Maronicki arcybiskup Aleppo: pod bombami żyło się nam lepiej
Abp Joseph Tobji podkreśla, że wcześniej Syryjczycy ginęli z powodu wojny, teraz umierają z głodu.
- Sytuacja jest katastrofalna także dlatego, że islamiści zniszczyli uprawy w większej części tego kraju, który żyje z rolnictwa. By odratować pola i gaje oliwne potrzeba wiele czasu – mówi maronicki arcybiskup Aleppo. Dodaje, że także o wsparcie humanitarne niesione przez organizacje kościelne jest coraz trudniej.
- Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień. Sankcje ekonomiczne trwają już jedenaście lat i jest to gorsza broń niż spadające bomby - stwierdził duchowny.
- Po tych latach konfliktu w ludziach jest wielkie cierpienie, ból i rozczarowanie, że kolejny raz o nas zapomniano przy okazji wojny na Ukrainie – zauważa abp Tobji.
– Bieda jest ogromna. Ponad 90 proc. ludności żyje poniżej progu ubóstwa. Dla zobrazowania sytuacji powiem jedynie, że urzędnik państwowy zarabia 100 tys. syryjskich lirów, czyli 25 euro. A wielu zarabia jeszcze mniej, z tego nie da się wyżyć a o leczeniu można zapomnieć. Staliśmy się żebrakami tego, co świat jeszcze może i chce wysłać do Syrii. Wojna na Ukrainie uderza mocno także w nas. Ceny zboża i oleju są astronomiczne. Z powodu embarga już dawno brakuje nam paliwa. Nie ma czym zasilić generatorów w szpitalach czy pieców do wypiekania chleba. To jest prawdziwa katastrofa. Każdego dnia żyje się nam gorzej - podkreśla.
Beata Zajączkowska/vaticannews.va / Aleppo