Niemcy kochają mit o Wirtschaftswunder. Tyle, że to tylko mit

Co musisz wiedzieć:
- Niemcy po II Wojnie Światowej odniosły gospodarczy sukces
- Dziś wierzą, że dokonali tego sami w ramach Wirtschaftswunde (niem. "cud gospodarczy")
- Tymczasem mógł on mieć miejsce wyłącznie pod warunkiem amerykańskiego wsparcia
Cud gospodarczy z amerykańską metką
Po 1945 Niemcy były ruiną: miasta spalone, przemysł zbombardowany, waluta bez wartości, ludzie głodni, a czarny rynek rządził codziennością. Kraj wypruwany z fabryk przez Sowietów. „Cud” nie miał z czego się narodzić. Potrzebny był impuls. Była nowa mapa polityczna świata. Impuls nazywał się Plan Marshalla. W latach 1948-52 RFN dostała ok. 1,4 mld USD. Dziś to równowartość ca. 15 mld. Nie worek złota, ale „paliwo startowe” dla nowego systemu. Pieniądz, technologia, kredyt i przede wszystkim, zaufanie USA.
Inwestycja w Niemcy
Ale warto zapamiętać: to nie był prezent. Każdy dolar był obwarowany warunkami: liberalizacja cen, wolny rynek, modernizacja przemysłu. To była inwestycja w Niemcy jako „witrynę Zachodu”, a nie charytatywna zbiórka na odbudowę ruin. Ludwig Erhard wiedział, że z kartkami na chleb dobrobytu nie będzie. Reforma walutowa, zniesienie kontroli cen, to był moment przełomu. I tak narodził się mit: Niemiec ciężko pracuje, a cud rośnie. Tylko że cud miał amerykańską metkę, zapach papierosów Lucky Strike i gumy do żucia.
Aparat państwa odbudowywali naziści
USA potrzebowały Niemiec Zachodnich, jako bariery wobec ZSRR. Dlatego rozciągnęły parasol militarny, dywizje amerykańskie, które brały na siebie ciężar bezpieczeństwa. Gdyby RFN musiała finansować własną obronę, cud byłby rachityczny jak stare Trabanty. A kto odbudowywał aparat państwa? W dużej mierze ci sami ludzie, którzy jeszcze chwilę wcześniej salutowali pod swastyką. Denazyfikacja skończyła się papierologią. W BND pracowali ludzie Gehlena, w sądach dawni sędziowie III Rzeszy. Hans Globke, współautor komentarzy do ustaw norymberskich, został szefem urzędu kanclerskiego Adenauera. Sędziowie z NSDAP w togach sądzili w imię „demokracji”. Wehrmachciarze dowodzili Bundeswehrą. Tyle o "resecie" w praktyce.
Ale Niemcy to kupili! Nowe prawo, nowa waluta, nowe ramy. Ordnung muss sein (niem. "porządek musi być") – fetysz prawa i maszyna ruszyła. Bo Niemiec kocha ramy, nawet jeśli wczoraj były brunatne, dziś są demokratyczne. Dla niego ważne, by były spisane i obowiązywały.
Niemcy wolą nie pamiętać
W latach 50. produkcja przemysłowa RFN rosła po 20% rocznie. Volkswageny, pralki, lodówki, to wszystko symbole dobrobytu. „Mittelstand” wyrósł na kręgosłup eksportu. Ale nie byłoby tego bez amerykańskiego paliwa i ochrony. Warto zobaczyć liczby: RFN dostała 1,4 mld USD. Per capita to ok. 109 USD na owe czasy, czyli jakieś 1200 USD na głowę dzisiaj. To był strzał z defibrylatora prosto w gospodarcze serce Niemiec. Nie mogło się nie udać...
Plan Marshalla/ Plan Morgenthaua
Ale Niemcy dziś o tym nie pamiętają. Wolą opowiadać, że „sami się podnieśli”. Bez tego parasola ich „cud” byłby jak cyrk bez namiotu. Nawet najlepszy akrobata spadnie, jeśli ktoś mu nie rozpiął siatki. Banalnie proste równanie pokazuje prawdę: Plan Marshalla + amerykańskie dywizje + liberalizacja Erharda = fundament Wirtschaftswunder. Nie cud, lecz konstrukcja. Cud to dobre słowo, gdy chcesz ukryć sponsorów i geopolityczne kalkulacje. A ukryć trzeba, bo pryśnie mit.
W 1955 RFN była już największą gospodarką Europy Zachodniej. Dziesięć lat po ruinach. Tylko że bez USA byliby biedniejszą Austrią, ładne góry, ale zero globalnego znaczenia. To nie Niemcy sami dokonali wzrostu.
To Ameryka uznała, że zamiast karać, trzeba zbudować front wobec Sowietów. Bez tego zwrotu Plan Morgenthaua zamieniłby Niemcy w kraj pasterski, a cud nigdy by się nie wydarzył.
Niemcy pyskują Amerykanom
Ironiczne: naród, który dzięki USA wyszedł z gruzów, dziś pyskuje Amerykanom, udaje samowystarczalnych i moralnych arbitrów Europy. Zapominając, że ich cud był sponsorowany i opłacony cudzą kasą i krwią. Wirtschaftswunder to nie cud niemieckiej duszy. To układ: Ameryka daje pieniądze i parasol, Niemcy dają posłuszeństwo i eksport. Wygrały obie strony. Ale proszę pamiętać, Niemcy nie zrobili tego sami. USA nie tylko dały miliardy. Dały też rynek zbytu. Amerykańscy konsumenci kupowali Volkswageny, maszyny, produkty. To była globalizacja made in USA, a Niemcy byli jej największym beneficjentem.
I tak narodził się mit o cudzie. Piękna bajka, która pozwala Niemcom wierzyć, że wszystko zawdzięczają sobie. A fakty? 15 mld dzisiejszych dolarów, parasol wojskowy i amnezja wobec nazistowskiej przeszłości. Prawda jest prosta. Wirtschaftswunder to sponsorowany projekt USA. Bez niego Niemcy nie byłyby moralnym „sumieniem Europy”, tylko krajem na peryferiach. Feniks nie rodzi się sam. Ktoś musi polać benzynę i odpalić zapałkę. Bo „Wunder” - bo jest w bajkach.
Niemcy są teraz "ofiarami" nazistów
Za kilka lat będzie nowa historia. „Gospodarczy Wunder” wytworzyły Niemcy sami, których bogaci obywatele, wygnani na obczyznę przez Hitlera, powrócili do Niemiec Zachodnich po wojnie. To nie żart! Taka narracja częściowo obowiązuje! Naziści okupowali Niemców, którzy żadnych zbrodni nie popełnili. Niemcy są największą ofiarą tyranii i IIWW, dlatego mają moralne prawo pouczać wszystkich. Tylko ja mam to w dupie. Bo do tego czasu mnie już na tym ziemskim padole nie będzie i takiego gówna nie będę musiał słuchać.
[Autor jest proszącym o zachowanie anonimowości Niemcem mieszkającym w Niemczech]