Tadeusz Płużański: Bestia Jerzy Kędziora mieszka dziś pod Warszawą

Brutalny śledczy trafił do aresztu na Białołęce, ale przedwcześnie – tłumacząc się słabym zdrowiem – wyszedł na wolność. Mieszka do dziś pod Warszawą.
Wyrok sądu pierwszej instancji na Jerzego Kędziorę dotyczył torturowania w stalinowskim śledztwie AK-owców. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uznał – jak tego chciał pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej – że w 1948 r. ten funkcjonariusz UB znęcał się fizycznie i psychicznie nad Wacławem Sikorskim i Władysławem Jedlińskim, więźniami politycznymi okresu stalinowskiego.
Sąd potwierdził, że polegało to na ich wielokrotnych i wielogodzinnych przesłuchaniach, biciu gumą i żelazem owiniętym w ręcznik, przypalaniu włosów, skuwaniu na noc kajdankami, zamykaniu w karcerze, nakazywaniu przysiadów, przyciskaniu głowy do ściany, kopaniu, ubliżaniu i grożeniu - w celu zmuszenia ich do przyznania się do rzekomego szpiegostwa.
Trzy lata za Jedlińskiego
Przypomnijmy konkretne zarzuty. Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa III Wydział Karny uznał Jerzego Kędziorę za winnego popełnienia przestępstw polegających na tym, że:
1/ w czasie śledztwa prowadzonego w okresie od dnia 20 lipca 1948 r. do dnia 4 października 1948 r. w Warszawie przeciwko Władysławowi J[edlińskiemu] pełniąc służbę na stanowisku starszego oficera śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a więc będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, działając w strukturach państwa totalitarnego posługującego się, dla realizacji celów politycznych i społecznych, na wielką skalę terrorem, wspólnie i w porozumieniu z innymi funkcjonariuszami publicznymi, dopuścił się zbrodni komunistycznej, będącej jednocześnie zbrodnią przeciwko ludzkości, stanowiącej naruszenie podstawowych praw człowieka, a mianowicie prawa do życia i prawa do wolności w ten sposób, że wykorzystując stosunek zależności istniejący pomiędzy oficerem śledczym, a przesłuchiwanym Władysławem J[edlińskim] znęcał się nad nim fizycznie i moralnie w ten sposób, że podczas wielokrotnych i wielogodzinnych przesłuchań bił w/wym. pokrzywdzonego gumą i żelazem owiniętym w ręcznik, przypalał mu włosy zapałkami, skuwał na noc kajdankami, zamykał w karcerze, ubliżał oraz groził i w ten sposób doprowadził pokrzywdzonego do załamania fizycznego i psychicznego oraz zmusił do przyznania się do działalności szpiegowskiej na szkodę państwa polskiego, jak również do składania wyjaśnień zgodnych z koncepcją prowadzącego śledztwo oraz do obciążania innych osób, czym działał na szkodę wymienionego pokrzywdzonego, tj. popełnienia przestępstwa z art. 246 Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 11 lipca 1932 r. Kodeks Karny w zw. z art. 2 ust. 1 i art. 3 ustawy o IPN-KŚZpNP oraz za czyn ten skazał Jerzego K. na karę 3 lat pozbawienia wolności.
Dwa lata za Sikorskiego
2/ w czasie śledztwa prowadzonego w okresie od połowy sierpnia 1948 r. do dnia 7 grudnia 1948 r. w Warszawie przeciwko Wacławowi S[ikorskiemu] pełniąc służbę na stanowisku starszego oficera śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a więc będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, działając w strukturach państwa totalitarnego posługującego się, dla realizacji celów politycznych i społecznych, na wielką skalę terrorem, wspólnie i w porozumieniu z innymi funkcjonariuszami publicznymi, dopuścił się zbrodni komunistycznej, będącej jednocześnie zbrodnią przeciwko ludzkości, stanowiącej naruszenie podstawowych praw człowieka, a mianowicie prawa do życia i prawa do wolności w ten sposób, że wykorzystując stosunek zależności istniejący pomiędzy oficerem śledczym, a przesłuchiwanym Wacławem S[ikorskim] znęcał się nad nim fizycznie i moralnie w ten sposób, że podczas wielokrotnych i wielogodzinnych przesłuchań wymienionego pokrzywdzonego polecał mu wykonywanie przysiadów, przyciskał głowę do ściany, a następnie kopał po nerkach, bił rękami i twardym przedmiotem po całym ciele, polecił trzykrotnie zamknąć go w karcerze oraz ubliżał wulgarnymi słowami chcąc w ten sposób zmusić pokrzywdzonego do przyznania się do działalności szpiegowskiej na szkodę państwa polskiego oraz do złożenia wyjaśnień zgodnych z koncepcją prowadzonego śledztwa, czym działał na szkodę w/wym. pokrzywdzonego, tj. popełnienia przestępstwa z art. 246 Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 11 lipca 1932 r. Kodeks Karny w zw. z art. 2 ust. 1 i art. 3 ustawy o IPN-KŚZpNP i za czyn ten skazał go na karę 2 lat pozbawienia wolności oraz wymierzył oskarżonemu Jerzemu K. karę łączną 4 lat pozbawienia wolności i obciążył go kosztami procesu.
To była zbrodnia
A jakie było uzasadnienie: Oskarżony jako starszy oficer śledczy MBP był przydzielany do spraw szczególnej wagi i miał za zadanie rozpracowywać członków organizacji Wolność i Niezawisłość. Wynika to jednoznacznie z zeznań Wacława Sikorskiego, zmarłego Władysława Jedlińskiego i dokumentów archiwalnych, w tym protokołów przesłuchań, oraz zeznań innych oficerów śledczych. Metody te były ujawnione również w poprzedniej sprawie przeciwko Jerzemu Kędziorze [sąd przywołał proces Kędziory z lat 50., kiedy za stosowanie niedozwolonych metod śledczych został skazany na 3 lata więzienia, potem jednak sprawę umorzono]. Stosował je nawet mimo zakazu, gdyż – jak wówczas tłumaczono - mogą one dawać argument wrogom nowego systemu, albo że może być podejrzewany o to, że chce w ten sposób zniszczyć osoby dla siebie niewygodne. Nie ulega wątpliwości, że jest to zbrodnia komunistyczna i zbrodnia przeciwko ludzkości, o czym świadczy bezspornie postanowienie Sądu Najwyższego z 4 grudnia 2001 roku"
Oskarżony Kędziora siał wśród więźniów strach. Wacławowi Sikorskiemu, gdy nie chciał się przyznać do zarzutów, przesłuchujący mówił, że w takim razie przyjdzie Kędziora a jemu nikt nie odmawia zeznań. Wyjaśnienia Kędziory są tylko jego linią obrony. Prawdą jest, że był wtedy młody, miał 23 lata. Być może przez następne lata życia wyparł z pamięci to, co było dla niego niewygodne, bądź to, co mogło go obciążać. Bez wątpienia zdawał sobie sprawę, że te lata jego życia, a więc praca w MBP, a także w tajnym więzieniu w Miedzeszynie to nie jest chluba. Wiedział, że za takie postępowanie grozi odpowiedzialność karna. Sam zresztą tego doświadczył - został zatrzymany, postawiono mu zarzuty, w tym zarzut doprowadzenia do śmierci płk Dobrzyńskiego.
Swoją działalność w tamtych czasach przedstawia w sposób całkowicie niewiarygodny, co nie znajduje odzwierciedlenia w materiale dowodowym, ale jest także niezgodne z prawdą historyczną, a źródła historyczne jednoznacznie opisują tamte czasy. Takich metod, jakie opisuje oskarżony, po prostu nie stosowano [sąd odniósł się do twierdzeń Kędziory, że jest niewinny i że „był znany z kulturalnych zachowań wobec przesłuchiwanych”]. Gdyby tak było, nie byłoby licznych procesów, nie byłoby osób skazanych, przeciwko żadnemu z tamtych funkcjonariuszy nie toczyłoby się żadne postępowanie.
Sąd nie oceniał jego późniejszej działalności [sąd odniósł się do opinii komunistycznych kombatantów o wzorowej postawie Kędziory, a przypomnieć trzeba, że w 1992 r. został on uprawnień kombatanckich pozbawiony], ale pracę w bezpieczeństwie. Wtedy oskarżony nie był prostym człowiekiem, był osobą jak na owe czasy dosyć wykształconą. Z teczki osobowej wynika, że jest pracowity, zdyscyplinowany, ma prawidłowy stosunek do demokracji ludowej, szczerze oddany. Dlatego nie można uznać, że była to osoba, która nie zdawała sobie sprawy, nie rozumiała, że takie metody są metodami nagannymi, karanymi. Wiedziała, że tak postępować nie można. W swoim zachowaniu chciał uzyskać określony cel – złamać ludzi, którzy byli dla ówczesnego systemu niewygodni, którzy byli uważani za zdrajców, szpiegów. Chciał uzyskać konkretne zeznania obciążające, aby zniszczyć daną organizację, aby w danej sprawie zapadły wyroki, aby ten nowy system polityczny mógł się bez przeszkód rozwijać.
O takich zbrodniach się nie zapomina
Z teczki osobowej wynika również, że był funkcjonariuszem bardzo zaangażowanym w swoją pracę, o czym świadczy także to, że był przeznaczany do innych spraw. Był po prostu sprawnym oficerem śledczym. Sąd uznał, że to postępowanie wobec Władysława Jedlińskiego i Wacława Sikorskiego musi się spotkać z surową karą. Ta kara powinna mieć wymiar indywidualny, uzmysłowić oskarżonemu, że jego postępowanie było naganne, że powinien podejść do tego z należytą krytyką. Ale również powinna mieć wymiar społeczny. Nie można przechodzić w milczeniu nad sposobami niszczenia przeciwników politycznych, czy osób niewygodnych dla danego systemu. To musi być także wskazówka, że mimo upływu lat o takich zbrodniach się nie zapomina i powinny być one karane. Przyszłość nie jest wiadoma i nie można uznać, że o takich czynach się nie pamięta. Biorąc pod uwagę drastyczny sposób działania wobec pokrzywdzonego Władysława Jedlińskiego, długość przesłuchań, metody, jakie stosował, sąd wymierzył mu karę trzech lat pozbawienia wolności. Wobec Władysława Sikorskiego, biorąc pod uwagę fakt, że te metody były trochę mniej bestialskie, wymierzył karę dwóch lat pozbawienia wolności. Łączna kara – 4 lata. Kara jest adekwatna nie tylko do czynów oskarżonego, ale także jego postawy, gdyż nie podchodzi on krytycznie do tego, co robił.
- Ten wyrok za potwierdzone zbrodnie jest niski, ale muszę go uznać, co mi innego pozostaje. W takich czasach żyjemy
- komentował wówczas Wacław Sikorski, który na podstawie wymyślonych zarzutów dostał karę śmierci, potem zamienioną na dożywocie; odsiedział w stalinowskim więzieniu 8 lat.
A ubek Jerzy Kędziora? Jak napisałem na wstępie - trafił do aresztu na Białołęce, ale przedwcześnie – tłumacząc się słabym zdrowiem – wyszedł na wolność. Mieszka do dziś pod Warszawą.