z rosyjskiej przestrzeni informacyjnej, zarzucając mu brak zdecydowania i silnej reakcji wobec krnąbrnych Ukraińców, których należy przykładnie ukarać, a ich kraj obrócić w perzynę. Putin i jego otoczenie umiejętnie manipuluje uczestnikami sporu i z jednej strony dokręca śrubę cenzury, a z drugiej broni sieciowych „wojenkorów” przed dominacją i retorsjami resortu obrony, który z urzędu ma do dyspozycji federalne radio, telewizję i media drukowane.

W zmaganiach na narracje między inforycerzami „ruskiego miru” a resortem obrony Kreml idzie utartym śladem rezydentur KGB (a wcześniej NKWD, a jeszcze wcześniej CzeKa), które pilnując komunistycznego monopolu informacji wewnątrz Związku Sowieckiego, na zewnątrz w krajach zachodnich, starały się jednocześnie sterować kanałami oficjalnymi i sponsorować kanały opozycyjne. Podobnie i teraz. Twórcą wielce popularnego na platformie Telegram „niezależnego” kanału „Rybar” jest były pracownik biura prasowego ministerstwa obrony, który pilnuje pozycji wojskowych w przestrzeni informacyjnej. Zapewne dla równowagi Putin zaprosił 30 września grupę sieciowych „jastrzębi” na ceremonię ogłoszenia decyzji przyłączenia ukraińskich ziem okupowanych do terytorium Rosji.

 

Kreml przegrywa

Lawirowanie między środowiskiem „rzeźników” w rodzaju Kadyrowa a generałami z ministerstwa obrony ma zapewne poprawić notowania oficjalnych tub propagandowych ekipy Putina w konfrontacji z sieciowymi  „wojenkorami”. Konkurencyjne zmagania Kreml ewidentnie przegrywa, gdyż ogłaszając „specjalną operację militarną”, nie przygotował społeczeństwa na trudną, krwawą i przeciągającą się wojnę. Poniżanie ukraińskiego przeciwnika i bicie w bęben „ruskiego miru” mści się każdego dnia na ideologicznym froncie. Widać to w liczbie sympatyków alternatywnych źródeł, które te same informacje podają inaczej i organizują je w odmienne narracje. Od dnia inwazji, 24 lutego, do 1 października liczba korespondentów wojennych zwiększyła się o prawie 60 procent. Wspomniany kanał „Rybar” w trakcie jesiennej „częściowej mobilizacji” rozrósł się do ponad miliona użytkowników, a kanał Kadyrowa na Telegramie ma ich przeszło 3 miliony. Sieciowych sympatyków Grupy Wagnera trudniej policzyć, gdyż z prywatnymi armiami współpracuje wielu amatorskich „wojenkorów”. W porównaniu z nimi zawodowi propagandziści Kremla wypadają blado, chociaż są dobrze znani z ekranów TV. Władimir Sołowiow dorobił się niecałego półtora miliona sympatyków, a „caryca mediów” Margarita Simonian tylko pół miliona. Jeszcze mniej ma ministerstwo obrony – niecałe 480 tysięcy.

Stałego zwiększania się liczby odbiorców serwisów korespondentów wojennych nie hamuje wykorzystywanie ich w operacjach dezinformacyjnych prowadzonych przez FSB i GRU. Najświeższą jest tworzenie informacyjnego klimatu dla prowokacji zbrojnej w obwodzie biełogorodzkim, która ma pozorować, że Ukraińcy zaatakowali terytorium Rosji. Celem operacji jest wywołanie nacjonalistycznej histerii i odzyskanie społecznego poparcia dla wojny na Ukrainie, które kurczy się wskutek niezadowolenia z jesiennej mobilizacji. Sterowani z Kremla korespondenci z frontu od kilku dni snują hipotetyczne rozważania, czy wojska ukraińskie już są gotowe do ataku w kierunku Biełogorodu, czy jeszcze nie.

Popularność „wojenkorów”, która rośnie stale mimo ich deficytu niezależności, dowodzi, że im dłużej wojna trwa, tym bardziej Rosjanie się nią interesują. Wprawdzie nadal uważają „ruski mir” za słuszny, podbój Ukrainy za historycznie uzasadniony i są przekonani, że cały Zachód sprzymierzył się  przeciwko Rosji, to jednak widać pełzający głód informacji. Na razie Rosjanom wystarczają krytykujące generałów narracje korespondentów wojennych, ale na jak długo jeszcze?


 

POLECANE
Kanadyjski Sąd Najwyższy uznał minimalne kary za pornografię dziecięcą za niezgodne z konstytucją tylko u nas
Kanadyjski Sąd Najwyższy uznał minimalne kary za pornografię dziecięcą za "niezgodne z konstytucją"

Kanadyjski Sąd Najwyższy zdecydował, że minimalne kary za pornografię dziecięcą są niezgodne z konstytucją. Według niego, trzeba w niektórych przypadkach wydawać wyroki lżejsze, które „sprawiedliwiej” traktują pedofila.

Dzieci na rowerach i hulajnogach obowiązkowo w kaskach. Senat przyjął nowe przepisy pilne
Dzieci na rowerach i hulajnogach obowiązkowo w kaskach. Senat przyjął nowe przepisy

Senat przyjął zmiany w Prawie o ruchu drogowym. Nowe przepisy wprowadzają obowiązek jazdy w kasku dla osób do 16. roku życia korzystających z rowerów i elektrycznych hulajnóg. Przywracają też możliwość uzyskania prawa jazdy w wieku 17 lat.

Karol Nawrocki podpisał dwie ustawy, ale trzecią zawetował. „Chronię obywateli” z ostatniej chwili
Karol Nawrocki podpisał dwie ustawy, ale trzecią zawetował. „Chronię obywateli”

Prezydent Karol Nawrocki sprzeciwił się zmianom w prawie, które – jak ocenił – mogłyby osłabić ochronę Polaków przed nieuczciwymi działaniami ubezpieczycieli. Jednocześnie podpisał dwie inne ustawy: zdrowotną i wspierającą polskich rybaków.

Kongres USA wezwał byłego księcia Andrzeja na przesłuchanie w sprawie Epsteina z ostatniej chwili
Kongres USA wezwał byłego księcia Andrzeja na przesłuchanie w sprawie Epsteina

Komisja działająca w amerykańskim Kongresie, badająca sprawę przestępcy seksualnego Jeffreya Epsteina, zwróciła się w czwartek do Andrzeja Mountbattena Windsora, byłego brytyjskiego księcia Yorku, z prośbą o poddanie się przesłuchaniu w sprawie prowadzonego śledztwa.

Polska powinna posiadać broń jądrową tylko u nas
Polska powinna posiadać broń jądrową

Polska jest nadal postrzegana przez władze na Kremlu jako „bliska zagranica” i obszar ekspansji. Rozmieszczenie głowic nuklearnych na naszym terytorium postawiłoby granicę imperialnym zakusom Putina i całej kliki kagiebistów, którzy rządzą państwem rosyjskim.

Ziobro zostaje w Budapeszcie. Po decyzji komisji jest komentarz polityka z ostatniej chwili
Ziobro zostaje w Budapeszcie. Po decyzji komisji jest komentarz polityka

– Szykuję się na ciężką bitwę. Zdecydowałem się przynajmniej na ten moment zostać w Budapeszcie, korzystając z pomocy i przyjaźni naszych bratanków Węgrów – mówił Zbigniew Ziobro podczas rozmowy z telewizją wPolsce24. Były minister sprawiedliwości tłumaczył, że wyjazd miał związek z obawą przed prowokacją, która mogłaby uniemożliwić mu publiczną reakcję na decyzję komisji sejmowej.

Sydney Sweeney odmówiła przeprosin za rzekomo rasistowską reklamę dżinsów American Eagle gorące
Sydney Sweeney odmówiła przeprosin za rzekomo "rasistowską" reklamę dżinsów American Eagle

W lipcu tego roku amerykańska gwiazda Sydney Sweeney wystąpiła w reklamie dżinsów American Eagle. Reklama wywołała potężną awanturę, ponieważ niektórzy odczytali ją jako "rasistowską". Dzisiaj w programie magazynu mody męskiej GQ Sweeney odmówiła przeprosin.

Jest decyzja komisji sejmowej ws. immunitetu Ziobry z ostatniej chwili
Jest decyzja komisji sejmowej ws. immunitetu Ziobry

Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ma usłyszeć 26 zarzutów dotyczących – według śledczych – "sprzeniewierzenia publicznych środków". Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych poparła wniosek prokuratury o uchylenie jego immunitetu. Ostateczna decyzja należy teraz do Sejmu.

Putin odsuwa Ławrowa. To koniec politycznej kariery dyplomaty? z ostatniej chwili
Putin odsuwa Ławrowa. To koniec politycznej kariery dyplomaty?

Nieudane negocjacje z amerykańskim sekretarzem stanu Marco Rubio, a co za tym idzie odwołanie szczytu Trump-Putin, miały przesądzić o losie Siergieja Ławrowa. Po ponad dwóch dekadach na czele rosyjskiego MSZ, 76-letni dyplomata został odsunięty od kluczowych zadań, a jego miejsce w strukturach władzy zaczyna zajmować nowy człowiek Kremla.

Niemiecki przemysł stalowy mocno podupada. Merz: Jest w kryzysie zagrażającym jego istnieniu z ostatniej chwili
Niemiecki przemysł stalowy mocno podupada. Merz: Jest w kryzysie zagrażającym jego istnieniu

Niemiecki przemysł stalowy znajduje się w kryzysie zagrażającym jego istnieniu - ocenił w czwartek kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Opowiadając się za protekcjonistycznymi rozwiązaniami, stwierdził że czasy wolnego rynku „niestety minęły”.

REKLAMA

Dr Rafał Brzeski: „Wojenkory”. Radykalni rosyjscy „milblogerzy” mają większe zasięgi niż źródła „oficjalne”

Od kiedy Rosja nauczyła się pisać, jej służby sięgają po amatorów, którzy mają „parcie na druk”, czyli gorąco pragną ujrzeć i przeczytać własne teksty w biuletynie, gazecie lub w mediach społecznościowych. W czasach Ochrany mieli mierne możliwości, bowiem prasa poza sprawozdaniami z głośnych procesów zazwyczaj nie publikowała donosów. Koniunkturę przyniosła rewolucja.
Milbloger. Ilustracja poglądowa Dr Rafał Brzeski: „Wojenkory”. Radykalni rosyjscy „milblogerzy” mają większe zasięgi niż źródła „oficjalne”
Milbloger. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Hasło rzucił Włodzimierz Lenin w artykule „O charakterze naszych gazet”, który ukazał się 20 września 1918 roku na pierwszej stronie „Prawdy”. Przywódca bolszewików wzywał do rewolucyjnej wojny z „konkretnymi nosicielami zła” i wzywał, by zamiast „politycznego trajkotania” publikować obrazki z „budownictwa nowego życia”. Według Lenina bolszewickie gazety winny „ujawniać nieudaczników” oraz „demaskować oszustów” sabotujących produkcję i „pracę polityczną”.

 

„Rabkory”

Pomysł podchwyciły liczne redakcje i w komunistycznej prasie zaczęły mnożyć się doniesienia o „sukcesach przodujących zespołów robotniczych i komun rolnych” nadsyłane przez piśmiennych korespondentów robotniczych zwanych skrótowo „rabkorami”, którzy denuncjowali burżujów, piętnowali przypadki korupcji i opisywali ze szczegółami zwycięstwa komunizmu w swoich środowiskach, miastach i zakładach pracy. Popyt na materiały był duży, bowiem w 1919 roku wychodziło około 1000 bolszewickich gazet, a wkrótce doszły do nich liczne publikacje agitacyjne wydawane w czasach wojny domowej, zamieszczające opowieści o „niezwykłym poświęceniu i bohaterstwie żołnierzy na polach bitew z białogwardzistami i interwentami”.

Ruch „rabkorów” i ich chłopskich odpowiedników zwanych „sielskorami” rozwijał się i w 1926 roku Leon Trocki poinformował na trzecim Wszechzwiązkowym Kongresie Rabkorów, że jest ich około pół miliona. Osiem lat później Stalin na 17 zjeździe WKP(b) liczył armię korespondentów robotniczych i chłopskich na ponad 3 miliony aktywistów.

Donosicielski potencjał tkwiący w „korespondentach” szybko zrozumiano i przejęto w CzeKa, wykorzystując ich w kolejnych kampaniach „antyspekulacyjnych” wymierzonych w kupców oraz w okresie przymusowej kolektywizacji rolnictwa na przełomie lat 20. i 30. minionego stulecia. Natomiast wojskowy Razwiedupr wykorzystywał model i doświadczenia „rabkorów” do zbierania materiału wywiadowczego i szerzenia komunistycznej propagandy w krajach europejskich. Kierując się bolszewickim wzorem, Komunistyczna Partia Niemiec rozbudowała sieć „rabkorów” do kilkunastu tysięcy ludzi, dzięki czemu na krótko przed dojściem Hitlera do władzy Stalin dysponował w Niemczech najsilniejszą siecią agentury penetracyjnej oraz potężną siecią agentury wpływu opartej na Kominternie, czyli organizacji 19 partii komunistycznych, której celem było propagowanie idei komunizmu i przygotowanie rewolucji  światowej. Nie mówiąc już o międzynarodowym aparacie propagandy i dezinformacji kierowanym przez Wilhelma Münzenberga, twórcę licznych kryptokomunistycznych organizacji pozarządowych oraz imperium medialnego (prasa, radio, film) rozciągającego się na Europę Zachodnią, Japonię i USA.

Model „rabkorów” zastosowano również we Francji w latach 50. Ponad 800 korespondentów przekazywało redakcjom komunistycznych gazet informacje z różnych zakładów przemysłowych i najistotniejsze z nich Francuska Partia Komunistyczna kierowała dalej do rezydentury sowieckiego wywiadu. Pośrednictwo prasy FPK pozwalało „rabkorom” zasłaniać się dziennikarską skłonnością do korzystania z „przecieków” i odrzucać przed sądem zarzut świadomego zbierania informacji dla służby wywiadu obcego mocarstwa.

Technologia i „zimna wojna” zepchnęła korespondentów robotniczo-chłopskich do lamusa. Radio i telewizja stały się głównymi źródłami informacji, były zazwyczaj w rękach państwa, a technologiczne koszty nadawania programu przekraczały budżety zachodnioeuropejskich partii komunistycznych, których wpływy i wydatki bacznie kontrolowały służby bezpieczeństwa.

 

„Wojenkory”

Renesans przyszedł wraz z internetem i mediami społecznościowymi pod postacią pasjonatów militariów obsługujących napaść Rosji na Ukrainę zwanych w rosyjskiej sieci „wojenkorami”, a w anglojęzycznej milbloggerami. Liczące się coraz bardziej środowisko rosyjskich „korespondentów wojennych” szacuje się na ponad 500 autorów teoretycznie niezależnych. Są to w większości ludzie o nacjonalistycznych, wielkoruskich poglądach, którzy  opowiadają się za kontynuowaniem wojny i są powiązani z czołowymi ideologami „ruskiego miru”. Swoimi sympatiami i kontaktami dzielą się na swoiste stajnie. Jedni związani są z Grupą Wagnera, czyli prywatną armią oligarchy Jewgienija Prigożyna, drudzy z czeczeńskimi „kadyrowcami”, inni z siłami zbrojnymi samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej, a jeszcze inni z ministerstwem obrony. Trzy pierwsze środowiska wspólnie starają się wyprzeć resort obrony z rosyjskiej przestrzeni informacyjnej, zarzucając mu brak zdecydowania i silnej reakcji wobec krnąbrnych Ukraińców, których należy przykładnie ukarać, a ich kraj obrócić w perzynę. Putin i jego otoczenie umiejętnie manipuluje uczestnikami sporu i z jednej strony dokręca śrubę cenzury, a z drugiej broni sieciowych „wojenkorów” przed dominacją i retorsjami resortu obrony, który z urzędu ma do dyspozycji federalne radio, telewizję i media drukowane.

W zmaganiach na narracje między inforycerzami „ruskiego miru” a resortem obrony Kreml idzie utartym śladem rezydentur KGB (a wcześniej NKWD, a jeszcze wcześniej CzeKa), które pilnując komunistycznego monopolu informacji wewnątrz Związku Sowieckiego, na zewnątrz w krajach zachodnich, starały się jednocześnie sterować kanałami oficjalnymi i sponsorować kanały opozycyjne. Podobnie i teraz. Twórcą wielce popularnego na platformie Telegram „niezależnego” kanału „Rybar” jest były pracownik biura prasowego ministerstwa obrony, który pilnuje pozycji wojskowych w przestrzeni informacyjnej. Zapewne dla równowagi Putin zaprosił 30 września grupę sieciowych „jastrzębi” na ceremonię ogłoszenia decyzji przyłączenia ukraińskich ziem okupowanych do terytorium Rosji.

 

Kreml przegrywa

Lawirowanie między środowiskiem „rzeźników” w rodzaju Kadyrowa a generałami z ministerstwa obrony ma zapewne poprawić notowania oficjalnych tub propagandowych ekipy Putina w konfrontacji z sieciowymi  „wojenkorami”. Konkurencyjne zmagania Kreml ewidentnie przegrywa, gdyż ogłaszając „specjalną operację militarną”, nie przygotował społeczeństwa na trudną, krwawą i przeciągającą się wojnę. Poniżanie ukraińskiego przeciwnika i bicie w bęben „ruskiego miru” mści się każdego dnia na ideologicznym froncie. Widać to w liczbie sympatyków alternatywnych źródeł, które te same informacje podają inaczej i organizują je w odmienne narracje. Od dnia inwazji, 24 lutego, do 1 października liczba korespondentów wojennych zwiększyła się o prawie 60 procent. Wspomniany kanał „Rybar” w trakcie jesiennej „częściowej mobilizacji” rozrósł się do ponad miliona użytkowników, a kanał Kadyrowa na Telegramie ma ich przeszło 3 miliony. Sieciowych sympatyków Grupy Wagnera trudniej policzyć, gdyż z prywatnymi armiami współpracuje wielu amatorskich „wojenkorów”. W porównaniu z nimi zawodowi propagandziści Kremla wypadają blado, chociaż są dobrze znani z ekranów TV. Władimir Sołowiow dorobił się niecałego półtora miliona sympatyków, a „caryca mediów” Margarita Simonian tylko pół miliona. Jeszcze mniej ma ministerstwo obrony – niecałe 480 tysięcy.

Stałego zwiększania się liczby odbiorców serwisów korespondentów wojennych nie hamuje wykorzystywanie ich w operacjach dezinformacyjnych prowadzonych przez FSB i GRU. Najświeższą jest tworzenie informacyjnego klimatu dla prowokacji zbrojnej w obwodzie biełogorodzkim, która ma pozorować, że Ukraińcy zaatakowali terytorium Rosji. Celem operacji jest wywołanie nacjonalistycznej histerii i odzyskanie społecznego poparcia dla wojny na Ukrainie, które kurczy się wskutek niezadowolenia z jesiennej mobilizacji. Sterowani z Kremla korespondenci z frontu od kilku dni snują hipotetyczne rozważania, czy wojska ukraińskie już są gotowe do ataku w kierunku Biełogorodu, czy jeszcze nie.

Popularność „wojenkorów”, która rośnie stale mimo ich deficytu niezależności, dowodzi, że im dłużej wojna trwa, tym bardziej Rosjanie się nią interesują. Wprawdzie nadal uważają „ruski mir” za słuszny, podbój Ukrainy za historycznie uzasadniony i są przekonani, że cały Zachód sprzymierzył się  przeciwko Rosji, to jednak widać pełzający głód informacji. Na razie Rosjanom wystarczają krytykujące generałów narracje korespondentów wojennych, ale na jak długo jeszcze?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe