My i nasze poglądy. Ogół ludzi dzieli się na tradycjonalistów i buntowników
Płeć zdeterminowana
Istnieje obecna w kulturze od czasów Oświecenia koncepcja głosząca, że człowiek rodzi się jako „tabula rasa”, niezapisana tablica, która dopiero pod wpływem wychowania i doświadczeń nabiera stosunku do świata i wyrabia sobie poglądy. Z tego nurtu wzięła się ideologia gender. Już pół wieku temu na Zachodzie wmawiano rodzicom, że dzieci rodzą się bezpłciowe i w toku rozwoju mogą same sobie wybrać płeć. W przedszkolach dawano więc chłopcom i dziewczynkom zabawki do wyboru. I okazało się, że chłopcy zawsze woleli bawić się samochodami i rewolwerami, a dziewczynki lalkami. W późniejszym okresie życia chłopcy grali w wojnę i piłkę nożną, a dziewczęta w dom i w klasy, choć nikt im tego nie kazał. Zatem teza nurtu gender, że płeć nie jest określona, można wybrać, czy chce się być hetero czy homoseksualnym, biseksualnym czy transwestytą, to fikcja. Badania biologów wykazały, że już w okresie prenatalnym, a więc przed narodzinami, kształtuje się mózg dziecka i jego właściwości charakterystyczne dla danej płci. Działają geny i hormony. A więc są to sprawy wrodzone. Badania naukowe dotyczące różnic między płciami czy rasami od wielu lat podlegają naciskowi ideologicznemu. Zdarzało się, że wyniki badań wskazywały na istotne różnice w postrzeganiu świata między kobietami a mężczyznami i uczeni, rzekomo w celu zachowania obiektywizmu, zmieniali wyniki. Cóż się bowiem okazało? W testach na inteligencję, w zadaniach matematycznych, logicznych, przestrzennych zwyciężali mężczyźni, a gdy sprawdzano znajomość słów, synonimów, bogactwo języka oraz relacje społeczne, zwyciężały kobiety. Panie gorzej czytają mapy, panowie gorzej rozumieją nastroje innych. Wyniki w żaden sposób nie chciały udowodnić, że nie ma różnic między płciami. Jak pisali Anne Moir i David Jessel, usiłowano wprowadzić korektę, czyli po prostu fałszowano dane, aby „uzyskać w przybliżeniu równą punktację”. Tymczasem płcie się różnią. Na Zachodzie od lat istnieje tzw. poprawność polityczna. Wprowadzono zakaz używania rozmaitych określeń, zmuszono dziennikarzy do pisania według pewnego schematu, by nie urazić mniejszości rasowych, etnicznych i seksualnych. Również do Polski dotarła ta moda. W niektórych gazetach nie można użyć słowa „Murzyn” jako rzekomo pejoratywnego. A przecież negatywne byłoby słowo „czarnuch”, zaś „Murzyn” jest określeniem opisowym, obojętnym emocjonalnie, zaś sformułowania „Murzynek Bambo” czy „piękna Murzynka” są nawet pozytywnie zabarwione. W Europie Zachodniej w wielu krajach nie można postawić w mieście choinki, by nie urazić muzułmanów. Jednakże pisać o „polskich obozach koncentracyjnych” czy robić antypolskie filmy można, bo Polacy nie są wpływową grupą. Poprawność polityczna to zadekretowany odgórnie pogląd, jako jedynie obowiązujący. Podważa zatem istotę demokracji, która dopuszcza starcie rozmaitych poglądów i punktów widzenia.
Stworzyć człowieka identycznego
Pewne cechy, jak charakter, optymizm i pesymizm, konserwatyzm i rewolucyjność, są wrodzone. Starożytni pisali o 4 temperamentach, dziś naukowcy szukają źródeł wrodzonego usposobienia w genach. Na świat przychodzimy z pewnymi zdolnościami i ograniczeniami, wynikającymi z naszej płci, rasy oraz z osobistym nastawieniem. W tej samej rodzinie jedno dziecko będzie oceniać każde zdarzenie z punktu widzenia obiektywnej sprawiedliwości, że coś jest dobre lub złe. Drugie dziecko, wychowywane w tych samych warunkach, będzie patrzeć na rzeczywistość pod kątem swego interesu, co mu się opłaca. Istnieją wrodzone cechy, które sprawiają, że od niemowlęcia odnosimy się do rzeczywistości w sposób nam właściwy. Rodzimy się optymistycznie lub pesymistycznie nastawieni do świata, z radością lub obawą przyjmujemy zmiany. Jesteśmy otwarci wobec ludzi albo nieufni, podobają nam się kobiety o ciemnych oczach albo niebieskookie blondynki. Potem jest wychowanie, system nakazów i zakazów. W tym okresie często tłumi się zdolności i wypacza charakter dziecka. W PRL istniał jeden system wychowawczy, starający się stworzyć człowieka socjalistycznego. Ci, którzy ufali komunistycznym podręcznikom, nasiąkli bredniami w rodzaju „walki klas”, „doli chłopa ukraińskiego” itd. Ideolodzy rewolucji tworzyli rozmaite utopie społeczne i wychowawcze, w których ludzie mieli być szczęśliwi i... tacy sami. Gdy w praktyce chciano zastosować te pomysły, powstały systemy totalitarne. Jak wiemy, skutki zarówno Rewolucji Francuskiej, jak i bolszewickiej okazały się przerażające. To, czego się nauczymy w okresie dorastania, zostaje na całe życie. Inaczej będzie myślał człowiek, który czytał pisma Marksa, Lenina, „Soso” Bobińskiej, prace marksizujących intelektualistów w rodzaju Leszka Kołakowskiego czy Adama Schaffa, a inaczej ten, kto sięgał po „Upadek cywilizacji Zachodu” Znanieckiego, powieści Witkacego i czytał książki z drugiego obiegu. Ci ludzie będą różnili się nie tylko systemem pojęć, ale i rozumieniem ich znaczenia. Osoby wychowane w czerwonym harcerstwie, w drużynach walterowskich, mają inny system wartości od osób, które przeszły przez naukę religii w salkach przy kościołach. Inne doświadczenia mają dorosłe już dzieci dawnych dygnitarzy komunistycznych, mieszkające w willach, a inne potomkowie opozycjonistów, żyjących w blokach z wielkiej płyty. Dla czytelników pism lewicowych słowo „patriotyzm” jest (nie wiadomo właściwie, czemu) równoznaczne z nacjonalizmem, a to z szowinizmem. A jednocześnie, ile sentymentu mają dla dawnych działaczy partyjnych, dla przedwojennych, „szczerych” komunistów. Z kolei konserwatyści odrzucają idee i praktykę Marksa, Lenina oraz Stalina. Nie dają się nabrać na twierdzenie, że idea była słuszna, tylko w praktyce została wypaczona. Oni wiedzą, że w samej idei było zło. Dlatego ważne jest, co czytają młodzi ludzie.
Techniki manipulacji
Wiele przekonań wynika z naszych upodobań, sympatii. Jedni są wrażliwi na krzywdę ludzką, inni akcentują wolność i kreatywność jednostki. Wybieramy polityków, którzy mówią to, co jest nam bliskie. Na wyrobienie poglądów ma też wpływ propaganda. Środki przekazu, prasa, internet są pełne treści propagandowych. To samo zdarzenie jest naświetlane z różnych stron w zależności od tego, kto jest właścicielem medium i kto jest jego naczelnym. Już przed wojną Julian Tuwim napisał satyryczny tekst, w którym ośmieszał propagandę prasy partyjnej. Była to „Zbrodnia Hilarego Pęcikowskiego w oświetleniu pięciu pism warszawskich”. Kierowca jechał zbyt szybko i omal nie potrącił przechodnia. „Robotnik” pisze więc: „Skutki rządów Chjeno-Piasta nie dały długo na siebie czekać”. Pęcikowski uznany za chadeka miał czyhać na „towarzysza naszego”. „Kurier Warszawski” oskarżała kluby lewicowe o anarchię i bezprawie. „Albowiem wolność istnieje w Polsce tylko dla tajemniczych Hilarych Pęcikowskich!”. Żydowski „Nasz Przegląd” doszukał się w niedoszłym wypadku charakteru antysemickiego. Dla odmiany antysemicka „Gazeta Poranna 2 Grosze” grzmiała: „Międzynarodowa mafia masońsko-żydowska nie szczędzi kosztów i starań, aby tylko zohydzić Polskę w oczach zagranicy”. Według gazety to „rudy pejsaty Żyd” rzucił się pod samochód z okrzykiem „Niech żyją Sowiety”. Brukowy „Express Poranny” kłuł w oczy czerwonymi nagłówkami: „Straszne morderstwo. Zwyrodniały szofer. Krwawe widmo tajemniczej zbrodni”, choć Pęcikowski nikogo nie zabił. Także dziś gazety i stacje telewizyjne podają nam od razu komentarz, żebyśmy wiedzieli, co myśleć o danym zdarzeniu, fałszują obraz rzeczywistości, naginając do swojej tezy fakty, wyciągając fragment wypowiedzi bez kontekstu, manipulując liczbami. Wobec tych manipulacji najlepiej oprzeć się na zdrowym rozsądku i nie ulegać perswazji. Warto też sięgnąć po broszurę Artura Schopenhauera „Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów”. Niemiecki filozof przystępnie pokazuje, jakie sztuczki są stosowane, by poniżyć rozmówcę, jak dyskutant może nami manipulować, chcąc za wszelką cenę wykazać, że ma rację. Wiele z tych technik stosują politycy.
Stereotypy
Istotną rolę odgrywają stereotypy. W USA istnieją do dziś uprzedzenia rasowe np. wobec Murzynów. Policjanci najpierw strzelają do czarnoskórych, potem dopiero zadają pytania. Arabów podejrzewają, że są terrorystami. Tak też ukazywani są w filmach. Latynosów zaś prezentuje się jako przestępców i handlarzy narkotyków. Jest też negatywny stereotyp Polaka, jako osobnika ksenofobicznego i antysemity. W filmie „Złoto” z Rogerem Moorem Polak jest rasistą. W sztuce „Tramwaj zwany pożądaniem” negatywny bohater nazywa się Kowalski. Hollywood, zdominowane przez żydowskich emigrantów z Polski i Niemiec, pokazuje Polaków w złym świetle. Dlaczego? Żaden ze scenarzystów i reżyserów antypolskich filmów tego nie uzasadnił. Polak-katolik i antysemita to stereotyp istniejący na Zachodzie i utrwalany także w polskich filmach („Samson”, „Pokłosie”) czy w niemieckim serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Niemcy przyznawali się do odpowiedzialności za Holokaust. Austriacy widzą siebie w roli pierwszej ofiary niemieckich nazistów, choć sami współtworzyli system hitlerowski. O niemieckiej czy austriackiej winie za zbrodnie na Polakach nie powstał na Zachodzie anijeden film. W Rosji propaganda głosi, że Zachód jest antyrosyjski i że Polacy są wrogo nastawieni wobec narodu rosyjskiego. Następuje też identyfikacja narodu rosyjskiego z rosyjską władzą, chociaż w niedemokratycznej Rosji naród niewiele ma do powiedzenia. Gdyby jednak Putinowi przyszło do głowy wywołać wojnę, to pójdą na nią zwykli Rosjanie, a nie on. Ksenofobia wyrasta z braku wiedzy i z przyjmowania poglądów przywódcy, który zaraża swoich sympatyków uprzedzeniami. Praktyka weryfikuje wiele teorii, obala mity. Wiedza, rzetelna nauka są więc przydatne, by nie popełniać błędów i zauważyć manipulacje i przekaz propagandy. Światowe Dni Młodzieży były znakomitą okazją, by ludzie z całego świata skonfrontowali swoje mniemania o Polsce i Polakach z rzeczywistością. Wiele osób łyka bez refleksji zdanie większości, choć nie zawsze się z nim wewnętrznie zgadza. Tacy ludzie przyjmują postawę „tak się myśli”, „tak się mówi”. Znamy obiegowe poglądy, które stanowią oczywistość do czasu, gdy rzeczywistość ich nie obali. W PRL mówiło się, że „wszyscy są równi”, chociaż byli „równiejsi”. Politycy mawiali: „wszyscy mamy równe żołądki”. Biolodzy obalili ten pogląd. W III RP liberałowie twierdzili, że „kapitał nie ma narodowości”. Każdy kryzys weryfikował tę tezę. Okazało się, że kapitał ma narodowość i w momencie zagrożenia pieniądze wędrują do kraju, z którego biznesmen pochodzi.
Mit autorytetu
Wśród zwolenników różnych partii nadal działa mit Autorytetu. Tak powiedział prezes X, przewodniczący Y, redaktor Z, więc tak należy myśleć. Gazety i telewizje stwarzają hermetyczny obraz świata, nie dopuszczają nowych idei. Kręcą się w kółko w kręgu dawnych mitów i fobii personalnych. Zwalczają kogoś nie za jego pogląd, ale jako osobę, która je wygłasza, posługując się obraźliwymi epitetami. Nie dyskutuje się na argumenty, lecz na hasła-zaklęcia. Wiele poglądów przyjmuje się na wiarę. W średniowieczu takim autorem, którego się cytowało bez badania, był Arystoteles. Gdy Kopernik zauważył, że obserwacje zadają kłam teorii Ptolemeusza, ogłosił swoje rewolucyjne dzieło i przyczynił się do tego, że nauki przyrodnicze zostały oparte na badaniach, obserwacjach. Po nim poszli Galileusz, Newton i inni. Jednak dzieło Kopernika trafiło na indeks ksiąg zakazanych, a jego zwolennik Giordano Bruno został spalony na stosie. Dopiero w XIX wieku astronom z Fromborka został uznany, choć do dziś jego obserwacje przypisywane są Galileuszowi, a wkład Kopernika ogranicza się do teorii. Tymczasem jego teoria wynikła z obserwacji. Głosi się rozmaite dogmaty, które potem okazują się fikcją. Wiele osób wykształconych poddaje się presji środowiska i idzie stadem. Obowiązkiem inteligenta jest myśleć. Interes narodowy powinien łączyć polityków wszelkich partii. To powinien być – jak w innych krajach – punkt, z którym wszyscy się zgadzamy. Czemu niektórzy intelektualiści siedzieli cicho, gdy obrażano Polaków jako naród antysemitów i sprawców rzekomych zbrodni na Żydach (co głosił Jan Tomasz Gross w książce „Złote żniwa”). Nie słyszałem, by Gross, któremu wykazano błędy, przeprosił. Rafał Ziemkiewicz od lat atakuje tzw. salon, chociaż w Polsce nie ma dziś salonów. Są grupy towarzysko- biznesowe, które wspierają „swoich” i zwalczają „obcych”. Nie ma to nic wspólnego z byciem elitą. Prawdziwej elity umysłowej brakuje w Polsce. Dowodem tego jest eksport... jabłek, a nie nowoczesnych urządzeń opartych na najnowszych technologiach. Warto zatrzymać i zatrudnić ludzi, którzy naprawdę i samodzielnie myślą, którzy nie dadzą się uwieść Autorytetowi. Zawsze najpierw powiedzą: „Sprawdzam! ”. W 2007 roku uczeni z Laboratorium Neurologii Społecznej z New York University ogłosili, że ich badania wskazują, iż republikanie w testach popełniają więcej błędów niż zwolennicy demokratów i są w sumie od nich głupsi. Można zadać pytanie, kto finansował te badania? Głoszenie pewnych tez wiąże się z profitami finansowymi. Lekarze zachwalają dany lek, bo koncerny farmaceutyczne wysłały ich na „konferencję” na Hawaje. Dziennikarze motoryzacyjni piszą dobrze o nowym modelu samochodu, bo koncern pozwala im korzystać ze swoich wozów. Kto finansuje badania, ten ma wpływ na opinię. Istnieje lobby niemieckie, rosyjskie, amerykańskie w Polsce. Były ambasador Ciosek zawsze mówił, że musimy „zrozumieć Rosję”. Czy to kraj specjalnie uprzywilejowany? Czy w Moskwie mówił władcom Kremla, że muszą „zrozumieć Polskę”? Polska nie ma zaś silnego lobby u sąsiadów, w Rosji czy w USA.
Zło jest siłą
Mało kto bada prawdziwość poglądów. Robią to filozofowie, a i oni nie wszyscy. Na studiach filozoficznych na Uniwersytecie Warszawskim, gdy omawialiśmy problem zła, większość dyskutantów przyjęła gotową formułę, że zło to „brak dobra”. Tymczasem z doświadczenia wiemy, że zło jest groźną i aktywną siłą, nie brakiem. Poglądy są naszą prywatną sprawą, lecz gdy wyrażamy je publicznie i działamy tak, że nasze działania mogą poprawić sytuację kraju lub zaszkodzić, wówczas stają się sprawą ogółu. Zastanawiam się np., dlaczego ekolodzy wiążą się z partiami lewicowymi, a nie prawicowymi. Czy dla prawicy przyroda, czyste powietrze i zdrowa woda są nieważne? Skądże! Ale w programach wyborczych o tym partie konserwatywne nie piszą. A przecież jakość życia jest istotnym czynnikiem w polityce. Mówił o tym papież Franciszek. Na poglądy ma też wpływ korzyść. Jasne jest, że dawni esbecy nie popierają pomysłu ustawy o zmniejszeniu im emerytur, bo to wbrew ich interesom. Wiele osób widzi interes w tym, że zapisze się do partii władzy. W PRL do PZPR zapisywali się ludzie nie zapogląd – wyobrażenie na jakiś temat; sąd o czymś; opinia Słownik SJP.PL: wsze o przekonaniach skrajnych, ale dla interesu. Tłumaczą, że zmuszała do tego ówczesna geopolityka, że nie było szans na wolną Polskę. Ale zapominają, że nie robili nic, aby sytuacja się zmieniła, a inni (w tym 10 milionów członków „S” i sympatyków ruchu) robili, by tak się stało. Działacze partyjni, towarzysze z dzielnicy, województwa czy z KC wiedzieli przecież, że Polska jest krajem niesuwerennym, podległym Związkowi Radzieckiemu. Niektórzy znali plany inwazji państw Układu Warszawskiego na kraje NATO, a więc godzili się z zagładą nuklearną Polski. A jak to się dzieje, że ludzie zmieniają poglądy? Oczywiście gdy usłyszą rozsądną argumentację, mogą zmienić zdanie. To naturalne. Poglądy zmieniają się też z wiekiem i doświadczeniem. Młodość jest radykalna, starość bardziej umiarkowana. Często bywało, że młody libertyn, radykał i socjalista stawał się z wiekiem konserwatystą. Józef Piłsudski był w młodości socjalistą, potem „wysiadł na przystanku Niepodległość”. Jego dawny towarzysz Julian Marchlewski stał się komunistą. W 1920 roku obaj stanęli po dwóch stronach frontu wojny polsko-bolszewickiej. Piłsudski szykował kontrofensywę znad Wieprza, Marchlewski chciał zainstalować z Dzierżyńskim i Konem „rząd” komunistycznej Polski. Jerzy Andrzejewski z katolika i współpracownika narodowego „Prosto z Mostu” przeszedł do komunizmu. Kim był naprawdę? Tuwim w czasie wojny z osoby bliskiej sanacji stał się zwolennikiem Stalina. Pretekstem było to, że Związek Radziecki walczy z Hitlerem, choć walczyły z Niemcami także kraje Zachodu, USA, rząd londyński. On wybrał bycie przy władzy zarówno za Piłsudskiego, jak i za Bieruta. W czasie „odwilży” w połowie lat 50. wielu stalinistów z dnia na dzień, bez żadnego rachunku sumienia, zmieniło się w liberałów. W 1980 roku wielu partyjnych oddało legitymację. Zmienili poglądy? Nie, zmieniły się okoliczności. Podobnie było, gdy grupa Kwaśniewskiego w ostatnim dniu zjazdu PZPR z komunistów stała się „socjaldemokratami”. Nauczmy się głosić otwarcie nasze poglądy i słuchać uważnie cudzych, bo może jest w nich coś interesującego. Na demagogię odpowiadajmy przekonującymi argumentami i nie popadajmy w skrajności. Nie wierzmy w autorytety, które się nam narzuca, bo to są tylko ludzie, którzy mogą się mylić, mają swoje interesy, nie zawsze jawne. Analizujmy, jakie skutki będą miały dla kraju konkretne decyzje polityków. Gdy politycy i żurnaliści będą chcieli dzielić nas i szczuć na siebie, nie słuchajmy ich. A dla zabawy proponuję zebrać kilka, kilkanaście różnych wypowiedzi polityków na ważne sprawy i usunąć nazwiska tych, którzy to powiedzieli. Pokażmy kartki z samymi cytatami rodzinie i znajomym i spytajmy, czy zgadzają się z tymi poglądami. Okaże się, że wielu z nas zgadza się ze słowami polityków, których nie darzy sympatią. Może to da do myślenia. Myślenie nie boli, a pozwala ustrzec się przed złymi skutkami manipulacji i wiary w propagandę.
Piotr Łopuszański
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (50/2016) dostępnego też w wersji cyfrowej tutaj