[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Czego serce jest głodne?

„Najpiękniejszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć, jest oczarowanie tajemnicą. Jest to uczucie, które stoi u kolebki prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki. Ten, kto go nie zna i nie potrafi się dziwić, nie potrafi doznawać zachwytu, jest martwy, niczym zdmuchnięta świeczka”. Albert Einstein
 [Tylko u nas]  Aleksandra Jakubiak: Czego serce jest głodne?
/ pixaay.com/PhotoVision

 

Zastanawiamy się często, dlaczego współczesny człowiek tak często i łatwo porzuca wiarę, jako zbędną, chorując jednocześnie na brak sensu. Jedną, choć oczywiście nie jedyną odpowiedzią na ten temat może być zagubienie w naszej świadomości przeżartej „mędrca szkiełkiem i okiem” jednej z głębokich potrzeb naszej duszy - doświadczenia misterium. Nawet Boga próbujemy ogarniać pojęciami, i dobrze. Ważne jednak, by nie zachwiać równowagi między poznawaniem, a świadomością niepoznawalności. I zachwycić się tym.

Dawno, dawno temu, stojąca u progu dorosłości dziewczyna, uwikłana w niezliczoną   gamę trosk, skulona na wynajmowanym łóżku, w wynajmowanym pokoju, w wynajmowanym mieszkaniu zapadała w niespokojny sen. Stała wobec świata w pojedynkę, była nieskończenie mała. W garści trzymała jedynie nadwątloną już co nieco wolę życia, o której nie wiedziała skąd się bierze. Naprzeciw niej, niczym tsunami, piętrzył się wielki świat, który potrafił być fascynujący, ale i bardzo niebezpieczny. I właśnie wtedy, w chwili, gdy sytuacja wydawała się bez wyjścia i praktycznie na każdym możliwym kierunku napotykała mur, kiedy wydawało się, że pola do ucieczki po prostu nie ma, kiedy za plecami byli Egipcjanie, przez oczami morze, a po bokach gładkie, lite, pionowe skały, w historię jej życia postanowił wkroczyć Bóg. W lekkim powiewie, ale z rozmachem i ułańską fantazją.

Nie chciała zasypiać, jeszcze nie. Chciała ukraść snowi kilka minut, żeby jeszcze choć przez chwilę odwlec nastanie jutra, żeby jeszcze przez chwilę kontrolować sytuację, ale powieki były za ciężkie. Zapadła w niespokojny sen.

Stała u progu schodów prowadzących w dół, ku czemuś w rodzaju krypty. To Coś na dole zachęcało, żeby zejść niżej, jeszcze jeden stopień, potem następny. Ciekawość przeciągała linę nie tyle ze strachem, co z obawą przed nieznanym, przed tajemnicą. To powodowało, że posuwała się do przodu, a raczej w dół, bardzo wolno. Powoli jednak jej oczom ukazywał się niecodzienny obraz - skały, przy której ciche kobiety strzegły Czegoś. We wgłębieniach skały osoby te stawiały świecące ciepłym niegasnącym światłem kamienie lub lampy. Można było odnieść wrażenie, że to te światełka są przedmiotem ich troski, ochrony i nade wszystko - adoracji. Ale nie, one stanowiły jedynie dziwny znak tego, że coś naprawdę (sic!) tam BYŁO. Coś niewidocznego. Coś żywego. Coś mocnego. Uosobiona Tajemnica. Nic z tego nie rozumiała i całkiem dobrze jej z tym nierozumieniem było. Ponieważ Tajemnica nie tyle wołała o zrozumienie, co wprowadzała pokój, nie przestając być Tajemnicą. Pociągała serce, fascynowała, zachwycała. To miejsce, to był jej - najwyraźniej oczekiwany w duchu -  Wonderland.

Ten i kolejne - powoli coraz bardziej ziemskie, choć nie tracące nic z Tajemnicy - sny, w szybkim tempie przyprowadziły ją do Kościoła. Jednak nie dlatego o tym wszystkim piszę, by dzielić się świadectwem początków mojej wiary, a dlatego że Bóg idealnie wyczuwa to, co w dzisiejszym industrialnym świecie tak łatwo nam umyka - potrzebę obcowania z tajemnicą. Nie chcę przez to powiedzieć, że wiara powinna być niezrozumiała - „fides quaerens intellectum” [św. Anzelm z Canterbury pisał o „wierze poszukującej zrozumienia”] - rozum także jest jedną z podstawowych ludzkich sfer napędzających rozwój, chcę jedynie powiedzieć, że dziś bardzo często owo pragnienie tajemnicy pozostawiamy uśpione w sercu, lekceważone, infantylizowane, a płaszczyzna  odrzucana nie znika, tylko zaczyna mutować.

Żyjemy w bardzo dziwnych czasach. Z jednej strony, wysoki rozwój nauk przyrodniczych i technologii pomaga nam żyć na poziomie, o którym nasi pradziadowie mogliby jedynie marzyć. Z drugiej jednak strony, ogólny poziom wiedzy  i metodologii naukowej w społeczeństwie jest bardzo niski. Źródłem „pewnych” informacji są dla ludzi hollywoodzkie produkcje filmowe i internetowe blogi. Jako cywilizacja namiętnie wierzymy w przesądy, wróżby i całe stado niedorzeczności, jednocześnie roszcząc sobie prawo do szczycenia się naukowymi osiągnięciami i przerastaniem o głowę wieków przeszłych. Pamiętam, jak w zdumienie wprawiło mnie zbiorowe rzucanie klątw (sic!) na byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa przez elektorat Hillary Clinton, który uważał się jednocześnie za bardziej oświecony i nowoczesny od wyborców jej przeciwnika. „Kto nie wierzy w Boga, gotów jest uwierzyć w cokolwiek” - pisał brytyjski pisarz i publicysta G. K. Chesterton, bo potrzeba stykania się z tajemnicą w nas po prostu jest. Albo ją zaakceptujemy i będziemy się tym Misterium żyć, poszukiwać w nim mądrości, poruszać się w świecie w jego pryzmacie, karmić nim nasz wielowymiarowy głód, albo będziemy się żywić  duchowym fast foodem. Wbrew pozorom, to właśnie zaakceptowanie i uszanowanie głodu tajemnicy chroni nas przed błądzeniem w krainie ducha po omacku.

Myślę, że w tym kontekście warto zwrócić uwagę na dzieci i młodzież. Bardziej karmić ich naturalne pragnienie przygody, baśni, ale pokarmem „pełnokalorycznym i odżywczym”, w przeciwnym razie skazujemy je na poszukiwania na własną rękę - a szukać zaczną, tego możemy być pewni - i może się zdarzyć, że odżywiać się będą duchowymi chipsami i innym badziewiem, które czasem, jak to badziewie, będzie po prostu badziewne, ale kiedy indziej może okazać się rakotwórcze. Dlatego nie chodzi mi jedynie o szacunek i stymulację dla dziecięcej wyobraźni, ale też o zaspokajanie jej lekturami, opowieściami i nade wszystko wyruszenie z nimi w kierunku Tajemnicy prawdziwej. Uważam, że w pewnym wieku bardziej karmiące, niż posiadanie odpowiedzi na wszelkie pytania, może być umiejętne danie braku odpowiedzi, podprowadzenie do Tajemnicy, do Fascynującego, i równie umiejętne pozostawienie ich w Tajemnicą sama na sam.

Może także nasze własne serce spragnione jest czegoś więcej. Czegoś, co sięga poza obręb tego, co zbadane, poznane, udowodnione. Pozwólmy sobie stanąć w obliczu nieznanego, wystawić się na to wszystko, co tajemnica z sobą niesie - ciekawość, zainteresowanie, pociąg, ale też obawę, brak komfortu, pokorę. By stanąć oko w oko z tajemnicą trzeba będzie czasem dać przekuć balonik samowystarczalności, niezależności, który w sobie nieustannie dmuchamy. Czasem trzeba będzie poświęcić wygodę. Czasem odczuć niepokój. Ale jedno jest pewne - nie będzie nudno. Tajemnica wyklucza stagnację, rutynę. Zawsze jest nowa, zawsze młoda, choć bywa że przedwieczna. Tajemnica wyjmuje z naszych rąk duchowy „dorobek”, nasz własny „kuferek chwały”, bo przy niej zawsze jest „teraz”, liczy się dana chwila. Tajemnicy doświadcza się i kontempluje w sercu. A nasze serce ogromnie potrzebuje udzielanej przez Ducha Świętego młodości, ile lat byśmy nie mieli - ruchliwej, doświadczającej, ciekawej tego, co poza mną, wpadającej w zachwyt, niezaspokojonej.

Tajemnica Boga jest o tyle wspaniała, że przenigdy nie przestanie być tajemnicą. Doświadczana blisko i intymnie, cały czas będzie się rozwijała, ale i przez całą wieczność nie poznamy jej w stopniu, który komukolwiek mógłby wydać się wystarczający, choć oczywiście jednocześnie wierzymy, że poznanie Boga w niebie będzie całkowicie satysfakcjonujące i przepełniające. Ot, takie Boże paradoksy - Tajemnica, do której pozwolono nam mówić po imieniu.

Sądzę, że warto myśleć o ludzkim pociągu do tajemnicy, jako o narzędziu Boga, które ukierunkowuje nas na poszukiwanie, budzi potrzebę, którą zaspokajać może tylko On, choć rzecz jasna, jak w wypadku każdej rzeczy dobrej, warto zachowywać w tym pociągu zdrowy rozsądek, z jednej strony poddawać to swoje pragnienie oglądowi rozumu, z drugiej, nie uciekać i nie wypierać się jej, bo zarówno na bezmyślności, jak i na lęku żeruje zły, który wypacza i zwodzi na manowce.

Wracając jednak do meritum, kiedy myślę o Bożej tajemnicy to w sercu mam dwa doświadczenia - Eucharystię i słowo - bardzo konkretne słowo, które przybrało kształt hymnu, które opisuje historię działania Słowa i dawania się Go człowiekowi, historię poszukiwania człowieka przez Nie - stworzenia i odkupienia. To słowo, o którym mówi się, że przerasta możliwości człowieka. Może warto je dziś przeczytać właśnie w horyzoncie udzielającej się tajemnicy i z nim pozostać:

„Na początku było Słowo,

a Słowo było u Boga,

i Bogiem było Słowo.

Ono było na początku u Boga.

Wszystko przez Nie się stało,

a bez Niego nic się nie stało.

Co się stało w Nim było życiem.

A życie było światłością ludzi,

a światłość w ciemności świeci i

ciemność jej nie ogarnęła.

(…)

Na świecie było [Słowo],

a świat stał się przez Nie,

lecz świat Go nie poznał.

Przyszło do swojej własności,

a swoi Go nie przyjęli.

Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,

dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,

tym, którzy wierzą w imię Jego -

którzy ani z krwi,

ani z żądzy ciała,

ani z woli męża,

ale z Boga się narodzili.

A Słowo stało się ciałem

i zamieszkało wśród nas.

I oglądaliśmy Jego chwałę,

chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,

pełen łaski i prawdy

(…) 

Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce”

(J 1, 1-5. 10-14. 16).

 


 

POLECANE
Plan na zakończenie wojny? Doradca Trumpa zabrał głos z ostatniej chwili
Plan na zakończenie wojny? Doradca Trumpa zabrał głos

Ekipa prezydenta elektra Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa rozpocznie współpracę z administracją prezydenta Joe Bidena w celu osiągniecia „porozumienia” między Ukrainą i Rosją - oświadczył w niedzielę w telewizji Fox News Michael Waltz, nominowany przez Trumpa na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.

Genialne w swej prostocie. Zaskoczenie dla fanów Familiady z ostatniej chwili
"Genialne w swej prostocie". Zaskoczenie dla fanów "Familiady"

Z okazji 30-lecia „Familiady” produkcja programu zdecydowała się ujawnić tajemnicę słynnego kącika muzycznego. Przez lata widzowie wyobrażali sobie to miejsce jako profesjonalne, dźwiękoszczelne studio - być może szklany pokój lub elegancką kabinę. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Nawrocki: Polska to moja miłość, dlatego jestem gotowy zostać jej prezydentem z ostatniej chwili
Nawrocki: Polska to moja miłość, dlatego jestem gotowy zostać jej prezydentem

Prezes IPN Karol Nawrocki zadeklarował podczas niedzielnej konwencji w Krakowie, że Polska to jego miłość, dlatego jest gotowy zostać jej prezydentem. Jego pierwszą obietnicą wyborczą jest zakończenie wojny polsko-polskiej.

Prof. Krasnodębski: mamy przedstawiciela warszawskiej elitki kontra przedstawiciela Polski tylko u nas
Prof. Krasnodębski: mamy przedstawiciela warszawskiej elitki kontra przedstawiciela Polski

- Mamy ponadpartyjnego kandydata, podkreślającego swoje związki ze zwykłymi Polakami, Karol Nawrocki dosyć też skutecznie wypunktował słabości przeciwnika, a z drugiej strony mówił o programie, o ambitnej Polsce, o inwestycjach, o tych wszystkich rzeczach, o których Polacy dyskutują - skomentował wybór kandydata PiS prof. Zdzisław Krasnodębski.

Rozpłakałam się. Uczestniczka Tańca z gwiazdami przerwała milczenie z ostatniej chwili
"Rozpłakałam się". Uczestniczka "Tańca z gwiazdami" przerwała milczenie

Vanessa Aleksander, która wygrała 15. edycję „Tańca z Gwiazdami”, po tygodniu milczenia przerwała ciszę i udzieliła pierwszego wywiadu. W rozmowie w programie „Halo tu Polsat” aktorka opowiedziała o emocjach związanych z wygraną i wielu trudnych momentach na drodze do finału.

Prezes PiS zabrał głos. Uzasadnił wybór kandydata z ostatniej chwili
Prezes PiS zabrał głos. Uzasadnił wybór kandydata

Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że mamy dziś stan wojny polsko-polskiej, której Polacy nie chcą. Dlatego - jak przekonywał - potrzebny jest kandydat na prezydenta, który będzie niezależny od formacji politycznych i zakończy tę wojnę w imię interesu Polski. Dodał, że takim kandydatem jest Karol Nawrocki.

Potężne uderzenie w kieszenie Polaków. Drastyczny wzrost rachunków w 2025 roku z ostatniej chwili
Potężne uderzenie w kieszenie Polaków. Drastyczny wzrost rachunków w 2025 roku

Rok 2025 może okazać się finansowym wyzwaniem dla wielu Polaków. Jak wynika z badania Krajowego Rejestru Długów, aż 80% rodaków spodziewa się wzrostu rachunków i opłat. Najbardziej drastyczne podwyżki mogą dotknąć ogrzewania, a także innych podstawowych kosztów życia.

To już oficjalnie. Wiemy, kto będzie kandydatem PiS z ostatniej chwili
To już oficjalnie. Wiemy, kto będzie kandydatem PiS

Rozpoczęła się konwencja z udziałem m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w trakcie której ogłoszono decyzję dotyczącą poparcia bezpartyjnego kandydata na prezydenta.

Drwiący wpis Tuska. Jest riposta PiS z ostatniej chwili
Drwiący wpis Tuska. Jest riposta PiS

W niedzielę, w krakowskiej Hali "Sokół", Prawo i Sprawiedliwość ogłosi swojego kandydata na prezydenta podczas wydarzenia określanego jako "spotkanie obywatelskie". Choć oficjalne nazwisko nie padło, według wielu doniesień medialnych to Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, ma otrzymać poparcie partii Jarosława Kaczyńskiego. Proces wyłaniania kandydata był jednak burzliwy, a decyzję podjęto po długich negocjacjach.

Jaka pogoda nas czeka? IMGW wydał nowy komunikat z ostatniej chwili
Jaka pogoda nas czeka? IMGW wydał nowy komunikat

Synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Ewa Łapińska poinformowała, że w niedzielę niemal w całej Polsce będzie pochmurnie. Kolejne dni przyniosą stopniową poprawę pogody; będzie coraz więcej przejaśnień i rozpogodzeń, choć niewykluczone są także miejscowe, silne porywy wiatru i gołoledź.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Czego serce jest głodne?

„Najpiękniejszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć, jest oczarowanie tajemnicą. Jest to uczucie, które stoi u kolebki prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki. Ten, kto go nie zna i nie potrafi się dziwić, nie potrafi doznawać zachwytu, jest martwy, niczym zdmuchnięta świeczka”. Albert Einstein
 [Tylko u nas]  Aleksandra Jakubiak: Czego serce jest głodne?
/ pixaay.com/PhotoVision

 

Zastanawiamy się często, dlaczego współczesny człowiek tak często i łatwo porzuca wiarę, jako zbędną, chorując jednocześnie na brak sensu. Jedną, choć oczywiście nie jedyną odpowiedzią na ten temat może być zagubienie w naszej świadomości przeżartej „mędrca szkiełkiem i okiem” jednej z głębokich potrzeb naszej duszy - doświadczenia misterium. Nawet Boga próbujemy ogarniać pojęciami, i dobrze. Ważne jednak, by nie zachwiać równowagi między poznawaniem, a świadomością niepoznawalności. I zachwycić się tym.

Dawno, dawno temu, stojąca u progu dorosłości dziewczyna, uwikłana w niezliczoną   gamę trosk, skulona na wynajmowanym łóżku, w wynajmowanym pokoju, w wynajmowanym mieszkaniu zapadała w niespokojny sen. Stała wobec świata w pojedynkę, była nieskończenie mała. W garści trzymała jedynie nadwątloną już co nieco wolę życia, o której nie wiedziała skąd się bierze. Naprzeciw niej, niczym tsunami, piętrzył się wielki świat, który potrafił być fascynujący, ale i bardzo niebezpieczny. I właśnie wtedy, w chwili, gdy sytuacja wydawała się bez wyjścia i praktycznie na każdym możliwym kierunku napotykała mur, kiedy wydawało się, że pola do ucieczki po prostu nie ma, kiedy za plecami byli Egipcjanie, przez oczami morze, a po bokach gładkie, lite, pionowe skały, w historię jej życia postanowił wkroczyć Bóg. W lekkim powiewie, ale z rozmachem i ułańską fantazją.

Nie chciała zasypiać, jeszcze nie. Chciała ukraść snowi kilka minut, żeby jeszcze choć przez chwilę odwlec nastanie jutra, żeby jeszcze przez chwilę kontrolować sytuację, ale powieki były za ciężkie. Zapadła w niespokojny sen.

Stała u progu schodów prowadzących w dół, ku czemuś w rodzaju krypty. To Coś na dole zachęcało, żeby zejść niżej, jeszcze jeden stopień, potem następny. Ciekawość przeciągała linę nie tyle ze strachem, co z obawą przed nieznanym, przed tajemnicą. To powodowało, że posuwała się do przodu, a raczej w dół, bardzo wolno. Powoli jednak jej oczom ukazywał się niecodzienny obraz - skały, przy której ciche kobiety strzegły Czegoś. We wgłębieniach skały osoby te stawiały świecące ciepłym niegasnącym światłem kamienie lub lampy. Można było odnieść wrażenie, że to te światełka są przedmiotem ich troski, ochrony i nade wszystko - adoracji. Ale nie, one stanowiły jedynie dziwny znak tego, że coś naprawdę (sic!) tam BYŁO. Coś niewidocznego. Coś żywego. Coś mocnego. Uosobiona Tajemnica. Nic z tego nie rozumiała i całkiem dobrze jej z tym nierozumieniem było. Ponieważ Tajemnica nie tyle wołała o zrozumienie, co wprowadzała pokój, nie przestając być Tajemnicą. Pociągała serce, fascynowała, zachwycała. To miejsce, to był jej - najwyraźniej oczekiwany w duchu -  Wonderland.

Ten i kolejne - powoli coraz bardziej ziemskie, choć nie tracące nic z Tajemnicy - sny, w szybkim tempie przyprowadziły ją do Kościoła. Jednak nie dlatego o tym wszystkim piszę, by dzielić się świadectwem początków mojej wiary, a dlatego że Bóg idealnie wyczuwa to, co w dzisiejszym industrialnym świecie tak łatwo nam umyka - potrzebę obcowania z tajemnicą. Nie chcę przez to powiedzieć, że wiara powinna być niezrozumiała - „fides quaerens intellectum” [św. Anzelm z Canterbury pisał o „wierze poszukującej zrozumienia”] - rozum także jest jedną z podstawowych ludzkich sfer napędzających rozwój, chcę jedynie powiedzieć, że dziś bardzo często owo pragnienie tajemnicy pozostawiamy uśpione w sercu, lekceważone, infantylizowane, a płaszczyzna  odrzucana nie znika, tylko zaczyna mutować.

Żyjemy w bardzo dziwnych czasach. Z jednej strony, wysoki rozwój nauk przyrodniczych i technologii pomaga nam żyć na poziomie, o którym nasi pradziadowie mogliby jedynie marzyć. Z drugiej jednak strony, ogólny poziom wiedzy  i metodologii naukowej w społeczeństwie jest bardzo niski. Źródłem „pewnych” informacji są dla ludzi hollywoodzkie produkcje filmowe i internetowe blogi. Jako cywilizacja namiętnie wierzymy w przesądy, wróżby i całe stado niedorzeczności, jednocześnie roszcząc sobie prawo do szczycenia się naukowymi osiągnięciami i przerastaniem o głowę wieków przeszłych. Pamiętam, jak w zdumienie wprawiło mnie zbiorowe rzucanie klątw (sic!) na byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa przez elektorat Hillary Clinton, który uważał się jednocześnie za bardziej oświecony i nowoczesny od wyborców jej przeciwnika. „Kto nie wierzy w Boga, gotów jest uwierzyć w cokolwiek” - pisał brytyjski pisarz i publicysta G. K. Chesterton, bo potrzeba stykania się z tajemnicą w nas po prostu jest. Albo ją zaakceptujemy i będziemy się tym Misterium żyć, poszukiwać w nim mądrości, poruszać się w świecie w jego pryzmacie, karmić nim nasz wielowymiarowy głód, albo będziemy się żywić  duchowym fast foodem. Wbrew pozorom, to właśnie zaakceptowanie i uszanowanie głodu tajemnicy chroni nas przed błądzeniem w krainie ducha po omacku.

Myślę, że w tym kontekście warto zwrócić uwagę na dzieci i młodzież. Bardziej karmić ich naturalne pragnienie przygody, baśni, ale pokarmem „pełnokalorycznym i odżywczym”, w przeciwnym razie skazujemy je na poszukiwania na własną rękę - a szukać zaczną, tego możemy być pewni - i może się zdarzyć, że odżywiać się będą duchowymi chipsami i innym badziewiem, które czasem, jak to badziewie, będzie po prostu badziewne, ale kiedy indziej może okazać się rakotwórcze. Dlatego nie chodzi mi jedynie o szacunek i stymulację dla dziecięcej wyobraźni, ale też o zaspokajanie jej lekturami, opowieściami i nade wszystko wyruszenie z nimi w kierunku Tajemnicy prawdziwej. Uważam, że w pewnym wieku bardziej karmiące, niż posiadanie odpowiedzi na wszelkie pytania, może być umiejętne danie braku odpowiedzi, podprowadzenie do Tajemnicy, do Fascynującego, i równie umiejętne pozostawienie ich w Tajemnicą sama na sam.

Może także nasze własne serce spragnione jest czegoś więcej. Czegoś, co sięga poza obręb tego, co zbadane, poznane, udowodnione. Pozwólmy sobie stanąć w obliczu nieznanego, wystawić się na to wszystko, co tajemnica z sobą niesie - ciekawość, zainteresowanie, pociąg, ale też obawę, brak komfortu, pokorę. By stanąć oko w oko z tajemnicą trzeba będzie czasem dać przekuć balonik samowystarczalności, niezależności, który w sobie nieustannie dmuchamy. Czasem trzeba będzie poświęcić wygodę. Czasem odczuć niepokój. Ale jedno jest pewne - nie będzie nudno. Tajemnica wyklucza stagnację, rutynę. Zawsze jest nowa, zawsze młoda, choć bywa że przedwieczna. Tajemnica wyjmuje z naszych rąk duchowy „dorobek”, nasz własny „kuferek chwały”, bo przy niej zawsze jest „teraz”, liczy się dana chwila. Tajemnicy doświadcza się i kontempluje w sercu. A nasze serce ogromnie potrzebuje udzielanej przez Ducha Świętego młodości, ile lat byśmy nie mieli - ruchliwej, doświadczającej, ciekawej tego, co poza mną, wpadającej w zachwyt, niezaspokojonej.

Tajemnica Boga jest o tyle wspaniała, że przenigdy nie przestanie być tajemnicą. Doświadczana blisko i intymnie, cały czas będzie się rozwijała, ale i przez całą wieczność nie poznamy jej w stopniu, który komukolwiek mógłby wydać się wystarczający, choć oczywiście jednocześnie wierzymy, że poznanie Boga w niebie będzie całkowicie satysfakcjonujące i przepełniające. Ot, takie Boże paradoksy - Tajemnica, do której pozwolono nam mówić po imieniu.

Sądzę, że warto myśleć o ludzkim pociągu do tajemnicy, jako o narzędziu Boga, które ukierunkowuje nas na poszukiwanie, budzi potrzebę, którą zaspokajać może tylko On, choć rzecz jasna, jak w wypadku każdej rzeczy dobrej, warto zachowywać w tym pociągu zdrowy rozsądek, z jednej strony poddawać to swoje pragnienie oglądowi rozumu, z drugiej, nie uciekać i nie wypierać się jej, bo zarówno na bezmyślności, jak i na lęku żeruje zły, który wypacza i zwodzi na manowce.

Wracając jednak do meritum, kiedy myślę o Bożej tajemnicy to w sercu mam dwa doświadczenia - Eucharystię i słowo - bardzo konkretne słowo, które przybrało kształt hymnu, które opisuje historię działania Słowa i dawania się Go człowiekowi, historię poszukiwania człowieka przez Nie - stworzenia i odkupienia. To słowo, o którym mówi się, że przerasta możliwości człowieka. Może warto je dziś przeczytać właśnie w horyzoncie udzielającej się tajemnicy i z nim pozostać:

„Na początku było Słowo,

a Słowo było u Boga,

i Bogiem było Słowo.

Ono było na początku u Boga.

Wszystko przez Nie się stało,

a bez Niego nic się nie stało.

Co się stało w Nim było życiem.

A życie było światłością ludzi,

a światłość w ciemności świeci i

ciemność jej nie ogarnęła.

(…)

Na świecie było [Słowo],

a świat stał się przez Nie,

lecz świat Go nie poznał.

Przyszło do swojej własności,

a swoi Go nie przyjęli.

Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,

dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,

tym, którzy wierzą w imię Jego -

którzy ani z krwi,

ani z żądzy ciała,

ani z woli męża,

ale z Boga się narodzili.

A Słowo stało się ciałem

i zamieszkało wśród nas.

I oglądaliśmy Jego chwałę,

chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,

pełen łaski i prawdy

(…) 

Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce”

(J 1, 1-5. 10-14. 16).

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe