Nowa strategia UE: Czy Polska odda kontrolę nad wojskiem Niemcom?

Ochota, z jaką Donald Tusk chce oddać dowództwo polskiej armii jakiemuś niemieckiemu generałowi, pokazuje jego stosunek do polskości i niepodległości. Dla niego to nie jest wartość sama w sobie. Wybór przynależności państwowej to raczej kalkulacja niż poczucie tożsamości.
Premier Donald Tusk
Premier Donald Tusk / PAP/Marcin Obara

Nie było chyba lepszej okazji do tego, by przekonać się o intencjach obecnej władzy, a przede wszystkim obecnego premiera, niż dyskusja wokół przegłosowanej w Parlamencie Europejskim rezolucji o bezpieczeństwie. Aby dojść do jej sedna, trzeba odłożyć na bok wszystkie propagandowe zagrywki o wzmacnianiu polskiej obronności, Tarczy Wschód i tym podobnych dyrdymałach. Istotne są w rzeczywistości trzy elementy:

  • Tworzenie NATO-bis, czyli struktury wojskowej państw europejskich na bazie Paktu Północnoatlantyckiego, której celem będzie budowa nowego systemu bezpieczeństwa. Ma on być oparty na państwach europejskich, a więc głównie Francji i Niemczech, pozostali sojusznicy mają oddać swoje siły zbrojne pod dowództwo w Brukseli. 
  • Niemcy mają odtworzyć silną, nowoczesną armię, która uzyska zdolności bojowe i stanie się jednym z trzonów nowej europejskiej armii.  
  • Niemcy i Francja, a także trochę Szwecja, Hiszpania i Włochy mają uzyskać poważne wsparcie w odbudowie przemysłu zbrojeniowego, by Europa nie musiała wydawać miliardów euro na broń z USA. 

Każdy z tych elementów osobno jest dla Polski niebezpieczny. Wszystkie razem tworzą mieszankę wybuchową, która uderza w podstawy naszego bezpieczeństwa i suwerenności. Nie trzeba być szczególnie wnikliwym znawcą historii i geopolityki, by rozumieć, co oznaczają dla nas wypchnięcie USA z Europy, potężna niemiecka armia i gra mocarstw z Rosją. 

Donald Tusk z wykształcenia jest historykiem, a uprawianie polityki przez kilkadziesiąt lat z pewnością dało mu wystarczającą wiedzę, by te zagrożenia dostrzegać. Mimo tego nie waha się ani chwili, by realizować ten niebezpieczny dla Polski plan. 

 

Poczucie przynależności 

Donald Tusk sam siebie uznaje za Kaszuba. „Ale nigdy bym nie powiedział, że Kaszubi to naród, chociaż ich odrębność etniczna i taki wyraźnie odrębny charakter i bardzo duża tradycja, własne szkoły, własny język mogłyby zrodzić tego typu pokusy u niektórych. Ale na Kaszubach praktycznie nikt nie ma wątpliwości, że Kaszuba to jest Polak, to jest pewien rodzaj Polaka” – mówił obecny premier w 2013 roku. 

Nie da się jednak tutaj uciec od wspomnianej odrębności, funkcjonowania jako mniejszość. Szczególnie gdy w świadomości przeplatają się trzy kultury – polska, kaszubska i niemiecka. Wszak w domu rodzinnym mówiło się u niego w różnych językach, a z babcią rozmawiał po niemiecku. Język ten był obecny nie tylko na co dzień, ale także podczas świąt. Na Boże Narodzenie śpiewało się raczej „Sttile Nacht” niż „Cicha noc”. 

To właśnie w tym kontekście należy czytać późniejsze słowa z eseju Tuska o tym, że „polskość to nienormalność”. Wokół tego stwierdzenia narosło wiele mitów, przywołajmy więc cały fragment: „Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię; i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę; Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy”. 

I nawet jeśli w dalszej części Tusk przyznaje, że „polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem”, to jednak trudno nie zauważyć oczywistej tęsknoty do normalności. Tej pozbawionej patosu, umierania i walki. Do skończenia z uciążliwą, bolesną historią, która gniecie nasze serca i umysły, pozbawiając nas luzu, nowoczesności i radości. 

Nie jest to nurt w polskim myśleniu obcy. Tak w „Trans-Atlantyku” Witold Gombrowicz pisał o rodakach, którzy na wieść o napaści Niemiec na Polskę w 1939 r. postanowili wrócić do kraju: „A płyńcież wy, płyńcież Rodacy do Narodu swego! Płyńcież wy do Narodu waszego świętego chyba Przeklętego! Płyńcież do Stwora tego św. Ciemnego, co od wieków zdycha, a zdechnąć nie może! Płyńcież do Cudaka waszego św., od Natury całej przeklętego, co wciąż się rodzi, a przecież wciąż Nieurodzony! Płyńcież, płyńcież, żeby on wam ani Żyć, ani Zdechnąć nie pozwalał”. 

Dla Tuska i jemu podobnych drogą do oderwania się od tego uciążliwego bagażu, jaki miała nam zafundować historia, jest zerwanie z nią i przeistoczenie się w Zachód. Rezygnacja tego wiecznego rozpamiętywania klęsk, ofiar i boleści, by wreszcie móc się cieszyć życiem. To oczywiście alternatywa fałszywa, gdyż w historii potrafiliśmy i walczyć, i budować, a przede wszystkim bez własnej tożsamości przestajemy istnieć. Nie można tak po prostu zmienić jej sobie na inną. 

 

Europejskość, czyli szczęście

Ale dla całego środowiska premiera drogą do szczęścia ma być właśnie Unia Europejska. Spełnienie marzeń pokoleń, które musiały się zmagać nie tylko z komunizmem, ale też traumą po zbrodniach Niemców i Sowietów. Z upodleniem i brakiem perspektyw na szczęśliwe oraz normalne życie.

Wspólnota Europejska, rozumiana raczej jako Zachód, zaistniała w polskiej zbiorowej świadomości jako strefa dobrobytu, w której nikt już nie musi „kamieni rzucać na szaniec” i „strzelać do wroga z diamentów”. Można wreszcie spokojnie korzystać z życia bez oglądania się na poświęcenia poprzednich pokoleń i uciążliwą tradycję.  

Idea samej UE dla przedstawiciela mniejszości jest zresztą wyjątkowo atrakcyjna, gdyż nie każe już zastanawiać się, czy jest się bardziej Polakiem, czy Kaszubem. Teraz wystarczy być Europejczykiem, co mieści w sobie wszystkie możliwe identyfikacje. 

Choć to oczywiście tylko ułuda, to jednak bardzo atrakcyjna dla ludzi cierpiących na kompleks polski. Nie chcą widzieć, że Unia Europejska jest po prostu politycznym narzędziem, które silniejszym pozwala kontrolować słabszych. Nawet jeśli jest klubem bogatych, a w skali świata tak jest, to w istocie pozwala najbardziej zamożnym wysysać miliardy euro z biedniejszych. 

Na dodatek najsilniejsi ani myślą wstydzić się swojej przeszłości, nawet jeśli byłaby ona najbardziej haniebna. Niemcy bez cienia wstydu mówią na przykład, że w ich kraju panuje wyższa kultura prawna, więc nie można do ich wymiaru sprawiedliwości przykładać tej samej miary, co do polskiego. Jakby nie zauważyli, że to właśnie niemiecka tradycja prawna doprowadziła do ustaw norymberskich. Silni jednak nie muszą się tłumaczyć.  

 

Siła wyobrażenia 

Tusk oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że cała polityka Wspólnoty jest podporządkowana interesom Niemiec i Francji. Może trochę też Belgii i Holandii. Pozostałe kraje mogą skorzystać, jeśli potrafią podłączyć się pod politykę Berlina i Paryża. Uznaje jednak, że ten stan jest naturalny i oczywisty. Próba zmiany układu ma być nie tylko skazana na klęskę, ale przynosi Polsce wyłącznie straty – odcięcie od KPO czy innych unijnych funduszy, piętnowanie na forum europejskim, izolację i marginalizację. 

Paradoksalnie jego polityka wciela w życie idee tzw. politycznych rewizjonistów, którzy przekonywali, że w 1939 roku trzeba było z Hitlerem iść na Moskwę, a dziś twierdzą, iż sojuszników trzeba szukać blisko, więc oglądanie się na USA jest wyrazem braku wyobraźni i romantycznego myślenia. Liczenie na Amerykanów ich zdaniem to mrzonka, bo ostatecznie i tak znajdziemy się w rosyjsko-niemieckich kleszczach. Uniknąć tego losu możemy tylko poprzez bliski sojusz z Berlinem. 

Podporządkowanie Niemcom własnej armii ma być właśnie dopełnieniem tego sojuszu. Przełamaniem dziejowej niemocy i ostatecznym znalezieniem się na Zachodzie. Donald Tusk otwarcie przyznał przecież, że okres zaborów oznaczał modernizację zachodnich terenów Rzeczpospolitej. Dziś mamy sposobność, by w ten sposób unowocześnić cały kraj. 

 

Potęga kompleksu 

Tego rodzaju rozumowanie jest oczywistym błędem, gdyż Wielkopolska i inne tereny wyrwane przez Prusy Rzeczpospolitej były raczej obszarem kolonizacji i eksploatacji. A gdy wybuchła na tych terenach polsko-niemiecka wojna gospodarcza, to wygrali ją Polacy, choć niemieccy przedsiębiorcy mieli za sobą wsparcie państwa. 

Ponadto dobrowolna rezygnacja z własnej podmiotowości, choćby w najmniejszym zakresie, jest przez silnych traktowana z pogardą. W ten sposób nie zyskuje się sojuszników, a raczej nadzorców, którzy nigdy nie liczą się z opiniami lenników. Traktują ich raczej jak przedmiot handlu niż partnera w interesach. Dla Niemiec zawsze pozostaniemy więc strefą buforową dzielącą ich od Rosji. W najlepszym wypadku będzie to obszar ekspansji gospodarczej, w najbardziej czarnym scenariuszu, strefa zgniotu podczas konfliktu.

Zupełnie inaczej jest w przypadku Ameryki. W polityce tego kraju Polska może odgrywać rolę partnera, który zapewnia bezpieczeństwo i równowagę sił w regionie. To rola podmiotowa, która daje nam możliwość samodzielnego rozwoju. 

Dla Tuska USA są jednak po prostu wrogiem. Państwem, które zakłóca sen o pojednaniu z Niemcami i końcu historii. 


 

POLECANE
Ojciec paktu senackiego prawicy. Jakubiak wskazał nazwisko z ostatniej chwili
"Ojciec paktu senackiego prawicy". Jakubiak wskazał nazwisko

Marek Jakubiak wskazuje, że Karol Nawrocki mógłby zostać pośrednikiem w budowie paktu senackiego i jednej listy prawicy.

Pekin ogłosił sankcje na 20 firm zbrojeniowych z USA za sprzedaż broni Tajwanowi z ostatniej chwili
Pekin ogłosił sankcje na 20 firm zbrojeniowych z USA za sprzedaż broni Tajwanowi

Ministerstwo spraw zagranicznych Chin poinformowało w piątek o nałożeniu sankcji na 10 obywateli USA i 20 amerykańskich firm zbrojeniowych za sprzedaż broni Tajwanowi. Kwestia Tajwanu stanowi czerwoną linię w relacjach między Chinami i USA - dodał resort, cytowany przez agencję Reutera.

Marznące opady deszczu powodujące gołoledź w 13 województwach. Komunikat IMGW z ostatniej chwili
Marznące opady deszczu powodujące gołoledź w 13 województwach. Komunikat IMGW

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał w piątek ostrzeżenia I stopnia przed marznącymi opadami deszczu powodującymi gołoledź dla 13 województw.

Rosyjscy dowódcy wydają rozkazy pod wpływem alkoholu z ostatniej chwili
Rosyjscy dowódcy wydają rozkazy pod wpływem alkoholu

Jak poinformował portal polsatnews.pl, szeregowi rosyjscy żołnierze narzekają na dowódców, którzy wydają rozkazy pod wpływem alkoholu. Z informacji ujawnionych przez ukraiński ruch oporu Atesz wynika, że nietrzeźwi oficerowie doprowadzają podległą im jednostkę do ogromnych strat na froncie.

Policja: Dotychczas odnaleziono siedem balonów, które wleciały nad Polskę z Białorusi z ostatniej chwili
Policja: Dotychczas odnaleziono siedem balonów, które wleciały nad Polskę z Białorusi

Policja podała, że do tej pory odnalezionych zostało siedem najprawdopodobniej tzw. balonów przemytniczych, które w Wigilię wleciały nad Polskę z kierunku Białorusi. Cztery na terenie województwa podlaskiego i trzy na terenie województwa lubelskiego.

Axios: W niedzielę Trump spotka się z Zełenskim na Florydzie z ostatniej chwili
Axios: W niedzielę Trump spotka się z Zełenskim na Florydzie

Prezydent USA Donald Trump spotka się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w niedzielę w swojej posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie - podał w piątek dziennikarz portalu Axios Barak Ravid w serwisie X, powołując się na wysokiego rangą przedstawiciela władz Ukrainy.

„Kommiersant”: Putin powiedział, że może być otwarty na częściową wymianę terytoriów z Ukrainą z ostatniej chwili
„Kommiersant”: Putin powiedział, że może być otwarty na częściową wymianę terytoriów z Ukrainą

Przywódca Rosji Władimir Putin na spotkaniu z grupą czołowych biznesmenów powiedział, że może być otwarty na wymianę części terytoriów kontrolowanych przez wojska rosyjskie na Ukrainie, podkreślił jednak, że chce całego Donbasu - poinformował w piątek dziennik „Kommiersant”.

Weber chce wysłania europejskich żołnierzy na Ukrainę, ale pod przewodem Niemiec gorące
Weber chce wysłania europejskich żołnierzy na Ukrainę, ale pod przewodem Niemiec

Szef EPP Manfred Weber opowiada się za wysłaniem na Ukrainę niemieckich żołnierzy. Liczy też na to, że europejska armia będzie pod niemieckim przywództwem.

Dr Jacek Saryusz-Wolski: Europejska broń nuklearna może wpaść w ręce islamistów już za 15 lat gorące
Dr Jacek Saryusz-Wolski: Europejska broń nuklearna może wpaść w ręce islamistów już za 15 lat

„EUROPEJSKA BROŃ NUKLEARNA MOŻE WPAŚĆ W RĘCE ISLAMISTÓW JUŻ ZA 15 LAT” - napisał na platformie X doradca prezydenta ds. europejskich dr Jacek Saryusz-Wolski powołując się na słowa wiceprezydenta USA JD Vance'a.

Zełenski: Spotkam się z Trumpem w niedalekiej przyszłości z ostatniej chwili
Zełenski: Spotkam się z Trumpem w niedalekiej przyszłości

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował w piątek rano w serwisie X, że „w niedalekiej przyszłości” spotka się z przywódcą Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Wiele kwestii może się rozstrzygnąć jeszcze przed końcem roku – dodał.

REKLAMA

Nowa strategia UE: Czy Polska odda kontrolę nad wojskiem Niemcom?

Ochota, z jaką Donald Tusk chce oddać dowództwo polskiej armii jakiemuś niemieckiemu generałowi, pokazuje jego stosunek do polskości i niepodległości. Dla niego to nie jest wartość sama w sobie. Wybór przynależności państwowej to raczej kalkulacja niż poczucie tożsamości.
Premier Donald Tusk
Premier Donald Tusk / PAP/Marcin Obara

Nie było chyba lepszej okazji do tego, by przekonać się o intencjach obecnej władzy, a przede wszystkim obecnego premiera, niż dyskusja wokół przegłosowanej w Parlamencie Europejskim rezolucji o bezpieczeństwie. Aby dojść do jej sedna, trzeba odłożyć na bok wszystkie propagandowe zagrywki o wzmacnianiu polskiej obronności, Tarczy Wschód i tym podobnych dyrdymałach. Istotne są w rzeczywistości trzy elementy:

  • Tworzenie NATO-bis, czyli struktury wojskowej państw europejskich na bazie Paktu Północnoatlantyckiego, której celem będzie budowa nowego systemu bezpieczeństwa. Ma on być oparty na państwach europejskich, a więc głównie Francji i Niemczech, pozostali sojusznicy mają oddać swoje siły zbrojne pod dowództwo w Brukseli. 
  • Niemcy mają odtworzyć silną, nowoczesną armię, która uzyska zdolności bojowe i stanie się jednym z trzonów nowej europejskiej armii.  
  • Niemcy i Francja, a także trochę Szwecja, Hiszpania i Włochy mają uzyskać poważne wsparcie w odbudowie przemysłu zbrojeniowego, by Europa nie musiała wydawać miliardów euro na broń z USA. 

Każdy z tych elementów osobno jest dla Polski niebezpieczny. Wszystkie razem tworzą mieszankę wybuchową, która uderza w podstawy naszego bezpieczeństwa i suwerenności. Nie trzeba być szczególnie wnikliwym znawcą historii i geopolityki, by rozumieć, co oznaczają dla nas wypchnięcie USA z Europy, potężna niemiecka armia i gra mocarstw z Rosją. 

Donald Tusk z wykształcenia jest historykiem, a uprawianie polityki przez kilkadziesiąt lat z pewnością dało mu wystarczającą wiedzę, by te zagrożenia dostrzegać. Mimo tego nie waha się ani chwili, by realizować ten niebezpieczny dla Polski plan. 

 

Poczucie przynależności 

Donald Tusk sam siebie uznaje za Kaszuba. „Ale nigdy bym nie powiedział, że Kaszubi to naród, chociaż ich odrębność etniczna i taki wyraźnie odrębny charakter i bardzo duża tradycja, własne szkoły, własny język mogłyby zrodzić tego typu pokusy u niektórych. Ale na Kaszubach praktycznie nikt nie ma wątpliwości, że Kaszuba to jest Polak, to jest pewien rodzaj Polaka” – mówił obecny premier w 2013 roku. 

Nie da się jednak tutaj uciec od wspomnianej odrębności, funkcjonowania jako mniejszość. Szczególnie gdy w świadomości przeplatają się trzy kultury – polska, kaszubska i niemiecka. Wszak w domu rodzinnym mówiło się u niego w różnych językach, a z babcią rozmawiał po niemiecku. Język ten był obecny nie tylko na co dzień, ale także podczas świąt. Na Boże Narodzenie śpiewało się raczej „Sttile Nacht” niż „Cicha noc”. 

To właśnie w tym kontekście należy czytać późniejsze słowa z eseju Tuska o tym, że „polskość to nienormalność”. Wokół tego stwierdzenia narosło wiele mitów, przywołajmy więc cały fragment: „Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię; i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę; Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy”. 

I nawet jeśli w dalszej części Tusk przyznaje, że „polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem”, to jednak trudno nie zauważyć oczywistej tęsknoty do normalności. Tej pozbawionej patosu, umierania i walki. Do skończenia z uciążliwą, bolesną historią, która gniecie nasze serca i umysły, pozbawiając nas luzu, nowoczesności i radości. 

Nie jest to nurt w polskim myśleniu obcy. Tak w „Trans-Atlantyku” Witold Gombrowicz pisał o rodakach, którzy na wieść o napaści Niemiec na Polskę w 1939 r. postanowili wrócić do kraju: „A płyńcież wy, płyńcież Rodacy do Narodu swego! Płyńcież wy do Narodu waszego świętego chyba Przeklętego! Płyńcież do Stwora tego św. Ciemnego, co od wieków zdycha, a zdechnąć nie może! Płyńcież do Cudaka waszego św., od Natury całej przeklętego, co wciąż się rodzi, a przecież wciąż Nieurodzony! Płyńcież, płyńcież, żeby on wam ani Żyć, ani Zdechnąć nie pozwalał”. 

Dla Tuska i jemu podobnych drogą do oderwania się od tego uciążliwego bagażu, jaki miała nam zafundować historia, jest zerwanie z nią i przeistoczenie się w Zachód. Rezygnacja tego wiecznego rozpamiętywania klęsk, ofiar i boleści, by wreszcie móc się cieszyć życiem. To oczywiście alternatywa fałszywa, gdyż w historii potrafiliśmy i walczyć, i budować, a przede wszystkim bez własnej tożsamości przestajemy istnieć. Nie można tak po prostu zmienić jej sobie na inną. 

 

Europejskość, czyli szczęście

Ale dla całego środowiska premiera drogą do szczęścia ma być właśnie Unia Europejska. Spełnienie marzeń pokoleń, które musiały się zmagać nie tylko z komunizmem, ale też traumą po zbrodniach Niemców i Sowietów. Z upodleniem i brakiem perspektyw na szczęśliwe oraz normalne życie.

Wspólnota Europejska, rozumiana raczej jako Zachód, zaistniała w polskiej zbiorowej świadomości jako strefa dobrobytu, w której nikt już nie musi „kamieni rzucać na szaniec” i „strzelać do wroga z diamentów”. Można wreszcie spokojnie korzystać z życia bez oglądania się na poświęcenia poprzednich pokoleń i uciążliwą tradycję.  

Idea samej UE dla przedstawiciela mniejszości jest zresztą wyjątkowo atrakcyjna, gdyż nie każe już zastanawiać się, czy jest się bardziej Polakiem, czy Kaszubem. Teraz wystarczy być Europejczykiem, co mieści w sobie wszystkie możliwe identyfikacje. 

Choć to oczywiście tylko ułuda, to jednak bardzo atrakcyjna dla ludzi cierpiących na kompleks polski. Nie chcą widzieć, że Unia Europejska jest po prostu politycznym narzędziem, które silniejszym pozwala kontrolować słabszych. Nawet jeśli jest klubem bogatych, a w skali świata tak jest, to w istocie pozwala najbardziej zamożnym wysysać miliardy euro z biedniejszych. 

Na dodatek najsilniejsi ani myślą wstydzić się swojej przeszłości, nawet jeśli byłaby ona najbardziej haniebna. Niemcy bez cienia wstydu mówią na przykład, że w ich kraju panuje wyższa kultura prawna, więc nie można do ich wymiaru sprawiedliwości przykładać tej samej miary, co do polskiego. Jakby nie zauważyli, że to właśnie niemiecka tradycja prawna doprowadziła do ustaw norymberskich. Silni jednak nie muszą się tłumaczyć.  

 

Siła wyobrażenia 

Tusk oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że cała polityka Wspólnoty jest podporządkowana interesom Niemiec i Francji. Może trochę też Belgii i Holandii. Pozostałe kraje mogą skorzystać, jeśli potrafią podłączyć się pod politykę Berlina i Paryża. Uznaje jednak, że ten stan jest naturalny i oczywisty. Próba zmiany układu ma być nie tylko skazana na klęskę, ale przynosi Polsce wyłącznie straty – odcięcie od KPO czy innych unijnych funduszy, piętnowanie na forum europejskim, izolację i marginalizację. 

Paradoksalnie jego polityka wciela w życie idee tzw. politycznych rewizjonistów, którzy przekonywali, że w 1939 roku trzeba było z Hitlerem iść na Moskwę, a dziś twierdzą, iż sojuszników trzeba szukać blisko, więc oglądanie się na USA jest wyrazem braku wyobraźni i romantycznego myślenia. Liczenie na Amerykanów ich zdaniem to mrzonka, bo ostatecznie i tak znajdziemy się w rosyjsko-niemieckich kleszczach. Uniknąć tego losu możemy tylko poprzez bliski sojusz z Berlinem. 

Podporządkowanie Niemcom własnej armii ma być właśnie dopełnieniem tego sojuszu. Przełamaniem dziejowej niemocy i ostatecznym znalezieniem się na Zachodzie. Donald Tusk otwarcie przyznał przecież, że okres zaborów oznaczał modernizację zachodnich terenów Rzeczpospolitej. Dziś mamy sposobność, by w ten sposób unowocześnić cały kraj. 

 

Potęga kompleksu 

Tego rodzaju rozumowanie jest oczywistym błędem, gdyż Wielkopolska i inne tereny wyrwane przez Prusy Rzeczpospolitej były raczej obszarem kolonizacji i eksploatacji. A gdy wybuchła na tych terenach polsko-niemiecka wojna gospodarcza, to wygrali ją Polacy, choć niemieccy przedsiębiorcy mieli za sobą wsparcie państwa. 

Ponadto dobrowolna rezygnacja z własnej podmiotowości, choćby w najmniejszym zakresie, jest przez silnych traktowana z pogardą. W ten sposób nie zyskuje się sojuszników, a raczej nadzorców, którzy nigdy nie liczą się z opiniami lenników. Traktują ich raczej jak przedmiot handlu niż partnera w interesach. Dla Niemiec zawsze pozostaniemy więc strefą buforową dzielącą ich od Rosji. W najlepszym wypadku będzie to obszar ekspansji gospodarczej, w najbardziej czarnym scenariuszu, strefa zgniotu podczas konfliktu.

Zupełnie inaczej jest w przypadku Ameryki. W polityce tego kraju Polska może odgrywać rolę partnera, który zapewnia bezpieczeństwo i równowagę sił w regionie. To rola podmiotowa, która daje nam możliwość samodzielnego rozwoju. 

Dla Tuska USA są jednak po prostu wrogiem. Państwem, które zakłóca sen o pojednaniu z Niemcami i końcu historii. 



 

Polecane