Irena Piekarska od ponad 70 lat czeka na odnalezienie ukochanego brata Mariana, Żołnierza Wyklętego

Irena Piekarska z Suwałk ma 94 lata. Od ponad 70 lat czeka na odnalezienie jej ukochanego brata Mariana Piekarskiego ps. Ryś, znienawidzonego przez komunistów Żołnierza Wyklętego.
 Irena Piekarska od ponad 70 lat czeka na odnalezienie ukochanego brata Mariana, Żołnierza Wyklętego
/ Wikipedia [domena publiczna]
Był 8 stycznia 1927 rok, kiedy w domu Stanisława i Julianny urodził się Marian. Płacz nowo narodzonego dziecka wypełnił izbę domu, zmieszał się z okrzykiem radości Irenki i Stasia, witających najmłodszego brata i uleciał przez szparę w oknie na pokrytą śniegiem wieś Berżniki nieopodal Suwałk. Ojciec był komendantem posterunku Policji Państwowej w Berżnikach, a matka zajmowała się domem i dziećmi. Kiedy Stanisław został oddelegowany do prowadzenia suwalskiego wydziału karno-śledczego Policji Państwowej, całą rodziną przeprowadzili się do domu przy ul. Kolejowej w Suwałkach. Rodzina Piekarskich żyła skromnie, kładąc duży nacisk na budowanie silnych więzi rodzinnych oraz wychowanie w duchu patriotyzmu i wiary katolickiej.

– Mama pochodziła z rodu szlacheckiego, a tata był piłsudczykiem. Rodzice przeżyli I wojnę światową. Wiedzieli, jaką tragedią jest wojna, jak ważna jest odważna miłość do Polski. Wiele razy opowiadali o wojennych czasach. Zaszczepiali w nas to, byśmy zawsze byli wierni temu, co najważniejsze: Panu Bogu, rodzinie i ojczyźnie

– wspomina Irena Piekarska.

Marian od dziecka interesował się mundurami i wszystkim, co związane było z wojskiem. Z wypiekami na twarzy przysłuchiwał się opowieściom ojca i jego kolegów – żołnierzy, m.in. o narodowych bohaterach i służbie dla ojczyzny.

– Kochał te poważne rozmowy. Namówiłam go, aby wyjechał na obóz harcerski i tak jego drogi związały się z harcerstwem. Mimo że był młody, miał zapał do heroicznej walki

– mówi siostra „Rysia”.

W konspiracji

Mając zaledwie 15 lat, Marian został zaprzysiężony do Armii Krajowej. W konspirację była zaangażowana cała rodzina Piekarskich. Irena „Ira” była łączniczką, zajmowała się m.in. kolportażem konspiracyjnej prasy, a Stanisław „Kukułka” był żołnierzem AK biorącym udział w działaniach partyzanckich. W domu Piekarskich w Suwałkach często bywali komendanci, dochodziło do istotnych rozmów, przechowywano ważne dokumenty. Marian pomagał siostrze w roznoszeniu materiałów konspiracyjnych. Był także gońcem przy podporuczniku Mieczysławie Ostrowskim ps. Kropidło, drugim zastępcy komendanta Obwodu AK Suwałki. Już jako żołnierz AK brał czynny udział w walce o niepodległość Polski. Kiedy w 1945 roku ogłoszono zakończenie wojny, „Ryś” doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ona się nie kończy. Wiedział, że przyszedł inny, być może gorszy okupant, którego wspierają zdradzieckie polskie władze.

Policzek dla komunistów

Po wojnie rozpoczął naukę w jednym z liceów w Suwałkach. Jego ojciec miał przedwojenne znajomości, dzięki którym Marianowi udało się dwukrotnie zatrudnić w więzieniu karno-śledczym w Suwałkach. Drugi raz po to, by wykonać rozkaz uwolnienia sześciu żołnierzy AK. Praca fryzjera pozwoliła mu zdobyć zaufanie więziennych strażników i tym samym uśpić ich czujność. 13 marca 1945 roku sprytnie sam przeprowadził całą akcję.

– Pod pretekstem wyczyszczenia broni zabrał ją strażnikom. Ufali mu, ponieważ robił to nie po raz pierwszy. Znudzonych klawiszy upoił wódką, zyskując czas. Tych, którzy mogli mu przeszkodzić, zamknął w jednym z więziennych pomieszczeń. W ten sposób bez żadnego specjalistycznego szkolenia, bez nowoczesnego sprzętu, nastolatek zbrojnie opanował więzienie i wyprowadził sześciu kolegów z AK. Nie uwolnił nikogo więcej. To był policzek dla komunistów, bolesny cios. Nic dziwnego, że propaganda nazwała „Rysia” bandytą, który wyprowadził z więzienia przestępców i volksdeutschów. Starano się na różne sposoby oszkalować Mariana

– mówi ks. Piotr Kępa, kapelan organizacji harcerzy ZHR.

Dopaść wroga

Po sukcesie akcji Marian został wrogiem władzy i musiał się ukrywać. Przez wiele miesięcy komuniści go rozpracowywali, np. wtrącając do więzienia jego siostrę. Bez wyroku spędziła w celi dwa miesiące. W ten sposób bezskutecznie próbowano z niej wyciągnąć, gdzie ukrywa się brat. W tym czasie „Ryś” dołączył do oddziału kaprala Aleksego Łukowskiego „Zaruskiego”, a następnie nawiązał ponowną współpracę z Mieczysławem Ostrowskim. Początkowo był jego łącznikiem, a potem szefem osobistej ochrony. Marian uczestniczył w wielu akcjach, był też m.in. zastępcą szefa dywersji Obwodu Suwalsko-Augustowskiego WiN. Do aresztowania „Rysia” doszło 7 kwietnia 1946 roku w domu jego ukochanej Władysławy Wojnowskiej z Przerośli. Mimo że w chwili zatrzymania nie miał przy sobie broni i nie stawiał oporu, został dotkliwie pobity przez funkcjonariusza UB. Jego krew rozprysnęła się po ścianie. Katusze przeżywał także w więzieniu, o czym świadczyły chociażby zakrwawione ubrania.

#NOWA_STRONA#

Pokazówka za bilety


Cios, jaki Marian Piekarski wymierzył komunistom, nie mógł być mu wybaczony. Podobnie jak inni Żołnierze Wyklęci był katowany nie tylko w trakcie śledztwa i przesłuchań w więzieniu. Również fasadowy proces miał go ośmieszyć i oszkalować w oczach społeczeństwa. Proces „Rysia” oraz dwudziestu czterech innych zatrzymanych trwał tydzień i był zorganizowany w kinie Ton w Białymstoku. Obserwatorzy, żeby wejść na „salę rozpraw”, musieli zakupić bilet. Kiedy Irena Piekarska zobaczyła brata po raz pierwszy od aresztowania, jej serce pękło.

– Zanim weszłam na rozprawę zobaczyłam, że z ciężarówki, która podjechała za budynek, wyskakują zatrzymani. Dla większego pośmiewiska poprzebierano ich za bandytów. Zobaczyłam mojego kochanego brata, który zawsze był taki elegancki, a teraz był ubrany w stare łachmany. Na głowie miał widoczne rany, był posiniaczony. To przebranie bandziorów robiło okropne wrażenie. Kiedy Marian zeskoczył z ciężarówki, omal nie upadł na ziemię. Ręce miał skrępowane drutem kolczastym wrzynającym się mu w nadgarstki. Widać było, że w więzieniu przeszedł gehennę

– podkreśla Irena.

Siostra „Rysia”, idąc na rozprawę, czuła się, jakby szła do cyrku.

– Takie publiczne upodlenie, znieważenie. Ohydztwo. Sama nie dałabym rady tam siedzieć, dlatego na rozprawę przychodziłam wraz z Władysławą Wojnowską. Miałam to szczęście, że siedziałam dwa rzędy za bratem. Mogłam być tak blisko

– mówi wyraźnie wzruszona.

W trakcie rozprawy sędzia zapytał, czy Marian wziął swój pseudonim od drapieżnego zwierzęcia rysia. Wówczas młody chłopak odpowiedział mu, że nie od zwierzęcia, lecz od zdrobnienia imienia, którego używano w domu – Maryś.

– Sędzia nie krył zdziwienia, że to nie dziki ryś stoi za pseudonimem brata, lecz nasze domowe przezwisko. Cała rozprawa była jedną wielką farsą. Po latach dowiedziałam się, że brat do końca pozostawał wierny, nigdy nie zdradził swoich kompanów, nie wypierał się tego, co zrobił. W trakcie śledztwa nawet brał na siebie ich różne działania po to, aby ustrzec ich przed wyrokiem śmierci. Wielu z nich miało już żony i małe dzieci. Marian wiedział, że są oni potrzebni rodzinom, a on i tak po swojej akcji zapewne zostanie zamordowany

– podkreśla Irena.

​​​​​​​#NOWA_STRONA#

Marian wyrok przyjął ze spokojem, nie uronił ani jednej łzy. Jego siostra po usłyszeniu wyroku omdlała. Kiedy doszła do siebie, „Ryś” odwrócił się do niej, i powiedział spokojnym głosem, z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru: „Siostro, ty nie płacz. Kulka to tak jakby cię osa użądliła i już nie ma człowieka”. Wówczas w kinie Ton widzieli się po raz ostatni.

Droga na śmierć i czekanie

O tym, jak wyglądały ostatnie ziemskie chwile Mariana, rodzina dowiedziała z listu kapelana więziennego ks. Władysława Bodziaka, który wspominał, że „Ryś” przed śmiercią wyspowiadał się i przyjął komunię świętą. Kiedy przed egzekucją strażnicy planowali mu zasłonić oczy, Marian chciał uderzyć jednego z nich. Wyrok wykonano 11 września 1946 roku o godz. 19 w więzieniu w Białymstoku.

– Marian za swoją postawę i poglądy był uważany przez komunistów za szczególnie niebezpiecznego bandytę. Został zbirem dlatego, że wierzył w niepodległość Polski. Był wytrwały, gotowy w każdej chwili podjąć walkę o kraj, a prócz tego był bardzo wierzącą osobą. Siedząc w areszcie, na menażce wyrył gwoździem „Nie ma nic dla człowieka straconego, gdy mu pozostaje żywa i czysta wiara w Boga”. To zdanie jest kwintesencją jego życia

– mówi ks. Kępa.

Kiedy w mediach pojawiły się informacje o pracach ekshumacyjnych w Białymstoku, na nowo pojawiła się nadzieja na odnalezienie szczątków Mariana Piekarskiego.

– Ponad 70 lat czekam, aż będę mogła godnie pochować brata. Tak jak na to zasługuje. Niestety lata upływają, a jego wciąż nie odnaleziono. Dochodziły mnie informacje, że najbardziej znienawidzonych żołnierzy podziemia antykomunistycznego grzebano pod psiarnią i chlewem. Wśród odkopanych w tych miejscach szczątków nie było Mariana. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na niego

– mówi Irena Piekarska.

Izabela Kozłowska

 

POLECANE
Niemcy likwidują Pociąg do Kultury. Kursuje między Berlinem i Wrocławiem Wiadomości
Niemcy likwidują "Pociąg do Kultury". Kursuje między Berlinem i Wrocławiem

Weekendowe połączenie kolejowe, łączące Berlin z Wrocławiem i oferujące pasażerom wydarzenia artystyczne w drodze, jest bliski zamknięcia. Niemieckie media informują, że projekt przestanie funkcjonować po grudniu 2025 roku z powodów finansowych.

Internauci alarmują o tajemniczych obiektach nad Polską. Być może znamy rozwiązanie zagadki z ostatniej chwili
Internauci alarmują o tajemniczych obiektach nad Polską. Być może znamy rozwiązanie zagadki

We wtorkowy wieczór mieszkańcy różnych regionów Polski donosili o tajemniczych światłach na niebie; niebo nad Mazowszem, Śląskiem i Podkarpaciem rozświetliły pomarańczowe kule ognia. Choć część osób podejrzewa wojskowe flary, wiele wskazuje na to, że to po prostu... spadające gwiazdy. 

Bruksela: Ruch lotniczy wstrzymany z powodu dronów z ostatniej chwili
Bruksela: Ruch lotniczy wstrzymany z powodu dronów

Cały ruch lotniczy na lotnisku w Brukseli został wstrzymany we wtorek wieczorem w związku z wtargnięciem co najmniej jednego drona – podały belgijskie media, powołując się na agencję prasową Belga. Samoloty przekierowano na lotnisko w Liege, które niedługo potem również zamknięto w związku z aktywnością bezzałogowców.

Krajowa izba producentów drobiu alarmuje. Ceny w górę nawet o 60 proc. Wiadomości
Krajowa izba producentów drobiu alarmuje. Ceny w górę nawet o 60 proc.

W Polsce i w całej Europie zaczyna brakować jaj. To efekt ognisk grypy ptaków i rzekomego pomoru drobiu, które uderzyły w największe centra produkcji. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz alarmuje, że ceny jaj już mocno rosną — i nie ma szans, by szybko wróciły do poziomów z poprzednich miesięcy.

Pilny komunikat dla mieszkańców Warszawy z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Od 8 do 16 listopada 2025 r. Dworzec Warszawa Centralna zostanie wyłączony z obsługi pociągów dalekobieżnych z powodu modernizacji infrastruktury kolejowej. Pasażerów czekają spore zmiany w kursowaniu pociągów PKP Intercity i SKM, dodatkowe linie komunikacji miejskiej oraz honorowanie biletów na wielu trasach w stolicy.

Sędzia Iwaniec znów zawieszony. Nowa decyzja Waldemara Żurka z ostatniej chwili
Sędzia Iwaniec znów zawieszony. Nowa decyzja Waldemara Żurka

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zdecydował o ponownym zawieszeniu sędziego Jakuba Iwańca. Decyzja zapadła we wtorek, czyli tego samego dnia, w którym Sąd Najwyższy uchylił wcześniejsze zarządzenie o zawieszeniu go w obowiązkach.

Upadek Maduro w Wenezueli roztrzaska rosyjski trójkąt karaibski z ostatniej chwili
Upadek Maduro w Wenezueli roztrzaska "rosyjski trójkąt karaibski"

Wenezuela stoi na krawędzi przełomu. Upadek reżimu Nicolasa Maduro oznaczałby nie tylko koniec socjalistycznej dyktatury, ale też rozpad rosyjskiego układu wpływów w Ameryce Łacińskiej. Czy Donald Trump naprawdę doprowadzi do końca ery „rosyjskiego trójkąta karaibskiego”?

Nowelizacja ustawy o CPK. Karol Nawrocki podjął decyzję z ostatniej chwili
Nowelizacja ustawy o CPK. Karol Nawrocki podjął decyzję

Prezydent Karol Nawrocki we wtorek podpisał nowelizację ustawy o Centralnym Porcie Komunikacyjnym. Ma ona ułatwić proces wywłaszczania i uzyskania odszkodowania przez wywłaszczanych, przewiduje też zaliczki do 85 proc. wysokości odszkodowania.

Strajk głodowy Ukraińca podejrzanego o atak na Nord Stream z ostatniej chwili
Strajk głodowy Ukraińca podejrzanego o atak na Nord Stream

Obywatel Ukrainy Serhij K., który na mocy wyroku sądu we Włoszech ma zostać wydany Niemcom w związku z zarzutami dotyczącymi udziału w ataku na gazociąg Nord Stream, prowadzi od 31 października strajk głodowy - przekazał we wtorek jego adwokat Nicola Canestrini. Jak dodał, jego klient żąda poszanowania podstawowych praw.

Prezes PiS: Oczom nie mogłem uwierzyć, gdy go zobaczyłem w sędziowskiej todze Wiadomości
Prezes PiS: Oczom nie mogłem uwierzyć, gdy go zobaczyłem w sędziowskiej todze

W warszawskim sądzie ruszył proces z prywatnego oskarżenia Krzysztofa Brejzy przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Po dzisiejszej rozprawie prezes PiS poddał pod wątpliwość niezależność sądu, dziwiąc się, że w sędziowskiej todze zasiada "syn działaczki PO", "awansowany przez ministra Waldemara Żurka".  

REKLAMA

Irena Piekarska od ponad 70 lat czeka na odnalezienie ukochanego brata Mariana, Żołnierza Wyklętego

Irena Piekarska z Suwałk ma 94 lata. Od ponad 70 lat czeka na odnalezienie jej ukochanego brata Mariana Piekarskiego ps. Ryś, znienawidzonego przez komunistów Żołnierza Wyklętego.
 Irena Piekarska od ponad 70 lat czeka na odnalezienie ukochanego brata Mariana, Żołnierza Wyklętego
/ Wikipedia [domena publiczna]
Był 8 stycznia 1927 rok, kiedy w domu Stanisława i Julianny urodził się Marian. Płacz nowo narodzonego dziecka wypełnił izbę domu, zmieszał się z okrzykiem radości Irenki i Stasia, witających najmłodszego brata i uleciał przez szparę w oknie na pokrytą śniegiem wieś Berżniki nieopodal Suwałk. Ojciec był komendantem posterunku Policji Państwowej w Berżnikach, a matka zajmowała się domem i dziećmi. Kiedy Stanisław został oddelegowany do prowadzenia suwalskiego wydziału karno-śledczego Policji Państwowej, całą rodziną przeprowadzili się do domu przy ul. Kolejowej w Suwałkach. Rodzina Piekarskich żyła skromnie, kładąc duży nacisk na budowanie silnych więzi rodzinnych oraz wychowanie w duchu patriotyzmu i wiary katolickiej.

– Mama pochodziła z rodu szlacheckiego, a tata był piłsudczykiem. Rodzice przeżyli I wojnę światową. Wiedzieli, jaką tragedią jest wojna, jak ważna jest odważna miłość do Polski. Wiele razy opowiadali o wojennych czasach. Zaszczepiali w nas to, byśmy zawsze byli wierni temu, co najważniejsze: Panu Bogu, rodzinie i ojczyźnie

– wspomina Irena Piekarska.

Marian od dziecka interesował się mundurami i wszystkim, co związane było z wojskiem. Z wypiekami na twarzy przysłuchiwał się opowieściom ojca i jego kolegów – żołnierzy, m.in. o narodowych bohaterach i służbie dla ojczyzny.

– Kochał te poważne rozmowy. Namówiłam go, aby wyjechał na obóz harcerski i tak jego drogi związały się z harcerstwem. Mimo że był młody, miał zapał do heroicznej walki

– mówi siostra „Rysia”.

W konspiracji

Mając zaledwie 15 lat, Marian został zaprzysiężony do Armii Krajowej. W konspirację była zaangażowana cała rodzina Piekarskich. Irena „Ira” była łączniczką, zajmowała się m.in. kolportażem konspiracyjnej prasy, a Stanisław „Kukułka” był żołnierzem AK biorącym udział w działaniach partyzanckich. W domu Piekarskich w Suwałkach często bywali komendanci, dochodziło do istotnych rozmów, przechowywano ważne dokumenty. Marian pomagał siostrze w roznoszeniu materiałów konspiracyjnych. Był także gońcem przy podporuczniku Mieczysławie Ostrowskim ps. Kropidło, drugim zastępcy komendanta Obwodu AK Suwałki. Już jako żołnierz AK brał czynny udział w walce o niepodległość Polski. Kiedy w 1945 roku ogłoszono zakończenie wojny, „Ryś” doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ona się nie kończy. Wiedział, że przyszedł inny, być może gorszy okupant, którego wspierają zdradzieckie polskie władze.

Policzek dla komunistów

Po wojnie rozpoczął naukę w jednym z liceów w Suwałkach. Jego ojciec miał przedwojenne znajomości, dzięki którym Marianowi udało się dwukrotnie zatrudnić w więzieniu karno-śledczym w Suwałkach. Drugi raz po to, by wykonać rozkaz uwolnienia sześciu żołnierzy AK. Praca fryzjera pozwoliła mu zdobyć zaufanie więziennych strażników i tym samym uśpić ich czujność. 13 marca 1945 roku sprytnie sam przeprowadził całą akcję.

– Pod pretekstem wyczyszczenia broni zabrał ją strażnikom. Ufali mu, ponieważ robił to nie po raz pierwszy. Znudzonych klawiszy upoił wódką, zyskując czas. Tych, którzy mogli mu przeszkodzić, zamknął w jednym z więziennych pomieszczeń. W ten sposób bez żadnego specjalistycznego szkolenia, bez nowoczesnego sprzętu, nastolatek zbrojnie opanował więzienie i wyprowadził sześciu kolegów z AK. Nie uwolnił nikogo więcej. To był policzek dla komunistów, bolesny cios. Nic dziwnego, że propaganda nazwała „Rysia” bandytą, który wyprowadził z więzienia przestępców i volksdeutschów. Starano się na różne sposoby oszkalować Mariana

– mówi ks. Piotr Kępa, kapelan organizacji harcerzy ZHR.

Dopaść wroga

Po sukcesie akcji Marian został wrogiem władzy i musiał się ukrywać. Przez wiele miesięcy komuniści go rozpracowywali, np. wtrącając do więzienia jego siostrę. Bez wyroku spędziła w celi dwa miesiące. W ten sposób bezskutecznie próbowano z niej wyciągnąć, gdzie ukrywa się brat. W tym czasie „Ryś” dołączył do oddziału kaprala Aleksego Łukowskiego „Zaruskiego”, a następnie nawiązał ponowną współpracę z Mieczysławem Ostrowskim. Początkowo był jego łącznikiem, a potem szefem osobistej ochrony. Marian uczestniczył w wielu akcjach, był też m.in. zastępcą szefa dywersji Obwodu Suwalsko-Augustowskiego WiN. Do aresztowania „Rysia” doszło 7 kwietnia 1946 roku w domu jego ukochanej Władysławy Wojnowskiej z Przerośli. Mimo że w chwili zatrzymania nie miał przy sobie broni i nie stawiał oporu, został dotkliwie pobity przez funkcjonariusza UB. Jego krew rozprysnęła się po ścianie. Katusze przeżywał także w więzieniu, o czym świadczyły chociażby zakrwawione ubrania.

#NOWA_STRONA#

Pokazówka za bilety


Cios, jaki Marian Piekarski wymierzył komunistom, nie mógł być mu wybaczony. Podobnie jak inni Żołnierze Wyklęci był katowany nie tylko w trakcie śledztwa i przesłuchań w więzieniu. Również fasadowy proces miał go ośmieszyć i oszkalować w oczach społeczeństwa. Proces „Rysia” oraz dwudziestu czterech innych zatrzymanych trwał tydzień i był zorganizowany w kinie Ton w Białymstoku. Obserwatorzy, żeby wejść na „salę rozpraw”, musieli zakupić bilet. Kiedy Irena Piekarska zobaczyła brata po raz pierwszy od aresztowania, jej serce pękło.

– Zanim weszłam na rozprawę zobaczyłam, że z ciężarówki, która podjechała za budynek, wyskakują zatrzymani. Dla większego pośmiewiska poprzebierano ich za bandytów. Zobaczyłam mojego kochanego brata, który zawsze był taki elegancki, a teraz był ubrany w stare łachmany. Na głowie miał widoczne rany, był posiniaczony. To przebranie bandziorów robiło okropne wrażenie. Kiedy Marian zeskoczył z ciężarówki, omal nie upadł na ziemię. Ręce miał skrępowane drutem kolczastym wrzynającym się mu w nadgarstki. Widać było, że w więzieniu przeszedł gehennę

– podkreśla Irena.

Siostra „Rysia”, idąc na rozprawę, czuła się, jakby szła do cyrku.

– Takie publiczne upodlenie, znieważenie. Ohydztwo. Sama nie dałabym rady tam siedzieć, dlatego na rozprawę przychodziłam wraz z Władysławą Wojnowską. Miałam to szczęście, że siedziałam dwa rzędy za bratem. Mogłam być tak blisko

– mówi wyraźnie wzruszona.

W trakcie rozprawy sędzia zapytał, czy Marian wziął swój pseudonim od drapieżnego zwierzęcia rysia. Wówczas młody chłopak odpowiedział mu, że nie od zwierzęcia, lecz od zdrobnienia imienia, którego używano w domu – Maryś.

– Sędzia nie krył zdziwienia, że to nie dziki ryś stoi za pseudonimem brata, lecz nasze domowe przezwisko. Cała rozprawa była jedną wielką farsą. Po latach dowiedziałam się, że brat do końca pozostawał wierny, nigdy nie zdradził swoich kompanów, nie wypierał się tego, co zrobił. W trakcie śledztwa nawet brał na siebie ich różne działania po to, aby ustrzec ich przed wyrokiem śmierci. Wielu z nich miało już żony i małe dzieci. Marian wiedział, że są oni potrzebni rodzinom, a on i tak po swojej akcji zapewne zostanie zamordowany

– podkreśla Irena.

​​​​​​​#NOWA_STRONA#

Marian wyrok przyjął ze spokojem, nie uronił ani jednej łzy. Jego siostra po usłyszeniu wyroku omdlała. Kiedy doszła do siebie, „Ryś” odwrócił się do niej, i powiedział spokojnym głosem, z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru: „Siostro, ty nie płacz. Kulka to tak jakby cię osa użądliła i już nie ma człowieka”. Wówczas w kinie Ton widzieli się po raz ostatni.

Droga na śmierć i czekanie

O tym, jak wyglądały ostatnie ziemskie chwile Mariana, rodzina dowiedziała z listu kapelana więziennego ks. Władysława Bodziaka, który wspominał, że „Ryś” przed śmiercią wyspowiadał się i przyjął komunię świętą. Kiedy przed egzekucją strażnicy planowali mu zasłonić oczy, Marian chciał uderzyć jednego z nich. Wyrok wykonano 11 września 1946 roku o godz. 19 w więzieniu w Białymstoku.

– Marian za swoją postawę i poglądy był uważany przez komunistów za szczególnie niebezpiecznego bandytę. Został zbirem dlatego, że wierzył w niepodległość Polski. Był wytrwały, gotowy w każdej chwili podjąć walkę o kraj, a prócz tego był bardzo wierzącą osobą. Siedząc w areszcie, na menażce wyrył gwoździem „Nie ma nic dla człowieka straconego, gdy mu pozostaje żywa i czysta wiara w Boga”. To zdanie jest kwintesencją jego życia

– mówi ks. Kępa.

Kiedy w mediach pojawiły się informacje o pracach ekshumacyjnych w Białymstoku, na nowo pojawiła się nadzieja na odnalezienie szczątków Mariana Piekarskiego.

– Ponad 70 lat czekam, aż będę mogła godnie pochować brata. Tak jak na to zasługuje. Niestety lata upływają, a jego wciąż nie odnaleziono. Dochodziły mnie informacje, że najbardziej znienawidzonych żołnierzy podziemia antykomunistycznego grzebano pod psiarnią i chlewem. Wśród odkopanych w tych miejscach szczątków nie było Mariana. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na niego

– mówi Irena Piekarska.

Izabela Kozłowska


 

Polecane
Emerytury
Stażowe