„Głupki”, czyli jak wyborcza taktyka naruszyła strategię polityki wschodniej

Opadł kurz kampanijnej walki, więc warto przyjrzeć się, gdzie stoimy. A stoimy w miejscu, w którym zwycięski kandydat wycofał się z dwóch postulatów polityki wschodniej, które od lat głosiła popierająca go partia i większość politycznych ugrupowań w kraju.
  „Głupki”, czyli jak wyborcza taktyka naruszyła strategię polityki wschodniej
/ fot. pixabay

Deklaracja toruńska

Jak do tego doszło? Kilka dni przed wyborami kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen zaalarmował, że otrzymał film z pogróżkami, rzekomo od Ukraińców, za swoją wizytę we Lwowie. Polityk postanowił odpowiedzieć geopolitycznie:

– Każdą taką akcją tylko mnie przekonujecie, że banderyzm jest u was dalej żywy. Jeśli będę miał na to wpływ, to nigdy nie wejdziecie do NATO, nie będzie u was naszych żołnierzy, a w Polsce przestaniecie dostawać jakikolwiek socjal – grzmiał.

Nie minęło kilka dni, a postulat niewpuszczenia Ukrainy do NATO pojawił się w słynnej „deklaracji toruńskiej”, którą bez mrugnięcia okiem podpisał Karol Nawrocki. Wychodzi więc na to, że nagrany przez jakichś zamaskowanych typów filmik, który tak „dotknął” polityka, może wywrócić całą państwową strategię. Pytanie tylko – co w zamian?

Oczywiście, Sławomir Mentzen nie wyraził przy tym cienia podejrzliwości, że przesłany mu filmik może być prowokacją tych, którym na podgrzewaniu polsko-ukraińskich sporów zależy – a więc rosyjskich służb. Zgromadzenie kilku znających ukraiński kolaborantów, by postraszyli „bojaźliwego” posła, jest sprawą banalną. Choć nawet i to niepotrzebne – bo na nagraniu nie było widać ani ich ust, a słowa zostały zmienione elektronicznie. Coś takiego można zrobić w kilka minut za pomocą sztucznej inteligencji.

To, że Rosjanie chyba zrozumieli, iż politycy Konfederacji wręcz czekają na pogróżki Ukraińców, widać po tym, co stało się po wyborach. Pochodzący z Trójmiasta narodowiec Rafał Buca otrzymał pogróżki z konta ukraińskiej działaczki społecznej Marii Andruchiw. Oczywiście bez zweryfikowania, kto do niego pisze, zdążył poinformować świat o swojej krzywdzie. A tysiące mniej lub bardziej anonimowych internautów przyklasnęło mu komentarzami o „banderowcach”, „typowych ukrach” itp. Sprawę szybko sprostowała podejrzana, zdzwoniła się z politykiem Konfederacji. Nie trudno było się domyślić, że konto było fałszywe. Robione bardzo profesjonalnie i podszywające się pod działalność Andruchiw, jednak założone dopiero w maju – co każdy średnio doświadczony internauta zdążyłby wyłapać. Niemniej jednak można oddać należną cześć p. Bucy, że sprawę wyjaśnił i wycofał się z zarzutów wobec Bogu ducha winnej Ukrainki.

Kilka dni potem pojawił się kolejny fejk – tym razem sfałszowane pismo ukraińskiego Ministerstwa Kultury z rzekomym nakazem wstrzymania prac ekshumacyjnych ofiar ukraińskich nacjonalistów w Puźnikach na Ukrainie. Sprawę wyjaśnił tym razem polityk PiS Michał Dworczyk.

Cóż z tego – fejki podają dalej tysiące czy setki tysięcy internautów. Sprostowania – nieliczna grupka.

Nie przesądzając, czy filmik wysłany do Sławomira Mentzena był prawdziwy, czy nie – to, jak użył go polityk, pokazuje, że Rosji w Polsce niepotrzebni są otwarcie prorosyjscy politycy. Potrzebni są za to antyukraińscy, którzy swoimi rękami będą wykonawcami ich geopolitycznej woli. Przypomnijmy bowiem, że tzw. neutralność Ukrainy – konkretnie nieprzyjmowanie jej do NATO – jest głównym postulatem zakończenia wojny na Ukrainie.

Szkoda więc, że bez jakiejkolwiek refleksji Karol Nawrocki zadeklarował to, czego Kreml się domaga. Prezydent elekt już po wyborach zdążył jeszcze powiedzieć, że nie zgodzi się na wejście Ukrainy do UE. Tymczasem Ukraińcy właśnie wojną zapłacili za swoją chęć dołączenia do aliansu z Zachodem. Czy jest to szczera niechęć polskiego polityka, czy tylko rodzaj taktyki na uzyskanie innych korzyści – czas pokaże. Warto jednak przypomnieć, że Ukrainie drogi do UE nie odmawia słowacki przyjaciel Putina Robert Fico. Prezydent elekt wysforował się do czoła antyukraińskiego peletonu, którego liderem był i jest Viktor Orbán.

Rzeź wołyńska

Bolesna kwestia rzezi wołyńskiej stała się już centralnym punktem polskiej historii i polsko-ukraińskich relacji. W ostatnim dniu kampanii wyborczej kandydat obywatelski postanowił zakończyć ją pod pomnikiem „Rzeź Wołyńska” w Domostawie – potworkowatym dziełem przedstawiającym dziecko nabite na widły wpisane w polskie narodowe godło – Białego Orła.

Kilka dni po wyborach z kolei polscy parlamentarzyści postanowili dołożyć kolejną „cegiełkę” do fundamentu polsko-ukraińskich relacji. Przegłosowali ustawę o Narodowym Dniu Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej, który dotychczas ustanowiony był – podobnie jak w wielu takich przypadkach – uchwałą. Ustawę napisał poseł PSL Tomasz Samborski, były PRL-owski dyplomata, który doktorat z historii otrzymał w 1977 roku na Uniwersytecie Moskiewskim. Jest to stały felietonista jednego z najbardziej rozpoznawalnych w Rosji polskich mediów – portalu MyślPolska.info – który zyskał tam sławę dzięki nieustępliwej prorosyjskiej linii. Dlaczego akurat na tle niezliczonych narodowych tragedii, akurat ta dotycząca kraju broniącego się przed rosyjską agresją została tak specjalnie uhonorowana przez posłów?

Odrzucenie Ukrainy?

Na czym więc stoimy? Polska polityka stacza się powoli w otchłań motywowanego emocjami odrzucenia Ukrainy, kraju sąsiedniego, z którym – czy chcemy, czy nie – musimy relacje utrzymywać. Jednocześnie zewsząd dochodzą głosy, że marnujemy przy tym szansę na zwiększenie swojego bezpieczeństwa. Ukraińscy producenci dronów zostali tak skutecznie „zachęceni” do Polski, że postanowili rozpocząć współpracę z Czechami, Niemcami i Francją. Niemcy także przejęli strategiczny terminal kolejowy blisko polskiej granicy, który pozwoli im omijać nasz kraj.

Efekt tego będzie bardzo prosty. Nie uda nam się z Ukraińcami nawiązać żadnej znaczącej współpracy, jeśli głównym wektorem naszej polityki będzie wskazywanie wzajemnych uraz, głównie historycznych, i wypominanie Ukraińcom niewdzięczności. Za to cały nektar spiją inni – mądrzejsi i silniejsi. A my, jak zwykle, zostajemy z poczuciem moralnego zwycięstwa.

Czasami ma się wrażenie, że polscy politycy i liderzy opinii zapomnieli, o co idzie gra. Co znaczy w naszym sąsiedztwie obecność państwa, które znajduje się pod rosyjskimi wpływami, wystarczy popatrzeć na Białoruś. Rosjanie – przynajmniej w deklaracjach – ściągnęli tam już broń jądrową wymierzoną w nasz kraj. Straszą zainstalowaniem tam rakiet balistycznych Oriesznik. Rosyjska i białoruska propaganda nie przestaje oskarżać naszego kraju o chęć oderwania części Białorusi – a Rosjanie zachowują się tak, jakby czekali na pretekst, by aktywnie móc „ofensywnie” obronić swojego sojusznika.

– W polityce zagranicznej nasze pole działania jest na Wschodzie, tam możemy być silni – mówił swego czasu Józef Piłsudski, dodając przy tym, że na Zachodzie pozostaje nam tylko umizgiwanie się. Polscy politycy rozmaitych ugrupowań niestety zachowują się tak, jakby chcieli przykryć swoją niekompetencję i brak pomysłów wobec Ukrainy podgrzewaniem z nią konfliktu. W końcu przecież to partner, który jest w potrzebie – i my możemy dyktować mu warunki.

Patrząc jednak obiektywnie – w porównaniu do Polski – Ukraina jest krajem mocarzem. Nie dość, że od trzech lat trzyma ponad tysiąckilometrowy front, zadając Rosjanom bolesne i wyczerpujące ciosy. Tylko w dniu polskich wyborów Ukraińcy zdołali zniszczyć znaczną część rosyjskiej floty strategicznych bombowców, tysiące kilometrów od swoich granic. Dysponując jedynie rakietami i dronami nawodnymi, unieszkodliwili jedną trzecią rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, a resztę przegnali do portów z dala od swojego brzegu.

Ukraińskie władze w obronie swojego kraju wspinają się na szczyty asertywności. Prezydent Wołodymyr Zełenski umiał na oczach świata postawić się amerykańskiemu prezydentowi. W Polsce ten heroiczny akt Przemysław Czarnek, typowany na szefa kancelarii prezydenta, skomentował, nazywając ukraińskiego prezydenta „głupkiem”.

Cóż, 30 lat demokracji zrobiło z nas naród karzełków – i oby nie skończyło się tym, że podobnie jak Ukraina będziemy musieli się uczyć obrony samych siebie. I wtedy sami sobie będziemy pluć w brodę, że nie umieliśmy Polski obronić, gdy wojna była jeszcze daleko od naszych granic. A nasi żołnierze, tak teraz pięknie okopani na granicy, których za nic nie chcieliśmy wysłać na Ukrainę, będą bezradnie obserwować przelatujące nad sobą rakiety niszczące polską infrastrukturę i miasta. Kto wtedy będzie „głupkiem”?


 

POLECANE
Ukraińskie władze wciąż relatywizują Wołyń. Ofiary z dwóch stron z ostatniej chwili
Ukraińskie władze wciąż relatywizują Wołyń. "Ofiary z dwóch stron"

W sobotę rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe ofiar zbrodni wołyńskiej ekshumowanych w Puźnikach na zachodzie Ukrainy. W czasie uroczystości ukraińskie władze ponownie próbowały relatywizować winy, mówiąc o krzywdach „dwóch stron”.

Puźniki: pogrzeb 42 ofiar UPA. Ekshumacje odsłoniły prawdę o zbrodni z ostatniej chwili
Puźniki: pogrzeb 42 ofiar UPA. Ekshumacje odsłoniły prawdę o zbrodni

Dzisiaj odbyły się uroczystości pogrzebowe ofiar zbrodni wołyńskiej ekshumowanych w Puźnikach. Podczas prac znaleziono szczątki co najmniej 42 osób – kobiet, mężczyzn i dzieci. Zbrodnia w Puźnikach to jedna z wielu masakr dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów.

Rozmowy pokojowe z Putinem. Zełenski złożył propozycję z ostatniej chwili
Rozmowy pokojowe z Putinem. Zełenski złożył propozycję

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w rozmowie z amerykańską stacją ABC zaproponował Kijów jako miejsce spotkania z Władimirem Putinem. Wcześniej rosyjski przywódca wcześniej zasugerował, że rozmowy mogłyby się odbyć w Moskwie.

W Warszawie odbyła się manifestacja przeciwko imigracji - Polska dla Polaków, Polacy dla Polski z ostatniej chwili
W Warszawie odbyła się manifestacja przeciwko imigracji - "Polska dla Polaków, Polacy dla Polski"

Dzisiaj o godz. 13.00 rozpoczęła się w Warszawie manifestacja przeciw masowej imigracji, współorganizowana przez Młodzież Wszechpolską i Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Start wydarzenia miał miejsce pod siedzibą Komisji Europejskiej, finał pod Sejmem.

Astronomiczna sensacja – odkryto nową planetę w Układzie Słonecznym z ostatniej chwili
Astronomiczna sensacja – odkryto nową planetę w Układzie Słonecznym

Astronomowie ogłosili przełomowe odkrycie na krańcach Układu Słonecznego. Zidentyfikowano nowy obiekt transneptunowy o nazwie 2017 OF201, który może spełniać kryteria planety karłowatej. Jak podkreśla serwis SciTechDaily.com, "to jedno z najbardziej ekscytujących odkryć ostatnich lat".

Czy Tusk wywiąże się ze 100 konkretów? Sondaż miażdży premiera z ostatniej chwili
Czy Tusk wywiąże się ze 100 konkretów? Sondaż miażdży premiera

Donald Tusk w kampanii obiecywał „100 konkretów na 100 dni”, co miało być wizytówką jego rządów. Minęły miesiące, a Polacy coraz mocniej wątpią, że szef rządu wypełni dane słowo. Najnowszy sondaż pokazuje bezlitosną prawdę.

Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Wielkopolski z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Wielkopolski

Enea Operator opublikowała harmonogram planowanych wyłączeń energii elektrycznej w województwie wielkopolskim. Przerwy w dostawach prądu obejmą m.in. Poznań, Gniezno, Wągrowiec, Święciechowę, Rogoźno, Czarnków, Piłę, a także wiele mniejszych miejscowości regionu. Sprawdź, gdzie i kiedy trzeba przygotować się na utrudnienia.

Polska wydaje miliardy na obronność, ale zyskują głównie zagraniczni producenci. Ten raport pokazuje, jak to zmienić gorące
Polska wydaje miliardy na obronność, ale zyskują głównie zagraniczni producenci. Ten raport pokazuje, jak to zmienić

Rekordowe wydatki na obronność nie przekładają się na wzrost siły polskiego przemysłu obronnego – alarmują eksperci Instytutu Wschodniej Flanki i Instytutu Sobieskiego. W raporcie zaprezentowanym podczas targów MSPO 2025 w Kielcach podkreślono, że Polska stoi dziś przed historycznym wyborem: albo zbuduje konkurencyjny sektor obronny, albo na lata pozostanie uzależniona od dostaw z zagranicy.

Analfabetyzm w Niemczech - 20 proc. Niemców ledwo czyta i pisze Wiadomości
Analfabetyzm w Niemczech - 20 proc. Niemców ledwo czyta i pisze

Mimo ogromnych oczekiwań, sytuacja w Niemczech nie uległa poprawie. Najnowsze badania ujawniają brutalną prawdę: 20 procent dorosłych ma poważne trudności z czytaniem i pisaniem. To aż 10,6 miliona osób w wieku od 16 do 65 lat.

Niemcom brakuje 80 000 żołnierzy tylko u nas
Niemcom brakuje 80 000 żołnierzy

Niemiecki rząd przedstawił 27 sierpnia ustawę o Modernizacji Służby Wojskowej (WDModG), które ma wejść w życie 1 stycznia 2026 r. Celem tej ustawy jest wzmocnienie Bundeswehry bez zmiany konstytucji, poprzez stworzenie atrakcyjnego, dobrowolnego modelu służby, skupionego na budowie silnej rezerwy. Wzorem dla Niemiec jest Szwecja, której udaje się na zasadzie dobrowolności uzupełnić swoje braki kadrowe w wojsku.

REKLAMA

„Głupki”, czyli jak wyborcza taktyka naruszyła strategię polityki wschodniej

Opadł kurz kampanijnej walki, więc warto przyjrzeć się, gdzie stoimy. A stoimy w miejscu, w którym zwycięski kandydat wycofał się z dwóch postulatów polityki wschodniej, które od lat głosiła popierająca go partia i większość politycznych ugrupowań w kraju.
  „Głupki”, czyli jak wyborcza taktyka naruszyła strategię polityki wschodniej
/ fot. pixabay

Deklaracja toruńska

Jak do tego doszło? Kilka dni przed wyborami kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen zaalarmował, że otrzymał film z pogróżkami, rzekomo od Ukraińców, za swoją wizytę we Lwowie. Polityk postanowił odpowiedzieć geopolitycznie:

– Każdą taką akcją tylko mnie przekonujecie, że banderyzm jest u was dalej żywy. Jeśli będę miał na to wpływ, to nigdy nie wejdziecie do NATO, nie będzie u was naszych żołnierzy, a w Polsce przestaniecie dostawać jakikolwiek socjal – grzmiał.

Nie minęło kilka dni, a postulat niewpuszczenia Ukrainy do NATO pojawił się w słynnej „deklaracji toruńskiej”, którą bez mrugnięcia okiem podpisał Karol Nawrocki. Wychodzi więc na to, że nagrany przez jakichś zamaskowanych typów filmik, który tak „dotknął” polityka, może wywrócić całą państwową strategię. Pytanie tylko – co w zamian?

Oczywiście, Sławomir Mentzen nie wyraził przy tym cienia podejrzliwości, że przesłany mu filmik może być prowokacją tych, którym na podgrzewaniu polsko-ukraińskich sporów zależy – a więc rosyjskich służb. Zgromadzenie kilku znających ukraiński kolaborantów, by postraszyli „bojaźliwego” posła, jest sprawą banalną. Choć nawet i to niepotrzebne – bo na nagraniu nie było widać ani ich ust, a słowa zostały zmienione elektronicznie. Coś takiego można zrobić w kilka minut za pomocą sztucznej inteligencji.

To, że Rosjanie chyba zrozumieli, iż politycy Konfederacji wręcz czekają na pogróżki Ukraińców, widać po tym, co stało się po wyborach. Pochodzący z Trójmiasta narodowiec Rafał Buca otrzymał pogróżki z konta ukraińskiej działaczki społecznej Marii Andruchiw. Oczywiście bez zweryfikowania, kto do niego pisze, zdążył poinformować świat o swojej krzywdzie. A tysiące mniej lub bardziej anonimowych internautów przyklasnęło mu komentarzami o „banderowcach”, „typowych ukrach” itp. Sprawę szybko sprostowała podejrzana, zdzwoniła się z politykiem Konfederacji. Nie trudno było się domyślić, że konto było fałszywe. Robione bardzo profesjonalnie i podszywające się pod działalność Andruchiw, jednak założone dopiero w maju – co każdy średnio doświadczony internauta zdążyłby wyłapać. Niemniej jednak można oddać należną cześć p. Bucy, że sprawę wyjaśnił i wycofał się z zarzutów wobec Bogu ducha winnej Ukrainki.

Kilka dni potem pojawił się kolejny fejk – tym razem sfałszowane pismo ukraińskiego Ministerstwa Kultury z rzekomym nakazem wstrzymania prac ekshumacyjnych ofiar ukraińskich nacjonalistów w Puźnikach na Ukrainie. Sprawę wyjaśnił tym razem polityk PiS Michał Dworczyk.

Cóż z tego – fejki podają dalej tysiące czy setki tysięcy internautów. Sprostowania – nieliczna grupka.

Nie przesądzając, czy filmik wysłany do Sławomira Mentzena był prawdziwy, czy nie – to, jak użył go polityk, pokazuje, że Rosji w Polsce niepotrzebni są otwarcie prorosyjscy politycy. Potrzebni są za to antyukraińscy, którzy swoimi rękami będą wykonawcami ich geopolitycznej woli. Przypomnijmy bowiem, że tzw. neutralność Ukrainy – konkretnie nieprzyjmowanie jej do NATO – jest głównym postulatem zakończenia wojny na Ukrainie.

Szkoda więc, że bez jakiejkolwiek refleksji Karol Nawrocki zadeklarował to, czego Kreml się domaga. Prezydent elekt już po wyborach zdążył jeszcze powiedzieć, że nie zgodzi się na wejście Ukrainy do UE. Tymczasem Ukraińcy właśnie wojną zapłacili za swoją chęć dołączenia do aliansu z Zachodem. Czy jest to szczera niechęć polskiego polityka, czy tylko rodzaj taktyki na uzyskanie innych korzyści – czas pokaże. Warto jednak przypomnieć, że Ukrainie drogi do UE nie odmawia słowacki przyjaciel Putina Robert Fico. Prezydent elekt wysforował się do czoła antyukraińskiego peletonu, którego liderem był i jest Viktor Orbán.

Rzeź wołyńska

Bolesna kwestia rzezi wołyńskiej stała się już centralnym punktem polskiej historii i polsko-ukraińskich relacji. W ostatnim dniu kampanii wyborczej kandydat obywatelski postanowił zakończyć ją pod pomnikiem „Rzeź Wołyńska” w Domostawie – potworkowatym dziełem przedstawiającym dziecko nabite na widły wpisane w polskie narodowe godło – Białego Orła.

Kilka dni po wyborach z kolei polscy parlamentarzyści postanowili dołożyć kolejną „cegiełkę” do fundamentu polsko-ukraińskich relacji. Przegłosowali ustawę o Narodowym Dniu Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej, który dotychczas ustanowiony był – podobnie jak w wielu takich przypadkach – uchwałą. Ustawę napisał poseł PSL Tomasz Samborski, były PRL-owski dyplomata, który doktorat z historii otrzymał w 1977 roku na Uniwersytecie Moskiewskim. Jest to stały felietonista jednego z najbardziej rozpoznawalnych w Rosji polskich mediów – portalu MyślPolska.info – który zyskał tam sławę dzięki nieustępliwej prorosyjskiej linii. Dlaczego akurat na tle niezliczonych narodowych tragedii, akurat ta dotycząca kraju broniącego się przed rosyjską agresją została tak specjalnie uhonorowana przez posłów?

Odrzucenie Ukrainy?

Na czym więc stoimy? Polska polityka stacza się powoli w otchłań motywowanego emocjami odrzucenia Ukrainy, kraju sąsiedniego, z którym – czy chcemy, czy nie – musimy relacje utrzymywać. Jednocześnie zewsząd dochodzą głosy, że marnujemy przy tym szansę na zwiększenie swojego bezpieczeństwa. Ukraińscy producenci dronów zostali tak skutecznie „zachęceni” do Polski, że postanowili rozpocząć współpracę z Czechami, Niemcami i Francją. Niemcy także przejęli strategiczny terminal kolejowy blisko polskiej granicy, który pozwoli im omijać nasz kraj.

Efekt tego będzie bardzo prosty. Nie uda nam się z Ukraińcami nawiązać żadnej znaczącej współpracy, jeśli głównym wektorem naszej polityki będzie wskazywanie wzajemnych uraz, głównie historycznych, i wypominanie Ukraińcom niewdzięczności. Za to cały nektar spiją inni – mądrzejsi i silniejsi. A my, jak zwykle, zostajemy z poczuciem moralnego zwycięstwa.

Czasami ma się wrażenie, że polscy politycy i liderzy opinii zapomnieli, o co idzie gra. Co znaczy w naszym sąsiedztwie obecność państwa, które znajduje się pod rosyjskimi wpływami, wystarczy popatrzeć na Białoruś. Rosjanie – przynajmniej w deklaracjach – ściągnęli tam już broń jądrową wymierzoną w nasz kraj. Straszą zainstalowaniem tam rakiet balistycznych Oriesznik. Rosyjska i białoruska propaganda nie przestaje oskarżać naszego kraju o chęć oderwania części Białorusi – a Rosjanie zachowują się tak, jakby czekali na pretekst, by aktywnie móc „ofensywnie” obronić swojego sojusznika.

– W polityce zagranicznej nasze pole działania jest na Wschodzie, tam możemy być silni – mówił swego czasu Józef Piłsudski, dodając przy tym, że na Zachodzie pozostaje nam tylko umizgiwanie się. Polscy politycy rozmaitych ugrupowań niestety zachowują się tak, jakby chcieli przykryć swoją niekompetencję i brak pomysłów wobec Ukrainy podgrzewaniem z nią konfliktu. W końcu przecież to partner, który jest w potrzebie – i my możemy dyktować mu warunki.

Patrząc jednak obiektywnie – w porównaniu do Polski – Ukraina jest krajem mocarzem. Nie dość, że od trzech lat trzyma ponad tysiąckilometrowy front, zadając Rosjanom bolesne i wyczerpujące ciosy. Tylko w dniu polskich wyborów Ukraińcy zdołali zniszczyć znaczną część rosyjskiej floty strategicznych bombowców, tysiące kilometrów od swoich granic. Dysponując jedynie rakietami i dronami nawodnymi, unieszkodliwili jedną trzecią rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, a resztę przegnali do portów z dala od swojego brzegu.

Ukraińskie władze w obronie swojego kraju wspinają się na szczyty asertywności. Prezydent Wołodymyr Zełenski umiał na oczach świata postawić się amerykańskiemu prezydentowi. W Polsce ten heroiczny akt Przemysław Czarnek, typowany na szefa kancelarii prezydenta, skomentował, nazywając ukraińskiego prezydenta „głupkiem”.

Cóż, 30 lat demokracji zrobiło z nas naród karzełków – i oby nie skończyło się tym, że podobnie jak Ukraina będziemy musieli się uczyć obrony samych siebie. I wtedy sami sobie będziemy pluć w brodę, że nie umieliśmy Polski obronić, gdy wojna była jeszcze daleko od naszych granic. A nasi żołnierze, tak teraz pięknie okopani na granicy, których za nic nie chcieliśmy wysłać na Ukrainę, będą bezradnie obserwować przelatujące nad sobą rakiety niszczące polską infrastrukturę i miasta. Kto wtedy będzie „głupkiem”?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe