"Ramzes & The Hooligans". Powrót legendy robotniczego punk rocka

Pod koniec zeszłego roku ukazało się winylowe wznowienie płyty „We Are Back!” kapeli Ramzes & The Hooligans. Legenda chuligańskiego, a zarazem robotniczego punk rocka w lecie wróci też z jednym koncertem, który zapewne będzie sporym wydarzeniem. Tym samym zresztą jest każda reedycja płyty Ramzesa. Zespołu, który do dziś budzi kontrowersje zarówno niepoprawnym politycznie przekazem, jak i muzyką, w której jedni nie słyszą niczego specjalnego, a drudzy odnajdują w niej własne życie i emocje.
Płyty zespołu Ramzes & The Hooligans
Płyty zespołu Ramzes & The Hooligans / fot. arch. prywatne

„Rydułtowy to stolica Polski / chociaż leżą trochę na uboczu” – śpiewał Ramzes w jednym ze swoich kawałków. To niewielkie górnicze miasto w powiecie wodzisławskim, w którym życie przez lata koncentrowało się wokół Kopalni Węgla Kamiennego „Rydułtowy-Anna”. W historii polskiej muzyki zapisało się głównie za sprawą naszych dzisiejszych bohaterów, choć uczniem tamtejszego liceum był wybitny kompozytor Henryk Mikołaj Górecki. Kilkadziesiąt lat później Andrzej Krettek, który nadał sobie ksywkę „Ramzes”, z kolegami poszli w trochę innym kierunku. 
Punk rock

Była druga połowa lat 80., załamanie się systemu komunistycznego wisiało w powietrzu, a jedną z oznak powszechnego rozprzężenia był wzrost popularności kłopotliwych nie tylko dla władz subkultur: chuliganów, skinheadów, kibiców. Wielu z nich słuchało punk rocka, ale i punk w Polsce zaczynał się zmieniać. Muzyka kapel grających w Jarocinie była coraz ostrzejsza i łączyła ze sobą różne elementy, a przekaz stopniowo ewoluował w stronę bliższego zespołom z Zachodu anarchistycznego spojrzenia na świat. I choć wciąż było ono na ogół antykomunistyczne, dla części słuchaczy zaczęły w nim wybrzmiewać zbyt lewicowe tony. W tej niszy zaczęły się pojawiać pierwsze zespoły utożsamiające się z subkulturą oi! i skinheads, często świeżo wyrosłe z punkowych załóg. Baranki Boże, BTM, Sexbomba (tak, tak…), a trochę później zespoły kojarzone z totalitarnymi ekstremizmami, którymi nie będziemy się tutaj zajmować. Na tej fali do muzyki powrócił z kolegami również Ramzes, który kilka lat wcześniej grał punka w kapeli Haos, a według niektórych przekazów był wręcz jednym z pierwszych punkowców w Polsce. 

Chodź tu, bracie chuliganie

Nowy zespół Ramzes & The Hooligans od początku nastawiony był na prowokację i sianie zamętu, na przykład na pierwszym koncercie planowali zagrać tylko ważne dla Polaków utwory, od międzynarodówki do pieśni kościelnych w postaci agresywnej, prostej łupanki. Planowali to zrobić, ale za długo nie pograli, bo szybko wyłączono im prąd. Potem pojawiły się już autorskie kawałki i kolejne koncerty. Czasem dość burzliwe. Dużo działo się w roku 1988. Gdy kapela grała w Warszawie swój pierwszy koncert, nim miejscowi skini uznali wokalistę za swojego (opłaciło się prowokowanie publiczności koszulką z rasistowską symboliką), chcieli przerwać imprezę.

