Prawa człowieka pod znakiem zapytania: nasze władze stawiane na równi z reżimami

Zarzuty poniżającego traktowania zatrzymanych i tortur stosowanych wobec osadzonych powinny być wyjaśniane jak najszybciej, wyniki postępowań wyjaśniających zaś niezwłocznie podawane do publicznej wiadomości. W innym wypadku administracji publicznej i rządowi można postawić zarzut próby ukrycia stosowania tortur – przy czym fakt ich stosowania staje się wówczas bezsporny. Na gruncie prawa międzynarodowego stawia to nasze władze na równi z rządami na Białorusi, w Rosji, Chinach czy Syrii.
rząd Prawa człowieka pod znakiem zapytania: nasze władze stawiane na równi z reżimami
rząd / gov.pl

Nierozumienie zasad prawa międzynarodowego – kolejny problem polskiego rządu – tym gorzej świadczy o obecnej władzy i szkodzi polskiej racji stanu, a w dalszej perspektywie Polakom jako obywatelom współczesnego świata.

Przynajmniej kilkanaście zarzutów

W ciągu ostatnich kilku miesięcy służbom państwowym i administracji publicznej postawiono przynajmniej kilkanaście zarzutów łamania praw człowieka i stosowania tortur wobec osób zatrzymanych przez służby, aresztowanych czy skazanych na karę więzienia. Żadnej z tych spraw Warszawa nie wyjaśniła w taki sposób, żeby osoba składająca skargę na łamanie przez Polskę praw człowieka czuła się usatysfakcjonowana przeprowadzeniem postępowania, nie wspominając o dopuszczeniu do takiego postępowania niezależnych organizacji pozarządowych. 

Celowo piszę o przeprowadzeniu postępowania – nie o jego wyjaśnieniu. W przypadku tak delikatnej i jednocześnie fundamentalnej materii jak prawa podstawowe zdarzają się sytuacje, w których pomimo prowadzenia postępowań, a nierzadko ukarania winnych, pokrzywdzony nie czuje się usatysfakcjonowany, bo w jego mniemaniu urzędy publiczne nie przeprosiły go i nie zadośćuczyniły krzywdom, które spotkały go w związku ze złamaniem praw człowieka. To subiektywna ocena – prawo międzynarodowe jest w tym obszarze jasne i surowe. Łamanie praw podstawowych (czyli praw człowieka właśnie) jest niedopuszczalne i powinno być karane. Kwestie zadośćuczynienia i przeprosin są drugorzędne, bo w pierwszej kolejności należy znaleźć, wskazać i ukarać winnych. To, czy oprawcy sięgną po przeprosiny – głębsze niż wymagane prawem rehabilitacja i zadośćuczynienie – jest kwestią zupełnie wtórną i sprawą subiektywnych osądów, co może być uznane za takie przeprosiny. 
W Polsce AD 2024 nie wydarzyło się żadne z powyższych. Rząd deklaruje prowadzenie wyjaśnień w sprawie oskarżeń o łamanie praw człowieka. Jednak później służby i administracja państwowa nabierają wody w usta, nie wyjaśniając absolutnie nic. Za to prowadzą działania, które muszą kończyć się kolejnymi oskarżeniami i pytaniami o kondycję praw człowieka nad Wisłą oraz o to, czy ich łamanie wynika z niewiedzy i niezrozumienia, czy może jest cyniczne i celowe.

Fundamentalne i niezbywalne

Polska jest sygnatariuszem kilku traktatów międzynarodowych, fundamentalnych w obszarze praw człowieka. Podpisując je, rząd i prezydent Rzeczpospolitej zobowiązali się przestrzegać międzynarodowego prawa, w części – co miało gwarantować i przyspieszać ich realizację – implementując je do polskiego systemu prawnego. 

I tak – Polskę obowiązuje Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, najważniejszy, bo ogólnoświatowy, dokument regulujący prawa każdego z nas, prawa przysługujące każdemu z przyrodzenia, których nie można człowieka pozbawić, tak jak nie można się ich zrzec. Kolejne to Europejska konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz dwa następne – Karta praw podstawowych Unii Europejskiej i Konwencja w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania. 

W przypadku dwóch ostatnich dokumentów precyzyjna definicja ochrony praw jest niemal taka sama: „Nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu”. To ważne, bo w jednej sentencji znajdują się obok siebie tortury oraz nieludzkie i poniżające traktowanie. To także słowa klucze, którymi lubi grać każdy aparat siłowy, często zapominając, że nie bez powodu w międzynarodowym prawie postawiono między nim znak równości.

Przepisy z najważniejszych międzynarodowych aktów prawnych zostały implementowane do polskiego systemu prawnego – po to, żeby sprawniej wykrywać i karać przypadki łamania takiego prawa. Przykład? Art. 207 Kodeksu karnego, zwykle stosowany wobec sprawców przemocy domowej, ale także coraz częściej wobec policjantów znęcających się nad zatrzymanymi. Artykuł ów mówi, że „kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. 

Niechlubne przykłady

Tymczasem do niewyjaśnionego do dzisiaj zarzutu wobec Mariusza Kamińskiego, obecnie europarlamentarzysty, który zarzuca służbom państwowym torturowanie go w więzieniu, dołączają kolejne. Nie mniej poważne.

Przypomnijmy – poseł Kamiński, który na znak protestu przeciwko nieuznaniu przez obecne władze RP prezydenckiego ułaskawienia rozpoczął w więzieniu protest głodowy, został unieruchomiony i siłą wprowadzono mu do gardła rurę, przez którą miał mieć wprowadzanie do żołądka posiłki. Wbrew okrągłym słowom prokuratorów, premiera i ministra sprawiedliwości ten rodzaj karmienia jest uznawany za torturę. Wiedzą o tym oprawcy z więzień w Republice Południowej Afryki czasów apartheidu, którzy odpowiadali za swoje czyny już po upadku rasistowskiego systemu segregacji ludzi. Takie stosowanie siły wobec osadzonych jest nie tylko formą tortury, ale wypełnia również definicję nadużycia siły i środków przymusu bezpośredniego wobec osadzonego, który nie zagraża bezpieczeństwu i realizuje zasady odbywania kary. W tym kontekście staje się więc torturą po raz drugi. I tu zarzut torturowania, który postawił służbom państwowym Mariusz Kamiński, jest słuszny, nadto wymaga postępowania wyjaśniającego prowadzonego w świetle kamer, tak jak w świetle kamer odwożono go do więzienia i komentowano tam jego pobyt.

Podobnie wyjaśnienia wymaga postępowanie ABW w dniu zatrzymania księdza Michała Olszewskiego SCJ w Wielki Czwartek tego roku. Ksiądz w liście opublikowanym w ogólnopolskich mediach skarżył się na nieludzkie (na przykład konieczność oddawania moczu do butelki po wodzie z rękami skutymi kajdankami, ale również niezagwarantowanie zatrzymanemu posiłku) i poniżające (publiczne pokazywanie księdza skutego kajdankami na stacji benzynowej) traktowanie – to wypełnia złamanie zapisu o zakazie tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania. 

Poniżające traktowanie księdza

W przypadku łamania praw człowieka nie ma znaczenia, czy księdzu postawiono wcześniej zarzuty i jakiej były natury. To, czy rzeczywiście popełnił przestępstwo, będzie rozstrzygał sąd – funkcjonariuszy państwowych w tym wypadku obowiązują międzynarodowe konwencje dot. praw człowieka – nie słowa prokuratorów, ministra sprawiedliwości czy choćby nawet premiera. Co więcej – powinni pamiętać, że to właśnie ich przede wszystkim dotyczy złota zasada prawa: „Quisque praesumitur bonus, donec probetur contrarium”, czyli, że każdy jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy, a nawet „in dubio pro reo”, co oznacza, że wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego – choć w czasie haniebnego rajdu ABW ksiądz Olszewski nie był nawet oskarżony. 

ABW odpowiedziała na zarzuty księdza komunikatem... z groźbą. „W związku z licznymi publikacjami prasowymi i wypowiedziami osób publicznych, w tym polityków, zarzucającymi funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego stosowanie wobec zatrzymanego księdza Michała O. tortur poprzez odmówienie dostępu do jedzenia i picia, możliwości skorzystania z toalety, a także wystawienie na widok publiczny w celu poniżenia oświadczam, iż są one nieprawdziwe i narażają dobre imię funkcjonariuszy realizujących czynności zatrzymania” – czytamy w nim. „Dotychczasowe ustalenia ukierunkowane na weryfikację możliwości wystąpienia nieprawidłowości w zakresie niewłaściwego traktowania księdza Michała O. w trakcie wskazanych powyżej czynności, w których udział brali funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wskazują, że czynności te były realizowane w oparciu o obowiązujące przepisy, z poszanowaniem godności zatrzymanego oraz praw człowieka”. 

Nic bardziej mylnego! ABW powinna teraz przejść postępowanie wyjaśniające (z udziałem niezależnych obserwatorów), bo samo oświadczenie jest niczym więcej niż słowem przeciwko słowu. Przeciwko słowu człowieka, który poczuł się poniżony i nieludzko traktowany, a więc – torturowany. W przypadku takich oskarżeń pojawienie się tortury jest faktem i będzie nim, dopóki służby państwowe nie wytłumaczą się z zarzutów i nie ujawnią nagrań z opisywanych przez księdza wydarzeń!
Co więcej – od niedawna pojawiają się również sygnały o niewłaściwym i poniżającym traktowaniu w więzieniach byłych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości – również aresztowanych, a nie skazanych. To też służby państwa próbują zbywać milczeniem.

I nawet jeżeli obecny premier nie chce tego przyjąć do wiadomości, organizacje zajmujące się prawami człowieka poświęcają Polsce coraz więcej uwagi – po raz pierwszy od czasów stanu wojennego i pierwszej połowy lat 80. XX wieku.

Czytaj także: Polscy olimpijczycy mają zakaz komentowania sprawy Przemysława Babiarza

Lekceważąc dyplomację

O poniżającym i nieludzkim traktowaniu musimy mówić również w przypadku aresztowania posła Marcina Romanowskiego, który – po wcześniejszej rewizji osobistej i rozebraniu do naga, co miało go upokorzyć, bo nie próbował nic ukrywać ani uciekać – w obecności kamer odprowadzany jest w kajdankach do radiowozu. To spektakl na potrzeby premiera i jego ministrów, bo przecież Marcin Romanowski kilka dni wcześniej sam pojawił się w prokuraturze w celu złożenia zeznań, wiedząc, że musi liczyć się z postawieniem zarzutów i ewentualnym zatrzymaniem, o czym publicznie uprzedzał już wiele dni wcześniej.

Aresztowanie posła Romanowskiego było zatrzymaniem bezprawnym, jak pokazały późniejsze wydarzenia, bo zatrzymaniem z pogwałceniem międzynarodowego prawa, w wykonaniu prokuratora krajowego Dariusza Korneluka. Oto policja i prokuratorzy pozbawiają wolności człowieka, który chroniony jest międzynarodowym immunitetem nadanym przez zagraniczną instytucję, choć i zatrzymany, i jego pełnomocnik informują o takim immunitecie.

To kompromitacja, która wyjątkowo szkodzi polskiej dyplomacji. Zaszkodzi również w przyszłości obecnym urzędnikom i posłom koalicji 13 grudnia, jeżeli będą chcieli się za takimi immunitetami kiedykolwiek chować za granicą. W dyplomacji bowiem obowiązuje zasada wzajemności – nie honoruję twoich praw, jeżeli ty nie honorujesz moich.

Kompromitująca niewiedza polskiej administracji w zakresie prawa międzynarodowego i dyplomacji publicznie ujawniła się już dwa dni po aresztowaniu Romanowskiego, kiedy sąd, odwołując się do immunitetu przynależnego z umów międzynarodowych każdemu członkowi Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, wypuścił posła z aresztu. 

Minister sprawiedliwości Adam Bodnar i prokurator krajowy Dariusz Korneluk prześcigali się w komunikatach, jak szybko złożą wniosek o pozbawienie Romanowskiego immunitetu, zupełnie zapominając, że nie jest to immunitet imienny, ale związany z funkcją immunitet członka ZP Rady Europy, ważny na całym kontynencie, honorowany także w USA i Kanadzie. Być może politycy obecnej koalicji rządzącej – szczególnie parlamentarzyści oraz wyższej czy niższej rangi dyplomaci, którym udało się wydostać na wymarzone placówki – żyją w przekonaniu, że immunitety są jak tytuły szlacheckie: imienne i być może niektóre nawet dożywotnie. Tak jednak nie jest. Organizacje międzynarodowe przyznają immunitety urzędom – nigdy nazwiskom. Immunitet, który chroni Marcina Romanowskiego, jest przypisany do funkcji członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, pozbawienie go osoby zasiadającej w Zgromadzeniu Parlamentarnym zaś wymaga szczególnej procedury zawieszającej, a nie odwołującej immunitet przy tym stanowisku.

Czytaj także: Kolejny skandal na IO: zawodniczka zalała się łzami po walce z zawodniczką, która niedawno "oblała test płci"

Polska w odwrocie

Póki co polska dyplomacja zalicza kolejne wpadki – zapamiętanie i wściekłość wobec konkurentów politycznych doprowadza do sytuacji, w której polscy politycy i dyplomaci – z których głosem międzynarodowe gremia będą się liczyły coraz rzadziej – zaczynają mieć coraz niższe notowania. Będzie to skutkować również sposobem traktowania Polaków za granicą – dużo gorszym niż innych obywateli Unii Europejskiej. Dlaczego? 

Administracja publiczna w Polsce nie daje gwarancji przestrzegania ustaleń międzynarodowych wobec swoich i – w domyśle – również innych obywateli, dzieląc ich na lepszych i gorszych według niejasnego i nieprecyzyjnego klucza. Żadne z powyższych nie jest dopuszczalne w cywilizowanym świecie.


 

POLECANE
Szefowa KRS na proteście Prawników dla Polski: To mnie zmroziło z ostatniej chwili
Szefowa KRS na proteście "Prawników dla Polski": To mnie zmroziło

Propozycje złożone przez komisję ds. reformy ustroju zmroziły mnie - powiedziała we wtorek przewodnicząca Krajowej Rady Sądownictwa Dagmara Pawełczyk-Woicka podczas protestu Stowarzyszenia "Prawnicy dla Polski" przeciwko zapowiedzianym przez resort sprawiedliwości rozwiązaniom w związku z wyborem członków KRS.

Zaskakujące doniesienia ws. Tańca z gwiazdami z ostatniej chwili
Zaskakujące doniesienia ws. "Tańca z gwiazdami"

Wielkimi krokami zbliża się kolejna edycja "Tańca z gwiazdami". Wiadomo, kto będzie relacjonował całe show.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy Wiadomości
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Już wkrótce szykują się utrudnienia dla mieszkańców Warszawy. Warszawski Transport Publiczny wydał komunikat, których rejonów miasta unikać w najbliższym czasie, żeby nie utknąć w korkach.

Dzieje się w Trzeciej Drodze. Szef klubu złożył rezygnację z ostatniej chwili
Dzieje się w Trzeciej Drodze. Szef klubu złożył rezygnację

Mirosław Suchoń złożył rezygnację z funkcji przewodniczącego klubu parlamentarnego Polska 2050-TD - dowiedziała się PAP w zarządzie partii. W najbliższych dniach klub wybierze spośród swoich członków nowego przewodniczącego lub przewodniczącą oraz prezydium.

Znany polski skoczek zakończył karierę z ostatniej chwili
Znany polski skoczek zakończył karierę

Skoczek narciarski Klemens Murańka zakończył karierę. "Po 23 latach podjąłem decyzję, że zakończę swoją przygodę ze skokami narciarskimi" - napisał na Instagramie 30-letni zawodnik.

Chiny stawiają na produkcję energii z węgla z ostatniej chwili
Chiny stawiają na produkcję energii z węgla

Chiny dysponują jednym z największych zapasów węgla na świecie,i wciąż polegają na tym surowcu jako kluczowym źródle energii.

Samoloty zderzyły się na płycie lotniska. Sieć obiegło nagranie z ostatniej chwili
Samoloty zderzyły się na płycie lotniska. Sieć obiegło nagranie

Niebezpieczna sytuacja. O mały włos nie doszło do tragedii, która mogła kosztować życie wielu osób. Sieć obiegło niepokojące nagranie.

63-latek z Suwałk padł ofiarą wyrafinowanego oszustwa z ostatniej chwili
63-latek z Suwałk padł ofiarą wyrafinowanego oszustwa

63-letni suwalczanin, który dwa lata temu został przez przestępców oszukany na 15 tys. zł, dał się oszukać po raz drugi - tym razem stracił ponad 50 tys. zł. Uwierzył, że kontaktują się z nim osoby oferujące pomoc w odzyskaniu pierwszej straty; dał im dostęp do swego konta i stracił więcej.

Dramatyczny wypadek. Są nowe informacje ws. 2,5-latka z ostatniej chwili
Dramatyczny wypadek. Są nowe informacje ws. 2,5-latka

Ze śpiączki farmakologicznej wybudzono 2,5-letniego chłopca, który z ciężkimi obrażeniami po upadku z balkonu na piątym piętrze bloku w Bielsku-Białej trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Szpital poinformował, że jego stan jest poważny, ale poprawia się.

Awaria Zielonego Ładu. Słowacja odrzuca system ETS2 z ostatniej chwili
Awaria Zielonego Ładu. Słowacja odrzuca system ETS2

Słowacja postanowiła nie wprowadzać opłat za emisje z transportu i ogrzewania, mimo że wymaga tego unijna dyrektywa ETS2. Rząd w Bratysławie uznał, że koszty te nie powinny obciążać obywateli.

REKLAMA

Prawa człowieka pod znakiem zapytania: nasze władze stawiane na równi z reżimami

Zarzuty poniżającego traktowania zatrzymanych i tortur stosowanych wobec osadzonych powinny być wyjaśniane jak najszybciej, wyniki postępowań wyjaśniających zaś niezwłocznie podawane do publicznej wiadomości. W innym wypadku administracji publicznej i rządowi można postawić zarzut próby ukrycia stosowania tortur – przy czym fakt ich stosowania staje się wówczas bezsporny. Na gruncie prawa międzynarodowego stawia to nasze władze na równi z rządami na Białorusi, w Rosji, Chinach czy Syrii.
rząd Prawa człowieka pod znakiem zapytania: nasze władze stawiane na równi z reżimami
rząd / gov.pl

Nierozumienie zasad prawa międzynarodowego – kolejny problem polskiego rządu – tym gorzej świadczy o obecnej władzy i szkodzi polskiej racji stanu, a w dalszej perspektywie Polakom jako obywatelom współczesnego świata.

Przynajmniej kilkanaście zarzutów

W ciągu ostatnich kilku miesięcy służbom państwowym i administracji publicznej postawiono przynajmniej kilkanaście zarzutów łamania praw człowieka i stosowania tortur wobec osób zatrzymanych przez służby, aresztowanych czy skazanych na karę więzienia. Żadnej z tych spraw Warszawa nie wyjaśniła w taki sposób, żeby osoba składająca skargę na łamanie przez Polskę praw człowieka czuła się usatysfakcjonowana przeprowadzeniem postępowania, nie wspominając o dopuszczeniu do takiego postępowania niezależnych organizacji pozarządowych. 

Celowo piszę o przeprowadzeniu postępowania – nie o jego wyjaśnieniu. W przypadku tak delikatnej i jednocześnie fundamentalnej materii jak prawa podstawowe zdarzają się sytuacje, w których pomimo prowadzenia postępowań, a nierzadko ukarania winnych, pokrzywdzony nie czuje się usatysfakcjonowany, bo w jego mniemaniu urzędy publiczne nie przeprosiły go i nie zadośćuczyniły krzywdom, które spotkały go w związku ze złamaniem praw człowieka. To subiektywna ocena – prawo międzynarodowe jest w tym obszarze jasne i surowe. Łamanie praw podstawowych (czyli praw człowieka właśnie) jest niedopuszczalne i powinno być karane. Kwestie zadośćuczynienia i przeprosin są drugorzędne, bo w pierwszej kolejności należy znaleźć, wskazać i ukarać winnych. To, czy oprawcy sięgną po przeprosiny – głębsze niż wymagane prawem rehabilitacja i zadośćuczynienie – jest kwestią zupełnie wtórną i sprawą subiektywnych osądów, co może być uznane za takie przeprosiny. 
W Polsce AD 2024 nie wydarzyło się żadne z powyższych. Rząd deklaruje prowadzenie wyjaśnień w sprawie oskarżeń o łamanie praw człowieka. Jednak później służby i administracja państwowa nabierają wody w usta, nie wyjaśniając absolutnie nic. Za to prowadzą działania, które muszą kończyć się kolejnymi oskarżeniami i pytaniami o kondycję praw człowieka nad Wisłą oraz o to, czy ich łamanie wynika z niewiedzy i niezrozumienia, czy może jest cyniczne i celowe.

Fundamentalne i niezbywalne

Polska jest sygnatariuszem kilku traktatów międzynarodowych, fundamentalnych w obszarze praw człowieka. Podpisując je, rząd i prezydent Rzeczpospolitej zobowiązali się przestrzegać międzynarodowego prawa, w części – co miało gwarantować i przyspieszać ich realizację – implementując je do polskiego systemu prawnego. 

I tak – Polskę obowiązuje Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, najważniejszy, bo ogólnoświatowy, dokument regulujący prawa każdego z nas, prawa przysługujące każdemu z przyrodzenia, których nie można człowieka pozbawić, tak jak nie można się ich zrzec. Kolejne to Europejska konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz dwa następne – Karta praw podstawowych Unii Europejskiej i Konwencja w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania. 

W przypadku dwóch ostatnich dokumentów precyzyjna definicja ochrony praw jest niemal taka sama: „Nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu”. To ważne, bo w jednej sentencji znajdują się obok siebie tortury oraz nieludzkie i poniżające traktowanie. To także słowa klucze, którymi lubi grać każdy aparat siłowy, często zapominając, że nie bez powodu w międzynarodowym prawie postawiono między nim znak równości.

Przepisy z najważniejszych międzynarodowych aktów prawnych zostały implementowane do polskiego systemu prawnego – po to, żeby sprawniej wykrywać i karać przypadki łamania takiego prawa. Przykład? Art. 207 Kodeksu karnego, zwykle stosowany wobec sprawców przemocy domowej, ale także coraz częściej wobec policjantów znęcających się nad zatrzymanymi. Artykuł ów mówi, że „kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. 

Niechlubne przykłady

Tymczasem do niewyjaśnionego do dzisiaj zarzutu wobec Mariusza Kamińskiego, obecnie europarlamentarzysty, który zarzuca służbom państwowym torturowanie go w więzieniu, dołączają kolejne. Nie mniej poważne.

Przypomnijmy – poseł Kamiński, który na znak protestu przeciwko nieuznaniu przez obecne władze RP prezydenckiego ułaskawienia rozpoczął w więzieniu protest głodowy, został unieruchomiony i siłą wprowadzono mu do gardła rurę, przez którą miał mieć wprowadzanie do żołądka posiłki. Wbrew okrągłym słowom prokuratorów, premiera i ministra sprawiedliwości ten rodzaj karmienia jest uznawany za torturę. Wiedzą o tym oprawcy z więzień w Republice Południowej Afryki czasów apartheidu, którzy odpowiadali za swoje czyny już po upadku rasistowskiego systemu segregacji ludzi. Takie stosowanie siły wobec osadzonych jest nie tylko formą tortury, ale wypełnia również definicję nadużycia siły i środków przymusu bezpośredniego wobec osadzonego, który nie zagraża bezpieczeństwu i realizuje zasady odbywania kary. W tym kontekście staje się więc torturą po raz drugi. I tu zarzut torturowania, który postawił służbom państwowym Mariusz Kamiński, jest słuszny, nadto wymaga postępowania wyjaśniającego prowadzonego w świetle kamer, tak jak w świetle kamer odwożono go do więzienia i komentowano tam jego pobyt.

Podobnie wyjaśnienia wymaga postępowanie ABW w dniu zatrzymania księdza Michała Olszewskiego SCJ w Wielki Czwartek tego roku. Ksiądz w liście opublikowanym w ogólnopolskich mediach skarżył się na nieludzkie (na przykład konieczność oddawania moczu do butelki po wodzie z rękami skutymi kajdankami, ale również niezagwarantowanie zatrzymanemu posiłku) i poniżające (publiczne pokazywanie księdza skutego kajdankami na stacji benzynowej) traktowanie – to wypełnia złamanie zapisu o zakazie tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania. 

Poniżające traktowanie księdza

W przypadku łamania praw człowieka nie ma znaczenia, czy księdzu postawiono wcześniej zarzuty i jakiej były natury. To, czy rzeczywiście popełnił przestępstwo, będzie rozstrzygał sąd – funkcjonariuszy państwowych w tym wypadku obowiązują międzynarodowe konwencje dot. praw człowieka – nie słowa prokuratorów, ministra sprawiedliwości czy choćby nawet premiera. Co więcej – powinni pamiętać, że to właśnie ich przede wszystkim dotyczy złota zasada prawa: „Quisque praesumitur bonus, donec probetur contrarium”, czyli, że każdy jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy, a nawet „in dubio pro reo”, co oznacza, że wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego – choć w czasie haniebnego rajdu ABW ksiądz Olszewski nie był nawet oskarżony. 

ABW odpowiedziała na zarzuty księdza komunikatem... z groźbą. „W związku z licznymi publikacjami prasowymi i wypowiedziami osób publicznych, w tym polityków, zarzucającymi funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego stosowanie wobec zatrzymanego księdza Michała O. tortur poprzez odmówienie dostępu do jedzenia i picia, możliwości skorzystania z toalety, a także wystawienie na widok publiczny w celu poniżenia oświadczam, iż są one nieprawdziwe i narażają dobre imię funkcjonariuszy realizujących czynności zatrzymania” – czytamy w nim. „Dotychczasowe ustalenia ukierunkowane na weryfikację możliwości wystąpienia nieprawidłowości w zakresie niewłaściwego traktowania księdza Michała O. w trakcie wskazanych powyżej czynności, w których udział brali funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wskazują, że czynności te były realizowane w oparciu o obowiązujące przepisy, z poszanowaniem godności zatrzymanego oraz praw człowieka”. 

Nic bardziej mylnego! ABW powinna teraz przejść postępowanie wyjaśniające (z udziałem niezależnych obserwatorów), bo samo oświadczenie jest niczym więcej niż słowem przeciwko słowu. Przeciwko słowu człowieka, który poczuł się poniżony i nieludzko traktowany, a więc – torturowany. W przypadku takich oskarżeń pojawienie się tortury jest faktem i będzie nim, dopóki służby państwowe nie wytłumaczą się z zarzutów i nie ujawnią nagrań z opisywanych przez księdza wydarzeń!
Co więcej – od niedawna pojawiają się również sygnały o niewłaściwym i poniżającym traktowaniu w więzieniach byłych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości – również aresztowanych, a nie skazanych. To też służby państwa próbują zbywać milczeniem.

I nawet jeżeli obecny premier nie chce tego przyjąć do wiadomości, organizacje zajmujące się prawami człowieka poświęcają Polsce coraz więcej uwagi – po raz pierwszy od czasów stanu wojennego i pierwszej połowy lat 80. XX wieku.

Czytaj także: Polscy olimpijczycy mają zakaz komentowania sprawy Przemysława Babiarza

Lekceważąc dyplomację

O poniżającym i nieludzkim traktowaniu musimy mówić również w przypadku aresztowania posła Marcina Romanowskiego, który – po wcześniejszej rewizji osobistej i rozebraniu do naga, co miało go upokorzyć, bo nie próbował nic ukrywać ani uciekać – w obecności kamer odprowadzany jest w kajdankach do radiowozu. To spektakl na potrzeby premiera i jego ministrów, bo przecież Marcin Romanowski kilka dni wcześniej sam pojawił się w prokuraturze w celu złożenia zeznań, wiedząc, że musi liczyć się z postawieniem zarzutów i ewentualnym zatrzymaniem, o czym publicznie uprzedzał już wiele dni wcześniej.

Aresztowanie posła Romanowskiego było zatrzymaniem bezprawnym, jak pokazały późniejsze wydarzenia, bo zatrzymaniem z pogwałceniem międzynarodowego prawa, w wykonaniu prokuratora krajowego Dariusza Korneluka. Oto policja i prokuratorzy pozbawiają wolności człowieka, który chroniony jest międzynarodowym immunitetem nadanym przez zagraniczną instytucję, choć i zatrzymany, i jego pełnomocnik informują o takim immunitecie.

To kompromitacja, która wyjątkowo szkodzi polskiej dyplomacji. Zaszkodzi również w przyszłości obecnym urzędnikom i posłom koalicji 13 grudnia, jeżeli będą chcieli się za takimi immunitetami kiedykolwiek chować za granicą. W dyplomacji bowiem obowiązuje zasada wzajemności – nie honoruję twoich praw, jeżeli ty nie honorujesz moich.

Kompromitująca niewiedza polskiej administracji w zakresie prawa międzynarodowego i dyplomacji publicznie ujawniła się już dwa dni po aresztowaniu Romanowskiego, kiedy sąd, odwołując się do immunitetu przynależnego z umów międzynarodowych każdemu członkowi Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, wypuścił posła z aresztu. 

Minister sprawiedliwości Adam Bodnar i prokurator krajowy Dariusz Korneluk prześcigali się w komunikatach, jak szybko złożą wniosek o pozbawienie Romanowskiego immunitetu, zupełnie zapominając, że nie jest to immunitet imienny, ale związany z funkcją immunitet członka ZP Rady Europy, ważny na całym kontynencie, honorowany także w USA i Kanadzie. Być może politycy obecnej koalicji rządzącej – szczególnie parlamentarzyści oraz wyższej czy niższej rangi dyplomaci, którym udało się wydostać na wymarzone placówki – żyją w przekonaniu, że immunitety są jak tytuły szlacheckie: imienne i być może niektóre nawet dożywotnie. Tak jednak nie jest. Organizacje międzynarodowe przyznają immunitety urzędom – nigdy nazwiskom. Immunitet, który chroni Marcina Romanowskiego, jest przypisany do funkcji członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, pozbawienie go osoby zasiadającej w Zgromadzeniu Parlamentarnym zaś wymaga szczególnej procedury zawieszającej, a nie odwołującej immunitet przy tym stanowisku.

Czytaj także: Kolejny skandal na IO: zawodniczka zalała się łzami po walce z zawodniczką, która niedawno "oblała test płci"

Polska w odwrocie

Póki co polska dyplomacja zalicza kolejne wpadki – zapamiętanie i wściekłość wobec konkurentów politycznych doprowadza do sytuacji, w której polscy politycy i dyplomaci – z których głosem międzynarodowe gremia będą się liczyły coraz rzadziej – zaczynają mieć coraz niższe notowania. Będzie to skutkować również sposobem traktowania Polaków za granicą – dużo gorszym niż innych obywateli Unii Europejskiej. Dlaczego? 

Administracja publiczna w Polsce nie daje gwarancji przestrzegania ustaleń międzynarodowych wobec swoich i – w domyśle – również innych obywateli, dzieląc ich na lepszych i gorszych według niejasnego i nieprecyzyjnego klucza. Żadne z powyższych nie jest dopuszczalne w cywilizowanym świecie.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe