Synod o synodalności: Doczesność zamiast eschatologii?
Nie przyniósł on jednoznacznych rozstrzygnięć dotyczących najczęściej obecnych w obiegu medialnym kwestii, wyznaczył jednak pewne kierunki, w jakich zdaniem ojców – i matek – synodalnych powinien podążać Kościół.
Doczesność zamiast eschatologii?
„Przed nami synod w Rzymie. Synod o synodalności. Trzeba się modlić, aby jego uczestnicy byli otwarci nie na jakiegoś rzekomego ducha synodu, ale na prawdziwego ducha, Ducha Świętego, który przypomni nam słowa Chrystusa i pozwoli je głębiej zrozumieć” – pisał na łamach tygodnika „Idziemy” ks. prof. Dariusz Kowalczyk. Czy to się udało? „Po ich owocach poznacie ich. Czyż zbierają winogrona z cierni albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, ale złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców, ani złe drzewo rodzić dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, wycina się i rzuca w ogień. Tak więc po owocach poznacie ich” – mówi Pan Jezus w Ewangelii według świętego Mateusza. Czy synod o synodalności zmieni Kościół na lepsze, pokaże czas, jednak już teraz trudno oprzeć się wrażeniu, że dotychczasowe efekty prac przynoszą sporo zamieszania i chaosu.
Analiza tematów opisanych w dokumencie końcowym tegorocznego etapu synodu skłania do przyznania racji tym, którzy wyrażali obawy o nadmierne skupienie się na doczesności, nie zaś na eschatologii. „Kobiety i świeccy, diakonat, posługa i magisterium, pokój i kwestie klimatu, ubodzy i migranci, ekumenizm i tożsamość, nowy język i odnowione struktury, stare i nowe misje (także digitalne), słuchanie wszystkich i pogłębianie nawet najbardziej kontrowersyjnych kwestii – to główne zagadnienia dokumentu końcowego podsumowującego pierwszą sesję synodu o synodalności. Obrady będą kontynuowane podczas drugiej i finalnej sesji w październiku 2024 roku” – czytamy na stronie Vatican News.
Autorzy dokumentu końcowego zakończonego właśnie etapu synodu postulują „uczynienie języka liturgicznego bardziej dostępnym dla wiernych i bardziej osadzonym w różnorodności kultur”, wyrażają również zdecydowaną chęć otoczenia opieką migrantów. „W świecie, w którym liczba migrantów i uchodźców wzrasta, podczas gdy gotowość do ich przyjęcia maleje, a cudzoziemiec jest postrzegany z coraz większą podejrzliwością, Kościół powinien stanowczo włączyć się w proces edukacji na rzecz kultury dialogu i spotkania, zwalczając rasizm i ksenofobię, zwłaszcza w programach formacji duszpasterskiej. Równie konieczne jest zaangażowanie w projekty na rzecz integracji migrantów” – piszą autorzy opracowania. „Ruchy migracyjne to rzeczywistość, która przekształca lokalne Kościoły we wspólnoty międzykulturowe. Często migranci i uchodźcy, z których wielu nosi rany wykorzenienia, wojny i przemocy, stają się źródłem odnowy i wzbogacenia dla przyjmujących ich wspólnot, a także sposobnością do nawiązania bezpośredniej więzi z odległymi geograficznie Kościołami. W obliczu coraz bardziej wrogich postaw wobec migrantów jesteśmy wezwani do praktykowania otwartej gościnności, towarzyszenia im w budowaniu nowego modelu życia i budowania prawdziwej międzykulturowej komunii między narodami. Szacunek dla tradycji liturgicznych i praktyk religijnych migrantów jest nieodłączną częścią prawdziwego przyjęcia” – dodają. Postulują także wdrażanie nowego modelu ewangelizacji, która „towarzyszy, słucha i się uczy”. „Kościoły żyją w coraz bardziej wielokulturowych i wieloreligijnych kontekstach, w których niezbędne jest zaangażowanie w dialog między religią a kulturą wraz z innymi grupami tworzącymi społeczeństwo. Przeżywanie misji Kościoła w tych kontekstach wymaga takiego stylu obecności, służby i głoszenia, który stara się budować mosty, pielęgnować wzajemne zrozumienie i włączać się w ewangelizację, która towarzyszy, słucha i się uczy. Obraz «zdejmowania butów», aby spotkać się z innymi jak równy z równym, kilka razy powracał podczas Zgromadzenia, jako znak pokory i szacunku dla świętej przestrzeni” – piszą ojcowie synodalni.
Nie zabrakło także passusu na temat ekologii. „Stawanie ramię w ramię z ubogimi oznacza również włączanie się wraz z nimi w troskę o nasz wspólny dom: krzyk ziemi i krzyk ubogich to ten sam krzyk. Brak reakcji sprawia, że kryzys ekologiczny, a w szczególności zmiany klimatyczne, stają się zagrożeniem dla przetrwania ludzkości” – czytamy w dokumencie.
Definicja synodu
Kwestia święceń kobiet została podjęta w ostrożnej formie, jednak nie jest wykluczona w sposób jednoznaczny, co stanowi jaskrawą sprzeczność wobec nauczania św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. „Wyrażono różne stanowiska dotyczące dostępu kobiet do posługi diakonatu. Niektórzy uważają, że taki krok byłby nie do przyjęcia, ponieważ byłby niezgodny z Tradycją. Dla innych jednak przyznanie kobietom dostępu do diakonatu przywróciłoby praktykę pierwotnego Kościoła. Jeszcze inni dostrzegają w tym kroku właściwą i konieczną odpowiedź na znaki czasu, wierną Tradycji i zdolną do znalezienia echa w sercach wielu, którzy szukają odnowionej witalności i energii w Kościele. Niektórzy wyrażają obawę, że prośba ta jest wyrazem niebezpiecznego zamieszania antropologicznego, przez przyjęcie którego Kościół dostosowałby się do ducha czasu” – podaje dokument synodalny.
Duży nacisk uczestnicy synodu położyli na samą kwestię „synodalności”, uznając ją jako wartość samą w sobie, choć – jak sami podkreślili – będącą pojęciem trudnym do zdefiniowania.
„Wiemy, że «synodalność» jest terminem nieznanym wielu członkom Ludu Bożego, co w niektórych wzbudza zamieszanie i niepokój. Wśród obaw jest to, że nauczanie Kościoła zostanie zmienione, odchodząc od apostolskiej wiary naszych ojców i zdradzając oczekiwania tych, którzy także dzisiaj łakną i pragną Boga. Jesteśmy jednak przekonani, że synodalność jest wyrazem dynamizmu żywej Tradycji” – piszą. „Należy opracować sposoby bardziej aktywnego zaangażowania diakonów, prezbiterów i biskupów w proces synodalny w nadchodzącym roku. Kościół synodalny nie może obejść się bez ich głosów, doświadczeń i wkładu. Musimy zrozumieć powody oporu wobec synodalności ze strony niektórych z nich” – postulują.
– Do tej pory Kościół był jeden, święty, powszechny i apostolski. Teraz okazuje się, że jest także synodalny – mówi ks. prof. Robert Skrzypczak w rozmowie z Filipem Memchesem wyemitowanej na antenie Polskiego Radia. – Mój sceptycyzm wobec ostatniego synodu polega na tym, że z jednej strony to, co dzieje się w Rzymie i jest nazwane synodem o synodalności, nie odpowiada definicji synodu. Starożytna zasada, którą kierowały się do tej pory tego typu inicjatywy: „synodos episcoporum est”, mówiła o tym, iż synod jest zgromadzeniem pasterzy. […] Tym razem mamy do czynienia z inną strukturą. Do Rzymu zostali zaproszeni nie tylko biskupi, ale także inni przedstawiciele lokalnych społeczności chrześcijańskich, a więc mężczyźni i kobiety świeccy, eksperci z prawem do głosowania. Ta rzeczywistość bardziej odpowiadałaby definicji parlamentu katolickiego niż synodu. Niemniej taką decyzję podjął Ojciec Święty, który tak kazał nazywać tę rzeczywistość. Robimy to zatem bardziej w poczuciu respektu do Ojca Świętego niż do faktów – przyznaje kapłan. – Bardziej istotne od tego, co dzieje się na synodzie, jest to, co może być jego efektem. […] W tak trudnych warunkach, w jakich żyjemy dzisiaj – z jednej strony mamy wojny, przemoc, zło, z drugiej zaś galopującą zmianę naszej zachodniej cywilizacji, która wszystko wprawia w obłędny zamęt: edukację, pojmowanie rodziny, małżeństwa, społeczności, jednostki, osoby itd. – Kościół decyduje się na daleko idące zmiany. Jaki jest tego efekt? Widzimy dzisiaj, że wielu księżom brakuje odwagi. Wielu katechistom i ewangelizatorom opadają skrzydła i brakuje gorliwości. Wielu rodzicom brakuje konsekwencji i pomysłów w przekazywaniu wiary. Nie dlatego, że my tego nie chcemy robić, nie dlatego, że z definicji stajemy się bardziej leniwi i ociężali. To jest efekt tego, że nie wiemy, na czym stoimy. Największą ofiarą tego wszystkiego jest kategoria prawdy. A z kategorią prawdy łączy się kategoria pewności, biblijna kategoria powołania, wybraństwa, misji. To są rzeczy dla nas, chrześcijan, fundamentalne. Jeśli zapomnimy o tym, że Ktoś kiedyś wrócił z cmentarza, pokazał uczniom Swoje rany chwalebne i powiedział: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”, przeobrazimy się wówczas w największą i najstarszą organizację pozarządową, humanistyczną, humanitarną i rozwiązującą różne problemy doczesnego świata. Ale już nie będziemy – mówiąc językiem współczesnym – „agendą życia wiecznego”, przystanią nadprzyrodzoności. O to właśnie toczy się walka – konkluduje ks. prof. Skrzypczak.
Tekst pochodzi z 46 (1816) numeru „Tygodnika Solidarność”.