Inaczej rzecz miała się w Gliwicach, gdzie zespół zrobił spore wrażenie na zupełnie niegotowej na jego przesłanie publiczności. Prosty, chuligański przekaz kapeli, która śpiewała o urokach mordobicia, szabrowania piwnic czy rabowania kiosków, uzupełniony całkiem sprawnie zagraną, melodyjną, lecz również dość prostą muzyką stanowił spory kontrast dla grającej tego samego wieczoru lokalnej kapeli Processs. Ci, w składzie wówczas bodaj ośmioosobowym, od punk rocka przechodzili stopniowo w stronę coraz ambitniejszych, choć osadzonych wciąż w punkowych korzeniach poszukiwań – i tak zderzyły się w klubie dwa światy i dwa typy publiczności, choć tym razem bez dramatycznych efektów. I być może tu szukać trzeba wyjaśnienia późniejszego, kultowego statusu kapeli – chuligani prezentowali muzykę, której słuchało wówczas bardzo wielu, ale mało kto chciał ją jeszcze grać.

Nie ma zmiłuj

Trudno się dziwić, że kapela przyciągała taką, a nie inną publikę. Teksty opisywały bardzo często nie tylko zwykłe, mało ciekawe życie młodych ludzi ze śląskiego blokowiska, czasem w tonie afirmatywnym („My, młodzież z krańców wielkich miast”), a czasem wręcz przeciwnie („Ja wiem”), ale i przemoc, jako jego najważniejszy, wręcz jedyny, a zarazem atrakcyjny składnik. Po latach zresztą zarówno w rozmowie zawartej w książce Marty Marciniak „Inna droga życia” o warszawskim, śląskim i amerykańskim punk rocku, jak i w wywiadach, również dla skinowskich zinów z lat 90., Krettek mówił, że sam bał się tej wszechogarniającej przemocy. Zwłaszcza że nie był przecież zbyt imponującej postury – o czym bez kompleksów opowiada – a teksty były dla niego próbą oswojenia zjawiska i opisem sytuacji, z którymi stykał się, nawet jeśli sam nie brał w nich udziału.

Kluczowa wydaje się dla niego tożsamość robotnicza, nie subkulturowa (choć podkreśla związki z punkiem czy przyjaźnie ze skinami). „Nie mam poglądów politycznych, nie chcę rządzić innymi, więc nie jestem faszystą, nie interesuje mnie życie w komunach, więc nie jestem komunistą. Jestem robotnikiem i najważniejsze są dla mnie interesy klasy robotniczej” – mówił na początku lat 90. w skin-zinie „Carry on Oi!”. „Mam 160 cm wzrostu i stronię od wszelkiego rodzaju przemocy. Zawsze czułem się tym, kim naprawdę byłem i jestem synem klasy pracującej, walczącym o lepszą przyszłość robotniczej młodzieży” – mówił w tym samym wywiadzie. A że w życiu tych dzieciaków tyle było wtedy bójek i rozrób, zapełniły też one teksty Ramzesa. 

„Mechaniczna Pomarańcza”

