Psycholog Małgorzata Osowiecka dla "TS": Informacja o tym, że umrzemy, jest bardzo trudna do zniesienia

– Chory czy umierający bardzo często odczuwa lęk, że nikt go nie zrozumie; ja umieram, a wszyscy żyją, idą dalej. W rozmowach z chorą osobą chodzi więc o to, by jej wysłuchać, być z nią, milczeć z nią, trzymać za rękę. To jest najważniejsza zasada – mówi psycholog Małgorzata Osowiecka w rozmowie z Anną Brzeską.
 Psycholog Małgorzata Osowiecka dla "TS": Informacja o tym, że umrzemy, jest bardzo trudna do zniesienia
/ Pixabay.com/CC0
– Czym kierować się, szukając właściwej postawy wobec umierającego? Wydaje się, że ciągle powszechne jest mówienie takiej osobie nieprawdy, zapewnianie, że wszystko będzie dobrze. Czy jest to słuszne?
– Dotarłam do badań skupiających się na grupie pielęgniarek, pielęgniarzy i lekarzy, którzy boją się mówić swoim pacjentom, że ci stoją w obliczu śmierci czy śmiertelnej choroby. Mimo że oni i tak prędzej czy później dowiedzą się prawdy, odsetek takich osób wśród lekarzy i personelu medycznego wynosi aż 90 proc., przynajmniej według niektórych oszacowań. Rodzi to pytanie, dlaczego tak boimy się mówić prawdę chorym, przyjaciołom czy rodzinie. Wydaje mi się, że wynika to z naszego własnego lęku przed odchodzeniem. Przecież kiedyś to my możemy być w takiej samej sytuacji. Informacja o tym, że umrzemy, że mamy tyle i tyle czasu, jest bardzo trudna do zniesienia dla każdego, w jakikolwiek sposób zostałaby wypowiedziana. Lęk przed śmiercią, który kieruje większością naszych działań czy myśli, pośród wszystkich lęków wzbudza u nas największe negatywne emocje. Jest więc zrozumiałe, że nie lubimy o tym mówić, nie lubimy się konfrontować ze śmiercią. Nie istnieje uniwersalny sposób zachowania się wobec osoby, która odejdzie. Każdy człowiek jest inny, ma inne potrzeby. Każdy zupełnie inaczej zareaguje na informację, że zostało mu już niewiele czasu. Mimo to istnieją pewne reguły, którymi musimy się kierować w rozmowie z chorym. Na pewno nie możemy szukać dobrych stron tej sytuacji, mówiąc np.: „Jesteś chory, ale przecież masz dobrą pracę, wszystko będzie dobrze. Masz jeszcze dwa lata, zdążysz jeszcze wiele zrobić”. Bardzo często się zdarza, że tak właśnie mówimy, odsuwając od siebie myśli od śmierci. Nie lubimy o tym myśleć, zatem w rozmowie z chorym też nie lubimy tego potwierdzać. Tyle że właśnie o to chodzi, by w rozmowie z umierającym to potwierdzić. Możemy na przyklad powiedzieć: „Jestem tu po to, by cię wysłuchać. Wysłuchać wszystkiego, co masz mi do powiedzenia. Możemy rozmawiać o śmierci albo o życiu – o czym chcesz”.
Chory czy umierający bardzo często odczuwa lęk, że nikt go nie zrozumie; ja umieram, a wszyscy żyją, idą dalej. Chodzi więc o to, by go wysłuchać, być z nim, milczeć z nim, trzymać za rękę. To jest najważniejsza zasada. Na pewno nie możemy próbować pocieszać umierającego, wchodzić w jego skórę, mówić „wiem, co czujesz”. W końcu ten, kto przez to nie przeszedł, nie wie, jak to jest. Ważne jest więc, by nie pocieszać na siłę, lecz być z tą osobą, akceptować ją i jej stan.

– Czy z tego, że się różnimy, wynika, że czasem zatajenie prawdy można uznać za usprawiedliwione?
– Tak. Trzeba obserwować chorego, zwłaszcza jeśli jest to dziecko. Tu z lekarzami jest czasem odwrotny problem, gdyż mówią wszystko wprost, w obecności dziecka wyjawiają najgorszą prawdę, zaś ono słucha tego, w ogóle nie rozumiejąc, czym jest śmierć. Jeśli zostanie z tym samo, różne rzeczy się mogą stać. Musimy więc dostosować swoje wypowiedzi do chorej osoby, także do jej wieku.
Oczywiście istnieją takie sytuacje, gdy trzeba coś zataić, nie dopowiedzieć, by zostawić choremu wolną rękę. On zapewne i tak sam zacznie się domyślać, poszukiwać informacji. Natomiast gdy już zapyta, to jest dla nas sygnał, że ma otwartą głowę i możemy mu prawdę wyjawić. Należy jednak pamiętać, by używać takich słów, które mogą być w jakiś sposób wspierające. Nie mogą to być więc formuły medyczne. Nie możemy też kłamać, gdyż prawda i tak wyjdzie na jaw.
Warto pamiętać, by przy rozmowie na temat śmierci była zawsze obecna jakaś osoba bliska, by umierający nie został z szokującą informacją sam. Jeśli nie ma bliskich, może być to pielęgniarka, czy psycholog – ktoś, kto jest empatyczny, kto będzie z tą osobą, potrzyma ją za rękę. Szczególnie jest to ważne w pierwszych dniach czy godzinach po przekazaniu takiej informacji, nawet jeśli wydaje nam się, że chory jest pogodzony z sytuacją. Jeśli go zostawimy bez opieki, może nawet odebrać sobie życie. Takie sytuacje się zdarzają.

– Czy osoby umierające lub ich bliscy powinni szukać oparcia u osób w podobnej sytuacji, czy dobrze jest się oderwać od tego dramatu, szukać odskoczni na zewnątrz?
– Każdy potrzebuje czegoś innego. Np. jedna osoba śmiertelnie chora będzie wręcz lgnąć do tych, którzy są w podobnej sytuacji, inna może zaś odkryć jakieś pasje, hobby i chcieć je realizować. Oba te rozwiązania są dobre. Ważne jest, by te osoby dostały to, czego emocjonalnie potrzebują.
Jeśli chodzi o samą żałobę, to ona musi zostać wypłakana, nazwana. Będąc samemu, bardzo trudno jest to zrobić. Nawet jeśli osoba towarzysząca cierpiącemu nie będzie komentować, lecz tylko wysłucha, ważne, aby po prostu była obok.

– Bywa, że ludzie z otoczenia chorego unikają z nim kontaktu, nie wiedząc, o czym z nim rozmawiać. Jakie miałaby Pani rady dla tych osób?
– To zdarza się bardzo często, nawet u trzech czwartych osób, które obcują ze śmiertelnie chorymi. To znów jest kwestia lęku przed pierwiastkiem śmiertelnym w sobie. Po drugie – my faktycznie nie wiemy, jak się zachować. Czy mamy chorego gdzieś wyciągać, czy przy nim płakać? Co powinniśmy mówić? Najwłaściwszym rozwiązaniem jest po prostu obecność, fizyczna bliskość. Niektórzy przychodzą do chorego, gdy ten na przykład ogląda telewizję – i siadają obok. Jeśli oglądają wzruszający film, zaczynają płakać – i to staje się punktem wyjściowym do szczerej rozmowy. Osoba umierająca może mówić nam o tym, że nie rozumie, dlaczego los ją doświadczył w ten sposób. Wtedy można odpowiedzieć wprost: „Ja też tego nie rozumiem, mnie też jest z tym źle”. Przyznajmy, że nie wiemy, co powiedzieć, mówiąc na przykład: „Ja też się boję śmierci, przecież mnie też to czeka, dlatego tak się bałam do ciebie przyjść. Nie wiem, co do ciebie mówić, ale chcę z tobą być, bo cię kocham”. Powiedzenie tego jest niby tak proste, a tak trudne. Trzeba być szczerym z umierającym i z samym sobą.

– Dawniej dzieci były obecne w niemal każdej sferze naszego życia. Nikt nie ukrywał przed nimi śmierci. Teraz wielu rodziców stara się zataić przed nimi trudne sprawy. Ku jakiej postawie Pani się skłania?
– Winą naszych czasów czy może technologizacji jest to, że chcemy ukrywać wszystko przed samym sobą, ukrywać wszelkie przejawy naszego człowieczeństwa, takie jak umieranie czy choroby.
Z psychologicznego punktu widzenia powiedziałabym, że to jest zły trend. Nie możemy ukrywać niczego przed dzieckiem, bo ono i tak się o tym dowie. Tyle że wtedy przerazi się, bo widząc coś strasznego, nie będzie wiedziało, o co chodzi. Może to przerodzić się w traumatyczne wspomnienie lub długotrwały lęk, który nawet w dorosłości będzie trzeba redukować przez psychoterapię. Byłabym więc bliska takiemu poglądowi, by dzieci uczestniczyły w tym procesie – narodzin, choroby i umierania. Oczywiście nie można dziecka straszyć. Zawsze trzeba dostosować nasz sposób opowiadania o śmierci do wieku dziecka. Z drugiej strony nie można opowiadać dziecku jakichś niestworzonych historii. Chodzi o to, by wiedziało, czym jest śmierć, że – przykładowo – tatuś nie wróci, że jest to proces nieodwracalny, gdyż każdy z nas kiedyś umrze, i to nie jest nic dziwnego. Warto dziecko zapewnić też, że to nie jest jego wina, że odszedł ktoś bliski. Dziecko może pomyśleć: „tatuś umarł, bo myślałem o nim źle”. Trzeba powiedzieć to wprost – pamiętaj, że to nie jest twoja wina, że to jest proces nieodwracalny, konieczny. To jest przecież część życia.

Mgr Małgorzata Osowiecka - psycholog, wykładowca na Uniwersytecie SWPS, doktorantka Interdyscyplinarnych Studiów Doktoranckich w SWPS. Zrealizowała grant Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego „Dynamika emocji w procesie twórczym”. Prowadzi ćwiczenia i konwersatoria z psychologii poznawczej, emocji i motywacji oraz diagnozy twórczości, a także treningi twórczości i kreatywnego pisania. Pasjonatka dziennikarstwa, współpracuje z tygodnikiem „Polityka”

 

POLECANE
Donald Trump jest wrogiem NATO? To kłamstwo tylko u nas
Donald Trump jest wrogiem NATO? To kłamstwo

Przeciwnicy Donalda Trumpa - zarówno wśród polityków jak i w mediach - ukuli fejkowy stereotyp, głoszący, że Trump jest wrogiem NATO, że chce osłabić tę organizację lub całkowicie zniszczyć. To kłamstwo jest powtarzane bezczelnie od lat, jakby było oczywistością.

Klasztor w Kłodzku błaga o pomoc Wiadomości
Klasztor w Kłodzku błaga o pomoc

Zalany został zabytkowy klasztor w Kłodzku. Jest apel o pomoc.

Fala wezbraniowa dociera do Krakowa wideo
Fala wezbraniowa dociera do Krakowa

Według doniesień medialnych fala wezbraniowa powoli dociera do Krakowa.

Reporter Republiki siłą wyrzucony z powodziowej konferencji Tuska Wiadomości
Reporter Republiki siłą wyrzucony z "powodziowej" konferencji Tuska

Dziennikarz TV Republika został siłowo usunięty z konferencji Donalda Tuska.

z ostatniej chwili
Zielony Ład? Mamy raport – jest źle! Konrad Wernicki poleca nowy "Tygodnik Solidarność"

Tak kompleksowej analizy dotyczącej polityki klimatycznej UE oraz jej wpływu na Polskę jeszcze nie było. "European Green Deal" jest na ustach wszystkich polityków unijnego mainstreamu, a przede wszystkim Komisji Europejskiej. Jego implementacja ma być kluczowa dla przyszłości Unii. Jednak nikt z piewców Zielonego Ładu nie chce wprost mówić o kosztach z nim związanych. Na to reaguje Solidarność, która zleciła niezależnym ekspertom przygotowanie kompleksowego raportu dot. realizacji założeń polityki klimatycznej. W nowym numerze "Tygodnika Solidarność" prezentujemy wnioski płynące z raportu, który w całości może pobrać na stronie preczzzielonymladem.pl.

Kolejne niemieckie CPK będzie rozbudowywane gorące
Kolejne "niemieckie CPK" będzie rozbudowywane

Zatwierdzono plan rozbudowy lotniska niemieckiego Lipsk/Halle, będącego drugim największym portem lotniczym cargo w Niemczech.

Remigiusz Okraska: Było jasne, że rząd neoliberalnych łajdaków wyłoży się na pierwszej poważnej przeszkodzie gorące
Remigiusz Okraska: Było jasne, że rząd neoliberalnych łajdaków wyłoży się na pierwszej poważnej przeszkodzie

Tylko skończeni durnie sądzili, że ekipa Tuska nadaje się do czegoś poważnego. Gdy przez kilka lat Polska przechodziła w miarę suchą stopą przez bezprecedensową kumulację nieszczęść – globalną pandemię, wojnę w sąsiednim kraju, kryzys energetyczny, zerwanie łańcuchów dostaw, kryzys inflacyjny – dziękowałem losowi, że nie rządzą nami neoliberalni durnie.

Tych sześciu mężczyzn uratowało ujęcie wody dla Jeleniej Góry z ostatniej chwili
Tych sześciu mężczyzn uratowało ujęcie wody dla Jeleniej Góry

Sześciu pracowników Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji "Wodnik" uratowało ujęcia wody dla Jeleniej Góry.

Kazachska ropa dla Niemiec przejawia chemiczne cechy ropy rosyjskiej gorące
"Kazachska" ropa dla Niemiec przejawia chemiczne cechy ropy rosyjskiej

Już w niedziele 22 września w Brandenburgii odbędą się wybory landowe. Sytuacja jest napięta, bo co prawda tylko jednym procentem, ale jednak w sondażach prowadzi populistyczno-prawicowa partia Alternative für Deutschland (AfD).

Zabraknie pieniędzy w NFZ? gorące
Zabraknie pieniędzy w NFZ?

Ujawnione zostały szokujące informacje na temat stanu NFZ.

REKLAMA

Psycholog Małgorzata Osowiecka dla "TS": Informacja o tym, że umrzemy, jest bardzo trudna do zniesienia

– Chory czy umierający bardzo często odczuwa lęk, że nikt go nie zrozumie; ja umieram, a wszyscy żyją, idą dalej. W rozmowach z chorą osobą chodzi więc o to, by jej wysłuchać, być z nią, milczeć z nią, trzymać za rękę. To jest najważniejsza zasada – mówi psycholog Małgorzata Osowiecka w rozmowie z Anną Brzeską.
 Psycholog Małgorzata Osowiecka dla "TS": Informacja o tym, że umrzemy, jest bardzo trudna do zniesienia
/ Pixabay.com/CC0
– Czym kierować się, szukając właściwej postawy wobec umierającego? Wydaje się, że ciągle powszechne jest mówienie takiej osobie nieprawdy, zapewnianie, że wszystko będzie dobrze. Czy jest to słuszne?
– Dotarłam do badań skupiających się na grupie pielęgniarek, pielęgniarzy i lekarzy, którzy boją się mówić swoim pacjentom, że ci stoją w obliczu śmierci czy śmiertelnej choroby. Mimo że oni i tak prędzej czy później dowiedzą się prawdy, odsetek takich osób wśród lekarzy i personelu medycznego wynosi aż 90 proc., przynajmniej według niektórych oszacowań. Rodzi to pytanie, dlaczego tak boimy się mówić prawdę chorym, przyjaciołom czy rodzinie. Wydaje mi się, że wynika to z naszego własnego lęku przed odchodzeniem. Przecież kiedyś to my możemy być w takiej samej sytuacji. Informacja o tym, że umrzemy, że mamy tyle i tyle czasu, jest bardzo trudna do zniesienia dla każdego, w jakikolwiek sposób zostałaby wypowiedziana. Lęk przed śmiercią, który kieruje większością naszych działań czy myśli, pośród wszystkich lęków wzbudza u nas największe negatywne emocje. Jest więc zrozumiałe, że nie lubimy o tym mówić, nie lubimy się konfrontować ze śmiercią. Nie istnieje uniwersalny sposób zachowania się wobec osoby, która odejdzie. Każdy człowiek jest inny, ma inne potrzeby. Każdy zupełnie inaczej zareaguje na informację, że zostało mu już niewiele czasu. Mimo to istnieją pewne reguły, którymi musimy się kierować w rozmowie z chorym. Na pewno nie możemy szukać dobrych stron tej sytuacji, mówiąc np.: „Jesteś chory, ale przecież masz dobrą pracę, wszystko będzie dobrze. Masz jeszcze dwa lata, zdążysz jeszcze wiele zrobić”. Bardzo często się zdarza, że tak właśnie mówimy, odsuwając od siebie myśli od śmierci. Nie lubimy o tym myśleć, zatem w rozmowie z chorym też nie lubimy tego potwierdzać. Tyle że właśnie o to chodzi, by w rozmowie z umierającym to potwierdzić. Możemy na przyklad powiedzieć: „Jestem tu po to, by cię wysłuchać. Wysłuchać wszystkiego, co masz mi do powiedzenia. Możemy rozmawiać o śmierci albo o życiu – o czym chcesz”.
Chory czy umierający bardzo często odczuwa lęk, że nikt go nie zrozumie; ja umieram, a wszyscy żyją, idą dalej. Chodzi więc o to, by go wysłuchać, być z nim, milczeć z nim, trzymać za rękę. To jest najważniejsza zasada. Na pewno nie możemy próbować pocieszać umierającego, wchodzić w jego skórę, mówić „wiem, co czujesz”. W końcu ten, kto przez to nie przeszedł, nie wie, jak to jest. Ważne jest więc, by nie pocieszać na siłę, lecz być z tą osobą, akceptować ją i jej stan.

– Czy z tego, że się różnimy, wynika, że czasem zatajenie prawdy można uznać za usprawiedliwione?
– Tak. Trzeba obserwować chorego, zwłaszcza jeśli jest to dziecko. Tu z lekarzami jest czasem odwrotny problem, gdyż mówią wszystko wprost, w obecności dziecka wyjawiają najgorszą prawdę, zaś ono słucha tego, w ogóle nie rozumiejąc, czym jest śmierć. Jeśli zostanie z tym samo, różne rzeczy się mogą stać. Musimy więc dostosować swoje wypowiedzi do chorej osoby, także do jej wieku.
Oczywiście istnieją takie sytuacje, gdy trzeba coś zataić, nie dopowiedzieć, by zostawić choremu wolną rękę. On zapewne i tak sam zacznie się domyślać, poszukiwać informacji. Natomiast gdy już zapyta, to jest dla nas sygnał, że ma otwartą głowę i możemy mu prawdę wyjawić. Należy jednak pamiętać, by używać takich słów, które mogą być w jakiś sposób wspierające. Nie mogą to być więc formuły medyczne. Nie możemy też kłamać, gdyż prawda i tak wyjdzie na jaw.
Warto pamiętać, by przy rozmowie na temat śmierci była zawsze obecna jakaś osoba bliska, by umierający nie został z szokującą informacją sam. Jeśli nie ma bliskich, może być to pielęgniarka, czy psycholog – ktoś, kto jest empatyczny, kto będzie z tą osobą, potrzyma ją za rękę. Szczególnie jest to ważne w pierwszych dniach czy godzinach po przekazaniu takiej informacji, nawet jeśli wydaje nam się, że chory jest pogodzony z sytuacją. Jeśli go zostawimy bez opieki, może nawet odebrać sobie życie. Takie sytuacje się zdarzają.

– Czy osoby umierające lub ich bliscy powinni szukać oparcia u osób w podobnej sytuacji, czy dobrze jest się oderwać od tego dramatu, szukać odskoczni na zewnątrz?
– Każdy potrzebuje czegoś innego. Np. jedna osoba śmiertelnie chora będzie wręcz lgnąć do tych, którzy są w podobnej sytuacji, inna może zaś odkryć jakieś pasje, hobby i chcieć je realizować. Oba te rozwiązania są dobre. Ważne jest, by te osoby dostały to, czego emocjonalnie potrzebują.
Jeśli chodzi o samą żałobę, to ona musi zostać wypłakana, nazwana. Będąc samemu, bardzo trudno jest to zrobić. Nawet jeśli osoba towarzysząca cierpiącemu nie będzie komentować, lecz tylko wysłucha, ważne, aby po prostu była obok.

– Bywa, że ludzie z otoczenia chorego unikają z nim kontaktu, nie wiedząc, o czym z nim rozmawiać. Jakie miałaby Pani rady dla tych osób?
– To zdarza się bardzo często, nawet u trzech czwartych osób, które obcują ze śmiertelnie chorymi. To znów jest kwestia lęku przed pierwiastkiem śmiertelnym w sobie. Po drugie – my faktycznie nie wiemy, jak się zachować. Czy mamy chorego gdzieś wyciągać, czy przy nim płakać? Co powinniśmy mówić? Najwłaściwszym rozwiązaniem jest po prostu obecność, fizyczna bliskość. Niektórzy przychodzą do chorego, gdy ten na przykład ogląda telewizję – i siadają obok. Jeśli oglądają wzruszający film, zaczynają płakać – i to staje się punktem wyjściowym do szczerej rozmowy. Osoba umierająca może mówić nam o tym, że nie rozumie, dlaczego los ją doświadczył w ten sposób. Wtedy można odpowiedzieć wprost: „Ja też tego nie rozumiem, mnie też jest z tym źle”. Przyznajmy, że nie wiemy, co powiedzieć, mówiąc na przykład: „Ja też się boję śmierci, przecież mnie też to czeka, dlatego tak się bałam do ciebie przyjść. Nie wiem, co do ciebie mówić, ale chcę z tobą być, bo cię kocham”. Powiedzenie tego jest niby tak proste, a tak trudne. Trzeba być szczerym z umierającym i z samym sobą.

– Dawniej dzieci były obecne w niemal każdej sferze naszego życia. Nikt nie ukrywał przed nimi śmierci. Teraz wielu rodziców stara się zataić przed nimi trudne sprawy. Ku jakiej postawie Pani się skłania?
– Winą naszych czasów czy może technologizacji jest to, że chcemy ukrywać wszystko przed samym sobą, ukrywać wszelkie przejawy naszego człowieczeństwa, takie jak umieranie czy choroby.
Z psychologicznego punktu widzenia powiedziałabym, że to jest zły trend. Nie możemy ukrywać niczego przed dzieckiem, bo ono i tak się o tym dowie. Tyle że wtedy przerazi się, bo widząc coś strasznego, nie będzie wiedziało, o co chodzi. Może to przerodzić się w traumatyczne wspomnienie lub długotrwały lęk, który nawet w dorosłości będzie trzeba redukować przez psychoterapię. Byłabym więc bliska takiemu poglądowi, by dzieci uczestniczyły w tym procesie – narodzin, choroby i umierania. Oczywiście nie można dziecka straszyć. Zawsze trzeba dostosować nasz sposób opowiadania o śmierci do wieku dziecka. Z drugiej strony nie można opowiadać dziecku jakichś niestworzonych historii. Chodzi o to, by wiedziało, czym jest śmierć, że – przykładowo – tatuś nie wróci, że jest to proces nieodwracalny, gdyż każdy z nas kiedyś umrze, i to nie jest nic dziwnego. Warto dziecko zapewnić też, że to nie jest jego wina, że odszedł ktoś bliski. Dziecko może pomyśleć: „tatuś umarł, bo myślałem o nim źle”. Trzeba powiedzieć to wprost – pamiętaj, że to nie jest twoja wina, że to jest proces nieodwracalny, konieczny. To jest przecież część życia.

Mgr Małgorzata Osowiecka - psycholog, wykładowca na Uniwersytecie SWPS, doktorantka Interdyscyplinarnych Studiów Doktoranckich w SWPS. Zrealizowała grant Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego „Dynamika emocji w procesie twórczym”. Prowadzi ćwiczenia i konwersatoria z psychologii poznawczej, emocji i motywacji oraz diagnozy twórczości, a także treningi twórczości i kreatywnego pisania. Pasjonatka dziennikarstwa, współpracuje z tygodnikiem „Polityka”


 

Polecane
Emerytury
Stażowe