Bogaci przedsiębiorcy przed pacjentami

4 kwietnia Sejm uchwalił ustawę obniżającą składkę zdrowotną dla części przedsiębiorców. W ten sposób pozbawił NFZ przynajmniej 4,6 mld zł, pogłębiając zapaść publicznego systemu ochrony zdrowia, zwiększając niesprawiedliwości w systemie podatkowym i wchodząc na ścieżkę prowadzącą do prywatyzacji systemu ochrony zdrowia w Polsce.
Łóżka szpitalne, zdjęcie podglądowe Bogaci przedsiębiorcy przed pacjentami
Łóżka szpitalne, zdjęcie podglądowe / Unsplash

W wyniku nowelizacji najbardziej zyskają przedsiębiorcy z wysokimi dochodami. Ci najmniej zarabiający niczego zaś nie zyskują albo zyskują bardzo niewiele. Wbrew opowieściom rządzących nie jest to zatem ratowanie tych osób prowadzących działalność gospodarczą, które z trudem wiążą koniec z końcem.

 

Coraz bardziej niesprawiedliwy system

Przegłosowane zmiany pogłębiają problem niesprawiedliwego uprzywilejowania przedsiębiorców względem pracowników i emerytów. Przy 10 tysiącach zł miesięcznie dochodu pracownik i emeryt zapłacą ponad dwa razy wyższą składkę zdrowotną niż przedsiębiorca, czyli odpowiednio 770 i 330 zł.

Piszę o pogłębieniu, bo polski system podatkowy już jest niesprawiedliwy, a bogaci przedsiębiorcy są najbardziej uprzywilejowaną przez niego grupą społeczną. Mają aż pięć różnych form opodatkowania do wyboru: ryczałt, skala podatkowa, podatek liniowy, a przy założeniu spółki CIT – zwyczajny lub „estoński”. Dzięki temu mogą skutecznie optymalizować swoje obciążenia. W efekcie opodatkowanie dochodów z pracy jest w naszym kraju niemal równe dla 99% podatników, ale wyraźnie niższe dla najbogatszego 1%. Ta grupa już teraz płaci średnio podatki niższe od całej reszty o ok. jedną trzecią.

Poza możliwościami optymalizacji sytuacja ta wynika także m.in. z tego, że przedsiębiorcy opłacają składki na ZUS w stałej miesięcznej wysokości. Pełne składki w 2025 r. wynoszą 1646,47 zł, i to bez ubezpieczenia chorobowego. To często największe obciążenie mikroprzedsiębiorców. Natomiast przedsiębiorcy zarabiający powyżej 15 tys. zł brutto płacą mniej niż pracownicy o tych samych dochodach (im bogatsi, tym ta różnica się pogłębia).

Zamiast zastąpić ryczałtowy ZUS składkami proporcjonalnymi do dochodu – co w większym stopniu wsparłoby mikroprzedsiębiorców – zdecydowano się obniżyć składkę zdrowotną, na czym skorzystali najbogatsi prowadzący działalność gospodarczą.

Na to wszystko nakładają się też liczne dodatkowe przywileje, takie jak zwolnienia z ZUS-u na początku działalności, Mały ZUS czy wakacje składkowe. Ponadto przedsiębiorcy mogą wrzucać wiele faktycznie prywatnych wydatków w koszty i tym samym obniżać wykazywany dochód. Historie kreatywnego wykorzystywania tej możliwości – od luksusowych zegarków po karmę dla psa – zna każdy z nas. Państwo nie wykazuje się tutaj wystarczającą determinacją w kontroli, by ograniczać takie sytuacje.

 

„Ale przecież to przedsiębiorcy ryzykują!”

Wielu usprawiedliwiających uprzywilejowanie przedsiębiorców powołuje się na to, że podejmują oni ryzyko, którego nie podejmują pracownicy. Ale dlaczego miałby to być jakikolwiek istotny argument? Po pierwsze, samo ryzyko nie może być przecież żadną wartością – hazardziści też je podejmują, ale jednak nie promujemy ich zachowań. Po drugie, ryzyko działa przecież w dwie strony. Gdy właściciel firmy wypracuje zysk, to decyduje, co z nim zrobić. Gdy odnotowuje stratę, musi ją pokryć. Przedsiębiorcy mogą przecież podzielić się ryzykiem, dzieląc się własnością i kontrolą nad przedsiębiorstwami, które prowadzą, ze swoimi pracownikami. Wówczas wszyscy uczestnicy takiej spółdzielni ponosiliby ryzyko. Samo prawo do zysku, który wypracowywany jest przecież przez wszystkich pracowników firmy, jest uzasadniane tym, że należy się przedsiębiorcy, bo jest „premią za ryzyko”. 

Pod argumentacją broniącą przedsiębiorców kryje się dość popularny mit, że to właśnie przedsiębiorcy „budują PKB”, „tworzą miejsca pracy” i są solą narodu, bez której gospodarka i społeczeństwo by się załamały. Trzeba im zatem nieba przychylić, wszak tyle im zawdzięczamy.

Ale przecież nie robią tego z dobroci serca. Prowadzą firmy, bo im się to opłaca. Chcą skorzystać z istniejącego na rynku efektywnego popytu. To, ile pracowników zatrudniają jako całość, zależy właśnie od wielkości tego popytu. A ta z kolei zależy od wielu czynników, z których kluczowa są polityka gospodarcza, społeczna i podatkowa państwa. Inwestycje publiczne oraz redystrybucja dochodu od tych, którzy więcej oszczędzają (bogatszych), do tych, którzy więcej wydają (biedniejszych), zwiększają efektywny popyt. Zwiększając zatem nierówności w Polsce, działamy w kierunku mniejszej liczby miejsc pracy, a nie większej.

 

Obrońcy i przeciwnicy patologii

Posłowie Ryszard Petru z Polski 2050 i Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego bronili zmian w składce zdrowotnej, wskazując na to, że w wyniku Polskiego Ładu wiele polskich przedsiębiorstw się zamknęło i „przestało odprowadzać jakiekolwiek składki”. Ten argument jest fałszywy. Nie mieliśmy bowiem do czynienia z masowym bankrutowaniem przedsiębiorstw, ale z przejściem fikcyjnie samozatrudnionych na normalne umowy o pracę.

Teraz ten patologiczny system bodźców na rynku pracy zostanie rozwinięty – wzrośnie liczba fikcyjnie samozatrudnionych. Jak wskazują ekonomiści m.in. z Polskiej Sieci Ekonomii w liście do prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą o zawetowanie nowelizacji: „dla uczciwych przedsiębiorców oznacza to konieczność prowadzenia «wyścigu na dno» z firmami wypychającymi pracowników na mniej stabilne, ale obłaskawione przywilejami formy zatrudnienia”. To nie tylko pole do nieuczciwej konkurencji, ale też ograniczenie dostępu do prawa pracy, a zatem destabilizacja życia wielu rodzin.


Koszty dla NFZ

Z uwagi na tworzenie takich patologicznych mechanizmów nie można też określić, jak duży będzie koszt nowelizacji dla Narodowego Funduszu Zdrowia. Minister Andrzej Domański, mówiąc, że to wie, i szacując straty na 4,6 mld zł rocznie – kłamie. Nie może bowiem wiedzieć, ile osób w kolejnych latach zdecyduje się przejść z etatu na działalność gospodarczą po to, by zaoszczędzić paręset złotych. Przedstawione w Ocenie skutków regulacji straty dochodów NFZ są w związku z tym na pewno zaniżone.

A sytuacja Narodowego Funduszu Zdrowia jest już bardzo zła. W zeszłym roku nie był w stanie zapłacić prawie 4 mld zł za nadwykonania, co postawiło szpitale i inne placówki medyczne na granicy bankructwa. Łączne zadłużenie szpitali przekracza 20 mld zł. Kolejki do specjalistów są najdłuższe od ponad dekady.

Źle wypadamy także w porównaniach z innymi krajami. Dostęp do szpitali jest w Polsce prawie najgorszy w UE (za Rumunią). Mamy jedne z najwyższych nierówności w dostępie do opieki zdrowotnej wśród krajów OECD. To nie dziwi, skoro płacimy w Polsce na ochronę zdrowia niecałe 6% PKB, to znacznie mniej, niż wynosi średnia unijna (7,3%). Jeszcze bardziej niedofinansowana ochrona zdrowia w Polsce będzie działać jeszcze gorzej, co wzmocni głosy domagające się prywatyzacji tego sektora.

 

Motywacje polityczne

A może właśnie o to chodzi? O ile naciski ze strony Szymona Hołowni i całej Trzeciej Drogi są krótkowzrocznym desperackim poszukiwaniem jakiegokolwiek osiągnięcia, którym mógłby się pochwalić w kampanii prezydenckiej, o tyle plan Platformy Obywatelskiej może być bardziej długofalowy. Wśród głosujących za zmniejszeniem składki zdrowotnej 152 posłów PO znalazła się bowiem także minister zdrowia Izabela Leszczyna, która jeszcze 2 tygodnie wcześniej zapowiadała, że jest tej obniżce przeciwna. To pokazuje determinację PO w przedkładaniu interesu zamożnych przedsiębiorców nad interesy pacjentów. Na leczenie w sprywatyzowanej ochronie zdrowia stać będzie przecież polityków PO i ich bogatych kolegów, tym bardziej że leczyć się będą u innych kolegów, oferujących prywatnie usługi medyczne i wspierających finansowo wydarzenia organizowane przez to środowisko polityczne.

Przejście nowelizacji umożliwiła też Konfederacja, której 12 posłów wstrzymało się od głosu. Skrajny liberalizm gospodarczy i egoizm łączą tę partię z PO, stąd widmo prywatyzacji sektora zdrowia Sławomir Mentzen i spółka przywitają z radością, a nie strachem.

Przeciw obniżeniu składki zagłosowały: Prawo i Sprawiedliwość, Nowa Lewica (najsłabsza w rządzie, niezdolna do zablokowania zmian) oraz koło Razem. Adrian Zandberg przekonywał prezydenta Andrzeja Dudę do zawetowania nowelizacji. Przestrzegał rząd, że kroczy ścieżką prowadzącą do prywatyzacji. Projekt krytykował też Jarosław Kaczyński, wskazując na zwiększenie regresji w polskim systemie podatkowym.

 

Silni wobec słabych, słabi wobec silnych

Przegłosowana przez rząd obniżka składki zdrowotnej zrzuca na niezamożnych pracowników koszty nowych przywilejów bogatych przedsiębiorców. Tym samym zwiększa niesprawiedliwy wpływ polskiego systemu podatkowego na wzrost nierówności. Ale co gorsza, jest to jawne okradanie polskich pacjentów i otwarcie drogi do prywatyzacji polskiego systemu ochrony zdrowia. Wszystko na szkodę większości społeczeństwa, a na korzyść najsilniejszych.


 

POLECANE
RKW: Uchwała PKW otwiera szeroko drzwi fałszerstwom wyborczym gorące
RKW: Uchwała PKW otwiera szeroko drzwi fałszerstwom wyborczym

W dniu 23 kwietnia br. została opublikowana przez Państwową Komisję Wyborczą Uchwała Nr 165/2025 w sprawie wytycznych dla Obwodowych Komisji Wyborczych (OKW) w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej 2025.

Tȟašúŋke Witkó: Szyderczy śmiech rosyjskiej duszy tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Szyderczy śmiech rosyjskiej duszy

Marco Antonio Rubio, 72. sekretarz stanu USA, jest obecnie jednym z moich większych rozczarowań, jeśli chodzi o ocenę kadr tworzących administrację Donalda Trumpa. Gorzej od niego wypada jedynie Steven Charles Witkoff, Specjalny Wysłannik Stanów Zjednoczonych na Bliski Wschód, ale żadne to pocieszenie dla Rubio – człowieka odpowiedzialnego za całokształt polityki zagranicznej atomowego mocarstwa i wciąż światowego hegemona, które ponownie aspiruje do bezdyskusyjnego przewodzenia wolnym narodom.

Grecja nie chce imigrantów z Niemiec. Twarde stanowisko po wyroku sądu z ostatniej chwili
Grecja nie chce imigrantów z Niemiec. Twarde stanowisko po wyroku sądu

Niemiecki sąd zezwala na deportacje migrantów do Grecji, ale Ateny odmawiają ich przyjęcia, żądając najpierw sprawiedliwego podziału odpowiedzialności w UE – informuje Die Welt.

Prognoza pogody na weekend. Oto, co nas czeka z ostatniej chwili
Prognoza pogody na weekend. Oto, co nas czeka

IMGW wydało komunikat dotyczący pogody na najbliższy weekend - 26 i 27 kwietnia 2025 r.

Wówczas nikt nie wierzył. Zestawiono kadry z wieców Dudy i Nawrockiego z ostatniej chwili
"Wówczas nikt nie wierzył". Zestawiono kadry z wieców Dudy i Nawrockiego

Kandydat na prezydenta Karol Nawrocki spotkał się w piątek z mieszkańcami Koszalina, gdzie witały go tłumy. Publicysta Wojciech Mucha przypomniał wiec wyborczy z lutego 2015 roku przyszłego prezydenta Andrzeja Dudy.

Senator Piotr Woźniak usunięty z klubu Lewicy z ostatniej chwili
Senator Piotr Woźniak usunięty z klubu Lewicy

Klub Lewicy podczas posiedzenia zdecydował o usunięciu ze swoich szeregów senatora Piotra Woźniaka.

Powinniśmy wtedy przesłuchać Ziobrę. Sroka przyznaje się do błędu z ostatniej chwili
"Powinniśmy wtedy przesłuchać Ziobrę". Sroka przyznaje się do błędu

– Dzisiaj analizując wstecz to, co się wydarzyło i w którym miejscu bylibyśmy dzisiaj — tak, uważam, że powinniśmy wtedy przesłuchać Zbigniewa Ziobrę – stwierdziła w piątek szefowa komisji ds. Pegasusa Magdalena Sroka.

Marcin Romanowski objął ważne stanowisko na Węgrzech z ostatniej chwili
Marcin Romanowski objął ważne stanowisko na Węgrzech

Były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski, który uzyskał azyl polityczny na Węgrzech, stanął na czele Polsko-Węgierskiego Instytutu Wolności w Budapeszcie.

Niespokojnie na granicy. Nowy komunikat Straży Granicznej Wiadomości
Niespokojnie na granicy. Nowy komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna regularnie publikuje raporty dotyczące wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej. Jak donosi, nie ustają ataki agresywnych migrantów.

Kompromitacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej podczas obchodów 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego Wiadomości
Kompromitacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej podczas obchodów 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego

- Chcę przypomnieć dzisiaj matkę króla Mieszka I, Emnildę - powiedziała marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska podczas uroczystego zgromadzenia parlamentu w Gnieźnie. W sieci pojawiło się wiele komentarzy, zwracających m.in. uwagę na to, że Mieszko I nie był królem, lecz pierwszym władcą Polski. Z kolei pierwszym królem był Bolesław Chrobry.

REKLAMA

Bogaci przedsiębiorcy przed pacjentami

4 kwietnia Sejm uchwalił ustawę obniżającą składkę zdrowotną dla części przedsiębiorców. W ten sposób pozbawił NFZ przynajmniej 4,6 mld zł, pogłębiając zapaść publicznego systemu ochrony zdrowia, zwiększając niesprawiedliwości w systemie podatkowym i wchodząc na ścieżkę prowadzącą do prywatyzacji systemu ochrony zdrowia w Polsce.
Łóżka szpitalne, zdjęcie podglądowe Bogaci przedsiębiorcy przed pacjentami
Łóżka szpitalne, zdjęcie podglądowe / Unsplash

W wyniku nowelizacji najbardziej zyskają przedsiębiorcy z wysokimi dochodami. Ci najmniej zarabiający niczego zaś nie zyskują albo zyskują bardzo niewiele. Wbrew opowieściom rządzących nie jest to zatem ratowanie tych osób prowadzących działalność gospodarczą, które z trudem wiążą koniec z końcem.

 

Coraz bardziej niesprawiedliwy system

Przegłosowane zmiany pogłębiają problem niesprawiedliwego uprzywilejowania przedsiębiorców względem pracowników i emerytów. Przy 10 tysiącach zł miesięcznie dochodu pracownik i emeryt zapłacą ponad dwa razy wyższą składkę zdrowotną niż przedsiębiorca, czyli odpowiednio 770 i 330 zł.

Piszę o pogłębieniu, bo polski system podatkowy już jest niesprawiedliwy, a bogaci przedsiębiorcy są najbardziej uprzywilejowaną przez niego grupą społeczną. Mają aż pięć różnych form opodatkowania do wyboru: ryczałt, skala podatkowa, podatek liniowy, a przy założeniu spółki CIT – zwyczajny lub „estoński”. Dzięki temu mogą skutecznie optymalizować swoje obciążenia. W efekcie opodatkowanie dochodów z pracy jest w naszym kraju niemal równe dla 99% podatników, ale wyraźnie niższe dla najbogatszego 1%. Ta grupa już teraz płaci średnio podatki niższe od całej reszty o ok. jedną trzecią.

Poza możliwościami optymalizacji sytuacja ta wynika także m.in. z tego, że przedsiębiorcy opłacają składki na ZUS w stałej miesięcznej wysokości. Pełne składki w 2025 r. wynoszą 1646,47 zł, i to bez ubezpieczenia chorobowego. To często największe obciążenie mikroprzedsiębiorców. Natomiast przedsiębiorcy zarabiający powyżej 15 tys. zł brutto płacą mniej niż pracownicy o tych samych dochodach (im bogatsi, tym ta różnica się pogłębia).

Zamiast zastąpić ryczałtowy ZUS składkami proporcjonalnymi do dochodu – co w większym stopniu wsparłoby mikroprzedsiębiorców – zdecydowano się obniżyć składkę zdrowotną, na czym skorzystali najbogatsi prowadzący działalność gospodarczą.

Na to wszystko nakładają się też liczne dodatkowe przywileje, takie jak zwolnienia z ZUS-u na początku działalności, Mały ZUS czy wakacje składkowe. Ponadto przedsiębiorcy mogą wrzucać wiele faktycznie prywatnych wydatków w koszty i tym samym obniżać wykazywany dochód. Historie kreatywnego wykorzystywania tej możliwości – od luksusowych zegarków po karmę dla psa – zna każdy z nas. Państwo nie wykazuje się tutaj wystarczającą determinacją w kontroli, by ograniczać takie sytuacje.

 

„Ale przecież to przedsiębiorcy ryzykują!”

Wielu usprawiedliwiających uprzywilejowanie przedsiębiorców powołuje się na to, że podejmują oni ryzyko, którego nie podejmują pracownicy. Ale dlaczego miałby to być jakikolwiek istotny argument? Po pierwsze, samo ryzyko nie może być przecież żadną wartością – hazardziści też je podejmują, ale jednak nie promujemy ich zachowań. Po drugie, ryzyko działa przecież w dwie strony. Gdy właściciel firmy wypracuje zysk, to decyduje, co z nim zrobić. Gdy odnotowuje stratę, musi ją pokryć. Przedsiębiorcy mogą przecież podzielić się ryzykiem, dzieląc się własnością i kontrolą nad przedsiębiorstwami, które prowadzą, ze swoimi pracownikami. Wówczas wszyscy uczestnicy takiej spółdzielni ponosiliby ryzyko. Samo prawo do zysku, który wypracowywany jest przecież przez wszystkich pracowników firmy, jest uzasadniane tym, że należy się przedsiębiorcy, bo jest „premią za ryzyko”. 

Pod argumentacją broniącą przedsiębiorców kryje się dość popularny mit, że to właśnie przedsiębiorcy „budują PKB”, „tworzą miejsca pracy” i są solą narodu, bez której gospodarka i społeczeństwo by się załamały. Trzeba im zatem nieba przychylić, wszak tyle im zawdzięczamy.

Ale przecież nie robią tego z dobroci serca. Prowadzą firmy, bo im się to opłaca. Chcą skorzystać z istniejącego na rynku efektywnego popytu. To, ile pracowników zatrudniają jako całość, zależy właśnie od wielkości tego popytu. A ta z kolei zależy od wielu czynników, z których kluczowa są polityka gospodarcza, społeczna i podatkowa państwa. Inwestycje publiczne oraz redystrybucja dochodu od tych, którzy więcej oszczędzają (bogatszych), do tych, którzy więcej wydają (biedniejszych), zwiększają efektywny popyt. Zwiększając zatem nierówności w Polsce, działamy w kierunku mniejszej liczby miejsc pracy, a nie większej.

 

Obrońcy i przeciwnicy patologii

Posłowie Ryszard Petru z Polski 2050 i Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego bronili zmian w składce zdrowotnej, wskazując na to, że w wyniku Polskiego Ładu wiele polskich przedsiębiorstw się zamknęło i „przestało odprowadzać jakiekolwiek składki”. Ten argument jest fałszywy. Nie mieliśmy bowiem do czynienia z masowym bankrutowaniem przedsiębiorstw, ale z przejściem fikcyjnie samozatrudnionych na normalne umowy o pracę.

Teraz ten patologiczny system bodźców na rynku pracy zostanie rozwinięty – wzrośnie liczba fikcyjnie samozatrudnionych. Jak wskazują ekonomiści m.in. z Polskiej Sieci Ekonomii w liście do prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą o zawetowanie nowelizacji: „dla uczciwych przedsiębiorców oznacza to konieczność prowadzenia «wyścigu na dno» z firmami wypychającymi pracowników na mniej stabilne, ale obłaskawione przywilejami formy zatrudnienia”. To nie tylko pole do nieuczciwej konkurencji, ale też ograniczenie dostępu do prawa pracy, a zatem destabilizacja życia wielu rodzin.


Koszty dla NFZ

Z uwagi na tworzenie takich patologicznych mechanizmów nie można też określić, jak duży będzie koszt nowelizacji dla Narodowego Funduszu Zdrowia. Minister Andrzej Domański, mówiąc, że to wie, i szacując straty na 4,6 mld zł rocznie – kłamie. Nie może bowiem wiedzieć, ile osób w kolejnych latach zdecyduje się przejść z etatu na działalność gospodarczą po to, by zaoszczędzić paręset złotych. Przedstawione w Ocenie skutków regulacji straty dochodów NFZ są w związku z tym na pewno zaniżone.

A sytuacja Narodowego Funduszu Zdrowia jest już bardzo zła. W zeszłym roku nie był w stanie zapłacić prawie 4 mld zł za nadwykonania, co postawiło szpitale i inne placówki medyczne na granicy bankructwa. Łączne zadłużenie szpitali przekracza 20 mld zł. Kolejki do specjalistów są najdłuższe od ponad dekady.

Źle wypadamy także w porównaniach z innymi krajami. Dostęp do szpitali jest w Polsce prawie najgorszy w UE (za Rumunią). Mamy jedne z najwyższych nierówności w dostępie do opieki zdrowotnej wśród krajów OECD. To nie dziwi, skoro płacimy w Polsce na ochronę zdrowia niecałe 6% PKB, to znacznie mniej, niż wynosi średnia unijna (7,3%). Jeszcze bardziej niedofinansowana ochrona zdrowia w Polsce będzie działać jeszcze gorzej, co wzmocni głosy domagające się prywatyzacji tego sektora.

 

Motywacje polityczne

A może właśnie o to chodzi? O ile naciski ze strony Szymona Hołowni i całej Trzeciej Drogi są krótkowzrocznym desperackim poszukiwaniem jakiegokolwiek osiągnięcia, którym mógłby się pochwalić w kampanii prezydenckiej, o tyle plan Platformy Obywatelskiej może być bardziej długofalowy. Wśród głosujących za zmniejszeniem składki zdrowotnej 152 posłów PO znalazła się bowiem także minister zdrowia Izabela Leszczyna, która jeszcze 2 tygodnie wcześniej zapowiadała, że jest tej obniżce przeciwna. To pokazuje determinację PO w przedkładaniu interesu zamożnych przedsiębiorców nad interesy pacjentów. Na leczenie w sprywatyzowanej ochronie zdrowia stać będzie przecież polityków PO i ich bogatych kolegów, tym bardziej że leczyć się będą u innych kolegów, oferujących prywatnie usługi medyczne i wspierających finansowo wydarzenia organizowane przez to środowisko polityczne.

Przejście nowelizacji umożliwiła też Konfederacja, której 12 posłów wstrzymało się od głosu. Skrajny liberalizm gospodarczy i egoizm łączą tę partię z PO, stąd widmo prywatyzacji sektora zdrowia Sławomir Mentzen i spółka przywitają z radością, a nie strachem.

Przeciw obniżeniu składki zagłosowały: Prawo i Sprawiedliwość, Nowa Lewica (najsłabsza w rządzie, niezdolna do zablokowania zmian) oraz koło Razem. Adrian Zandberg przekonywał prezydenta Andrzeja Dudę do zawetowania nowelizacji. Przestrzegał rząd, że kroczy ścieżką prowadzącą do prywatyzacji. Projekt krytykował też Jarosław Kaczyński, wskazując na zwiększenie regresji w polskim systemie podatkowym.

 

Silni wobec słabych, słabi wobec silnych

Przegłosowana przez rząd obniżka składki zdrowotnej zrzuca na niezamożnych pracowników koszty nowych przywilejów bogatych przedsiębiorców. Tym samym zwiększa niesprawiedliwy wpływ polskiego systemu podatkowego na wzrost nierówności. Ale co gorsza, jest to jawne okradanie polskich pacjentów i otwarcie drogi do prywatyzacji polskiego systemu ochrony zdrowia. Wszystko na szkodę większości społeczeństwa, a na korzyść najsilniejszych.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe