[Tylko u nas] Kolory dla Tysol.pl: "Muzyka jest dla nas odskocznią i przyjemnością"
– Z jakim kolorem utożsamiacie waszą twórczość?
– Nasze kolory się zmieniają. Początek naszej przygody z muzyką, to były jasne kolory. Potem było trochę ciemniej. A teraz black&white (śmiech).
– Pochodzicie ze Śląska. Na przełomie XX i XXI wieku scena śląska bardzo mocno inspirowała się brzmieniami britpopowymi. Teraz jest wysyp zespołów ze Śląska, które prefurują klimaty artrock oraz muzykę z przedrostkiem indie.
– Jak najbardziej. Dużo jest takich zespołów. Na Śląsku jest bardzo dużo muzyki. Dużo pieniędzy jest przeznaczanych na muzykę. Dzieje się dużo dobrego.
– Dlaczego rock traci na znaczeniu?
– Mamy tego świadomość. To zawsze się zmieniało na przestrzeni lat. Teraz jest modna elektronika. Buntowniczy styl z rocka przeszedł na rap. Na szczęście muzyka gitarowa nadal istnieje. Nie staramy się odtwarzać tego, co było wcześniej.
– W waszej muzyce jest mocno eksponowana sekcja rytmiczna, co nie jest charakterystycznego dla waszej stylistyki…
– Tak czujemy muzykę. Gdyby nasz basista grał w tle, to by się wypisał z zespołu (śmiech).
– To dlaczego nie gracie muzyki, w której gitara basowa jest na pierwszym planie?
– Lubimy słuchać muzyki, gdzie bas gra pierwsze skrzypce.
– Uczestniczycie w inicjatywie „My name is new”. Co to jest?
– Ta inicjatywa pomaga początkującym artystom, którymi jesteśmy. Chcemy pójść do góry w kierunku świateł reflektorów. Przedsięwzięcie jest organizowane przez wytwórnię Kayax. Ten projekt jest kuźnią młodych talentów.
– Nie chcieliście założyć własnej wytwórni?
– Na ten moment lepszą promocją będzie uczestniczenie w projekcie „My name is new”. To jest bardzo dobry sposób, żeby się przebić. Wcześniej wydawaliśmy nasze utwory własnym sumptem. Sprzedawaliśmy płyty.
– I jak wam szło?
– Powoli raczkowało. Teraz mamy plan opublikować kila utworów w „My name is new”. Ten projekt pomaga dotrzeć do większej liczby odbiorców przez serwisy streamingowe.
– Graliście na wielu festiwalach. Jaka jest różnica odbioru waszej muzyki w Polsce i poza Polską.
– Jak śpiewaliśmy po angielsku poza Polską, to się to sprzedało. Wszystkie nasze płyty, które wzięliśmy na zagraniczne festiwale, sprzedały się w mgnieniu oka.
– Chcecie docierać do wielu słuchaczy mieć grupkę wiernych fanów. Ilość czy jakość?
– Najlepiej byłoby to zbalansować. Wolelibyśmy mieć mniej fanów i być szczerymi sami ze sobą.
– Gdzie pracujecie na co dzień?
– Michał nasz perkusista jest lekarzem na dwóch etatach. Krystian nasz gitarzysta jest kierownikiem w firmie, która zajmuje się obróbką blachy, Sebastian nasz wokalista jest programistą, informatykiem i robotykiem. Igor nasz basista jest logistykiem.
– Dzięki temu czujecie się lżej, że macie jakiś stały budulec, w tym przypadku etatową pracę?
– Tak. Muzyka jest dla nas odskocznią i przyjemnością. Dzięki temu, że mamy normalną pracę nie musimy grać chałtur i możemy być szczerzy z własną muzyką.
Rozmawiał: Bartosz Boruciak