Ewa Zarzycka dla "TS": Zakątek wymiaru sprawiedliwości
Kim jest mieszkaniec tego zakątka wymiaru sprawiedliwości? To „powinna być osoba, do której podopieczny zawsze może zgłosić problem i oczekiwać pomocy. Kurator musi pomóc znaleźć pracę, a czasami pofatygować się do opieki społecznej w celu zorganizowania pomocy finansowej. Kurator musi pomóc rozwiązać skazanemu problemy natury typowo przyziemnej, np. finansowej, a dopiero potem możliwa jest praca nad osobowością i postępowaniem podopiecznego”. Pewnie teraz i owi podopieczni, i ich rodziny, i kuratorzy nie mogą dalej czytać, bo oczy zasłaniają im łzy ze śmiechu, choć gorzki to śmiech.
Nie rzucajcie jednak gazetą. Po co się męczyć? Nie przełykajcie słów powszechnie uznanych za obraźliwe. Ja wiem, że są kuratorzy, którzy widzą swych podopiecznych tylko raz; tacy, którzy piszą opinię do sądu na podstawie rozmów przeprowadzonych z rodziną kilka lat temu; którzy przychodzą na wywiad środowiskowy wtedy, kiedy ten, z kim i o kim chcą rozmawiać, dawno przebywa w więzieniu. Ale wiem też, że państwo płaci kuratorom tyle, ile sędziom na drobne wydatki. Tygodniowo. Że chętni do tego zawodu nie szturmują wrót. Że tyle od nich wymagając, nie robi się nic, by mogli wymagania te spełnić. Bo jak kurator ma np. znaleźć skazanemu pracę, skoro praktycznie każdy pracodawca może zażądać zaświadczenia o niekaralności?
Nikt nie widzi, że to się kupy nie trzyma. A może widzi, lecz zamyka oczy, bo bajki piękniejsze są niż rzeczywistość? Skąd mnie, szaraczkowi, to wiedzieć? Lecz nawet okiem blondynki widać, że państwo zwane wymiarem sprawiedliwości jest źle urządzone. I każda blondynka wie, że sprzątając, nie wolno jednak pominąć żadnego zakątka. Tego z kuratorami też.
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (43/2017) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.
#REKLAMA_POZIOMA#