Pod koniec lat 80. życie autora rozjechało się z bardziej nacjonalistyczną częścią kawałków (też mającą być według ich twórcy zapisem nastrojów, a nie deklaracją ideową). Nasz bohater wyjeżdża za chlebem do Niemiec, ma zresztą silne rodzinne związki z tym krajem, jego rodzina miała niemieckie korzenie, tam też wyjechali w latach 80. jego rodzice. Co ciekawe, w chwili wyjazdu jest przekonany, że w Polsce nikt już jego muzyki nie potrzebuje. Jednak za namową przyjaciela i dobrego ducha kapeli, znanego w środowisku jako „Urko”, Marka Jurczenki przyjeżdża na chwilę do kraju, by nagrać dwa winylowe single. Zakłada też nowy skład z muzykami z Niemiec, którzy pochodzą z trochę innego środowiska muzycznego, co wpływa na styl gry zespołu. Interesujący jest fakt, że podobno nie za bardzo wiedzieli, o czym śpiewa ich kolega, a gdy się dowiedzieli, skład szybko się rozpadł. Zostaje jednak po nim płyta, która w Niemczech ukazuje się jako „We Are Back!”, a w Polsce na kasecie jako „Mechaniczna Pomarańcza”. Kolejne wznowienia wychodzą już pod oryginalnym tytułem. I to właśnie ta płyta kolejny raz, tym razem pod postacią kilku wersji winylowych (dwa wzory picture disc, niebieska, pomarańczowa i klasyczna), pojawiła się na rynku nakładem Olifanta kilka tygodni temu. Znajdziemy tu kilkanaście kawałków z lat 80., w tym większość najbardziej znanych chuligańskich klasyków, kilka robotniczych hymnów („Kiedyś znowu wyjdziemy na ulicę / Dumni i silni, jak za dawnych lat / Głowy do góry, klaso robotnicza / Buty Martensa to nasz firmowy znak” – zagrzewa Ramzes do boju w kawałku „Walka klas”) i covery Po Prostu i Rejestracji. Do tego artykuł Urka i książeczka ze wszystkimi chyba wywiadami z Ramzesem przeprowadzonymi w zinach na przestrzeni lat.

Co ciekawe, perturbacje składowe sprawiają, że choć nagrania trochę różnią się klimatem od innych zapisów działalności Ramzesa, mają swój specyficzny, trochę ostrzejszy i zaskakująco profesjonalny klimat. Płyta brzmi też bardzo rasowo, choć ponoć nagrana została przez realizatora nie mającego żadnego doświadczenia z gatunkiem. W tym samym czasie dawni koledzy Ramzesa próbowali sił z zespołem Polska, to jednak raczej smutna historia. Kapela punkowa z mocno nacjonalistycznym przekazem nie za bardzo miała gdzie i dla kogo grać, do tego opierała większość twórczości na piosenkach Ramzesa i coverach, a wszystko nie trwało zbyt długo w związku z przedwczesną tragiczną śmiercią lidera grupy Bogdana. 

Gitary do oporu

W kolejnych latach zespół funkcjonuje zrywami. Przez chwilę ociera się nawet o sceniczny punkowy mainstream, gdy „Mechaniczna Pomarańcza” ukazuje się na wspólnej płycie ze święcącym triumfy szczecińskim zespołem The Analogs. Potem drogi tych kapel się zdecydowanie rozchodzą, a Ramzes wydaje jeszcze dwie płyty, nagrywane już z polskimi muzykami, „Git Rock” i „Trzecia Połowa”. Na tej ostatniej Ramzes zmienia podejście w tekstach i śpiewa już we własnym imieniu, rozliczając się z ważnymi dla siebie tematami. To coś w rodzaju pożegnania ze słuchaczami, co najbardziej pokazuje pełen dystansu numer „Mój pogrzeb”. Wychodzi też płytowy zapis wspomnianego już koncertu w Gliwicach i składanka z mniej znanymi nagraniami i rarytasami. Co pewien czas, ale rzadko, grają też koncerty, Ramzes pojawia się też niekiedy niespodziewanie u boku innych kapel, na przykład z zaprzyjaźnioną śląską grupą Bulbulators. Później zapada cisza, choć wychodzą kolejne wznowienia, aż do płyty, która stała się inspiracją do napisania tego tekstu. Historia w nim opisana szczęśliwie i uparcie kończyć się nie chce. Kapela planuje występ na festiwalu Wild Wild Fest 16 sierpnia w Grudziądzu, gdzie zagra obok takich zespołów, jak Lumpex 75, Po Prostu czy Horrorshow.


 

POLECANE
Katastrofa samolotu Air India. Ujawniono ostatnie słowa pilotów pilne
Katastrofa samolotu Air India. Ujawniono ostatnie słowa pilotów

Wstępny raport dotyczący katastrofy samolotu Boeing 787 Dreamliner linii Air India, do której doszło 12 czerwca i w której zginęło 260 osób, wskazuje, że oba silniki maszyny zostały odcięte od dopływu paliwa krótko po starcie. Dokument opublikowany w sobotę nie zawiera jeszcze ostatecznych ustaleń ani nie wskazuje osób odpowiedzialnych za tragedię.

Rosyjski nalot blisko polskiej granicy. Lwów i Łuck pod ostrzałem Wiadomości
Rosyjski nalot blisko polskiej granicy. Lwów i Łuck pod ostrzałem

W nocy z piątku na sobotę wojska rosyjskie przeprowadziły ataki na kilka regionów Ukrainy, w tym na obwód lwowski, który graniczy z Polską – przekazały ukraińskie władze lokalne. W odpowiedzi na działania Rosji, nad ranem w sobotę w polskiej przestrzeni powietrznej pojawiły się samoloty polskich i sojuszniczych sił powietrznych.

Atak nożownika w Tarnowie. Sprawca wciąż poszukiwany z ostatniej chwili
Atak nożownika w Tarnowie. Sprawca wciąż poszukiwany

W nocy z 11 na 12 lipca, w samym centrum Tarnowa, doszło do dramatycznego zdarzenia – 17-latek został ugodzony nożem podczas kłótni przy ulicy Katedralnej. Jak przekazał mł. asp. Kamil Wójcik z tarnowskiej komendy policji, między sześcioma osobami doszło do awantury, w wyniku której jeden z uczestników o około 30 lat sięgnął po ostre narzędzie i zadał cios rozmówcy.

Nawrocki zaapelował do Zełenskiego: Polska oczekuje pełnoskalowych ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej pilne
Nawrocki zaapelował do Zełenskiego: Polska oczekuje pełnoskalowych ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej

11 lipca w Chełmie, w trakcie uroczystości Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa OUN-UPA, Karol Nawrocki – prezydent-elekt Rzeczypospolitej Polskiej – wygłosił mocne i jednoznaczne wystąpienie. Oddając hołd 120 tysiącom Polaków bestialsko zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1939–1945, przypomniał, że polskie ofiary czekają do dziś na godny pochówek, a ich bliscy – na prawdę i sprawiedliwość.

Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń tylko u nas
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń

W kontekście kolejnej rocznicy zbrodni w Jedwabnem (10 lipca 1941 r.) lewacy lansują tezę, że tak znienawidzone przez nich środowiska patriotyczne celowo pomijają tę rzekomo polską akcję eksponując ludobójstwo wołyńskie. „Wołyń dla Polaków to przykrywka, za którą chcą schować Jedwabne” – twierdzi wprost dziennikarz Tomasz Lis. Tylko co ma piernik do wiatraka?

Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem gorące
Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem

W Jedwabnem, kilkadziesiąt metrów od oficjalnego pomnika ofiar z 1941 r., ustawiono siedem granitowych głazów z tablicami, które kwestionują udział miejscowych Polaków w zbrodni. Jad Waszem wzywa władze o usunięcie "obraźliwej instalacji", a polska prokuratura bada, czy szerzy ona nienawiść.

Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli Pieśń o podrzynaniu gardeł tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli "Pieśń o podrzynaniu gardeł"

Pamiętacie Państwo western z Johnem Waynem, zatytułowany „Rio Bravo", prawda? Klasyk nad klasyki, na którego ścieżce dźwiękowej wybrzmiewają dźwięki tradycyjnego hiszpańskiego utworu „El Deguello” – "Pieśni o podrzynaniu gardeł".

Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia otrzymał od premiera Donalda Tuska "bardzo wyraźną propozycję, ofertę albo sugestię, żeby jednak odłożyć zaprzysiężenie Karola Nawrockiego – twierdzą dziennikarze Interii.

Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos z ostatniej chwili
Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos

Wypowiedzi Grzegorza Brauna w sprawie Holokaustu tylko potwierdzają, że działa on z obcej inspiracji na szkodę - bardzo poważną szkodę - naszego kraju – stwierdził w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic z ostatniej chwili
Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic

Z mostu granicznego Słubice / Frankfurt nad Odrą zdjęto banery Ruchu Obrony Granic. Robert Bąkiewicz oskarża wiceburmistrza Tomasza Stefańskiego o realizowanie niemieckich poleceń.

REKLAMA

"Ramzes & The Hooligans". Powrót legendy robotniczego punk rocka

Pod koniec zeszłego roku ukazało się winylowe wznowienie płyty „We Are Back!” kapeli Ramzes & The Hooligans. Legenda chuligańskiego, a zarazem robotniczego punk rocka w lecie wróci też z jednym koncertem, który zapewne będzie sporym wydarzeniem. Tym samym zresztą jest każda reedycja płyty Ramzesa. Zespołu, który do dziś budzi kontrowersje zarówno niepoprawnym politycznie przekazem, jak i muzyką, w której jedni nie słyszą niczego specjalnego, a drudzy odnajdują w niej własne życie i emocje.
Płyty zespołu Ramzes & The Hooligans
Płyty zespołu Ramzes & The Hooligans / fot. arch. prywatne

„Rydułtowy to stolica Polski / chociaż leżą trochę na uboczu” – śpiewał Ramzes w jednym ze swoich kawałków. To niewielkie górnicze miasto w powiecie wodzisławskim, w którym życie przez lata koncentrowało się wokół Kopalni Węgla Kamiennego „Rydułtowy-Anna”. W historii polskiej muzyki zapisało się głównie za sprawą naszych dzisiejszych bohaterów, choć uczniem tamtejszego liceum był wybitny kompozytor Henryk Mikołaj Górecki. Kilkadziesiąt lat później Andrzej Krettek, który nadał sobie ksywkę „Ramzes”, z kolegami poszli w trochę innym kierunku. 
Punk rock

Była druga połowa lat 80., załamanie się systemu komunistycznego wisiało w powietrzu, a jedną z oznak powszechnego rozprzężenia był wzrost popularności kłopotliwych nie tylko dla władz subkultur: chuliganów, skinheadów, kibiców. Wielu z nich słuchało punk rocka, ale i punk w Polsce zaczynał się zmieniać. Muzyka kapel grających w Jarocinie była coraz ostrzejsza i łączyła ze sobą różne elementy, a przekaz stopniowo ewoluował w stronę bliższego zespołom z Zachodu anarchistycznego spojrzenia na świat. I choć wciąż było ono na ogół antykomunistyczne, dla części słuchaczy zaczęły w nim wybrzmiewać zbyt lewicowe tony. W tej niszy zaczęły się pojawiać pierwsze zespoły utożsamiające się z subkulturą oi! i skinheads, często świeżo wyrosłe z punkowych załóg. Baranki Boże, BTM, Sexbomba (tak, tak…), a trochę później zespoły kojarzone z totalitarnymi ekstremizmami, którymi nie będziemy się tutaj zajmować. Na tej fali do muzyki powrócił z kolegami również Ramzes, który kilka lat wcześniej grał punka w kapeli Haos, a według niektórych przekazów był wręcz jednym z pierwszych punkowców w Polsce. 

Chodź tu, bracie chuliganie

Nowy zespół Ramzes & The Hooligans od początku nastawiony był na prowokację i sianie zamętu, na przykład na pierwszym koncercie planowali zagrać tylko ważne dla Polaków utwory, od międzynarodówki do pieśni kościelnych w postaci agresywnej, prostej łupanki. Planowali to zrobić, ale za długo nie pograli, bo szybko wyłączono im prąd. Potem pojawiły się już autorskie kawałki i kolejne koncerty. Czasem dość burzliwe. Dużo działo się w roku 1988. Gdy kapela grała w Warszawie swój pierwszy koncert, nim miejscowi skini uznali wokalistę za swojego (opłaciło się prowokowanie publiczności koszulką z rasistowską symboliką), chcieli przerwać imprezę.

Inaczej rzecz miała się w Gliwicach, gdzie zespół zrobił spore wrażenie na zupełnie niegotowej na jego przesłanie publiczności. Prosty, chuligański przekaz kapeli, która śpiewała o urokach mordobicia, szabrowania piwnic czy rabowania kiosków, uzupełniony całkiem sprawnie zagraną, melodyjną, lecz również dość prostą muzyką stanowił spory kontrast dla grającej tego samego wieczoru lokalnej kapeli Processs. Ci, w składzie wówczas bodaj ośmioosobowym, od punk rocka przechodzili stopniowo w stronę coraz ambitniejszych, choć osadzonych wciąż w punkowych korzeniach poszukiwań – i tak zderzyły się w klubie dwa światy i dwa typy publiczności, choć tym razem bez dramatycznych efektów. I być może tu szukać trzeba wyjaśnienia późniejszego, kultowego statusu kapeli – chuligani prezentowali muzykę, której słuchało wówczas bardzo wielu, ale mało kto chciał ją jeszcze grać.

Nie ma zmiłuj

Trudno się dziwić, że kapela przyciągała taką, a nie inną publikę. Teksty opisywały bardzo często nie tylko zwykłe, mało ciekawe życie młodych ludzi ze śląskiego blokowiska, czasem w tonie afirmatywnym („My, młodzież z krańców wielkich miast”), a czasem wręcz przeciwnie („Ja wiem”), ale i przemoc, jako jego najważniejszy, wręcz jedyny, a zarazem atrakcyjny składnik. Po latach zresztą zarówno w rozmowie zawartej w książce Marty Marciniak „Inna droga życia” o warszawskim, śląskim i amerykańskim punk rocku, jak i w wywiadach, również dla skinowskich zinów z lat 90., Krettek mówił, że sam bał się tej wszechogarniającej przemocy. Zwłaszcza że nie był przecież zbyt imponującej postury – o czym bez kompleksów opowiada – a teksty były dla niego próbą oswojenia zjawiska i opisem sytuacji, z którymi stykał się, nawet jeśli sam nie brał w nich udziału.

Kluczowa wydaje się dla niego tożsamość robotnicza, nie subkulturowa (choć podkreśla związki z punkiem czy przyjaźnie ze skinami). „Nie mam poglądów politycznych, nie chcę rządzić innymi, więc nie jestem faszystą, nie interesuje mnie życie w komunach, więc nie jestem komunistą. Jestem robotnikiem i najważniejsze są dla mnie interesy klasy robotniczej” – mówił na początku lat 90. w skin-zinie „Carry on Oi!”. „Mam 160 cm wzrostu i stronię od wszelkiego rodzaju przemocy. Zawsze czułem się tym, kim naprawdę byłem i jestem synem klasy pracującej, walczącym o lepszą przyszłość robotniczej młodzieży” – mówił w tym samym wywiadzie. A że w życiu tych dzieciaków tyle było wtedy bójek i rozrób, zapełniły też one teksty Ramzesa. 

„Mechaniczna Pomarańcza”

