Marsz Godności. Szkoda, że rząd nie wsłuchał się w głos Solidarności

Zapowiedziany na 17 listopada br. Marsz Godności nie spadł z nieba. Jest on wynikiem błędów popełnionych przez rząd. Szkoda, że ten nie wsłuchał się w głos Solidarności, bo wielu z nich mógł uniknąć.
 Marsz Godności. Szkoda, że rząd nie wsłuchał się w głos Solidarności
/ fot. arch.

W ostatnich miesiącach wiatr historii zawiał tak mocno, jak nie wiał od dekad. Pandemia koronawirusa, globalny lockdown, przerwanie łańcucha dostaw, szalejąca inflacja i wreszcie wojna na Ukrainie ze wszystkimi jej konsekwencjami sprawiają, że wiele codziennych problemów zostaje zepchniętych na dalszy tor. W trudnych czasach normalnym zjawiskiem jest jednoczenie się pod wspólną flagą, najczęściej dzierżoną przez rządzących, którzy reprezentują w danej chwili siłę i sprawczość państwa. W tym wszystkim nie można jednak zapomnieć o tym, że nawet w kryzysowych sytuacjach władzy potrzebna jest merytoryczna krytyka. Niestety w dobie „totalniactwa” nie można liczyć na taką ze strony opozycji, dobrze więc, że jednym z cenzorów władzy staje się dziś Solidarność, co wyraża Marsz Godności, który 17 listopada przejdzie ulicami Warszawy. Szczególnie, że w wielu przypadkach Solidarność może bez wstydu przyznać, że już lata temu miała rację – tu najbardziej jaskrawym przypadkiem mogą być kwestie energetyki i górnictwa. Niestety, ale popełnienie błędów, przed którymi ostrzegała Solidarność dziś w dużej mierze skutkuje wysokimi cenami energii, co przekłada się na inflacje i spadający poziom życia.

Energetyczna pułapka

To m.in. na łamach „Tygodnika Solidarność” od lat ostrzegaliśmy przed nadciągającą pułapką związaną z zieloną transformacją. Co ciekawe, politycy partii rządzącej w debacie publicznej często zgadzali się z Solidarnością, niemal powtarzając jej postulaty, jednak gdy faktycznie dochodziło do podejmowania decyzji, najczęściej na szczeblu unijnym, to kolejne lata były usilnym wpychaniem głowy w paszczę „zielonej” bestii. Dziś fakty są takie, że polskiemu rządowi brakowało odwagi lub siły, by zgubnej transformacji się przeciwstawić – czego przykładem może być pakiet „Fit for 55”, porozumienie paryskie czy zamknięcie polskiego górnictwa. Oczywiście dla nikogo nie jest tajemnicą, że międzynarodowa sytuacja Polski w ramach Unii Europejskiej jest niezwykle trudna. Nie sposób jednak pamiętać, że zamiana na stanowisku premiera Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego była często tłumaczona przez obóz rządzący tym, że premier Morawiecki miał przynieść sukcesy finansowe i poprawę relacji z Brukselą. W pierwszej kategorii trzeba doceniać sukcesy – w ekspresowym tempie rok w rok gospodarczo gonimy państwa starej Unii, wszystko przy zachowaniu sprawiedliwości społecznej, a to, w jaki sposób wyszliśmy ekonomicznie z kryzysu finansowego spowodowanego pandemią, będzie przez historyków stawiane za wzór. Szczególnie jeśli mamy w pamięci to, jak kryzysem 2008 r. zarządzała Platforma Obywatelska – obciążając jego skutkami głównie pracowników. W kwestii Unii Europejskiej niestety nie udało się nam znaleźć sojuszników w sprawie tak strategicznej jak zachowanie bezpieczeństwa energetycznego, rozumianego jako powstrzymanie się od szaleństwa Zielonego Ładu, chociaż wielokrotnie w autoprezentacji polski rząd stawiał się w roli lidera regionu. Jak się okazuje, w tej ważnej batalii lider nie potrafił uzyskać wsparcia chociażby wśród państw Trójmorza czy Grupy Wyszehradzkiej. Jakkolwiek nie próbować zaklinać rzeczywistości, należy to uznać za porażkę. Lider, który nie potrafi przekonać partnerów do swojej woli w tak ważnej kwestii, pozostaje liderem zaledwie na papierze. Tu oczywiście ostatnie wyniki wyborcze do szwedzkiego Riksdagu i przede wszystkim do włoskiego parlamentu otwierają przed polskim rządem nowe możliwości. Pozostaje mieć nadzieję, że również szok wywołany wojną na Ukrainie może spowodować pewną redefinicję polityki klimatycznej. Oby nadzieje nie okazały się płonne. Niestety zmarnowanych lat nie da się już odzyskać.

Głos wołającego na puszczy

Szkoda, że rząd nie wsłuchał się w słowa Solidarności. W materii bezpieczeństwa energetycznego nie sposób zarzucić, że przed nadchodzącą katastrofą strona związkowa nie ostrzegała. Warto przypomnieć chociażby słowa przewodniczącego Piotra Dudy z wywiadu z Teresą Wójcik i Michałem Ossowskim w barbórkowym (49) numerze naszego tygodnika w 2019 r. – Może kiedyś energia ze źródeł odnawialnych będzie w stanie zapewnić odpowiednią ilość prądu. Dzisiaj nie. Jest nie tylko wielokrotnie droższa, ale również zawodna. Nikt poważny nie może opierać na tym gospodarki. I nikt tego nie robi. Niemcy za rozwój zielonej energii płacą ogromne pieniądze, a i tak muszą uruchamiać kolejne węglowe elektrownie (...). Polakom zaś należy życzyć, aby węgla było jak najwięcej i jak najdłużej nam służył. To nasz prawdziwy skarb, a ze skarbów trzeba się cieszyć, a nie na nie narzekać. Pamiętajmy też, że energia z węgla również może być zielona. Dzisiejsza technologia na to pozwala. Trzeba w nią inwestować, zamiast brnąć w absurdalną bezemisyjną ułudę – mówił przewodniczący Komisji Krajowej.

Z kolei w numerze z 2018 r. sugerowaliśmy, że pełna dekarbonizacja może być utopią i apelowaliśmy o finansowanie na jakże potrzebne górnictwu inwestycje. „Może być trudno uzyskać finansowanie z zagranicy zarówno na elektrownie jądrowe, jak i na elektrownie węglowe. Tylko że te pierwsze zapewne pozostaną w warstwie retoryki antywęglowej, a te drugie trzeba będzie zrealizować, aby zapewnić społeczeństwu i gospodarce energię elektryczną 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodni. Dlatego wydaje się, że musimy liczyć na własne środki, a tych na elektrownie węglowe jeszcze nam wystarczy” – pisała blisko cztery lata temu Teresa Wójcik. Dziś wiemy, że był to głos wołającego na puszczy, a nawet obecnie, w sytuacji, gdy uzyskaliśmy potwierdzenie, że energetyka jest jedną z broni reżimu Putina, polski rząd chwali się sprowadzaniem wątpliwej jakości węgla z egzotycznych kierunków, zamiast podejmować decyzje o wskrzeszeniu krajowego wydobycia.

Również m.in. w obronie polskiej energetyki w czerwcu zeszłego roku odbyła się największa związkowa manifestacja po 2015 r. Wówczas rządzący otrzymali od związkowców symboliczną „żółtą kartkę”. To wtedy na forsowanie coraz bardziej bezwzględnych celów w polityce klimatycznej zwrócił uwagę w swoim przemówieniu przewodniczący KK NSZZ „Solidarność” Piotr Duda. – Doskonale o tym wiemy, że cała polityka klimatyczna miała być rozłożona, aż do końca wieku, czyli zgodnie z Porozumieniem Paryskim. Kolejny szczyt UE to już był rok 2050. Dzisiaj się mówi o roku 2035, ale okazuje się, że kopalnię w Turowie i inne firmy będą nam zamykać z dnia na dzień. Na to nie pozwolimy – powiedział przewodniczący. I tym razem głos ten nie został dosłyszany.

Komisja sejmowa – nie wiece

Jednym z powodów listopadowego wyjścia Solidarności na ulicę jest również milczenie formacji rządzącej w związku z tematem emerytur stażowych. Warto przypomnieć, że emerytury stażowe pojawiły się w zawartej w 2015 r. i powtórzonej w 2020 r. umowie programowej między Andrzejem Dudą (w 2015 r. jeszcze kandydatem na prezydenta) a Solidarnością, były również przedmiotem rozmów na linii Piotr Duda – Andrzej Duda – Jarosław Kaczyński. Dziś temat ten został zmarginalizowany, a jego jedyne odbicie w przestrzeni publicznej to wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, na spotkaniu z wyborcami w Nowym Sączu. – Wiem, że to było w porozumieniach gdańskich z 1980 roku, ale to jest dzisiaj sprawa trudna i ja nie chcę nikogo oszukiwać. My mamy dzisiaj procent w PKB wydatków na emeryturę naprawdę wysoki. I jest pytanie, czy my jesteśmy w stanie jeszcze go podwyższyć, czy pierwszeństwem nie jest jednak to, żeby podwyższać emerytury przede wszystkim, ale też te średnie, no i najniższe płace (…) te 35 lat dla kobiet i 40 dla mężczyzn oznacza, że niektóre kobiety by mogły niewiele po pięćdziesiątce przejść na emeryturę, a mężczyźni – licząc, że się zaliczało służbę wojskową do stażu pracy – to przed sześćdziesiątką nawet (…) w bardzo wielu wypadkach, jednak nie we wszystkich, gdyż szczególnie w przypadku kobiet, które często są rzeczywiście fizycznie spracowane i już nie dają rady (...), to często chodzi o to, aby dostawać i pensję, i emeryturę” – mówił prezes PiS. Jarosław Kaczyński niestety nie zauważył w swojej wypowiedzi, że emerytury te nie są nikomu „podarowane”, a są ciężko wypracowane przez pracownika. Realnym problemem jest tak naprawdę unikanie przez licznych pracowników składek emerytalnych. Projekt emerytur stażowych to krok w stronę tych, którzy zaufali systemowi emerytalnemu, co oznacza wzmocnienie tego systemu. Błędem jest również fakt zepchnięcia emerytur stażowych do roli tematu wiecowego przemówienia – z szacunku do Solidarności, jak i pana prezydenta, który złożył swój projekt, debata na ich temat powinna już dawno toczyć się na poziomie komisji sejmowej.

Tekst pochodzi z 42. (1761) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Polski sektor energetyczny narażony na geopolityczne wstrząsy tylko u nas
Polski sektor energetyczny narażony na geopolityczne wstrząsy

Sektor energetyczny będzie w przyszłym roku równie mocno narażony na wstrząsy geopolityczne jak ostatnie lata, które kosztowały polskich konsumentów, ale także polskie przedsiębiorstwa miliardy złotych.

Nie żyje piłkarski mistrz świata z 1966 roku Wiadomości
Nie żyje piłkarski mistrz świata z 1966 roku

W wieku 88 lat zmarł w piątek George Eastham, członek piłkarskiej reprezentacji Anglii, która w 1966 roku wywalczyła mistrzostwo świata - poinformował jego były klub Stoke City.

Mariusz Błaszczak odpowiedział na wpis premiera Tuska: Oczekuje, że przeprosicie żołnierzy polityka
Mariusz Błaszczak odpowiedział na wpis premiera Tuska: Oczekuje, że przeprosicie żołnierzy

W sobotę premier Donald Tusk w reakcji na atak na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu napisał w mediach społecznościowych "prośbę" do PiS. Na wpis szefa rządu odpowiedział Mariusz Błaszczak.

Pałac Buckingham. Pilne wiadomości ws. króla Karola III Wiadomości
Pałac Buckingham. Pilne wiadomości ws. króla Karola III

Święta to czas spokoju i radości, jednak w Pałacu Buckingham panuje obecnie napięta atmosfera. Wszystko za sprawą trudnej sytuacji zdrowotnej króla Karola III, który zmaga się z chorobą nowotworową. Mimo trudności monarcha nie rezygnuje z obowiązków królewskich i pozostaje w kontakcie z poddanymi.

Viktor Orban o azylu dla posła PiS: Zapewne nie będzie ostatnim przypadkiem polityka
Viktor Orban o azylu dla posła PiS: Zapewne nie będzie ostatnim przypadkiem

Premier Węgier Viktor Orban odpowiedział na pytania dziennikarzy dotyczące udzielenia azylu politycznego Marcinowi Romanowskiemu. Nie wykluczył on, że w przyszłości może się pojawić więcej takich przypadków.

Lewica chce zakazu spowiedzi dla nieletnich. Ksiądz się nie podporządkuje: mogą mi skoczyć Wiadomości
Lewica chce zakazu spowiedzi dla nieletnich. Ksiądz się nie podporządkuje: mogą mi skoczyć

Kapłani nie zamierzają podporządkowywać się pomysłom Lewicy, która chce zakazać spowiedzi dla nieletnich.

Zatrzymany ws. Collegium Humanum miał sobie poderżnąć gardło kajdankami. Burza w sieci gorące
Zatrzymany ws. Collegium Humanum miał sobie poderżnąć gardło kajdankami. Burza w sieci

Według informacji podanych przez Onet, podczas konwoju policyjnego, zatrzymany ws. Collegium Humanum miał sobie poderżnąć gardło kajdankami. Te tragiczne i jednocześnie dość niespotykane wydarzenie, wywołało szok wśród internautów.

Banderowskie flagi na przekazanych Ukrainie Rosomakach gorące
Banderowskie flagi na przekazanych Ukrainie Rosomakach

Do mediów społecznościowych zostały wrzucone nagrania, na których widać banderowskie flagi na przekazanych Ukrainie polskich Rosomakach. Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz wydał komunikat w tej sprawie.

Sprzedaż TVN. Prezes TVN uspokaja pracowników w specjalnym liście Wiadomości
Sprzedaż TVN. Prezes TVN uspokaja pracowników w specjalnym liście

Prezes TVN Warner Bros. Discovery w Polsce Katarzyna Kieli napisała uspokajający list do pracowników stacji. Odniosła się w nim do potencjalnej sprzedaży Grupy TVN.

Pożar budynku mieszkalnego w Zamościu. Strażacy odkryli ciało mężczyzny Wiadomości
Pożar budynku mieszkalnego w Zamościu. Strażacy odkryli ciało mężczyzny

W piątek w Zamościu doszło do pożaru budynku mieszkalnego przy ul. Zygmunta Klukowskiego. Strażacy w trakcie swoich działań odkryli ciało mężczyzny oraz psa.

REKLAMA

Marsz Godności. Szkoda, że rząd nie wsłuchał się w głos Solidarności

Zapowiedziany na 17 listopada br. Marsz Godności nie spadł z nieba. Jest on wynikiem błędów popełnionych przez rząd. Szkoda, że ten nie wsłuchał się w głos Solidarności, bo wielu z nich mógł uniknąć.
 Marsz Godności. Szkoda, że rząd nie wsłuchał się w głos Solidarności
/ fot. arch.

W ostatnich miesiącach wiatr historii zawiał tak mocno, jak nie wiał od dekad. Pandemia koronawirusa, globalny lockdown, przerwanie łańcucha dostaw, szalejąca inflacja i wreszcie wojna na Ukrainie ze wszystkimi jej konsekwencjami sprawiają, że wiele codziennych problemów zostaje zepchniętych na dalszy tor. W trudnych czasach normalnym zjawiskiem jest jednoczenie się pod wspólną flagą, najczęściej dzierżoną przez rządzących, którzy reprezentują w danej chwili siłę i sprawczość państwa. W tym wszystkim nie można jednak zapomnieć o tym, że nawet w kryzysowych sytuacjach władzy potrzebna jest merytoryczna krytyka. Niestety w dobie „totalniactwa” nie można liczyć na taką ze strony opozycji, dobrze więc, że jednym z cenzorów władzy staje się dziś Solidarność, co wyraża Marsz Godności, który 17 listopada przejdzie ulicami Warszawy. Szczególnie, że w wielu przypadkach Solidarność może bez wstydu przyznać, że już lata temu miała rację – tu najbardziej jaskrawym przypadkiem mogą być kwestie energetyki i górnictwa. Niestety, ale popełnienie błędów, przed którymi ostrzegała Solidarność dziś w dużej mierze skutkuje wysokimi cenami energii, co przekłada się na inflacje i spadający poziom życia.

Energetyczna pułapka

To m.in. na łamach „Tygodnika Solidarność” od lat ostrzegaliśmy przed nadciągającą pułapką związaną z zieloną transformacją. Co ciekawe, politycy partii rządzącej w debacie publicznej często zgadzali się z Solidarnością, niemal powtarzając jej postulaty, jednak gdy faktycznie dochodziło do podejmowania decyzji, najczęściej na szczeblu unijnym, to kolejne lata były usilnym wpychaniem głowy w paszczę „zielonej” bestii. Dziś fakty są takie, że polskiemu rządowi brakowało odwagi lub siły, by zgubnej transformacji się przeciwstawić – czego przykładem może być pakiet „Fit for 55”, porozumienie paryskie czy zamknięcie polskiego górnictwa. Oczywiście dla nikogo nie jest tajemnicą, że międzynarodowa sytuacja Polski w ramach Unii Europejskiej jest niezwykle trudna. Nie sposób jednak pamiętać, że zamiana na stanowisku premiera Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego była często tłumaczona przez obóz rządzący tym, że premier Morawiecki miał przynieść sukcesy finansowe i poprawę relacji z Brukselą. W pierwszej kategorii trzeba doceniać sukcesy – w ekspresowym tempie rok w rok gospodarczo gonimy państwa starej Unii, wszystko przy zachowaniu sprawiedliwości społecznej, a to, w jaki sposób wyszliśmy ekonomicznie z kryzysu finansowego spowodowanego pandemią, będzie przez historyków stawiane za wzór. Szczególnie jeśli mamy w pamięci to, jak kryzysem 2008 r. zarządzała Platforma Obywatelska – obciążając jego skutkami głównie pracowników. W kwestii Unii Europejskiej niestety nie udało się nam znaleźć sojuszników w sprawie tak strategicznej jak zachowanie bezpieczeństwa energetycznego, rozumianego jako powstrzymanie się od szaleństwa Zielonego Ładu, chociaż wielokrotnie w autoprezentacji polski rząd stawiał się w roli lidera regionu. Jak się okazuje, w tej ważnej batalii lider nie potrafił uzyskać wsparcia chociażby wśród państw Trójmorza czy Grupy Wyszehradzkiej. Jakkolwiek nie próbować zaklinać rzeczywistości, należy to uznać za porażkę. Lider, który nie potrafi przekonać partnerów do swojej woli w tak ważnej kwestii, pozostaje liderem zaledwie na papierze. Tu oczywiście ostatnie wyniki wyborcze do szwedzkiego Riksdagu i przede wszystkim do włoskiego parlamentu otwierają przed polskim rządem nowe możliwości. Pozostaje mieć nadzieję, że również szok wywołany wojną na Ukrainie może spowodować pewną redefinicję polityki klimatycznej. Oby nadzieje nie okazały się płonne. Niestety zmarnowanych lat nie da się już odzyskać.

Głos wołającego na puszczy

Szkoda, że rząd nie wsłuchał się w słowa Solidarności. W materii bezpieczeństwa energetycznego nie sposób zarzucić, że przed nadchodzącą katastrofą strona związkowa nie ostrzegała. Warto przypomnieć chociażby słowa przewodniczącego Piotra Dudy z wywiadu z Teresą Wójcik i Michałem Ossowskim w barbórkowym (49) numerze naszego tygodnika w 2019 r. – Może kiedyś energia ze źródeł odnawialnych będzie w stanie zapewnić odpowiednią ilość prądu. Dzisiaj nie. Jest nie tylko wielokrotnie droższa, ale również zawodna. Nikt poważny nie może opierać na tym gospodarki. I nikt tego nie robi. Niemcy za rozwój zielonej energii płacą ogromne pieniądze, a i tak muszą uruchamiać kolejne węglowe elektrownie (...). Polakom zaś należy życzyć, aby węgla było jak najwięcej i jak najdłużej nam służył. To nasz prawdziwy skarb, a ze skarbów trzeba się cieszyć, a nie na nie narzekać. Pamiętajmy też, że energia z węgla również może być zielona. Dzisiejsza technologia na to pozwala. Trzeba w nią inwestować, zamiast brnąć w absurdalną bezemisyjną ułudę – mówił przewodniczący Komisji Krajowej.

Z kolei w numerze z 2018 r. sugerowaliśmy, że pełna dekarbonizacja może być utopią i apelowaliśmy o finansowanie na jakże potrzebne górnictwu inwestycje. „Może być trudno uzyskać finansowanie z zagranicy zarówno na elektrownie jądrowe, jak i na elektrownie węglowe. Tylko że te pierwsze zapewne pozostaną w warstwie retoryki antywęglowej, a te drugie trzeba będzie zrealizować, aby zapewnić społeczeństwu i gospodarce energię elektryczną 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodni. Dlatego wydaje się, że musimy liczyć na własne środki, a tych na elektrownie węglowe jeszcze nam wystarczy” – pisała blisko cztery lata temu Teresa Wójcik. Dziś wiemy, że był to głos wołającego na puszczy, a nawet obecnie, w sytuacji, gdy uzyskaliśmy potwierdzenie, że energetyka jest jedną z broni reżimu Putina, polski rząd chwali się sprowadzaniem wątpliwej jakości węgla z egzotycznych kierunków, zamiast podejmować decyzje o wskrzeszeniu krajowego wydobycia.

Również m.in. w obronie polskiej energetyki w czerwcu zeszłego roku odbyła się największa związkowa manifestacja po 2015 r. Wówczas rządzący otrzymali od związkowców symboliczną „żółtą kartkę”. To wtedy na forsowanie coraz bardziej bezwzględnych celów w polityce klimatycznej zwrócił uwagę w swoim przemówieniu przewodniczący KK NSZZ „Solidarność” Piotr Duda. – Doskonale o tym wiemy, że cała polityka klimatyczna miała być rozłożona, aż do końca wieku, czyli zgodnie z Porozumieniem Paryskim. Kolejny szczyt UE to już był rok 2050. Dzisiaj się mówi o roku 2035, ale okazuje się, że kopalnię w Turowie i inne firmy będą nam zamykać z dnia na dzień. Na to nie pozwolimy – powiedział przewodniczący. I tym razem głos ten nie został dosłyszany.

Komisja sejmowa – nie wiece

Jednym z powodów listopadowego wyjścia Solidarności na ulicę jest również milczenie formacji rządzącej w związku z tematem emerytur stażowych. Warto przypomnieć, że emerytury stażowe pojawiły się w zawartej w 2015 r. i powtórzonej w 2020 r. umowie programowej między Andrzejem Dudą (w 2015 r. jeszcze kandydatem na prezydenta) a Solidarnością, były również przedmiotem rozmów na linii Piotr Duda – Andrzej Duda – Jarosław Kaczyński. Dziś temat ten został zmarginalizowany, a jego jedyne odbicie w przestrzeni publicznej to wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, na spotkaniu z wyborcami w Nowym Sączu. – Wiem, że to było w porozumieniach gdańskich z 1980 roku, ale to jest dzisiaj sprawa trudna i ja nie chcę nikogo oszukiwać. My mamy dzisiaj procent w PKB wydatków na emeryturę naprawdę wysoki. I jest pytanie, czy my jesteśmy w stanie jeszcze go podwyższyć, czy pierwszeństwem nie jest jednak to, żeby podwyższać emerytury przede wszystkim, ale też te średnie, no i najniższe płace (…) te 35 lat dla kobiet i 40 dla mężczyzn oznacza, że niektóre kobiety by mogły niewiele po pięćdziesiątce przejść na emeryturę, a mężczyźni – licząc, że się zaliczało służbę wojskową do stażu pracy – to przed sześćdziesiątką nawet (…) w bardzo wielu wypadkach, jednak nie we wszystkich, gdyż szczególnie w przypadku kobiet, które często są rzeczywiście fizycznie spracowane i już nie dają rady (...), to często chodzi o to, aby dostawać i pensję, i emeryturę” – mówił prezes PiS. Jarosław Kaczyński niestety nie zauważył w swojej wypowiedzi, że emerytury te nie są nikomu „podarowane”, a są ciężko wypracowane przez pracownika. Realnym problemem jest tak naprawdę unikanie przez licznych pracowników składek emerytalnych. Projekt emerytur stażowych to krok w stronę tych, którzy zaufali systemowi emerytalnemu, co oznacza wzmocnienie tego systemu. Błędem jest również fakt zepchnięcia emerytur stażowych do roli tematu wiecowego przemówienia – z szacunku do Solidarności, jak i pana prezydenta, który złożył swój projekt, debata na ich temat powinna już dawno toczyć się na poziomie komisji sejmowej.

Tekst pochodzi z 42. (1761) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe