[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Oprawca od „spraw szczególnych” spoczywa na Powązkach
Henryk Ligięza urodził się w 1912 r. w Krakowie. W 1936 r. ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, po czym pracował w Ministerstwie Skarbu i Urzędzie Skarbowym w Warszawie. W latach 1940-1942 kierował działem egzekucyjnym 9. Urzędu Skarbowego w Warszawie. Najpierw był poborcą podatkowym w getcie warszawskim, potem referentem i zastępcą naczelnika wydziału szkolenia Państwowego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Warszawie.
Odmieniony PPR-em
Ligięza walczył w Powstaniu Warszawskim, w Obwodzie Żywiciel, od 3 sierpnia do 30 września 1944 r. Następnie był więziony w stalagu XIA Altengrabow - do 3 kwietnia 1945 r.
Po powrocie do Polski najpierw pracował jako referent Państwowego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Krakowie, ale jego życie odmieniło wstąpienie do PPR.
W grudniu 1946 r. został powołany do wojska. I tu zaczęła się jego kariera w stalinowskiej prokuraturze. Przez Kraków, Białystok i Katowice trafił w 1950 r. do Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Zajmował się sprawami szczególnej wagi, czyli głównie nadzorem nad śledztwami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W NPW dochrapał się stopnia podpułkownika.
Wolińska
- To był nieduży człowieczek, jasny blondyn, okulary miał takie grube, że jego oczy wyglądały jak szpilki – mówiła mi przed laty Hanna Mickiewicz, łącznik szefa wywiadu AK Mariana Drobika, której męża – Adama Mickiewicza, kierownika wywiadu przemysłowego AK (rozpracowywał m. in. niemiecką tajną broń - zdalnie sterowane rakiety V1 i V2) bezpieka aresztowała w ich domu w Milanówku 30 listopada 1950 r. – Ligięzie powiedziałam, że śledztwo w sprawie męża prowadzi Helena Wolińska, a on na to: - Zwykłych bandytów rozstrzeliwujemy po sześciu tygodniach, a nad pani mężem musimy się dłużej zastanowić.
„Oszukiwał Partię”
W raporcie Komisji Mazura, powstałej po śmierci Bieruta na fali „odwilży”, która miała ustalić odpowiedzialność za łamanie prawa przez byłych pracowników m. in. Naczelnej Prokuratury Wojskowej, czytamy: „Sylwetka Ligięzy jako prokuratora jest szczególnie ponura. (...) Swoistą wymowę ma jego kariera życiowa: członek ONR, a następnie OZH przed wojną, w czasie okupacji ZWZ-AK o funkcjach kontrwywiadu, a jednocześnie poborca podatków w getcie warszawskim. Mimo to po wyzwoleniu w r. 1946 wślizgnął się do władz partyjnych (sekr. Komitetu Dzielnicowego) i organów bezpieczeństwa w Krakowie (WUBP), a następnie na stanowisko prokuratora wojskowego. Oszukiwał Partię co do przeszłości do kwietnia 1955 r., gdy został zdemaskowany przez Główny Zarząd Polityczny Wojska Polskiego. Należał do prokuratorów, którzy najgorzej zapisali się w minionym okresie”.
Bił w śledztwie
A teraz szczegółowe zarzuty Komisji Mazura:
„LIGIĘZA Henryk, ppłk rez., b. prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej do spraw szczególnej wagi (wrzesień 1950 - styczeń 1955), w prokuraturze od 13 XII 1946 r., wydalony z Partii w kwietniu 1955 r., do którego obowiązków należał nadzór nad śledztwem b. MBP, w tym również X Departamentu - ponosi odpowiedzialność za następujące czyny i zaniedbania:
- niedopełnienie obowiązku nadzoru nad śledztwem b. MBP i sprowadzenie go do czczej formalności (np. w sprawie Jana Mazurkiewicza i innych, w sprawie Fr. Chmielewskiego),
- niereagowanie na skargi więźniów śledczych na stosowane wobec nich przestępcze metody śledcze (np. w sprawie R. Pitery, który był pokrwawiony, albo Fr. Chmielewskiego, który był okrutnie torturowany),
- oskarżenie w kilku spreparowanych sprawach mimo jawnych sprzeczności w dowodach i zeznaniach,
- tłumienie krytyki ze strony podległych prokuratorów (np. w sprawie Walesińskiego zareagował odebraniem sprawy prok. kpt. Nowakowi i oskarżał osobiście),
- nieprotokołowanie we własnym końcowym przesłuchaniu zeznań korzystnych dla skazanych (np. w sprawie D. Połońskiej),
- uczestniczenie w preparowanych „konfrontacjach” i stosowanie gróźb (np. aresztowanemu Dyrdzie groził, że „przeżyje jeszcze gorsze rzeczy w śledztwie”),
- kwalifikowanie przed sądem skarg oskarżonych na katowanie ich w śledztwie jako prowokacji (np. w sprawie Dyrdy przed sądem oświadczył, iż takie metody wobec niego są właściwe),
- tolerowanie „konwejeru” jako metody śledczej, przy czym określał ją jako metodę słuszną (oświadczenie własne przed Komisją),
- przyjmowanie zarzutów organów Informacji bez sprawdzenia, wbrew obowiązkowi prokuratora,
- stosowanie osobiście przymusu wobec aresztowanych (np. skazani na śmierć Moskała, Paźniewski i inni skarżyli się, że Ligięza osobiście bił ich w śledztwie, uderzając głowami o ścianę)”.
Po wyrzuceniu z wojska i partii Henryk Ligięza pracował w Biurze Zbytu Łożysk Tocznych (kierownik działu), Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Warszawie (radca prawny) i Głównej Komisji Arbitrażowej (kierownik zespołu). Zmarł w 1973 r w Warszawie. Pochowany na Powązkach Wojskowych w Warszawie.