[TYLKO U NAS] Małgorzata Golińska [MKiŚ]: Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych

– Nasi naukowcy odkryli nowy genotyp algi, mamy na jej temat nowe informacje, którymi dzielimy się z naszymi partnerami ze Stanów Zjednoczonych i z Wielkiej Brytanii. Nasi partnerzy są pod wrażeniem naszej determinacji, naszego zacięcia w walce z algą i odkryć, których dokonują nasi naukowcy, ale jednocześnie nikt z nich nie jest w stanie wskazać, jak ten organizm wyeliminować – mówi Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody, w rozmowie z Konradem Wernickim.
Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody [TYLKO U NAS] Małgorzata Golińska [MKiŚ]: Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych
Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody / fot. MKiŚ

Konrad Wernicki: Pani Minister, stoimy w przededniu rocznicy katastrofy ekologicznej na Odrze. Naukowcy i ekolodzy alarmują, że może dojść do powtórki tego wydarzenia. Czy rząd podejmuje jakieś działania, by temu zapobiec?

Małgorzata Golińska: Cofając się do tamtego czasu, musimy wiedzieć, że wtedy na początku zupełnie nie znaliśmy przyczyny tej katastrofy. Byliśmy zaskoczeni jej skalą i dopiero, gdy odkryliśmy, że przyczyną jest tzw. złota alga, mogliśmy zacząć reagować. Dzisiaj, kiedy znamy przeciwnika, możemy skuteczniej działać, co niestety nie znaczy, że będziemy w stanie zapobiec kolejnemu zakwitowi złotej algi. Od tamtego czasu wdrożyliśmy stały monitoring na Odrze prowadzony przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska [GIOŚ]. Jest on prowadzony dwa razy w tygodniu, mamy również monitoring automatyczny w dziewięciu punktach wyznaczonych na Odrze tak, żebyśmy na bieżąco wiedzieli, jaki jest stan parametrów wody. GIOŚ stworzył specjalną procedurę monitorowania algi. Dzięki temu jesteśmy w stanie bardzo szybko weryfikować, czy rośnie zagrożenie wystąpienia zakwitu algi i wyrzutu toksyn. Opracowaliśmy również instrukcję czynności dla pozostałych organów, instytucji i służb na wypadek ryzyka wyrzutu toksyn. Dzisiaj w prowadzone przez nas przedsięwzięcia zaangażowana jest zarówno cała grupa ekspertów, jak i służby państwowe. Na Odrze w zamkniętych zbiornikach oprócz monitoringu prowadzone są też eksperymenty naukowe, które wcześniej przeprowadzaliśmy w warunkach laboratoryjnych. Ich wyniki były obiecujące, stąd wyjście na zbiorniki wodne. Jeszcze nie na otwarte wody Odry, ale działamy już w środowisku naturalnym. Te działania to z jednej strony autorskie pomysły na przykład profesora Tomasza Heese, który proponował działanie glinki. Z drugiej strony są to doświadczenia ze związkami chemicznymi, na których bazowały i które stosowały Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone.

 

– Są kontrole, jest monitoring, ale wychodzi na to, że nie da się w stu procentach zapobiec kwitnieniu algi?

– Przede wszystkim dzięki badaniom wiemy, że alga jest obecna wyłącznie w wodach Odry. Ani w Wiśle, ani w innych dużych rzekach i zbiornikach wodnych nie wykryliśmy jej obecności. W Odrze niestety jej obecność wciąż jest odnotowywana w naszych badaniach. Ponadto wiemy, że zakwit z zeszłego roku i wyrzut toksyn był spowodowany stresem, który zadziałał na algę. Było to kilka czynników – bardzo wysoka temperatura powietrza, nagrzana woda, bardzo niski poziom wód i jednocześnie wysoki poziom zasolenia oraz obecności biogenów. Wiemy, że do wywołania tego stresu bardzo przyczyniają się też ścieki komunalne. Kompilacja wszystkich tych czynników spowodowała agresywną reakcję algi. Dziś, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji, próbujemy zarządzać zrzutami ścieków przedsiębiorstw, które są przy Odrze. Apelujemy, by zwiększały one pojemność swoich zbiorników retencyjnych, dłużej przetrzymywały wodę i nie dokonywały zrzutów w czasie niskiego stanu rzeki. Oczywiście nie na wszystko mamy wpływ: wysoka temperatura, niżówki… W zeszłym roku mieliśmy stany wód najniższe w ostatnim pięćdziesięcioleciu. Dzięki naszym badaniom wiemy, że alga może zakwitnąć również przy niskim zasoleniu. Tak było w tym roku, kiedy to zasolenie było poniżej norm, a niestety doszło do śnięcia ryb. To też pokazuje, że musimy być bardzo pokorni wobec przyrody. Oczywiście to, na co człowiek ma wpływ, powinno być ograniczane i to staramy się robić. Staramy się również neutralizować algę preparatami, o których wspomniałam. Zabezpieczamy miejsca, w których ryby będą mogły znaleźć schronienie, odgradzamy je od miejsc, w których występuje alga. To też jest dziś realizowane.

 

– Złota alga to chyba nowe zjawisko w Polsce?

– Może w rzece tak, ale już w latach 30. XX wieku nasi naukowcy stwierdzili jej obecność w wodach Morza Bałtyckiego. Natomiast w skali świata jest ona obecna w zbiornikach wodnych już od kilkudziesięciu lat. Od tego czasu naukowcy ją badają i niestety do dzisiaj nikt nie znalazł sposobu ograniczenia czy eliminacji złotej algi ze środowiska.

 

– Nie ma na nią sposobu?

– Nasi naukowcy odkryli nowy genotyp algi, mamy na jej temat nowe informacje, którymi dzielimy się z naszymi partnerami ze Stanów Zjednoczonych i z Wielkiej Brytanii. Nasi partnerzy są pod wrażeniem naszej determinacji, naszego zacięcia w walce z algą i odkryć, których dokonują nasi naukowcy, ale jednocześnie nikt z nich nie jest w stanie wskazać, jak ten organizm wyeliminować. Co warto podkreślić, polscy eksperci pracujący w zespole powołanym przez minister Annę Moskwę od początku mają nasze pełne zaufanie co do prowadzonych prac i propozycji działań, a my dzisiaj ich rekomendacje realizujemy.

 

– Wysoka temperatura, niski poziom wód… Czy to są efekty zmian klimatu, o których coraz głośniej się mówi? Część opinii publicznej neguje zjawisko globalnego ocieplenia. Jak to widzi Ministerstwo Klimatu i Środowiska?

– Zmiany klimatu to fakt. Są przez nas nie tylko obserwowane, ale też odczuwane. Oczywiście zawsze zdarzały się susze, huragany, ale natężenie i skala tych zjawisk narasta. Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych, takich jak deszcze nawalne, podtopienia, a z drugiej strony będą się wydłużać okresy ekstremalnej suszy. Będziemy niestety również narażeni na bardzo silne wiatry, które były w 2017 roku i zostały określone „huraganem stulecia” przez Lasy Państwowe, ale również te, które były w zeszłym roku, chociażby w Zachodniopomorskiem, które nawet na kilka tygodni wyłączyły z funkcjonowania wielu obywateli naszego kraju. Z tym musimy się mierzyć, musimy podejmować decyzje, które będą adaptować nas do zmian klimatu, bo dzisiaj te negatywne skutki będziemy odczuwać bez względu na to, czy mówimy o rolnictwie, leśnictwie, czy o terenach miejskich – niestety w ostatnich latach często zabetonowanych i pozbawionych zieleni, co dodatkowo zwiększa negatywny wpływ tych wszystkich zjawisk.

 

– I to między innymi prowadzi do suszy hydrologicznej, którą mamy obecnie w Polsce i która wzmaga inflację. Jak temu przeciwdziałać?

– To jest wyzwanie nawet nie lokalne czy regionalne, ale już globalne. Również w skali Europy wiele państw zmaga się ze skutkami zmian klimatu, takimi jak niedobór wody. W Polsce obniżony poziom wód gruntowych skutkuje na przykład tym, że mamy osłabione lasy, które są bardziej podatne na różnego rodzaju zagrożenia. Obecnie mamy suszę, która uderza w rolników, a przez to także w bezpieczeństwo żywnościowe naszego państwa. Podejmujemy działania, które mogą przyczynić się do zatrzymywania wody. Stąd m.in. w zeszłym roku uruchomiliśmy dziesięcioletni program odtwarzania terenów podmokłych, w tym torfowisk. To właśnie te tereny są w stanie zmagazynować znacznie więcej wody niż sztucznie wytworzone przez nas zbiorniki retencyjne. Jeśli skutecznie połączymy działalność człowieka mającą zatrzymywać wodę z naturalnymi możliwościami lasów i terenów podmokłych, to osiągniemy ogromny sukces dla wszystkich sektorów gospodarki i społeczeństwa, które cierpią przez suszę.

 

– A czy to nie uderzy w rolników? W ramach strategii na rzecz bioróżnorodności UE miałyby być zalewane również grunty rolne, by to z nich odtwarzać tereny podmokłe.

– Tutaj trzeba kierować się rozsądkiem, co jest naszą dewizą. Uruchomiliśmy program Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w porozumieniu z Biurem Urządzenia Lasu i Geodezji Leśnej oraz Uniwersytetem Przyrodniczym w Krakowie, który włącza w to tereny leśne oraz poza lasami, ale w miejscach, które nie są dzisiaj użytkowane rolniczo. Nie przymuszamy do tego, by ktoś pozbywał się swojej ziemi na rzecz potencjalnego przywracania terenów podmokłych. Natomiast projekt rozporządzenia KE o odnowie zasobów przyrodniczych nawiązujący do strategii, o którą Pan pyta, tych kwestii nie bierze pod uwagę. On generalnie przewiduje konieczność odtworzenia siedlisk zniszczonych przez człowieka, w tym właśnie osuszonych torfowisk, konieczność ponownego ich zalania, nie wskazując niestety i nie biorąc pod uwagę tych potencjalnych konsekwencji, że to będzie musiało uderzyć w rolników, we własność prywatną. Nie przewiduje też żadnych odszkodowań z tego tytułu, stąd Polska od samego początku ma absolutnie negatywny stosunek do tego projektu rozporządzenia, pomimo że cel ochrony przyrody i odtwarzania jej tam, gdzie została zniszczona, jest nam bliski. Zawsze wskazujemy na to, że ambitne cele muszą być racjonalne, odpowiedzialne i muszą brać pod uwagę konsekwencje dla zwykłego człowieka. Na tym polega zrównoważony rozwój: gdy bierzemy pod uwagę kwestie społeczne, gospodarcze i środowiskowe. W Komisji Europejskiej w ostatnim czasie dominuje niestety wyłącznie kwestia ochrony środowiska często wręcz na ideologicznych, a nie merytorycznych podstawach, bez względu na koszty, konsekwencje, a nawet realność tych działań.

 

– To chyba zniechęca ludzi do ekologii. Obserwujemy nowy trend ekologizmu, który stawia przyrodę ponad człowiekiem, a jego samego sprowadza do roli pasożyta, który niszczy ziemię. Czy można znaleźć złoty środek, by dbać jednocześnie o człowieka i przyrodę?

– Na pewno człowiek ingeruje w przyrodę i jego działalność wpływa na środowisko. Może to być wpływ negatywny i taki obserwujemy w momencie, kiedy nadmiernie eksploatujemy niektóre obszary na świecie, ale mogą to być też działania pozytywne. Choćby działalność leśników w lasach jest w moim przekonaniu racjonalna pod warunkiem, że jest to gospodarka zrównoważona i wielofunkcyjna. Taki model jest prowadzony u nas, w kontrze do modelu plantacyjnego, który jest obecny w innych krajach. W Polsce powierzchnia lasów się zwiększa, a dzięki działalności leśników mamy zwiększającą się nie tylko powierzchnię leśną, ale i zasobność, czyli ilość dostępnego drewna na pniu. Z jednej strony mówi się o walce z plastikiem, a z drugiej część polityków i organizacji pozarządowych oczekuje, że zaprzestaniemy gospodarki leśnej, w tym pozyskiwania drewna. Ten surowiec też trzeba będzie czymś zastąpić, a przecież drewno jest naturalnym, odnawialnym surowcem. W naszych analizach wychodzi, że jeśli Polska ograniczyłaby pozyskanie drewna w takim stopniu, w jakim oczekuje Komisja Europejska, skutkowałoby to tym, że nasz przemysł zostałby pozbawiony surowca, nasze społeczeństwo zostałoby pozbawione kilkuset tysięcy miejsc pracy oraz uderzyłoby to w stabilność drzewostanów. Moglibyśmy mieć do czynienia z wielkopowierzchniowym zamieraniem lasów. Na domiar złego drewno krajowe zostałoby zastąpione importem z takich kierunków jak Rosja, Brazylia czy Kanada. Poprzez takie działanie moglibyśmy przyczyniać się do zwiększenia wycinki w tych miejscach, na które nie mamy wpływu.

 

– Może to jest taka cyniczna gra zagranicznych polityków, by trochę zastopować polską gospodarkę leśną, która wiedzie prym w Europie, a polski przemysł meblarski jest liderem w UE?

– Na pewno rozwój gospodarczy naszego kraju i to, że Polska wzmacnia swoją pozycję na arenie międzynarodowej boli niektóre państwa. Musimy liczyć się z tym, że będą starały się ograniczyć nam ten rozwój. Każdy gra w interesie swojego kraju i Polska też powinna i w ostatnich latach działa w swoim interesie. Zawsze, gdy rozmawiamy o surowcach strategicznych, a za takie według mnie należy uznać w Polsce drewno, przywołuję przykład Norwegii. Dla Norwegii takim najistotniejszym zasobem są ryby. I właśnie dlatego, że Norwegia mocno stawia na rybołówstwo, nigdy nie zgodziła się na to, by Unia jej w ten obszar ingerowała, między innymi dlatego do niej nie przystąpiła. Bardzo zazdrośnie strzeże swoich zasobów, bo wie, że to jest jej „być albo nie być” na arenie międzynarodowej. Norwegia jest jednym z liderów w światowym eksporcie ryb. My jesteśmy w pierwszej dziesiątce w światowym przemyśle meblarskim i jednym z liderów UE pod względem dostarczania surowca drzewnego. Trudno, żebyśmy tak łatwo rezygnowali z istotnego wkładu w nasze PKB, zwłaszcza że potrafimy skutecznie łączyć rozwój gospodarczy z ochroną przyrody.

 

– No właśnie, zalesienie rośnie, ale głosy opinii publicznej są takie, że lasów ubywa przez ich wycinki. Jednocześnie każdy z nas na co dzień korzysta z produktów pochodzących z drewna. To brak świadomości, hipokryzja?

– Myślę, że wszyscy jesteśmy trochę poddawani inżynierii społecznej przez różnego rodzaju grupy w Polsce, które chcą nam wmówić, że obecność człowieka na obszarach przyrodniczych oznacza, że je niszczy. Wszechobecne informacje o rzekomych masowych wycinkach mają wywołać negatywne emocje w społeczeństwie. I często tak się dzieje. Wielu Polaków jeszcze klika lat temu nie zwróciłoby uwagi na samochód z drewnem, a teraz wydaje im się, że „dotychczas takich sytuacji nie było”. Były. Bardzo pięknie i wzniośle brzmią hasła o zostawieniu przyrody samej sobie, bo ona sobie sama poradzi. My chcemy, by służyła także człowiekowi, naszym przyszłym pokoleniom i tak rozumiemy zrównoważony rozwój, odpowiedzialne gospodarowanie i ochronę przyrody.


 

POLECANE
Rzadki widok w Sejmie: Jednogłośnie uchwalono ustawę. Wszyscy głosujący posłowie za z ostatniej chwili
Rzadki widok w Sejmie: Jednogłośnie uchwalono ustawę. Wszyscy głosujący posłowie za

Sejm jednogłośnie uchwalił w środę ustawę o zapewnieniu finansowania działań zmierzających do zwiększenia zdolności produkcji amunicji. Wcześniej posłowie odrzucili poprawkę PiS, według której środki na inwestycje w produkcję amunicji miałyby nie pochodzić z budżetu MON.

Samuel Pereira: Nowe szaty Donalda Tuska tylko u nas
Samuel Pereira: Nowe szaty Donalda Tuska

Angela Merkel w swoim najnowszym wywiadzie wspomina o swoich kontaktach z Władimirem Putinem, przyznając, że od dawna doskonale znała jego intencje. Nie ukrywa, że wiedziała, iż to wróg Europy, ale mimo tej wiedzy postawiła na – a jakże - dialog i pragmatyzm.

Czarna środa rosyjskiej gospodarki z ostatniej chwili
Czarna środa rosyjskiej gospodarki

Rosyjski system finansowy zmaga się z poważnym kryzysem, który doprowadził do drastycznego osłabienia rubla. Jak podają branżowe media, dolar w Rosji jest najdroższy od marca 2022 roku, a jego notowania w ostatnich dniach gwałtownie rosną. Główną bezpośrednią przyczyną obecnych problemów jest nałożenie przez USA sankcji na rosyjski Gazprombank.

Newsweek: Szymon Hołownia studiował na Collegium Humanum. Nie chodził na zajęcia, a oceny wpisywał rektor z ostatniej chwili
"Newsweek": "Szymon Hołownia studiował na Collegium Humanum. Nie chodził na zajęcia, a oceny wpisywał rektor"

W środę dziennikarz Piotr Krysiak, a następnie tygodnik "Newsweek" poinformowali, że na słynnej ostatnio uczelni Collegium Humanum "studiował" wicemarszałek Sejmu i "niezależny" kandydat na prezydenta Szymon Hołownia. 

Specjalny wysłannik USA ds. wojny na Ukrainie. Jest decyzja Trumpa z ostatniej chwili
Specjalny wysłannik USA ds. wojny na Ukrainie. Jest decyzja Trumpa

Prezydent elekt USA Donald Trump wybrał emerytowanego generała Keitha Kellogga, by służył jako specjalny wysłannik ds. Rosji i Ukrainy. Kellogg był autorem artykułu nazwanego przez media "planem pokojowym", który zakładał zawieszenie broni i zmuszenie obu stron do negocjacji.

Aktywista LGBT przeprasza posła PiS z ostatniej chwili
Aktywista LGBT przeprasza posła PiS

"Koniec batalii sądowej" – informuje w mediach społecznościowych polityk Suwerennej Polski i poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Kanthak, udostępniając wpis z przeprosinami, który opublikował aktywista LGBT Michał Kowalówka.

Niemcy mają przejąć polski port z ostatniej chwili
Niemcy mają przejąć polski port

W polskich portach może wkrótce dojść do spektakularnych roszad na poziomie właścicielskim. Grupa Rhenus jest bliska przejęcia kontroli nad spółką Bulk Cargo. Oferta konsorcjum Viterry i CM została natomiast uznana za najlepszą przez port w Gdyni. Obie transakcje mogę wywołać polityczną burzę – ocenił w środowym wydaniu "Puls Biznesu".

Anonimowy Sędzia: Adam robi biceps tylko u nas
Anonimowy Sędzia: Adam robi biceps

Minister Kujawiak czuł, że wystawili go na odstrzał. Z Adamem nie dało się nic ustalić, znikał gdzieś na całe dni, rozmarzony zerkał przez okno.

Szok w Niemczech. Kanclerz i jego zielony zastępca przeciwni unijnym karom za przekroczenie limitów emisji CO2 z ostatniej chwili
Szok w Niemczech. Kanclerz i jego "zielony" zastępca przeciwni unijnym karom za przekroczenie limitów emisji CO2

Na skutek decyzji UE od stycznia przyszłego roku producenci samochodowi mają obowiązek znacznego obcięcia emisji dwutlenku węgla, emitowanego przez sumę sprzedanych przez nich samochodów. Nieprzestrzeganie rygorystycznych norm ma być karane finansowo. Dość zaskakująco sprzeciw wobec tego rozwiązania wyrazili kanclerz Niemiec Olaf Scholz, a także nominowany z ugrupowania Zielonych wicepremier i minister gospodarki Robert Habeck. 

Znany deweloper i biznesmen zatrzymany. Policja przeszukała biura z ostatniej chwili
Znany deweloper i biznesmen zatrzymany. Policja przeszukała biura

Na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Łodzi policja przeprowadziła działania w biurach grupy HRE Investments, zatrzymując Michała Sapotę – prezesa i głównego udziałowca spółki. Sprawa dotyczy licznych nieprawidłowości, w tym podejrzeń o oszustwa finansowe wobec klientów – podał portal TVP Info.

REKLAMA

[TYLKO U NAS] Małgorzata Golińska [MKiŚ]: Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych

– Nasi naukowcy odkryli nowy genotyp algi, mamy na jej temat nowe informacje, którymi dzielimy się z naszymi partnerami ze Stanów Zjednoczonych i z Wielkiej Brytanii. Nasi partnerzy są pod wrażeniem naszej determinacji, naszego zacięcia w walce z algą i odkryć, których dokonują nasi naukowcy, ale jednocześnie nikt z nich nie jest w stanie wskazać, jak ten organizm wyeliminować – mówi Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody, w rozmowie z Konradem Wernickim.
Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody [TYLKO U NAS] Małgorzata Golińska [MKiŚ]: Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych
Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody / fot. MKiŚ

Konrad Wernicki: Pani Minister, stoimy w przededniu rocznicy katastrofy ekologicznej na Odrze. Naukowcy i ekolodzy alarmują, że może dojść do powtórki tego wydarzenia. Czy rząd podejmuje jakieś działania, by temu zapobiec?

Małgorzata Golińska: Cofając się do tamtego czasu, musimy wiedzieć, że wtedy na początku zupełnie nie znaliśmy przyczyny tej katastrofy. Byliśmy zaskoczeni jej skalą i dopiero, gdy odkryliśmy, że przyczyną jest tzw. złota alga, mogliśmy zacząć reagować. Dzisiaj, kiedy znamy przeciwnika, możemy skuteczniej działać, co niestety nie znaczy, że będziemy w stanie zapobiec kolejnemu zakwitowi złotej algi. Od tamtego czasu wdrożyliśmy stały monitoring na Odrze prowadzony przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska [GIOŚ]. Jest on prowadzony dwa razy w tygodniu, mamy również monitoring automatyczny w dziewięciu punktach wyznaczonych na Odrze tak, żebyśmy na bieżąco wiedzieli, jaki jest stan parametrów wody. GIOŚ stworzył specjalną procedurę monitorowania algi. Dzięki temu jesteśmy w stanie bardzo szybko weryfikować, czy rośnie zagrożenie wystąpienia zakwitu algi i wyrzutu toksyn. Opracowaliśmy również instrukcję czynności dla pozostałych organów, instytucji i służb na wypadek ryzyka wyrzutu toksyn. Dzisiaj w prowadzone przez nas przedsięwzięcia zaangażowana jest zarówno cała grupa ekspertów, jak i służby państwowe. Na Odrze w zamkniętych zbiornikach oprócz monitoringu prowadzone są też eksperymenty naukowe, które wcześniej przeprowadzaliśmy w warunkach laboratoryjnych. Ich wyniki były obiecujące, stąd wyjście na zbiorniki wodne. Jeszcze nie na otwarte wody Odry, ale działamy już w środowisku naturalnym. Te działania to z jednej strony autorskie pomysły na przykład profesora Tomasza Heese, który proponował działanie glinki. Z drugiej strony są to doświadczenia ze związkami chemicznymi, na których bazowały i które stosowały Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone.

 

– Są kontrole, jest monitoring, ale wychodzi na to, że nie da się w stu procentach zapobiec kwitnieniu algi?

– Przede wszystkim dzięki badaniom wiemy, że alga jest obecna wyłącznie w wodach Odry. Ani w Wiśle, ani w innych dużych rzekach i zbiornikach wodnych nie wykryliśmy jej obecności. W Odrze niestety jej obecność wciąż jest odnotowywana w naszych badaniach. Ponadto wiemy, że zakwit z zeszłego roku i wyrzut toksyn był spowodowany stresem, który zadziałał na algę. Było to kilka czynników – bardzo wysoka temperatura powietrza, nagrzana woda, bardzo niski poziom wód i jednocześnie wysoki poziom zasolenia oraz obecności biogenów. Wiemy, że do wywołania tego stresu bardzo przyczyniają się też ścieki komunalne. Kompilacja wszystkich tych czynników spowodowała agresywną reakcję algi. Dziś, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji, próbujemy zarządzać zrzutami ścieków przedsiębiorstw, które są przy Odrze. Apelujemy, by zwiększały one pojemność swoich zbiorników retencyjnych, dłużej przetrzymywały wodę i nie dokonywały zrzutów w czasie niskiego stanu rzeki. Oczywiście nie na wszystko mamy wpływ: wysoka temperatura, niżówki… W zeszłym roku mieliśmy stany wód najniższe w ostatnim pięćdziesięcioleciu. Dzięki naszym badaniom wiemy, że alga może zakwitnąć również przy niskim zasoleniu. Tak było w tym roku, kiedy to zasolenie było poniżej norm, a niestety doszło do śnięcia ryb. To też pokazuje, że musimy być bardzo pokorni wobec przyrody. Oczywiście to, na co człowiek ma wpływ, powinno być ograniczane i to staramy się robić. Staramy się również neutralizować algę preparatami, o których wspomniałam. Zabezpieczamy miejsca, w których ryby będą mogły znaleźć schronienie, odgradzamy je od miejsc, w których występuje alga. To też jest dziś realizowane.

 

– Złota alga to chyba nowe zjawisko w Polsce?

– Może w rzece tak, ale już w latach 30. XX wieku nasi naukowcy stwierdzili jej obecność w wodach Morza Bałtyckiego. Natomiast w skali świata jest ona obecna w zbiornikach wodnych już od kilkudziesięciu lat. Od tego czasu naukowcy ją badają i niestety do dzisiaj nikt nie znalazł sposobu ograniczenia czy eliminacji złotej algi ze środowiska.

 

– Nie ma na nią sposobu?

– Nasi naukowcy odkryli nowy genotyp algi, mamy na jej temat nowe informacje, którymi dzielimy się z naszymi partnerami ze Stanów Zjednoczonych i z Wielkiej Brytanii. Nasi partnerzy są pod wrażeniem naszej determinacji, naszego zacięcia w walce z algą i odkryć, których dokonują nasi naukowcy, ale jednocześnie nikt z nich nie jest w stanie wskazać, jak ten organizm wyeliminować. Co warto podkreślić, polscy eksperci pracujący w zespole powołanym przez minister Annę Moskwę od początku mają nasze pełne zaufanie co do prowadzonych prac i propozycji działań, a my dzisiaj ich rekomendacje realizujemy.

 

– Wysoka temperatura, niski poziom wód… Czy to są efekty zmian klimatu, o których coraz głośniej się mówi? Część opinii publicznej neguje zjawisko globalnego ocieplenia. Jak to widzi Ministerstwo Klimatu i Środowiska?

– Zmiany klimatu to fakt. Są przez nas nie tylko obserwowane, ale też odczuwane. Oczywiście zawsze zdarzały się susze, huragany, ale natężenie i skala tych zjawisk narasta. Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych, takich jak deszcze nawalne, podtopienia, a z drugiej strony będą się wydłużać okresy ekstremalnej suszy. Będziemy niestety również narażeni na bardzo silne wiatry, które były w 2017 roku i zostały określone „huraganem stulecia” przez Lasy Państwowe, ale również te, które były w zeszłym roku, chociażby w Zachodniopomorskiem, które nawet na kilka tygodni wyłączyły z funkcjonowania wielu obywateli naszego kraju. Z tym musimy się mierzyć, musimy podejmować decyzje, które będą adaptować nas do zmian klimatu, bo dzisiaj te negatywne skutki będziemy odczuwać bez względu na to, czy mówimy o rolnictwie, leśnictwie, czy o terenach miejskich – niestety w ostatnich latach często zabetonowanych i pozbawionych zieleni, co dodatkowo zwiększa negatywny wpływ tych wszystkich zjawisk.

 

– I to między innymi prowadzi do suszy hydrologicznej, którą mamy obecnie w Polsce i która wzmaga inflację. Jak temu przeciwdziałać?

– To jest wyzwanie nawet nie lokalne czy regionalne, ale już globalne. Również w skali Europy wiele państw zmaga się ze skutkami zmian klimatu, takimi jak niedobór wody. W Polsce obniżony poziom wód gruntowych skutkuje na przykład tym, że mamy osłabione lasy, które są bardziej podatne na różnego rodzaju zagrożenia. Obecnie mamy suszę, która uderza w rolników, a przez to także w bezpieczeństwo żywnościowe naszego państwa. Podejmujemy działania, które mogą przyczynić się do zatrzymywania wody. Stąd m.in. w zeszłym roku uruchomiliśmy dziesięcioletni program odtwarzania terenów podmokłych, w tym torfowisk. To właśnie te tereny są w stanie zmagazynować znacznie więcej wody niż sztucznie wytworzone przez nas zbiorniki retencyjne. Jeśli skutecznie połączymy działalność człowieka mającą zatrzymywać wodę z naturalnymi możliwościami lasów i terenów podmokłych, to osiągniemy ogromny sukces dla wszystkich sektorów gospodarki i społeczeństwa, które cierpią przez suszę.

 

– A czy to nie uderzy w rolników? W ramach strategii na rzecz bioróżnorodności UE miałyby być zalewane również grunty rolne, by to z nich odtwarzać tereny podmokłe.

– Tutaj trzeba kierować się rozsądkiem, co jest naszą dewizą. Uruchomiliśmy program Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w porozumieniu z Biurem Urządzenia Lasu i Geodezji Leśnej oraz Uniwersytetem Przyrodniczym w Krakowie, który włącza w to tereny leśne oraz poza lasami, ale w miejscach, które nie są dzisiaj użytkowane rolniczo. Nie przymuszamy do tego, by ktoś pozbywał się swojej ziemi na rzecz potencjalnego przywracania terenów podmokłych. Natomiast projekt rozporządzenia KE o odnowie zasobów przyrodniczych nawiązujący do strategii, o którą Pan pyta, tych kwestii nie bierze pod uwagę. On generalnie przewiduje konieczność odtworzenia siedlisk zniszczonych przez człowieka, w tym właśnie osuszonych torfowisk, konieczność ponownego ich zalania, nie wskazując niestety i nie biorąc pod uwagę tych potencjalnych konsekwencji, że to będzie musiało uderzyć w rolników, we własność prywatną. Nie przewiduje też żadnych odszkodowań z tego tytułu, stąd Polska od samego początku ma absolutnie negatywny stosunek do tego projektu rozporządzenia, pomimo że cel ochrony przyrody i odtwarzania jej tam, gdzie została zniszczona, jest nam bliski. Zawsze wskazujemy na to, że ambitne cele muszą być racjonalne, odpowiedzialne i muszą brać pod uwagę konsekwencje dla zwykłego człowieka. Na tym polega zrównoważony rozwój: gdy bierzemy pod uwagę kwestie społeczne, gospodarcze i środowiskowe. W Komisji Europejskiej w ostatnim czasie dominuje niestety wyłącznie kwestia ochrony środowiska często wręcz na ideologicznych, a nie merytorycznych podstawach, bez względu na koszty, konsekwencje, a nawet realność tych działań.

 

– To chyba zniechęca ludzi do ekologii. Obserwujemy nowy trend ekologizmu, który stawia przyrodę ponad człowiekiem, a jego samego sprowadza do roli pasożyta, który niszczy ziemię. Czy można znaleźć złoty środek, by dbać jednocześnie o człowieka i przyrodę?

– Na pewno człowiek ingeruje w przyrodę i jego działalność wpływa na środowisko. Może to być wpływ negatywny i taki obserwujemy w momencie, kiedy nadmiernie eksploatujemy niektóre obszary na świecie, ale mogą to być też działania pozytywne. Choćby działalność leśników w lasach jest w moim przekonaniu racjonalna pod warunkiem, że jest to gospodarka zrównoważona i wielofunkcyjna. Taki model jest prowadzony u nas, w kontrze do modelu plantacyjnego, który jest obecny w innych krajach. W Polsce powierzchnia lasów się zwiększa, a dzięki działalności leśników mamy zwiększającą się nie tylko powierzchnię leśną, ale i zasobność, czyli ilość dostępnego drewna na pniu. Z jednej strony mówi się o walce z plastikiem, a z drugiej część polityków i organizacji pozarządowych oczekuje, że zaprzestaniemy gospodarki leśnej, w tym pozyskiwania drewna. Ten surowiec też trzeba będzie czymś zastąpić, a przecież drewno jest naturalnym, odnawialnym surowcem. W naszych analizach wychodzi, że jeśli Polska ograniczyłaby pozyskanie drewna w takim stopniu, w jakim oczekuje Komisja Europejska, skutkowałoby to tym, że nasz przemysł zostałby pozbawiony surowca, nasze społeczeństwo zostałoby pozbawione kilkuset tysięcy miejsc pracy oraz uderzyłoby to w stabilność drzewostanów. Moglibyśmy mieć do czynienia z wielkopowierzchniowym zamieraniem lasów. Na domiar złego drewno krajowe zostałoby zastąpione importem z takich kierunków jak Rosja, Brazylia czy Kanada. Poprzez takie działanie moglibyśmy przyczyniać się do zwiększenia wycinki w tych miejscach, na które nie mamy wpływu.

 

– Może to jest taka cyniczna gra zagranicznych polityków, by trochę zastopować polską gospodarkę leśną, która wiedzie prym w Europie, a polski przemysł meblarski jest liderem w UE?

– Na pewno rozwój gospodarczy naszego kraju i to, że Polska wzmacnia swoją pozycję na arenie międzynarodowej boli niektóre państwa. Musimy liczyć się z tym, że będą starały się ograniczyć nam ten rozwój. Każdy gra w interesie swojego kraju i Polska też powinna i w ostatnich latach działa w swoim interesie. Zawsze, gdy rozmawiamy o surowcach strategicznych, a za takie według mnie należy uznać w Polsce drewno, przywołuję przykład Norwegii. Dla Norwegii takim najistotniejszym zasobem są ryby. I właśnie dlatego, że Norwegia mocno stawia na rybołówstwo, nigdy nie zgodziła się na to, by Unia jej w ten obszar ingerowała, między innymi dlatego do niej nie przystąpiła. Bardzo zazdrośnie strzeże swoich zasobów, bo wie, że to jest jej „być albo nie być” na arenie międzynarodowej. Norwegia jest jednym z liderów w światowym eksporcie ryb. My jesteśmy w pierwszej dziesiątce w światowym przemyśle meblarskim i jednym z liderów UE pod względem dostarczania surowca drzewnego. Trudno, żebyśmy tak łatwo rezygnowali z istotnego wkładu w nasze PKB, zwłaszcza że potrafimy skutecznie łączyć rozwój gospodarczy z ochroną przyrody.

 

– No właśnie, zalesienie rośnie, ale głosy opinii publicznej są takie, że lasów ubywa przez ich wycinki. Jednocześnie każdy z nas na co dzień korzysta z produktów pochodzących z drewna. To brak świadomości, hipokryzja?

– Myślę, że wszyscy jesteśmy trochę poddawani inżynierii społecznej przez różnego rodzaju grupy w Polsce, które chcą nam wmówić, że obecność człowieka na obszarach przyrodniczych oznacza, że je niszczy. Wszechobecne informacje o rzekomych masowych wycinkach mają wywołać negatywne emocje w społeczeństwie. I często tak się dzieje. Wielu Polaków jeszcze klika lat temu nie zwróciłoby uwagi na samochód z drewnem, a teraz wydaje im się, że „dotychczas takich sytuacji nie było”. Były. Bardzo pięknie i wzniośle brzmią hasła o zostawieniu przyrody samej sobie, bo ona sobie sama poradzi. My chcemy, by służyła także człowiekowi, naszym przyszłym pokoleniom i tak rozumiemy zrównoważony rozwój, odpowiedzialne gospodarowanie i ochronę przyrody.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe