[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Wniebowzięcie czyli prawda o człowieku
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, którego uroczystość obchodzimy jest liturgicznym wspomnieniem prawdy, która zdogmatyzowana została dopiero w XX wieku i wraz z Niepokalanym Poczęciem Najświętszej Maryi Panny pozostaje specyficznym dziedzictwem doktrynalnym i dogmatycznym Kościoła katolickiego. Starokatolicy obchodzą wprawdzie obie te uroczystości, ale prawd tych nie uznają za dogmaty, a prawosławni - nawet jeśli, a zrobią to zdecydowanie nie wszyscy - zgodzą się na to, że obie one są teologumenami - w kalendarz liturgiczny wpisane mają tylko - także istotną pamiątkę Zaśnięcia NMP, z Niepokalanym Poczęciem zaś często polemizują (często - co ciekawe - w duchu św. Tomasza z Akwinu). Można więc powiedzieć, bez ryzyka większego błędu, że oba te dogmaty, tak jak oba te święta są - obok Bożego Ciała - szczególnym wyrazem katolickiej tożsamości, doktrynalnej ciągłości, specyfiki konfesyjnej.
Inaczej niż dogmaty maryjne pierwszych wieków nie są one - i to też jest ich specyficzna cecha - związane z dogmatami chrystologicznymi, ale z antropologią. Ich ogłoszenie i ukształtowanie się związane jest ze specyficznymi nowożytnymi (choć ich korzenie są zdecydowanie starsze) sporami o naturę człowieka, co niezwykle ciekawie ukazuje włoski teolog i hierarcha arcybiskup Bruno Forte. „Wyróżnić można dwa przeciwne "skróty" w sferze antropologii teologicznej oraz doktryny o odkupieniu, na które reaguje dogmat. Z jednej strony współczesna gloryfikacja człowieka w jego podmiotowości i historycznym protagonizmie, aż po eliminację wszelkiego partnera teologicznego i wszelkiego zbawienia przychodzącego z wysoka. Z drugiej reformacyjne wyniesienie na najwyższy poziom chwały Boga, aż po rozważanie w sposób wyłącznie negatywny i bierny działania człowieka. Między tymi dwiema skrajnościami - chwała człowieka za cenę śmierci Boga lub chwała Boga za cenę zanegowania człowieka - sytuuje się wiara Kościoła, podtrzymująca właśnie gorszącą równowagę dogmatu chrystologicznego, który łączy to, co ludzkie, i to, co boskie w Jezusie bez zmieszania, bez zmiany, bez rozdzielania i rozłączania, w jedności boskiej osoby Słowa wcielonego. I tak jak w Kościele starożytnym mariologia służyła utrzymaniu zgorszenia chrystologicznego, tak w dobie współczesnej staje się podstawą dla stwierdzenia odpowiedniości antropologicznych tego samego paradoksu ewangelicznego” - wskazuje arcybiskup Bruno Forte w niesamowitej książce „Maryja Ikona tajemnicy”.
Wchodząc w tajemnicę Niepokalanego Poczęcia i związaną z nim tajemnicę Wniebowzięcia Matki Bożej uświadamiamy sobie zatem z jednej strony to, że wszystko w naszym życiu - w tym przede wszystkim zbawienie - jest darem łaski, a z drugiej, że łaska ta może nas ludzi prowadzić do głębokiej przemiany, do świętości, która nie jest tylko przesłonięciem płaszczem zadośćuczynienia naszych grzechów, ale jest głębokim, choć będącym zawsze efektem działania przyjętej łaski, przeniknięciem świętością. Maryja jest na tej drodze pierwsza, ale człowiek może iść za Chrystusem drogą analogiczną, nawet jeśli nigdy nie osiągnie poziomu świętości, jaki związany jest ze szczególnym wybraniem Matki Pana.