Pod koniec lat 80. życie autora rozjechało się z bardziej nacjonalistyczną częścią kawałków (też mającą być według ich twórcy zapisem nastrojów, a nie deklaracją ideową). Nasz bohater wyjeżdża za chlebem do Niemiec, ma zresztą silne rodzinne związki z tym krajem, jego rodzina miała niemieckie korzenie, tam też wyjechali w latach 80. jego rodzice. Co ciekawe, w chwili wyjazdu jest przekonany, że w Polsce nikt już jego muzyki nie potrzebuje. Jednak za namową przyjaciela i dobrego ducha kapeli, znanego w środowisku jako „Urko”, Marka Jurczenki przyjeżdża na chwilę do kraju, by nagrać dwa winylowe single. Zakłada też nowy skład z muzykami z Niemiec, którzy pochodzą z trochę innego środowiska muzycznego, co wpływa na styl gry zespołu. Interesujący jest fakt, że podobno nie za bardzo wiedzieli, o czym śpiewa ich kolega, a gdy się dowiedzieli, skład szybko się rozpadł. Zostaje jednak po nim płyta, która w Niemczech ukazuje się jako „We Are Back!”, a w Polsce na kasecie jako „Mechaniczna Pomarańcza”. Kolejne wznowienia wychodzą już pod oryginalnym tytułem. I to właśnie ta płyta kolejny raz, tym razem pod postacią kilku wersji winylowych (dwa wzory picture disc, niebieska, pomarańczowa i klasyczna), pojawiła się na rynku nakładem Olifanta kilka tygodni temu. Znajdziemy tu kilkanaście kawałków z lat 80., w tym większość najbardziej znanych chuligańskich klasyków, kilka robotniczych hymnów („Kiedyś znowu wyjdziemy na ulicę / Dumni i silni, jak za dawnych lat / Głowy do góry, klaso robotnicza / Buty Martensa to nasz firmowy znak” – zagrzewa Ramzes do boju w kawałku „Walka klas”) i covery Po Prostu i Rejestracji. Do tego artykuł Urka i książeczka ze wszystkimi chyba wywiadami z Ramzesem przeprowadzonymi w zinach na przestrzeni lat.

Co ciekawe, perturbacje składowe sprawiają, że choć nagrania trochę różnią się klimatem od innych zapisów działalności Ramzesa, mają swój specyficzny, trochę ostrzejszy i zaskakująco profesjonalny klimat. Płyta brzmi też bardzo rasowo, choć ponoć nagrana została przez realizatora nie mającego żadnego doświadczenia z gatunkiem. W tym samym czasie dawni koledzy Ramzesa próbowali sił z zespołem Polska, to jednak raczej smutna historia. Kapela punkowa z mocno nacjonalistycznym przekazem nie za bardzo miała gdzie i dla kogo grać, do tego opierała większość twórczości na piosenkach Ramzesa i coverach, a wszystko nie trwało zbyt długo w związku z przedwczesną tragiczną śmiercią lidera grupy Bogdana. 

Gitary do oporu

W kolejnych latach zespół funkcjonuje zrywami. Przez chwilę ociera się nawet o sceniczny punkowy mainstream, gdy „Mechaniczna Pomarańcza” ukazuje się na wspólnej płycie ze święcącym triumfy szczecińskim zespołem The Analogs. Potem drogi tych kapel się zdecydowanie rozchodzą, a Ramzes wydaje jeszcze dwie płyty, nagrywane już z polskimi muzykami, „Git Rock” i „Trzecia Połowa”. Na tej ostatniej Ramzes zmienia podejście w tekstach i śpiewa już we własnym imieniu, rozliczając się z ważnymi dla siebie tematami. To coś w rodzaju pożegnania ze słuchaczami, co najbardziej pokazuje pełen dystansu numer „Mój pogrzeb”. Wychodzi też płytowy zapis wspomnianego już koncertu w Gliwicach i składanka z mniej znanymi nagraniami i rarytasami. Co pewien czas, ale rzadko, grają też koncerty, Ramzes pojawia się też niekiedy niespodziewanie u boku innych kapel, na przykład z zaprzyjaźnioną śląską grupą Bulbulators. Później zapada cisza, choć wychodzą kolejne wznowienia, aż do płyty, która stała się inspiracją do napisania tego tekstu. Historia w nim opisana szczęśliwie i uparcie kończyć się nie chce. Kapela planuje występ na festiwalu Wild Wild Fest 16 sierpnia w Grudziądzu, gdzie zagra obok takich zespołów, jak Lumpex 75, Po Prostu czy Horrorshow.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe