Bartosz Marczuk dla TS: Świadczenie z 500 plus nie będzie liczone do dochodu przy przyznawaniu alimentów
„Zgodnie z podpisanym przez Panią Premier rozporządzeniem najniższe wynagrodzenie będzie w 2017 r. wynosiło 1459,00 zł netto tym samym wykluczy kolejną grupę pracujących rodziców z możliwości korzystania z tej formy wsparcia” – czytamy w petycji Stowarzyszenia.
To nie tak
Czy tak rzeczywiście się stanie? Nie można w ten sposób upraszczać problemu. Dlaczego? Wyjaśnia nam to podsekretarz stanu w ministerstwie rodziny, pracy i polityki społecznej Bartosz Marczuk:
– Znam sprawę petycji i chciałbym się do niej odnieść. Po pierwsze – w przypadku osób, które mają przyznane świadczenia z funduszu alimentacyjnego, automatyczna podwyżka pensji minimalnej nie jest rozumiana jako uzyskanie dochodu. To oznacza, że od stycznia 2017 nic się w ich sytuacji nie zmienia. Po drugie – gdy będą ubiegać się o następne świadczenia z funduszu jesienią 2017 roku, będzie brany pod uwagę dochód z 2016 roku, czyli również nie wpłynie na ich sytuację podwyżka wynagrodzenia minimalnego. Ewentualna zmiana może nastąpić dopiero jesienią 2018, kiedy gmina będzie brała pod uwagę dochód z 2017 roku. Inaczej mówiąc, ustawa nie traktuje podwyżki jako dochodu uzyskanego. W praktyce oznacza to, że nie musimy iść do gminy i informować, że przekroczyliśmy próg na osobę w rodzinie, ze względu na podwyżkę pensji. Ta nie jest bowiem rozumiana jako dochód uzyskany. Świadczenie z programu „500 plus” nie jest liczone do dochodu przy przyznawaniu świadczeń z funduszu alimentacyjnego – dodaje wiceminister.
Te same progi od 2007 roku
Trudno jednak zaprzeczyć, że w kwestii samych progów dochodowych Stowarzyszenie „Dla Naszych Dzieci” ma całkowitą słuszność.
– Kryteria dochodowe stoją w miejscu od 2008 roku – a właściwie 2007, gdyż wtedy przygotowano ustawę – mimo że stale wzrasta najniższe wynagrodzenie. Rosną zaś progi w przypadku innych świadczeń – mówi Katarzyna Stadnik, wiceprezes Stowarzyszenia „Dla Naszych Dzieci”. Rzeczywiście, wysokość progów dochodowych nie rzuca na kolana. Aby otrzymać świadczenie, dochód na osobę w rodzinie z roku kalendarzowego poprzedzającego okres świadczeniowy nie może przekroczyć 725 zł netto miesięcznie.
„Fundusz alimentacyjny jest pożyczką użyczoną przez państwo dla rodzica, który ze swojego obowiązku wywiązać się nie może. To w interesie państwa jest te pieniądze odzyskać i to państwo powinno być wierzycielem, a nie samodzielni rodzice, których możliwości są bardzo ograniczone poprzez obowiązujące prawo” – czytamy w petycji.
Jednak, jak wynika z informacji uzyskanej z ministerstwa, resort nie planuje żadnych działań, które miałyby na celu podwyższenie czy zniesienie progów dochodowych. To oczywiście wymagałoby dodatkowych środków w budżecie.
Katarzyna Stadnik: – Jeśli państwa nie stać na to, by znieść kryteria dochodowe, powinno zadbać o to, by zwiększyć ściągalność alimentów. My, rodzice, nie mamy takiej mocy sprawczej, zaś państwo taką moc posiada. To jest kolejna petycja, którą składamy. Odpowiedź ministerstwa zawsze jest taka sama, bez względu na to, kto aktualnie nim kieruje. O dzieciach cały czas się zapomina. Państwo powinno się za to wstydzić.
Dorwać alimenciarzy
Właśnie na problemie ściągalności chce skupić się rząd. – Pracujemy nad tym, aby wprowadzić przepisy, które wreszcie zmuszą ludzi, nieuczciwych w stosunku do własnych dzieci, żeby zaczęli płacić alimenty. To jest dla nas priorytet. W tej chwili od alimentacyjnych dłużników ściągane jest ok. 13 proc. tych kwot. Nie możemy więc wsypywać do systemu kolejnych pieniędzy podatników, lecz powinniśmy przede wszystkim ten system uzdrowić – podkreśla Bartosz Marczuk.
Zgodnie z informacją z Ministerstwa Sprawiedliwości, projekt nowelizacji kodeksu karnego został już przyjęty przez Komitet Rady Ministrów i w najbliższym czasie zostanie skierowany do rozpatrzenia przez rząd. Według resortu, nowe rozwiązania mają umożliwić skuteczne egzekwowanie obowiązku alimentacyjnego.
Kredytowanie dłużników alimentacyjnych kosztuje obecnie budżet państwa aż 1,5 mld zł rocznie (dane na rok 2014). Poprawa ściągalności alimentów rzeczywiście wydaje się być sprawą priorytetową, jeśli państwo rzeczywiście chce wywiązywać się ze swoich konstytucyjnych obowiązków wobec najmłodszych obywateli. Przez ostatnie lata nie wyglądało to jednak różowo. Wprawdzie nowy rząd obiecał zająć się sprawą, jednak póki co – obowiązują stare przepisy.
- Projekt powstał w czerwcu, zaś zapowiedzi zmian mogliśmy usłyszeć już w lutym. W tej chwili projekt leży w komisjach sejmowych, po konsultacjach publicznych, w których również braliśmy udział – mówi Katarzyna Stadnik. – Czekamy na zmianę tych przepisów.
Według zapewnień Ministerstwa Sprawiedliwości, projekt nowelizacji kodeksu karnego ma prawdopodobnie zostać przyjęty przez rząd jeszcze w tym roku, najpóźniej na samym początku przyszłego. Trzymamy za słowo.
Wreszcie realna groźna kar
Według nowego projektu osoba, której dług alimentacyjny przekroczy sumę trzech należnych świadczeń okresowych (najczęściej miesięcznych), będzie podlegać grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. „Dziś kodeks karny mówi jedynie ogólnie o «uporczywym uchylaniu się» od alimentacyjnego obowiązku. W wielu przypadkach pozwala to na omijanie przepisów. (…) Wystarczy raz na jakiś czas przekazać na dziecko niewielką sumę (np. 10 zł), by w świetle prawa uniknąć odpowiedzialności. Wprowadzenie obiektywnego kryterium trzech świadczeń okresowych pozwoli uniknąć dowolności w interpretacji, na czym polega «uporczywość» w niepłaceniu alimentów” – wyjaśnia resort.
Wyższe kary (do dwóch lat więzienia) grozić mają tym, którzy nie płacąc alimentów, narażają osobę najbliższą lub inną osobę na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. Jak tłumaczy ministerstwo, dotyczy to przypadków, gdy drugi rodzic, na skutek uchylania się przez byłego partnera od płacenia, nie jest w stanie kupić dziecku jedzenia, ubrań, zapewnić kształcenia czy leczenia.
Nowe przepisy przewidują także możliwość uniknięcia kary przez dłużnika, jeśli dobrowolnie wyrówna zaległości przed wszczęciem wobec niego postępowania.
Kto oszukuje własne dzieci?
Niemal zawsze dłużnikami alimentacyjnymi są mężczyźni (ok. 96 proc.). Jak podkreśla Katarzyna Stadnik, z ust ojców wykręcających się od płacenia pada czasem określenie „byłe dzieci”, tak jakby rozpad małżeństwa czy związku z matką dziecka zwalniał ich z odpowiedzialności za własne dzieci. Rzeczywiście, z wypowiedzi matek, których byli mężowie lub partnerzy uchylają się od obowiązku alimentacyjnego, często wynika, że konflikt między rodzicami bezpośrednio przekłada się na stosunek ojców do dzieci. Innymi słowy płacenie alimentów dla wielu ojców oznacza porażkę w wojnie z byłą małżonką czy partnerką, a nie realizację obowiązku utrzymywania własnych dzieci.
O tym, jak szeroka jest skala zjawiska, świadczą dane liczbowe. Tylko w 2015 roku orzeczono o obowiązku alimentacji w niemal 51 tys. spraw. Jednak w kancelariach wniosków leży znacznie więcej – pozostałości spraw z poprzednich lat sięgają aż ok. 612 tys. spraw.
W zmianie społecznej świadomości ma pomóc medialna kampania społeczna, prowadzona przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Zawiera ona m.in. prasowe publikacje dotyczące pomocy w uzyskaniu świadczeń alimentacyjnych czy materiały mające pokazać korzyści z płacenia na własne dzieci.
Tata nie płaci, bo siedzi
Zaostrzenie przepisów kodeksu karnego z pewnością przyczyni się do zwiększenia ściągalności alimentów, jednak nie rozwiązuje problemu w tych przypadkach, gdy ojciec-oszust trafia w końcu za kratki – a zatem nadal nie płaci. Osadzeni alimenciarze znajdują się w grupie mającej pierwszeństwo w podejmowaniu pracy zarobkowej – jednak wielu z nich nie ma takiej możliwości, gdyż ofert pracy dla więźniów po prostu brakuje. Co więcej – nawet jeśli szansa na pracę się pojawia, nie ma przymusu podjęcia jej. Jak mówi przedstawicielka Stowarzyszenia „Dla Naszych Dzieci” zdarzają się przypadki, gdy więźniowie odmawiają pracy, wiedząc, że zostanie im potrącona rata alimentacyjna.
Jednak jak przewiduje ministerstwo, „prewencyjny charakter zmiany przepisów przyczyni się do zmniejszenia liczby osób uchylających się od zobowiązań alimentacyjnych, a tym samym przełoży się to na zmniejszenie liczby postępowań karnych o czyn z art. 209 kk”. Resort spodziewa się również, że tendencja spadkowa będzie widoczna dopiero po ok. dwóch latach obowiązywania nowej ustawy. Do tego czasu liczba osadzonych za niepłacenie alimentów może wzrosnąć o ok. 10 proc.
Anna BrzeskaW końcu 2015 roku w więzieniach przebywało ponad 3,5 tys. skazanych za uporczywe uchylanie się od alimentów. Łącznie zobowiązania alimentacyjne ma ok. 13 tys. skazanych (również z tytułu innych przestępstw), z czego większość nie pracuje. Jednak jak informuje Ministerstwo Sprawiedliwości – sytuacja z roku na rok się poprawia. W 2015 r. odsetek pracujących wśród wszystkich więźniów zobowiązanych do pracy wyniósł niecałe 27 proc., zaś w 2015 już niemal 30 proc. Planowane są też inne kroki, zmierzające do poprawy statystyk – m.in. wyższe ryczałty dla przedsiębiorców zatrudniających więźniów czy budowa hal produkcyjnych przy zakładach karnych. Skazani na karę pozbawienia wolności nie muszą odbywać kary w więzieniu. Mogą podlegać dozorowi elektronicznemu i normalnie pracować.
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (50/2016) dostępnego też w wersji cyfrowej tutaj