Paweł Jędrzejewski: Dlaczego Polacy mają „potykać się” o niemieckie zbrodnie?

Co ma sens w Niemczech, niekoniecznie ma go w innych miejscach Europy, w tym w Polsce. Czy jest sensowne „potykanie się” w Polsce o niemieckie zbrodnie? Szczególnie gdy na tabliczkach z zasady brakuje jasnej i jednoznacznej informacji, że mordercą było państwo niemieckie?
Stolpersteine Anny Sax, zamordowanej w KL Ravensbrueck. Austria Paweł Jędrzejewski: Dlaczego Polacy mają „potykać się” o niemieckie zbrodnie?
Stolpersteine Anny Sax, zamordowanej w KL Ravensbrueck. Austria / Wikipedia CC BY-SA 2,0 Stefan Barth

Przed kilkoma tygodniami w Warszawie przy ulicy Złotej 62 zostały umieszczone w chodniku pierwsze w stolicy „Stolpersteine”, czyli betonowe sześciany („kamienie”) z mosiężnymi tabliczkami. Znalazły się na nich nazwiska czterech żydowskich kobiet, zamordowanych w getcie w roku 1942. Kilkadziesiąt podobnych „kamieni” znajduje się już w polskich miastach. W Warszawie dotychczas ich nie było.

 

Projekt niemieckiego artysty

„Stolpersteine” to nazwa niemiecka. Pomysłodawcą projektu jest niemiecki artysta Gunter Demnig. „Stolpersteine” oznacza „przeszkody”, precyzyjniej „kamienie, o które się potykamy”. Od trzydziestu lat Demnig wykonuje je i umieszcza w chodnikach ulic, obok domów, w których mieszkali ludzie mordowani lub prześladowani przez niemieckie państwo w latach nazizmu. Na stronie internetowej artysty czytamy: „Ten projekt upamiętnia wszystkie ofiary narodowego socjalizmu: Żydów; Sinti; Romów; Świadków Jehowy; homoseksualistów; osoby niepełnosprawne umysłowo i/lub fizycznie; osoby prześladowane ze względu na poglądy polityczne, religię, orientację seksualną lub kolor skóry; robotników przymusowych; ludzi uważanych za dezerterów; osoby prześladowane ze względu na to, że zostały uznane za «aspołeczne», takie jak bezdomni lub prostytutki – każdego, kto był prześladowany lub zamordowany przez reżim nazistowski w latach 1933–1945”.

Przez pierwsze lata działalności Gunter Demnig instalował „Stolpersteine” wyłącznie w miastach niemieckich. Później rozszerzył swój projekt na inne państwa. W 26 krajach Europy znajduje się ponad 100 000 „Stolpersteine”. Pomysł budzi różne emocje. Bywa krytykowany, także przez niektóre organizacje żydowskie, doceniany i chwalony przez inne, ale – co najważniejsze – odnosi wielki sukces. 

Gunter Demnig i jego pracownicy są w stanie wyprodukować około 440 „Stolpersteine” miesięcznie. Cieszą się one tak wielką popularnością, że Demnig uprzedza o długich terminach oczekiwania na instalację: „W tej chwili okres oczekiwania wynosi od dziewięciu miesięcy do roku”. I dodaje: „W krajach takich jak Polska czy Francja uzyskanie pozwolenia nie zawsze jest łatwe, w związku z czym czas oczekiwania może być znacznie dłuższy”.

Każdy pojedynczy „Stolperstein” kosztuje 120 euro. Realny koszt jest większy, bo zamawiający musi przygotować miejsce pod instalację. Kiedyś twórca projektu umieszczał je wszystkie własnoręcznie, ale przy obecnej liczbie zgłoszeń instaluje tylko pierwszy kamień w każdej nowej miejscowości i osobiście nie więcej niż 12 dziennie. Jego obecność zazwyczaj podnosi koszt, ponieważ zamawiający musi mu opłacić hotel. Skrajni złośliwcy mogą zauważać, że Niemcy po raz kolejny zarabiają na Holocauście. Jednak powodzenie projektu jest niepodważalnym dowodem na jego trafność. Zamówienia na kamienie napływają, a nikt przecież zamawiających do ich zakupu nie zmusza.

Na mosiężnych tabliczkach wymienione jest imię i nazwisko człowieka zamordowanego, data jego urodzin oraz miejsce i data śmierci.

 

Były więzień getta dostrzega problem

Na napisy umieszczone na kamieniach zainstalowanych w Warszawie przed kilkunastoma dniami zareagował w mediach społecznościowych Marian Kalwary, w latach okupacji – jako dziecko – więzień getta warszawskiego, obecnie działacz Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu, prezes Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II wojnie światowej. Napisał: „Idea słuszna, lecz realizacja pomysłu ma zasadnicze niedociągnięcia (…). «Tu mieszkała Zofia Kabak ur. 1896 r. Zamordowana 28.08.1942 w Warszawie», a w domyśle, że zamordowali ją Niemcy w czasie Holocaustu. Taki domysł może zaistnieć w nielicznym już pokoleniu wojennym, pierwszym powojennym, ewentualnie jeszcze w drugim, no i w coraz mniejszym odsetku dalszych pokoleń. Pokazałem zdjęcie tej tabliczki młodej Ukraince – repatriantce, nawet wykształconej, bo absolwentce dwóch instytutów lwowskich, i zapytałem się, kto wg niej zamordował tę wymienioną kobietę. Była zdziwiona. «No jak to kto? W Warszawie mieszkają Polacy. To Polacy ją zamordowali!» Za kilkanaście a może za kilkadziesiąt lat tak też będzie odpowiadać młodzież polska, nie wspominając już obcokrajowców”.

Marian Kalwary ma rację. Jednak projekt niemieckiego artysty nie przewiduje ani nawet nie dopuszcza stwierdzenia na inskrypcji, kto był mordercą, ponieważ uznaje się, że wiedza ta jest oczywista – wszystkie „Stolpersteine” z definicji dotyczą wyłącznie osób prześladowanych przez państwo niemieckie, przez nazistowskie władze. Choć nawet tu dochodzi do obrzydliwych niejednoznaczności: na wielu niemieckich tabliczkach (np. w Kolonii) zamieszczona jest informacja o tym, że ofiara została wywieziona do Łodzi i tam zamordowana. Skoro zamordowana w Łodzi, to przez kogo? Niestety, nie wszyscy wiedzą, że Niemcy wywozili niemieckich Żydów – aby ich zamordować – do miasta Litzmannstadt. Tak przecież nazywała się wówczas ukradziona i przyłączona do Rzeszy Łódź.

 

W Polsce musiałyby być ich miliony

Sytuacja w Polsce jest inna niż we wszystkich pozostałych państwach Europy. Po pierwsze, ilościowo. W samej Warszawie tych kamieni trzeba by umieścić ponad 500 tysięcy, żeby oddać sprawiedliwość wszystkim zamordowanym mieszkańcom. Oczywiście, mówimy tu nie tylko o ofiarach żydowskich, ale także o polskich – w pierwszej kolejności o cywilnych ofiarach zbrodni niemieckich popełnionych w czasie powstania warszawskiego w roku 1944. A przecież wcześniej też panował w Warszawie terror i odbywały się masowe rozstrzeliwania.

Powstaje więc pytanie najważniejsze: czy w Polsce jest w ogóle możliwe uczczenie pamięci ofiar metodą przyjętą przez twórcę „Stolpersteine”, czyli „jeden człowiek – jeden kamień”? Przecież w Polsce musiałyby być miliony „Stolpersteine”, bo tu Niemcy prześladowali i zamordowali miliony ludzi. Czy umieszczenie milionów tabliczek z nazwiskami w chodnikach polskich miast jest sensownym pomysłem? I czy wykonalnym?

 

Dlaczego Polacy mają „potykać się” o niemieckie zbrodnie?

Ale jest też druga, ważniejsza różnica pomiędzy „Stolpersteine” w Niemczech i w Polsce. Jakościowa. W Polsce na betonowe sześciany Guntera Demniga przyjęła się nazwa bardzo niefortunna – „kamienie pamięci”. To rażąco nietrafne określenie, a co najmniej zawężające sens oryginalnej nazwy. Wprowadza w błąd. Ideą „Stolpersteine” jest bowiem przede wszystkim symboliczne „potykanie się” na chodnikach o puste miejsce po ludziach zamordowanych, którzy mieszkali w domach obok. Nie po ludziach, którzy kiedyś tu mieszkali i zmarli, ale po ofiarach planowanej, „państwowej” zbrodni. Te „potknięcia” są więc nie tylko wspomnieniem ofiar, ale także automatycznie oskarżeniem morderców. Pierwotnie kamienie były instalowane w chodnikach miast niemieckich. I tam było ich miejsce. Niemcy powinni się o nie stale potykać, bo upamiętnionych na nich ludzi zamordowali ich przodkowie. 

Co ma sens w Niemczech, niekoniecznie ma go w innych miejscach Europy, w tym w Polsce. Czy jest sensowne „potykanie się” w Polsce o niemieckie zbrodnie? Szczególnie gdy na tabliczkach z zasady brakuje jasnej i jednoznacznej informacji, że mordercą było państwo niemieckie? Pamiętajmy o rozmowie z Ukrainką, którą wspomniał Marian Kalwary.

Z wyjściem projektu poza Niemcy nastąpiła istotna zmiana jego funkcji. Projekt stał się upamiętnianiem przede wszystkim żydowskich ofiar, których rodziny chcą stworzyć substytut nagrobków dla swoich zamordowanych krewnych, pozbawionych miejsc pochówku, bo ich ciała zostały spalone w krematoriach. Należy w pełni zrozumieć i uszanować ich emocje.

Jednak pamiętając, że są to nie tylko „kamienie pamięci” o zamordowanych, ale także pamięci o zbrodni, trzeba koniecznie uzależniać zgodę na umieszczanie „Stolpersteine” w Polsce od wyraźnego wskazania na nich, kto był odpowiedzialny za śmierć tych ludzi. Sprawcą było państwo niemieckie – III Rzesza. Ktokolwiek mordował, robił to w zgodzie z ludobójczą polityką niemieckiego państwa. Bezpośrednio odpowiedzialne za miliony zamordowanych były władze Niemiec, a pośrednio obywatele III Rzeszy, którzy wybrali te władze lub na nie zezwolili.


 

POLECANE
Tusk oskarżony o zamach stanu. Ekspert: sytuacja jest poważna gorące
Tusk oskarżony o zamach stanu. Ekspert: sytuacja jest poważna

W środę podczas konferencji prasowej prezes Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski poinformował, że pod koniec stycznia br. podpisał liczące 60 stron zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa Rady Ministrów, ministrów, marszałka Sejmu, marszałek Senatu, posłów i senatorów koalicji rządzącej, prezesa RCL, niektórych sędziów i prokuratorów. Sprawę komentuje mec. Bartosz Lewandowski.

Donald Tusk ma problem. Nowy sondaż nie pozostawia złudzeń gorące
Donald Tusk ma problem. Nowy sondaż nie pozostawia złudzeń

Ogromny spadek poparcia dla rządu Donalda Tuska. Jeszcze w czerwcu 2024 roku przeciwnicy rządu stanowili 40 proc., w styczniu 2025 roku już 54 proc. – wynika z najnowszego sondażu pracowni OGB Pro.

Nowe kłopoty TVN. Będzie śledztwo w USA? gorące
Nowe kłopoty TVN. Będzie śledztwo w USA?

Według dokumentów opublikowanych przez Kamila Różalskiego, byłego operatora TVN, prokuratura umorzyła sprawę łamania praw pracowniczych w TVN. Wszystko jednak wskazuje na to, że to nie koniec.

Prezes TK oskarżył Tuska o zamach stanu. Jest reakcja Kaczyńskiego pilne
Prezes TK oskarżył Tuska o zamach stanu. Jest reakcja Kaczyńskiego

– To jest sytuacja, która jest właściwą reakcją na stan rzeczy, który mamy w Polsce (...) W tym, co robi władza, nie ma już niczego, co jest związane z treścią przepisów – powiedział szef PiS Jarosław Kaczyński komentując w ten sposób środową decyzję prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego.

Król Karol III otrzymał raport rotmistrza Witolda Pileckiego. To reakcja na jego skandaliczną wypowiedź gorące
Król Karol III otrzymał raport rotmistrza Witolda Pileckiego. To reakcja na jego skandaliczną wypowiedź

Brytyjski król Karol III otrzymał w środę od brytyjskiej Polonii tłumaczenie "Raportu Witolda" - relacji rotmistrza Witolda Pileckiego, dokumentującej wydarzenia w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau.

Nie żyje Mieczysław Buczkowski, ps. Buk, wybitny lekarz i powstaniec warszawski Wiadomości
Nie żyje Mieczysław Buczkowski, ps. Buk, wybitny lekarz i powstaniec warszawski

W wieku 102 lat zmarł Mieczysław Buczkowski, wybitny lekarz i powstaniec warszawski używający pseudonimu Buk – podaje fundacja BohaterON .

Obywatelski projekt ustawy #TakDlaCPK odrzucony gorące
Obywatelski projekt ustawy #TakDlaCPK odrzucony

Sejmowa komisja infrastruktury odrzuciła w środę obywatelski projekt ustawy zobowiązującej rząd do realizacji Centralnego Portu Komunikacyjnego w wersji z pierwotnego programu wieloletniego CPK.

Zastępca prokuratora generalnego wszczął śledztwo ws. podejrzenia o zamach stanu pilne
Zastępca prokuratora generalnego wszczął śledztwo ws. podejrzenia o zamach stanu

Prokurator Michał Ostrowski wszczął śledztwo ws. zawiadomienia prezesa Trybunału Konstytucyjnego o zamachu stanu. O tej decyzji powiadomił prokuratora generalnego Adama Bodnara – informuje serwis niezalezna.pl.

Argentyna wycofuje się z WHO. Jest decyzja Wiadomości
Argentyna wycofuje się z WHO. Jest decyzja

– Prezydent Argentyny Javier Milei wycofa ten kraj ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – poinformował w środę rzecznik prezydenta Manuel Adorni, tłumacząc to "głębokimi różnicami w sferze zarządzania opieką zdrowotną" oraz "wpływami politycznymi niektórych państw".

Znany sportowiec ogłosił radosną nowinę. Lawina komentarzy Wiadomości
Znany sportowiec ogłosił radosną nowinę. Lawina komentarzy

Jerzy Janowicz podzielił się z fanami wyjątkowym momentem w swoim życiu. 4 lutego tenisista poinformował o narodzinach córki, publikując na swoim profilu w mediach społecznościowych wzruszające zdjęcie ze szpitala.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Dlaczego Polacy mają „potykać się” o niemieckie zbrodnie?

Co ma sens w Niemczech, niekoniecznie ma go w innych miejscach Europy, w tym w Polsce. Czy jest sensowne „potykanie się” w Polsce o niemieckie zbrodnie? Szczególnie gdy na tabliczkach z zasady brakuje jasnej i jednoznacznej informacji, że mordercą było państwo niemieckie?
Stolpersteine Anny Sax, zamordowanej w KL Ravensbrueck. Austria Paweł Jędrzejewski: Dlaczego Polacy mają „potykać się” o niemieckie zbrodnie?
Stolpersteine Anny Sax, zamordowanej w KL Ravensbrueck. Austria / Wikipedia CC BY-SA 2,0 Stefan Barth

Przed kilkoma tygodniami w Warszawie przy ulicy Złotej 62 zostały umieszczone w chodniku pierwsze w stolicy „Stolpersteine”, czyli betonowe sześciany („kamienie”) z mosiężnymi tabliczkami. Znalazły się na nich nazwiska czterech żydowskich kobiet, zamordowanych w getcie w roku 1942. Kilkadziesiąt podobnych „kamieni” znajduje się już w polskich miastach. W Warszawie dotychczas ich nie było.

 

Projekt niemieckiego artysty

„Stolpersteine” to nazwa niemiecka. Pomysłodawcą projektu jest niemiecki artysta Gunter Demnig. „Stolpersteine” oznacza „przeszkody”, precyzyjniej „kamienie, o które się potykamy”. Od trzydziestu lat Demnig wykonuje je i umieszcza w chodnikach ulic, obok domów, w których mieszkali ludzie mordowani lub prześladowani przez niemieckie państwo w latach nazizmu. Na stronie internetowej artysty czytamy: „Ten projekt upamiętnia wszystkie ofiary narodowego socjalizmu: Żydów; Sinti; Romów; Świadków Jehowy; homoseksualistów; osoby niepełnosprawne umysłowo i/lub fizycznie; osoby prześladowane ze względu na poglądy polityczne, religię, orientację seksualną lub kolor skóry; robotników przymusowych; ludzi uważanych za dezerterów; osoby prześladowane ze względu na to, że zostały uznane za «aspołeczne», takie jak bezdomni lub prostytutki – każdego, kto był prześladowany lub zamordowany przez reżim nazistowski w latach 1933–1945”.

Przez pierwsze lata działalności Gunter Demnig instalował „Stolpersteine” wyłącznie w miastach niemieckich. Później rozszerzył swój projekt na inne państwa. W 26 krajach Europy znajduje się ponad 100 000 „Stolpersteine”. Pomysł budzi różne emocje. Bywa krytykowany, także przez niektóre organizacje żydowskie, doceniany i chwalony przez inne, ale – co najważniejsze – odnosi wielki sukces. 

Gunter Demnig i jego pracownicy są w stanie wyprodukować około 440 „Stolpersteine” miesięcznie. Cieszą się one tak wielką popularnością, że Demnig uprzedza o długich terminach oczekiwania na instalację: „W tej chwili okres oczekiwania wynosi od dziewięciu miesięcy do roku”. I dodaje: „W krajach takich jak Polska czy Francja uzyskanie pozwolenia nie zawsze jest łatwe, w związku z czym czas oczekiwania może być znacznie dłuższy”.

Każdy pojedynczy „Stolperstein” kosztuje 120 euro. Realny koszt jest większy, bo zamawiający musi przygotować miejsce pod instalację. Kiedyś twórca projektu umieszczał je wszystkie własnoręcznie, ale przy obecnej liczbie zgłoszeń instaluje tylko pierwszy kamień w każdej nowej miejscowości i osobiście nie więcej niż 12 dziennie. Jego obecność zazwyczaj podnosi koszt, ponieważ zamawiający musi mu opłacić hotel. Skrajni złośliwcy mogą zauważać, że Niemcy po raz kolejny zarabiają na Holocauście. Jednak powodzenie projektu jest niepodważalnym dowodem na jego trafność. Zamówienia na kamienie napływają, a nikt przecież zamawiających do ich zakupu nie zmusza.

Na mosiężnych tabliczkach wymienione jest imię i nazwisko człowieka zamordowanego, data jego urodzin oraz miejsce i data śmierci.

 

Były więzień getta dostrzega problem

Na napisy umieszczone na kamieniach zainstalowanych w Warszawie przed kilkunastoma dniami zareagował w mediach społecznościowych Marian Kalwary, w latach okupacji – jako dziecko – więzień getta warszawskiego, obecnie działacz Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu, prezes Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II wojnie światowej. Napisał: „Idea słuszna, lecz realizacja pomysłu ma zasadnicze niedociągnięcia (…). «Tu mieszkała Zofia Kabak ur. 1896 r. Zamordowana 28.08.1942 w Warszawie», a w domyśle, że zamordowali ją Niemcy w czasie Holocaustu. Taki domysł może zaistnieć w nielicznym już pokoleniu wojennym, pierwszym powojennym, ewentualnie jeszcze w drugim, no i w coraz mniejszym odsetku dalszych pokoleń. Pokazałem zdjęcie tej tabliczki młodej Ukraince – repatriantce, nawet wykształconej, bo absolwentce dwóch instytutów lwowskich, i zapytałem się, kto wg niej zamordował tę wymienioną kobietę. Była zdziwiona. «No jak to kto? W Warszawie mieszkają Polacy. To Polacy ją zamordowali!» Za kilkanaście a może za kilkadziesiąt lat tak też będzie odpowiadać młodzież polska, nie wspominając już obcokrajowców”.

Marian Kalwary ma rację. Jednak projekt niemieckiego artysty nie przewiduje ani nawet nie dopuszcza stwierdzenia na inskrypcji, kto był mordercą, ponieważ uznaje się, że wiedza ta jest oczywista – wszystkie „Stolpersteine” z definicji dotyczą wyłącznie osób prześladowanych przez państwo niemieckie, przez nazistowskie władze. Choć nawet tu dochodzi do obrzydliwych niejednoznaczności: na wielu niemieckich tabliczkach (np. w Kolonii) zamieszczona jest informacja o tym, że ofiara została wywieziona do Łodzi i tam zamordowana. Skoro zamordowana w Łodzi, to przez kogo? Niestety, nie wszyscy wiedzą, że Niemcy wywozili niemieckich Żydów – aby ich zamordować – do miasta Litzmannstadt. Tak przecież nazywała się wówczas ukradziona i przyłączona do Rzeszy Łódź.

 

W Polsce musiałyby być ich miliony

Sytuacja w Polsce jest inna niż we wszystkich pozostałych państwach Europy. Po pierwsze, ilościowo. W samej Warszawie tych kamieni trzeba by umieścić ponad 500 tysięcy, żeby oddać sprawiedliwość wszystkim zamordowanym mieszkańcom. Oczywiście, mówimy tu nie tylko o ofiarach żydowskich, ale także o polskich – w pierwszej kolejności o cywilnych ofiarach zbrodni niemieckich popełnionych w czasie powstania warszawskiego w roku 1944. A przecież wcześniej też panował w Warszawie terror i odbywały się masowe rozstrzeliwania.

Powstaje więc pytanie najważniejsze: czy w Polsce jest w ogóle możliwe uczczenie pamięci ofiar metodą przyjętą przez twórcę „Stolpersteine”, czyli „jeden człowiek – jeden kamień”? Przecież w Polsce musiałyby być miliony „Stolpersteine”, bo tu Niemcy prześladowali i zamordowali miliony ludzi. Czy umieszczenie milionów tabliczek z nazwiskami w chodnikach polskich miast jest sensownym pomysłem? I czy wykonalnym?

 

Dlaczego Polacy mają „potykać się” o niemieckie zbrodnie?

Ale jest też druga, ważniejsza różnica pomiędzy „Stolpersteine” w Niemczech i w Polsce. Jakościowa. W Polsce na betonowe sześciany Guntera Demniga przyjęła się nazwa bardzo niefortunna – „kamienie pamięci”. To rażąco nietrafne określenie, a co najmniej zawężające sens oryginalnej nazwy. Wprowadza w błąd. Ideą „Stolpersteine” jest bowiem przede wszystkim symboliczne „potykanie się” na chodnikach o puste miejsce po ludziach zamordowanych, którzy mieszkali w domach obok. Nie po ludziach, którzy kiedyś tu mieszkali i zmarli, ale po ofiarach planowanej, „państwowej” zbrodni. Te „potknięcia” są więc nie tylko wspomnieniem ofiar, ale także automatycznie oskarżeniem morderców. Pierwotnie kamienie były instalowane w chodnikach miast niemieckich. I tam było ich miejsce. Niemcy powinni się o nie stale potykać, bo upamiętnionych na nich ludzi zamordowali ich przodkowie. 

Co ma sens w Niemczech, niekoniecznie ma go w innych miejscach Europy, w tym w Polsce. Czy jest sensowne „potykanie się” w Polsce o niemieckie zbrodnie? Szczególnie gdy na tabliczkach z zasady brakuje jasnej i jednoznacznej informacji, że mordercą było państwo niemieckie? Pamiętajmy o rozmowie z Ukrainką, którą wspomniał Marian Kalwary.

Z wyjściem projektu poza Niemcy nastąpiła istotna zmiana jego funkcji. Projekt stał się upamiętnianiem przede wszystkim żydowskich ofiar, których rodziny chcą stworzyć substytut nagrobków dla swoich zamordowanych krewnych, pozbawionych miejsc pochówku, bo ich ciała zostały spalone w krematoriach. Należy w pełni zrozumieć i uszanować ich emocje.

Jednak pamiętając, że są to nie tylko „kamienie pamięci” o zamordowanych, ale także pamięci o zbrodni, trzeba koniecznie uzależniać zgodę na umieszczanie „Stolpersteine” w Polsce od wyraźnego wskazania na nich, kto był odpowiedzialny za śmierć tych ludzi. Sprawcą było państwo niemieckie – III Rzesza. Ktokolwiek mordował, robił to w zgodzie z ludobójczą polityką niemieckiego państwa. Bezpośrednio odpowiedzialne za miliony zamordowanych były władze Niemiec, a pośrednio obywatele III Rzeszy, którzy wybrali te władze lub na nie zezwolili.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe