Stanisław Szwed: Sieci handlowe dzwonią z pretensjami, że przez program 500 + muszą podnosić pensje
Jak informuje pulshr.pl, na podwyżki już w zeszłym roku zdecydowały się sieci Biedronka, Lidl i Kaufland. W ubiegłym roku w lipcu, pensje zatrudniającej 28 tys. osób sieci sklepów Tesco wzrosły średnio o 7 proc. Najniższe wynagrodzenie pracownika z rocznym stażem wynosi (na pełnym etacie) 2295 zł brutto. Teraz NSZZ „Solidarność” domaga się kolejnych podwyżek: 350 zł brutto dla pracowników podstawowych oraz 200 zł brutto dla kierowników sklepów, stoisk oraz zastępców kierowników.
„Solidarność” domaga się też dodatkowej czteromiesięcznej odprawy w przypadku rozwiązania umowy o pracę w drodze wypowiedzenia lub porozumienia z przyczyn niedotyczących pracowników, a także 10 proc. dodatku do wynagrodzenia dla pracowników, których wyplata jest niższa niż 3 tys. zł z tytułu każdej zmiany zakresu czynności lub zmiany nazwy stanowiska, jaka wystąpiła od 1 stycznia 2014 r.
Jak informuje „Puls Biznesu”, rozmowy o podwyżkach toczą się również w Carrefourze. Tymczasem już w ubiegłym roku wiele sklepów podniosło wynagrodzenia pracowników. Biedronka, która zatrudnia 56 tys. osób, podnosiła pensje nawet dwa razy. Obecnie wynagrodzenie kasjera-sprzedawcy wynosi 2,3 tys. zł brutto.
Sklepy muszą podnosić pensje, aby nie tracić zatrudnionych. Również program Rodzina 500+ stymuluje wzrost pensji w sieciówkach.
„Mieliśmy faktycznie taki sygnał z jednej z sieci handlowych, jakby z pretensjami, że musieli podnieść płace z tego powodu. I całe szczęście. Od wielu lat mamy problem ludzi pracujących w biedzie, ponieważ płace są niskie, i jeśli program Rodzina 500+ – który dla wielu osób, zarabiających najniższą krajową jest naprawdę ratunkiem – wymusza podwyżkę płac, to bardzo dobrze”
– powiedział w wywiadzie z PulsemHR.pl Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
źródło: nowyobywatel.pl